Widzew Łódź jest klubem permanentnych zmian, zwłaszcza zmian na stanowisku trenera. Wkrótce dojdzie do kolejnej, co oznacza, że w gabinetach zbyt mocno wzięli sobie chyba do serca teorię o efekcie nowej miotły.
Widzew jest jednym z najambitniejszych klubów z niższych lig. Ma piękny stadion, dziesiątki tysięcy kibiców, zaplecze finansowe i infrastrukturalne. Gdyby te czynniki decydowały o sukcesie sportowym, biłby się pewnie o mistrzostwo Polski i wcale nie jest powiedziane, że w rywalizacji z Legią Warszawa nie miałby szans. Przy al. Piłsudskiego brakuje jednak tego, co przede wszystkim decyduje o dobrych wynikach sportowych: pomysłu, koncepcji, rozsądnego planowania.
Kilka lat temu łodzianie rozpoczęli mozolną walkę o powrót na salony z czwartego poziomu rozgrywkowego. Po dwóch latach awansowali szczebel wyżej, ale już 2-ligowe rozgrywki okazały się sporym wyzwaniem. Choć Widzew był murowanym faworytem do awansu, w pierwszym sezonie zajął dopiero 5. miejsce i kompletnie rozczarował. Promocję na zaplecze Ekstraklasy wywalczył rok później, lecz trudno powiedzieć, by wśród I-ligowców zaprezentował się z korzystnej strony. Kręci się co prawda w środku tabeli, ale najwyraźniej i ambicji działaczy to nie zaspokaja, więc postanowili zwolnić niedawno trenera Enkeleida Dobiego.
To jednak nic nowego w klubie z Łodzi. W ostatnich latach zmienia on bowiem trenerów z niezwykłą częstotliwością, a portal sport.pl już donosi, że Marcin Broniszewski, który przejął drużynę po Dobim, straci ją latem. Klub szuka bowiem innego szkoleniowca, co oznacza, że będzie to 7. śmiałek, który spróbuje na dłużej zadomowić się na ławce od kwietnia 2019 roku.
Trenerzy Widzewa Łódź w ostatnich latach:
2021: Marcin Broniszewski
2020-21: Enkeleid Dobi
2019-20: Marcin Kaczmarek
2019: Zbigniew Smółka
2019: Jacek Paszulewicz
2018-19: Radosław Mroczkowski
2017-18: Franciszek Smuda
2016-17: Przemysław Cecherz
2016: Tomasz Muchiński
2015-16: Marcin Płuska
W ostatnich pięciu latach Widzew będzie miał zatem aż 11 szkoleniowców. W takich warunkach trudno zatem o stabilizację i racjonalne wyznaczanie celów sportowych. Praca przy al. Piłsudskiego jest bowiem pracą na beczce prochu. Nigdy nie wiadomo, kiedy beczka eksploduje i wystrzeli szkoleniowca w kosmos. Ale najprawdopodobniej stanie się to prędzej niż później.