Jechał z prędkością 230 km/h, kiedy zahaczył o bolid Jarno Trullego. Robert Kubica 15 lat temu uczestniczył w poważnie wyglądającym wypadku w Grand Prix Kanady. Uderzył z impetem w betonową ścianę, a samochód BMW Sauber został niemal doszczętnie rozbity. Dla jednych był to dramat, dla innych – szczęście. Lewis Hamilton odniósł wtedy pierwsze zwycięstwo w Formule 1. Przypominamy tekst sprzed roku, w którym znów wróciły do nas przykre wspomnienia.
Wyścig w Kanadzie był szóstą rundą sezonu 2007 w Formule 1. Dla Hamiltona oraz Kubicy były to pierwsze pełne lata kontraktowe w wyścigach Grand Prix. Polak zaliczył jeszcze sześć startów w F1 za kierownicą BMW Sauber. Po tym, jak stanął na podium w trzecim starcie w Grand Prix Włoch, było jasne, że posiada umiejętności na miarę F1.
Wyścig w Kanadzie był przełomowy także dla Lewisa Hamiltona. Anglik w każdej rywalizacji od początku sezonu stawał na podium. Miał przed wylotem do Montrealu 38 punktów na koncie, tyle samo, co lider i kolega z zespołu McLarena – Fernando Alonso. W sobotę na torze im. Gillesa Villeneuve'a wywalczył pierwsze w karierze pole position.
Samochód bezpieczeństwa wyjechał na tor już na okrążeniu numer 22 spośród 70 zaplanowanych. Wypadek miał Adrian Sutil, którego bolid trzeba było uprzątnąć z toru. Kiedy wywieszono zieloną flagę, która pozwalała znów na ściganie w normalnym tempie, Kubica znalazł się za samochodem Trullego, jadąc na szesnastym miejscu.
– Najbardziej pamiętam to, że był tuż za Trullim, którego znałem jeszcze z czasów jazdy dla mojego byłego zespołu, Jordana. Wtedy jeździł w Toyocie. Zobaczyłem, jak samochód Roberta uderzył w tył TF107. Pomyślałem, że mogą się zderzyć. W tym punkcie toru, tuż przed hamowaniem przed nawrotem, kierowcy jadą z otwartą w pełni przepustnicą – wspomina Gallagher.
Jak sam twierdzi, nie był przygotowany na to, co ujrzał później. – To było jak katastrofa lotnicza. Samochód Roberta uderzył w Toyotę, potem w betonową ścianę, później w ziemię, przekoziołkował, wreszcie przeleciał na drugą stronę toru. Przez kilka sekund wszyscy obawialiśmy się najgorszego – dużego stopnia obrażeń lub... że nawet będzie gorzej – przypomina.
Wkrótce po tym, jak służby medyczne i porządkowe opanowały sytuację, kamery pokazały, że transportowany na noszach Polak porusza się. – Ten widok pozwolił zdać sobie sprawę, że wszystko w porządku. Było to po prostu zdumiewające. 13 lat po Grand Prix San Marino na torze Imola, kiedy straciliśmy Ayrtona Sennę i Rolanda Ratzenbergera, to była wielka chwila dla F1 – widzieliśmy brutalnie wyglądający wypadek, a mimo to kierowca przeżył – podsumowuje Mark Gallagher.
Wyścig wygrał ten, który po kilkunastu latach pobił niemalże wszystkie rekordy w historii Formuły 1. Lewis Hamilton przekroczył linię mety na czele, finiszując przed Nickiem Heidfeldem oraz kierowcą Williamsa, Alexandrem Wurzem.
Choć krakowianin chciał powrócić do rywalizacji już w Grand Prix USA, nie dostał na to pozwolenia ze strony Komisji Medycznej FIA. W wyścigu na torze Indianapolis pojechał... Sebastian Vettel, późniejszy czterokrotny mistrz świata F1. Polak wrócił do bolidu F1.07 w Grand Prix Francji. Zajął wtedy czwarte miejsce i pozbawił wszystkich wątpliwości odnośnie dyspozycji zdrowotnej.