W końcu doczekał się złota mistrzostw Polski w skoku w dal. Andrzej Kuch nie należy do żadnego klubu, jest dla siebie trenerem i menedżerem. W rozmowie z TVPSPORT.PL przybliżył swoją historię i cieszy się, że nareszcie zadebiutuje podczas mityngu Diamentowej Ligi.
Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Skąd w pana życiu wziął się sport?
Andrzej Kuch: – Byłem aktywny jako młodzieniec. Lubiłem rywalizację, czułem się w tym najlepiej. Brałem udział w większości zawodów szkolnych. Przygoda ze sportem, na poważnie, zaczęła się, gdy miałem 19 lat. Wtedy bawiłem się tym wszystkim. Dwa-trzy treningi w tygodniu. Taką liczbę treningów mają obecnie już dziesięciolatkowie. Powoli się rozkręcałem. Sport od zawsze jest dla mnie przyjemnością. Wychodzi mi to w miarę dobrze. Zawsze się z tym utożsamiałem. Byłem dzieckiem, które trudno utrzymać w domu. Siedziałem na dworze jak najdłużej się dało.
– Od początku była lekkoatletyka?
– Nie. Zaczynałem od piłki nożnej. Jako junior młodszy występowałem w miejscowym klubie. Na tym przygoda z piłką się zakończyła. Byłem zdecydowanie szybszy od rówieśników. Nie zawsze się to dobrze kończyło, gdy dochodziło do starć z zawodnikami drużyny przeciwnej. Podjąłem decyzję, że rezygnuję z piłki na rzecz lekkiej atletyki. W tamtym okresie moje predyspozycje mocno poszły w górę. Poprawiła się szybkość i skoczność. Czułem się w tych elementach bardzo dobrze. Lekka atletyka to dyscyplina bezkontaktowa. Kontuzje mogą się pojawiać w wyniku na przykład niewłaściwego treningu.
– Który moment był kluczowy w sportowej karierze?
– Miałem dwie trudne chwile. Pierwsza, gdy kończyłem szkołę średnią. Prawie w ogóle nie poszedłem na studia. Myślałem, żeby zrezygnować. W 2011 roku na tydzień przed rozpoczęciem roku akademickiego przez naszą miejscowość przeszła trąba powietrzna. Zerwało nam 3/4 dachu. Mimo że dostałem się na kierunek, nie wiedziałem czy mam go zaczynać. Skończyło się tak, że poszedłem. Potem był jeszcze moment, w którym kończy się edukację na studiach wyższych. Wtedy trzeba wybrać: albo ma się wsparcie i możliwość dalszego rozwoju, albo kończy się etap sportowca-studenta i wybiera się pracę. Wyszedłem poza schemat.
– W jaki sposób?
– Czułem się mega niespełniony. Wiedziałem, że mogę więcej i więcej. Poszedłem do pracy na pełny etat. Pracowałem fizycznie, co z góry skazywało mnie na niepowodzenia sportowe. Było bardzo, bardzo ciężko. W międzyczasie trenowałem. W miesiącu wyrabiałem ponad 200 godzin. Jednostki treningowe miałem codziennie. W 2017 roku zdobyłem dwa brązowe medale mistrzostw Polski w hali i na stadionie. Robiłem to z przyjemnością, bo była determinacja, ale brałem pod uwagę, że mogę skończyć ze sportem. Brałem wtedy też ślub. Potrzebowaliśmy pieniędzy na uroczystość. Po roku harówy wykończyłem się fizycznie i psychicznie.
– Był moment zwątpienia?
– Miałem wielką motywację, ambicje ale wątpliwości również się pojawiły.
– Czyli charakter wojownika?
– Tak. Nie mogłem zrozumieć dlaczego dzieją się takie, nie inne rzeczy, żebym w ogóle mógł uprawiać sport. Nigdy się nie poddałem. W 2018 roku, po wewnętrznym kryzysie, doznałem poważnego skręcenia nogi. Na szczęście się nie załamałem, ale długo nad tym wszystkim myślałem. W 2019 się odradzałem. Przeczekałem kilka miesięcy i dobrze. 2020 i 2021 rok są udane. Gdy wszystko dobrze się zepnie w całość, poszerzy horyzonty i wiedzę, to można osiągać sukcesy. Poszedłem o kilka kroków do przodu.
– Bez bliskich by się to nie udało?
– Zdecydowanie największym wsparciem dla mnie jest żona oraz najbliższa rodzina, którzy znoszą to ze mną razem niestety. Rodziców niestety już ze mną nie ma. Inaczej… są, byli i będą dla mnie największym wsparciem. Nie ukrywam, że serce nadal boli. Poświęcam wiele kwestii kosztem spędzania czasu z żoną, naciągania budżetu domowego do granic... Nie wszystko jest tak klarowne i nie układa się tak dobrze, żebyśmy mieli spokojną głowę. Wspieramy się w najtrudniejszych momentach. Kolorowo jednak nie jest. Jako facet, głowa rodziny chciałbym, aby żona czuła się przy mnie jednak stabilnie i bezpiecznie.
– Trudno rozwijać się bez pomocy wielkich sponsorów?
– Gdybym nie przełamał strefy komfortu, mógłbym nie dać rady. Sam nie lubię się prosić o pomoc. Jestem dla siebie zawodnikiem-trenerem-menedżerem itp. Załatwiam starty w pojedynkę. Na zewnątrz prędzej poprosiłbym o wsparcie dla innej osoby. Walczyłbym o to. W 2020 i 2021 roku poznałem fantastyczne osoby, które wsparły mnie w rozwoju. Państwo Małys z firmy Mebline.pl, Państwo Węgłowski&Stryjakiewicz z firmy Meble Marzenie, Państwo Stempin z firmy Bolivar, Państwo Koszarny z firmy Kik Budujemy dla ciebie, Państwo Lota z firmy Lotar czy Państwo Tomaszewscy z firmy Tlenmedica. Dzięki nim nadal mogę uprawiać sport i gdyby nie oni pewnie poszedłbym do pracy na cały etat i byśmy nie rozmawialibyśmy.
– Polski Związek Lekkiej Atletyki pomógł w jakiś sposób?
– Po zeszłorocznych wynikach trafiłem na 2021 do kadry narodowej. Miałem szkolenia, obozy. Na nie wszystkie pojechałem, ze względu na pracę. Były momenty, w których mogłem być wyrzucony z reprezentacji, ale wiele rzeczy nie dało rady przeskoczyć, praca jest również ważnym źródłem moich dochodów. Szybko nie znajdzie się sportowca, osiągającego rezultaty około 8 metrów w skoku w dal.
– Trudno jest być trenerem dla samego siebie?
– Czytam dużo książek na ten temat. Jestem samoukiem. Staram się wykorzystywać potencjał internetu. Jest tam bardzo dużo kwestii, nie tylko sportowych. Wyłapuję smaczki z innych dyscyplin. Wplatam to w przygotowania. Nie jest łatwo, ale mam coraz więcej wiedzy. Gdy czegoś nie wiem lub chcę się podszkolić kontaktuję się z moimi przyjaciółmi ze studiów Kamilem i Piotrem, którzy w pewnych aspektach mają większą widzę ode mnie oraz moim byłym trenerem za czasów studenckich Zdzisławem, który może spojrzeć swoim fachowym okiem na to jak skaczę pod kątem technicznym. Ćwiczenia wyglądają lepiej niż kiedyś. Zaplanowanie treningów i ich realizacja jakoś się prezentują. Gdybym 100 procent czasu poświęcał na sport, byłoby jeszcze lepiej. Urozmaicałbym ćwiczenia. Pracując nie ma możliwości, żeby zrobić wszystko co w głowie siedzi. A pomysłów, możliwości jest bardzo wiele ale czy uda mi się je wykorzystać, przelać na papier? Balans między regeneracją i treningiem musi być jak najbardziej zbliżony. Nie chcę się doprowadzić do przeciążeń i kontuzji. Wtedy mija się to z celem.
– Jest opcja, że praca zejdzie na dalszy plan i zostanie tylko sport?
– Chciałbym w to wierzyć i po takim sukcesie życzyłbym tego sobie. Musiałby się pojawić klub, który wsparłby mnie i zaufał. Nie wykluczam takiej opcji. Chcę mieć zapewniony komfort psychiczny, życiowy i finansowy. Nadal chcę się rozwijać. Każdy sportowiec ma marzenia i powinien mocno trenować. Trzeba robić wszystko, by realizować cele. Trzeba "ułożyć puzzle", żeby wszystko miało ręce i nogi. W tym roku czeka mnie podjęcie trudnych decyzji.
– Jakich?
– Nie wiem, czy zostanę w sporcie. Wynik powyżej 8 metrów "doładował" mi baterie i chcę mi się jeszcze bardziej, ale ile można robić to takim kosztem. Niby stać mnie na coraz lepsze wyniki, jednak czy warto? Nie da się non stop funkcjonować na wariackich papierach. Życzyłbym sobie i wielu sportowcom, by znaleźli wsparcie i ludzi, którzy pomogą w przyszłości. Mocna praca, nawet w pojedynkę, sprawia mi nadal przyjemność. Nabieram doświadczenia. Wiele się uczę. To piękne, ale też ciężkie. Nie pogniewałbym się, gdyby taki ciężar spadł mi z głowy. Nie będę jednak narzekał. Nie wiem czy pełne wsparcie na pewno mi pomoże. Nie chcę na to patrzeć zero-jedynkowo ale z pewnością zszedłby wielki ciężar ze mnie i mojej rodziny.
– Nie przestaje pan walczyć. Złoto mistrzostw Polski zrobiło wrażenie!
– Jeszcze nawet nie miałem czasu, żeby nadrobić transmisję z telewizji. Widziałem ostatni skok. Czuję się w tym momencie tak samo, jak przed zawodami. Gdy wracam myślami do tego momentu, to robi się ciepło na sercu.
– W końcu się udało wywalczyć najcenniejszy laur.
– Dokładnie. Po wielu latach wyrzeczeń i problemów. Mam cichą nadzieję, że te kłopoty się wreszcie skończą.
– Udział w zawodach Diamentowej Ligi w Sztokholmie to kolejna nagroda za trudy przygotowań?
– Jeszcze nikomu nic o tym nie mówiłem! Dostałem propozycje nie do odrzucenia. Obecnie organizuje cały wyjazd, aby uniknąć jakichkolwiek kłopotów. "Zaklepałem" bilety lotnicze. To dla mnie wielka szansa. Bardzo się cieszę. Już podczas MP spełniłem trzy marzenia.
– Jakie?
– Zdobyłem złoto. Przekroczyłem barierę 8 metrów. Zapisałem się w historii. Mam 19. wynik w polskich tabelach. Zrobiłem to dla rodziców. Ich nazwisko zawsze pozostanie. Przecież to dzięki nim jestem tu na świecie. Chcę, by pamięć o nich trwała jak najdłużej. Diamentowa Liga to marzenie, o którym nie myślałem, że kiedyś się może spełnić. Gdy dostałem propozycję musiałem skorzystać. Nie było innej możliwości. Logistyka mnie nie przeraziła.
– No to co... może uda się pobić rekord Polski?
– Nie ma już dużej różnicy. Nie zapominajmy jednak, że nadal popełniam błędy. Muszę się rozwijać. Nigdy tak daleko nie skakałem. Ciało nie potrafiło się jeszcze dobrze zachować. Nie osiadam na laurach. Działam w wielu kwestiach. Muszę przede wszystkim zadbać o zdrowie. W tym roku czuję się przygotowany bardzo dobrze. Najbardziej uciążliwa była pogoda. Komplikowała wiele treningów. Nie mam możliwości trenować w hali. Nie ważne czy na zewnątrz jest -20 stopniach czy plus 30 stopniach Celsjusza, trzeba wykonać jak najlepszą pracę, aby dążyć do założonego celu. Wiele wyrzeczeń, ale jest warto to robić!
– Na listach startowych pojawia się wiele znanych nazwisk.
– To cieszy! Jestem zawodnikiem z doświadczeniem. Mam parę lat na karku. Nie stresuję się. Takie występy bardziej mnie nakręcają. Chcę się dobrze bawić. Nic nie muszę, tylko mogę. Pokażę się z jak najlepszej strony. Wynik będzie udekorowaniem przygody.
1
3:24.34
2
3:24.89
3
3:25.31
4
3:25.68
5
3:25.80
6
3:32.72
1
7.01
2
7.02
3
7.06
7.07
5
7.10
6
7.10
7
7.12
8
7.14
1
4922
2
4826
3
4781
4
4751
4569
6
4487
7
4455
8
4413
9
4400
10
4362
11
4357
12
4277
13
4181
-
1
20.69
2
19.56
3
19.26
4
19.11
5
18.91
6
18.89
7
18.67
8
18.41
1
8:52.86
2
8:52.92
3
8:53.42
4
8:53.67
5
8:53.96
6
8:54.60
7
8:55.62
8
8:57.00
9
9:04.90
9:06.84
11
9:07.20
-
1
1.99
2
1.95
3
1.92
4
1.92
5
1.92
6
1.89
6
1.89
8
1.85
9
1.80
1
3:04.95
2
3:05.18
3
3:05.18
4
3:05.49
5
3:05.83
6
3:08.28
1
1:44.88
2
1:44.92
3
1:45.46
4
1:45.57
5
1:45.88
6
1:46.47
1
7:48.37
2
7:49.41
3
7:50.48
4
7:50.66
5
7:51.46
6
7:51.77
7
7:55.83
8
7:55.83
9
7:56.41
10
7:56.98
11
7:57.18
12
7:59.81
1
2:11.42
2
2:12.20
2:12.59
4
2:12.65
5
2:14.24
6
2:14.53
7
2:14.58
8
2:15.91
9
2:16.10
10
2:17.83
11
2:19.29
12
2:22.28
13
2:23.00
-