{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Euro 2020. Arkadiusz Onyszko: Duńczycy już przed turniejem mówili, że mogą wygrać Euro
Maciej Rafalski /
Reprezentacja Danii zmierzy się z Anglią na Wembley w półfinale Euro 2020. Duńczycy mogą zagrać w finale po raz pierwszy od 1992 roku. – W tym kraju już dawno nie żyli futbolem tak, jak teraz – powiedział Arkadiusz Onyszko, były bramkarz duńskich klubów, obecnie ekspert TVP Sport. Transmisja starcia w TVP.
DUŃSKIE MEDIA WIERZĄ W KOLEJNY CUD NA WEMBLEY
Czytaj też:

Euro 2020. Trener reprezentacji Danii Kasper Hjulmand: o takim meczu śni się już jako dziecko
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Jest pan zaskoczony tym, że Dania dotarła do półfinału?
Arkadiusz Onyszko: – Dla mnie to żadna sensacja. Duńczycy sami mówili, że chcą walczyć o finał. W kraju panuje przekonanie, że to najzdolniejsza generacja od tej z 1992 roku. Nic nie zmieniło planów. Po tym, co stało się z Christianem Eriksenem, drużyna stała się bardziej kompletna. Mam na myśli to, że piłkarze weszli na wyższy poziom, odpowiedzialność rozkłada się na większą liczbę graczy. Pierre-Emile Hojbjerg zastępuje Eriksena, ma trzy asysty. Kasper Dolberg gra dopiero od trzeciego meczu turnieju, a strzelił trzy gole. Fantastycznie spisują się Joakim Maehle czy Mikkel Daamsgard. Można wymieniać kolejne nazwiska... Do tego Kasper Hjumland znakomicie ustala taktykę.
– Myśli pan, że sytuacja z Eriksenem faktycznie zjednoczyła drużynę?
– Na pewno to scaliło zespół. To wielki bodziec mentalny. Taka sytuacja skonsolidowała drużynę, ale także cały kraj. Widać to po ulicach, które są wypełnione kibicami. W Danii na każdym kroku są flagi. Duńczycy kochają futbol, ale już dawno nie żyli nim tak, jak teraz.
– Dla pana sytuacja z Eriksenem także była testem jako dla eksperta. Jak trudny był to moment?
– Próbowałem tonować nastroje. Pierwsze moje spotkanie na turnieju i od razu taka sytuacja. Wiele osób włączyło transmisję, gdy usłyszało, co się wydarzyło. Cały czas zerkałem na telefon i starałem się przekazać najnowsze informacje. Wiem, że później było mnóstwo krytyki, która spadła chociażby na prowadzącą studio Sylwię Dekiert. Nie zgadzam się z tym. To była bardzo trudna sytuacja. W zasadzie czego nie powiedzielibyśmy w studio, byłoby błędem. Dla mnie to był szok, bo znałem Eriksena jeszcze z czasów gry w Odense. Mną i pozostałymi gośćmi w studio targały ogromne emocje. Najważniejsze, że piłkarz żyje.
– Jak Duńczycy zareagowali na to, co się wydarzyło?
– Od razu patrzyli przed siebie, nie rozpamiętywali przeszłości. Na konferencjach przyznawali, że nikt nie namawiał ich do tego, by grać. Zrobili to dla Eriksena. Spotkanie oglądało mnóstwo dzieci. Duński związek piłkarski obawiał się, że to zniechęci młodych do gry w piłkę, wystraszy ich. Stworzyli stronę internetową, na której znalazły się porady dla rodziców, jak wytłumaczyć dzieciom to, co się stało. Myślę, że ta sytuacja miała też pozytywne strony. Cały świat zjednoczył się, pokochał się. Byłoby pięknie, gdyby Eriksen odebrał puchar po wygraniu Euro. Zwyciężyłby sport.
– W meczach grupowych Duńczycy mogli liczyć na wsparcie kibiców na Parken. Jak bardzo to im pomogło?
– Duńczycy wiedzieli, że to ich wielki atut. Sami mówili, że takiej atmosfery nie doświadczyli nigdy wcześniej. Te słowa coś znaczą, gdy zwrócimy uwagę na to, że w składzie są zawodnicy chociażby z Premier League. Podobne zdanie mieli Rosjanie. Parken to bardzo akustyczny stadion. Jeśli stracisz gola, a jesteś słaby psychicznie, to nie dasz rady. Kibice nieśli Duńczyków, a przełomowe było starcie z Rosją. Już przegrane spotkanie z Belgią pokazało, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.
– Dramat Eriksena zmotywował zespół?
– Nie wiem, co Kasper Hjumland mówi na odprawach, ale myślę, że może wspominać o Eriksenie. Hasło: "gramy dla Christiana", może mieć wielkie znaczenie. Gdyby ktoś mówił to do mnie, wychodząc na boisko unosiłbym się nad ziemią.
– Zatrudnienie Hjumlanda niespełna rok temu okazało się dobrym pomysłem.
– Związek widział w nim potencjał. Może nie ma wielkiego doświadczenia, ale z jakiegoś powodu powierzono mu tę pracę. Osiągał bardzo dobre wyniki w Nordsjaelland, od dawna pracował też dla federacji. Gdy Duńczycy przegrali w rzutach karnych na mundialu 2018 z Chorwacją, zlecono mu opracowanie systemu wykonywania "jedenastek". Kiedy idziesz od połowy do pola karnego, trwa to wieczność. Hjumland zrobił to po konsultacjach z psychologiem i innymi ekspertami. Świetnie przygotowuje drużynę pod względem taktycznym, trafia ze zmianami. Widać, że dobrze rozumie się z zespołem.
– W środę to rywale Danii będą mogli liczyć na wsparcie trybun. Wembley poprowadzi Anglików do zwycięstwa?
– To na pewno wielka przewaga dla piłkarzy Garetha Southgate'a. Pamiętajmy jednak, że wielu Duńczyków gra w Premier League. Dla nich to prestiżowe starcie. Doping angielskich kibiców nie zrobi na nich wrażenia. Danię czeka jednak wielkie wyzwanie. Anglia jeszcze nie straciła gola na Euro, do tego ma szeroką kadrę. To, kto wchodzi z ławki rezerwowych, robi wrażenie.
– Jak będzie wyglądał ten mecz?
– Dania się nie cofnie. Ćwierćfinałowe spotkanie z Czechami co prawda nie było zbyt dobre, ale każdy zespół musi przetrzymać taki kryzys. Po Duńczykach było widać zmęczenie, jednak i tak awansowali. Zawodnicy Hjumlanda wyjdą wysoko i spróbują zaskoczyć Anglików.
– W Danii porównuje się tę drużynę do tej z 1992 roku, która wygrała mistrzostwa Europy. Widzi pan jakieś podobieństwa między tymi zespołami?
– Na pewno nie ma takich gwiazd. Ten zespół wygląda inaczej. Nie ma takich piłkarzy jak Peter Schmeichel czy paru innych graczy, którzy nie byli łatwymi osobami w szatni. Siłą tej drużyny jest kolektyw i świetna atmosfera.
– Jak dotychczas ocenia pan Euro 2020? Nie brakowało kapitalnych meczów.
– To niesamowity turniej, który przerósł oczekiwania. Pokazał, że futbol bez kibiców nie ma sensu. Gdy jest atmosfera na stadionie, wszystko wygląda inaczej. Nawet wtedy, gdy nie uda się zapełnić stadionu w komplecie ze względu na obostrzenia. Fani pchają piłkarzy do przodu.