| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Spodziewam się awansu Legii. Każde inne rozstrzygnięcie będzie ogromnym zaskoczeniem – uważa Pal Arne Johansen, który w przeszłości pracował przy Łazienkowskiej w sztabie Henninga Berga. Norweg widzi faworyta w zespole Wojskowych. Mecz Legia – Bodo/Glimt już w środę. Transmisja na antenach Telewizji Polskiej.
Piotr Kamieniecki, TVPSPORT.PL.: – Oglądał pan mecz w Bodo. Jakie wrażenie zrobili w Norwegii mistrzowie Polski?
Pal Arne Johansen: – To był dobry i solidny występ Legii. Dostrzegalne było doświadczenie, które stołeczna drużyna w ostatnich latach zbierała w rozgrywkach międzynarodowych. Warszawianie skutecznie trzymali wynik w garści, odpowiednio prowadzili grę, choć Bodo/Glimt miało długie momenty dominacji. Legia strzelała gole we właściwych momentach, korzystała ze swoich sytuacji i potrafiła unikać pressingu ze strony gospodarzy. Przyjezdni mieli sporo jakości.
– Było coś zaskakującego w grze Legii w Norwegii?
– Przez lata wiele się zmieniło, ale śledziłem wydarzenia w Legii. Muszę przyznać, że miło było zobaczyć na boisku w Bodo Mateusza Wieteskę oraz Mateusza Hołownię. Pamiętam ich jeszcze z czasów, gdy byli juniorami i dopiero witali się z pierwszym zespołem mistrzów Polski. Byli graczami, którzy debiutowali przy Łazienkowskiej za kadencji Henninga Berga. To fajne, że obaj tak się rozwinęli, że walczą z Legią w eliminacjach europejskich pucharów. Razem z Arturem Jędrzejczykiem tworzą bardzo solidne trio środkowych obrońców.
Inna sprawa, że skład drużyny zmienił się diametralnie. W Legii wciąż są tylko Hołownia i Wieteska. Więcej znajomych twarzy dostrzegłem w sztabie. Cały czas z mistrzami Polski pracuje Krzysztof Dowhań, trener bramkarzy. Jest też Konrad Paśniewski, kierownik zespołu i jeden z panów odpowiadających za sprzęt. Różnice są faktycznie wielkie.
– Jak wspomina pan czas spędzony w Legii?
– To był bardzo udany czas. Pracowałem ze świetnymi ludzi. Legia ma też bardzo ładny stadion, na którym pojawiali się bardzo żywiołowi kibice. Udało nam się zasmakować gry w Europie, rozegraliśmy w rozgrywkach międzynarodowych ponad dwadzieścia meczów. Świetnym momentem była wygrana z Celtikiem, choć wiadomo, że pewne wydarzenia sprawiły, że to klub z Glasgow awansował do kolejnej rundy.
Tamten czas pozwolił Legii na skok w rankingu UEFA. Warszawski klub podbudował wtedy swoją pozycję i doskonale radził sobie na własnym terenie w rozgrywkach międzynarodowych. Z pewnością pozwalało to potem na lepsze rozstawienia w eliminacjach europejskich pucharów.
– Wciąż pracuje pan w norweskiej federacji? Pamiętamy powrót do Polski, kiedy norweska kadra do lat 20 rywalizowała na boiskach w naszym kraju w ramach mistrzostw świata.
– Po pracy w Legii zdecydowałem się na pewne zmiany. Najpierw miałem okazję z bliska poznawać włoski futbol i rozwijać swoją wiedzę. Potem zostałem zatrudniony w federacji. Prowadziłem reprezentacje do lat 18 oraz 20. Miałem też okazję poprowadzić kadrę U20 na mistrzostwach świata w Polsce i mam z tego okresu fantastyczne wspomnienia. Bardzo wysoko, 12:0, pokonaliśmy wówczas Honduras, ale niestety nie awansowaliśmy z grupy, bo przegraliśmy z Urugwajem oraz Nową Zelandią.
Sporo zmieniły czasy związane z pandemią koronawirusa. Wiele turniejów młodzieżowych anulowano. Sam zacząłem wtedy pracować w departamencie sportowym federacji. Skierowano mnie na odcinek związany z pracą z klubami. Opracowywałem także system szkolenia zawodników w kadrach narodowych. Sądzę, że dokonaliśmy sporego progresu, a samo zajęcie dawało mi wiele radości. Cieszę się, że ostatnio miałem okazję zdobywać doświadczenie w ten sposób.
– Cały czas rozważa pan powrót do pracy w klubie czy to zamknięty rozdział?
– Nie, absolutnie. W norweskiej federacji pracowałem z drużynami narodowymi, ale jeśli kiedyś pojawi się odpowiednia okoliczność, to zapewne wrócę do piłki klubowej. Miło jest pracować z najlepszymi zawodnikami w danych kategoriach wiekowych. Jednocześnie miałem nawet kontakt z Polską, bo trzykrotnie rywalizowałem z waszymi zespołami. Praca z seniorską drużyną narodową lub mocnym klubem: to dwa cele, które wciąż pozostają w mojej głowie.
– Wróćmy do meczu Legii z Bodo. Temat sztucznej murawy regularnie pojawiał się przed pierwszym spotkaniem. Jak Norwegowie poradzą sobie z naturalną trawą i tysiącami kibiców na trybunach?
– Myślę, że trochę zbyt mocno przywiązuje się uwagę do tego aspektu. Prawda jest taka, że w tych nawierzchniach nie ma wcale tak wielkiej różnicy. Jest pewna zmienność, ale… bez przesady. Sama Legia pokazała, że można się bardzo szybko dostosować do nowej murawy. Nie sądzę, że ktokolwiek będzie na ten temat dyskutował po zakończeniu spotkania. Obie drużyny będą miały podobne warunki i kluczowe będą umiejętności zawodników oraz ich wykorzystanie.
– Spodziewa się pan zmiany stylu gry Bodo w rewanżu?
– Nie, nie i nie. Bodo/Glimt zawsze gra w ten sam sposób. Mają swoją filozofię i byłbym bardzo zdziwiony, gdyby cokolwiek się zmieniło. Myślę, że postawią na ustawienie 4–3–3 i będą chcieli lepiej wykonać swoje założenia taktyczne.
– Kto awansuje do drugiej rundy eliminacji Ligi Mistrzów? Legia ma bramkę zaliczki z meczu w Norwegii…
– Legia jest wielkim faworytem. Powiedziałbym, że ma 80 procent szans na awans. Rezultat z pierwszego meczu dodatkowo zwiększa te liczby. Mistrzowie Polski mają przewagę jednego gola i w Norwegii udowodnili, że stać ich na bardzo dobrą grę. Jeśli utrzymają swój poziom, to powinni pokonać Bodo/Glimt.
Europejskie doświadczenia stołecznej drużyny w ostatnich latach nie zawsze były udane, ale teraz zespół wygląda dobrze. Legia jest większym klubem od Bodo, a w dodatku można mieć poczucie, że los sprzyja warszawianom. Spodziewam się awansu zespołu z Warszawy, a każdy inny koniec byłby ogromnym zaskoczeniem.
Pal Arne "Paco" Johansen – ma 44 lata. W styczniu 2014 roku rozpoczął pracę w Legii, kiedy trafił do sztabu Henninga Berga. Był jego asystentem, a wielu uważało go za trenera, który odpowiadał w dużej mierze za taktykę stołecznej drużyny. Wraz ze szkoleniowcem wywalczyli w Warszawie między innymi mistrzostwo Polski. Przy Łazienkowskiej mógł zasmakować również europejskich pucharów. Po rozstaniu z Legią, związał się z norweską federacją, w której prowadził drużyny narodowe do lat 18, 19 oraz 20.
W pierwszym meczu w Norwegii, Legia pokonała Bodo 3:2. Rewanż odbędzie się już w środę 14 lipca o godzinie 20:00. Transmisja rywalizacji na antenie TVP Sport, a także na TVPSPORT.PL oraz w aplikacji mobilnej.