Jeden uciszył Wembley, drugi imponował, grając przeciwko Marco Verrattiemu i Nicolo Barelli. Niby niepozorni, a jak utalentowani...
Mikkel Damsgaard strzelił cudownego gola z rzutu wolnego. Wprawił Anglię w osłupienie. Zapisał się na kartach historii. Był to bowiem pierwszy gol strzelony w ten sposób w turnieju. Ponadto, co jeszcze bardziej imponujące, od czterdziestu lat tak młody zawodnik (21 lat) nie zdobył bramki z rzutu wolnego w wielkiej imprezie.
Dania miała w tym EURO kilku bohaterów. Simon Kjaer, lider obrony, który zachował się wzorowo, gdy miał miejsce dramat Christiana Eriksena, zakończył rywalizację z samobójczym golem w pożegnalnym meczu Duńczyków. Ale jeden człowiek miał piękne zwieńczenie turnieju. Mikkel Damsgaard, ten niepozorny 21-latek, skądinąd nazywany we Włoszech ( piłkarz Sampdorii ) małym chłopcem, zhardział, gdy przyszło mu grać dla Danii o najwyższe cele.
GDZIE BYŁEM I GDZIE JESTEM, CZYLI NIEBO A ZIEMIA
Nie trafił od razu do wielkiego świata piłki. Musiał mozolnie się przebijać, by dotrzeć tam, gdzie jest teraz. Wychowywał się w Jyllinge. To dziesięciotysięczna miejscowość, więc nie miał perspektyw. Ojciec zaraził syna miłością do futbolu. Było o tyle łatwiej, że prowadził lokalną drużynę. Jako trener nie zapewniał młodemu taryfy ulgowej. Mikkel to docenia. Wspominając tamten czas, podkreśla, że surowości taty towarzyszyło myślenie o dalszym rozwoju syna.
Trenowanie pod okiem taty skończyło się, gdy skaut FC Nordsjaelland dostrzegł to coś w wątłym i nie imponującym motoryką Damsgaardzie. Ów wysłannik zachwalał jego rozumienie przestrzeni na boisku, grę bez przyjęcia. Trochę tych komplementów się zebrało, bo chłopak mając zaledwie 12 lat, posiadł już tak wiele umiejętności.
Wszystko wyglądało pięknie, ale nie zawsze było łatwo... Gdy grał w drużynie U-17 odczuwał czasami zniechęcenie grą. Nadmiar obowiązków: nauka, treningi, konieczność rywalizowania ze starszymi od siebie – te czynniki sprawiły, że pojawiało się zwątpienie w swoje możliwości. Jak się później okazało: niepotrzebnie.
UMYSŁ ŚCISŁY
Po latach przyjaciele z drużyny podziwiają karierę spokojnego kolegi. Mads Clausen nie osiągnął już takiego poziomu. Wie, że Mikkel w życiu zadbał o każdy szczegół. To był przepis na sukces. Piłkarz, który stał się objawieniem zakończonego EURO, miał jednak alternatywę.
Rodzice wyznają, że gdyby w piłce coś poszło nie tak, to zostałby... bankierem. Koledzy często żartowali z niego, widząc w nim kogoś, kto odnalazłby się w świecie finansów. Na szczęście nie przepowiedzieli mu takiej kariery... Chociaż coś musiało być na rzeczy, bo istotnie mowa o umyśle ścisłym, na co zwrócili uwagę rodzice. Oboje uważają, że syn mając zamiłowanie do liczb, chętnie podjąłby się pracy umysłowej, gdyby… futbol był okrutny.
Teraz wiemy, że wyszedł z cienia innych graczy duńskich. Drużyna zakończyła finały mistrzostw Europy w kontrowersyjnych okolicznościach, a on z wykrzyknikiem. Ćwierćfinał przypadł na dzień urodzin - 21. Ma więc jeszcze wiele lat gry przed sobą, a już teraz mówi się o zainteresowaniu – uwaga – Barcelony.
MASZYNA
Luis Enrique nie widział jeszcze takiego 18-latka. Więcej, uważa, że nawet Andres Iniesta, na którym Pedri się wzoruje, i z którym jest chętnie porównywany, w jego wieku aż tak nie błyszczał. Fabio Capello, który kiedyś wywróżył wielką karierę Leo Messiemu, i tym razem widzi kolejne cudowne dziecko. Pedri stał się szybko idolem Hiszpanów i nadzieją na lepsze jutro.
Kiedy był mały, to ojciec radził mu, by czerpał inspirację od Michaela Laudrupa. Posłuchał, choć kolejną fascynacją był Andres Iniesta. Ale czy mogło być inaczej, skoro dziadek założył lokalny fanklub Barcelony na Teneryfie, a w domu nigdy nie brakowało gadżetów związanych z tym klubem...
UGRZECZNIONY MAGIK
On wygląda i zachowuje się jak wzorowy absolwent La Masii. A wychowywał się na Wyspach Kanaryjskich. To nie przypadek, że stamtąd pochodzą Pedro, Juan Carlos Valeron, David Silva. Był piłkarzem ulicznym, co szybko poprawiało technikę. Obecnie można pisać już o kunszcie.
A co do zachowania, to nigdy nie pękał. Jakaś presja? To drobiazg. Podczas EURO, w meczu ze Szwajcarią, który rozstrzygnęła seria rzutów karnych, Luis Enrique zdjął go z boiska tuż przed końcem dogrywki. Pedri powiedział, że gdyby mógł, to śmiało wykorzystałby jedenastkę. Jest pewny siebie, ale też zwyczajny w świecie zdominowanym przez egocentryków i "atencjuszy" o wątpliwych manierach.
Gdy przypomni się historię o tym, jak po meczu w klubie wracał taksówką, ze strojem w reklamówce, to od razu widać różnicę w porównaniu z kolegami. Mieszka z bratem, a rodzinę ceni najbardziej. Charakterologicznie blisko mu do Iniesty. Gdy Ronald Koeman pomijał Riquiego Puiga przy ustaleniu składu Barcelony, to niektórzy
przeciwstawiali skromnego, skupionego na futbolu Pedriego temu pierwszemu znanemu z ekstrawagancji.
WYTRZYMAŁ POTĘŻNY WYSIŁEK
Pedri nagrał się w minionym sezonie w klubie. Ponad 50 meczów robi wrażenie. Pod koniec sezonu dał o sobie znać ubytek sił. Obawiano się, że EURO może być dla niego zbyt dużym obciążeniem. To bzdury! Odzyskał świeżość. Tylko dwóch piłkarzy przebiegło więcej kilometrów (finaliści Jorginho i Phillips) – a on ponad 70. Był w czołówce turnieju jeśli chodzi o liczbę kontaktów z piłką i przejęć w strefie obronnej rywali. Miał aż 31 kluczowych podań, najwięcej ze wszystkich. Zasłużył na miano najlepszego piłkarza młodego pokolenia EURO 2020. A pamiętajmy, że zadebiutował w kadrze w… marcu!
W meczu z Włochami zaimponował blisko stuprocentową dokładnością podań. To tylko wina Mikela Oyarzabala, że nie asystował przy golu być może decydującym o dalszej grze Hiszpanii w turnieju. Już dziś jest kluczową postacią w linii pomocy. Ale pewnie nie dadzą mu spokoju... Kolejne wyzwanie to bowiem igrzyska olimpijskie. Pedri chętnie zagra w Tokio. Tylko w Barcelonie mają mieszane uczucia...
Następne