Ato Plodzicki-Faoagali. Część jego nazwiska brzmi znajomo, prawda? Nic dziwnego, bo reprezentant Samoa (jedno z państw Oceanii) ma polskie korzenie – z naszego kraju pochodzi jego matka. 22-letni pięściarz pożegnał się już z turniejem olimpijskim w Tokio, ale nie zrezygnował z marzeń o medalu IO. Chce trenować jeszcze mocniej, by w Paryżu stanąć na podium. Na razie czeka na powrót do Australii, gdzie na co dzień mieszka, i ulubione... gołąbki, które serwuje jego matka. Jednocześnie obiecuje, że wkrótce przyjedzie do Polski odwiedzić prababcię.
Ato bez kłopotu zgodził się na rozmowę z TVP Sport. Prosił tylko, żeby poczekać do jego pierwszej walki na igrzyskach w Tokio – we wtorek 27 lipca walczył z Białorusinem Uladzislau Smiahlikau. Przegrał, ale zostawił po sobie dobre wrażenie.
– Na pewno to ciekawy zawodnik. Szkoda jego porażki, był bardzo blisko, żeby awansować. Jak dla mnie jest sporą niewiadomą, trudno cokolwiek wyczytać z jego stylu walki – ocenił Piotr Jagiełło, komentator turnieju olimpijskiego pięściarzy w TVP Sport, gdy zapytałem go o Ato.
Dzień po walce miał jeszcze zaplanowaną wizytę u lekarza oraz nieplanowaną w tokijskim szpitalu. Na szczęście lekarze nie stwierdzili żadnych urazów i wreszcie w czwartek 29 lipca mogliśmy się spotkać w Kokugikan Arena w Tokio. Miała być rozmowa w sąsiedztwie ringu albo w strefie wywiadów.
Tyle, że Ato nie był już uczestnikiem turnieju olimpijskiego i nie miał tam wstępu. Nie pomogły rozmowy z menedżerem Kokugikan Arena, który ostatecznie zaproponował: zróbcie rozmowę na zewnątrz, z halą w tle. W tym czasie byłem w stałym kontakcie z Ato, który na moje wiadomości, że działam, że próbuję mu załatwić wejście, odpowiadał krótko: no worries.
Kwadrans później przekonałem się, że to jego ulubiony zwrot.
"Przepraszam, że musiałeś czekać" – no worries.
"Poczekaj, musimy ustawić kamerę" – no worries.
"Musimy powtórzyć pytanie" – no worries.
–Wiesz, mama przed wyjazdem do Australii mieszkała z Warszawie, ale jej rodzina pochodzi z innego miasta. Jego nazwy nie pamiętam i nawet nie potrafiłbym wymówić, ale poczekaj, napiszę do niej... – zaczął Ato, gdy zapytałem go o polskie nazwisko, jeszcze zanim stanął przed kamerą. Po chwili na jego telefonie wyświetliła się nowa wiadomość: "Biskupiec koło Olsztyna".
–Nie znam za bardzo polskiego, chociaż moja mama bardzo się starała, żebym poznał ten język i potrafił mówić po polsku. Żyjemy jednak w Australii, tutaj na co dzień każdy mówi po angielsku. Chociaż kilka słów znam... Najbardziej zapamiętałem "szybciej, szybciej", bo to często powtarzała moja babcia, gdy byłem jeszcze dzieckiem.
Damian Pechman, TVP Sport: – Ato, urodziłeś się w Australii, walczysz dla Samoa i masz polskie nazwisko. Czy możesz to wytłumaczyć?
Ato Plodzicki-Faoagali: – Mój ojciec jest z Samoa, moja mama pochodzi z Polski, z Warszawy. Spotkali się w Australii, a potem 22 lata temu pojawiłem się ja.
– Dlaczego wybrałeś Samoa, a nie na przykład Australię?
– Nie mógłbym walczyć dla Australii, nie mógłbym jej wybrać, za dużo tam polityki. Zawsze chciałem walczyć dla Samoa. Dlaczego? Bo mój ojciec tego chciał. Chciał, żeby reprezentował dziedzictwo Samoa.
– A co z Polską? Nigdy nie myślałeś, żeby walczyć dla Polski?
– Oczywiście, że myślałem. Mój dziadek miał na ten temat długą dyskusję z moim ojcem. Uważał, że powinienem trenować w Polsce, dostać polski paszport i później walczyć dla Polski.
– Powiedz mi, co wiesz o Polsce?
– Trochę wiem... Głównie o polityce w Polsce. To zasługa mojego dziadka, byłego wojskowego.
– Byłeś w ogóle kiedykolwiek w Polsce?
– Niestety, nigdy nie byłem, ale bardzo chciałbym przyjechać. Moja prababcia ciągle tutaj żyje, ma już 90 lat. Po raz ostatni widziałem ją, gdy byłem dzieckiem, miałem może 5 lat.
– Jakie są różnice między Samoa a Polską? Co bardziej lubisz w Samoa, a co kochasz w Polsce?
– Lubię polski porządek. Wszystko jest bardziej formalne, zwłaszcza gdy spotkam się z polską częścią mojej rodziny. Ludzie w Samoa są bardziej wyluzowani, możesz przyjść na spotkanie godzinę później. Ale tak naprawdę bardzo kocham oba kraje, Samoa i Polskę.
– Wiele osób nie ma pojęcia, jakim krajem jest Samoa i gdzie leży na mapie. Możesz to zmienić poprzez sport.
– W Samoa najbardziej znane jest rugby, ale obiecuję, że dzięki boksowi postaram się umieścić Samoa na mapie. Podobnie jak Polskę.
– Słyszałem, że uwielbiasz polskie jedzenie. Jaka jest twoja ulubiona potrawa?
– Prawdopodobnie gołąbki, bardzo je lubię. Ich zrobienie zajmuje dużo czasu, ale gdy już są gotowe, smakują bardzo pysznie.
– Kto dla ciebie gotuje w Australii?
– Zawsze moja mama, zawsze moja mama.
– Co robisz w Australii, gdy nie masz treningów?
– Przeważnie oglądam bajki "anime". Uprawiam też inne sporty, na przykład koszykówkę. I spędzam dużo czasu z moją rodziną. Kocham towarzystwo mojej rodziny. To mój najlepszy sposób spędzania wolnego czasu.
– Jesteś pięściarzem, więc muszę cię o to zapytać: znasz kogoś z Polski?
– Andrzeja Gołotę. Mój ojciec zawsze mówił o nim: bardzo dobry bokser, ale bardzo zwariowany.
– Wiesz, że Andrzej Gołota zdobył brązowy medal olimpijski w Seulu?
– Wiem o tym. Chcę pojechać na moje kolejne igrzyska i zdobyć złoty medal.
– Na igrzyskach w Tokio przegrałeś w 1. rundzie, ale masz dopiero 22 lata i dużo czasu na naukę. Jak ocenisz swoją postawę w tej walce?
– Uważam, że pokazałem się z dobrej strony, to była ciężka walka. Do uderzenia w głowę pamiętam wszystko, później nie pamiętam już niczego. Dzwoniło mi w uszach. Chcę wrócić do treningów. Dużo się nauczyłem dzięki tej walce. Muszę trenować ciężej, żeby dobrze wypaść na kolejnych igrzyskach olimpijskich, Commonwealth i innych turniejach.
Już po zakończeniu rozmowy przed kamerą, rozmawialiśmy o jego faworytach turnieju olimpijskiego w boksie i... tatuażach. – Moja mama nie była zadowolona. Pytała, po co ci ich tyle? Później jednak stwierdziła, że skoro już je robię, to powinienem wytatuować sobie coś polskiego. Posłuchałem jej i mam teraz na piersi to – wyjaśnił Ato i zaprezentował orła.
–Dzięki za wywiad i przepraszam, że nie znam polskiego. Mam nadzieję, że w Polsce nikt się na mnie nie obrazi. Gdy tylko skończy się to zamieszanie związane z Covid-19, to na pewno przyjadę do Warszawy. Bardzo chcę zobaczyć moją prababcię i zobaczyć kraj mojej mamy. Mówisz, żeby przyjechać zimą? No nie, wolę słońce, a śnieg już widziałem, gdy byłem w Rosji – powiedział Ato na pożegnanie.