| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Michał Nalepa ostatnio reprezentował barwy tureckiego Giresunsporu. Świętował awans z klubem, wybrano go także do jedenastki sezonu. Kilka dni przed pierwszym ligowym meczem poinformowano go, że nie został zgłoszony do rozpoczynających się rozgrywek. – Wyglądało na to, że cenią mnie i darzą dużym szacunkiem. Na koniec odwrócili się do mnie d...ą – opowiada pomocnik w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Polscy piłkarze zazwyczaj wracają do Ekstraklasy z zagranicznych lig w dwóch przypadkach – na zakończenie kariery albo po nieudanej przygodzie, podczas której często siedzieli na ławce. Twój przypadek jest zupełnie inny. Co się stało?
Michał Nalepa: – Najbardziej boli to, że do sytuacji doszło po jednym z najlepszych sezonów w mojej karierze. Równie dobry był tylko mój ostatni rok w Arce Gdynia. Wtedy smuciłem się jednak po spadku, a teraz cieszyłem z awansu do pełnej gwiazd Super Lig. Przez cały sezon słyszałem komplementy, ludzie mnie doceniali. Parę dni przed inauguracyjnym meczem z Galatasaray dowiedziałem się, że nie zgłoszono mnie do rozgrywek. Nie przekazał mi tego jednak ani trener, ani prezes. Do dzisiaj nikt mi tego nie wyjaśnił.
– Chodziło o zaległości finansowe?
– To jest akurat w Turcji normalnością. Płacą co dwa miesiące, czasami dostajesz mniej niż to, na co się umówiłeś. Klub zalega mi z częścią wypłat za miniony sezon plus premia za awans. Gwarantowano nam, że po starcie nowych rozgrywek wszystko zostanie uregulowane.
– W klubie po awansie doszło do wielkich zmian kadrowych.
– Można się tylko domyślić, że głównym powodem tej sytuacji były właśnie jakieś układy i kwestie biznesowe. Z zespołu z poprzedniego sezonu zostało raptem paru piłkarzy. Chciałem znaleźć nowy klub, ale robiono mi problemy. Z dnia na dzień dostałem zakaz treningów z zespołem. Chcieli, bym podpisał pismo, w którym deklaruję, że zrzekam się pieniędzy. Oczywiście nie zgodziłem się. Sytuacja zmieniła się, gdy zgłosiliśmy sprawę do FIFA. Po paru dniach osiągnęliśmy porozumienie. Szkoda, bo na początku okienka transferowego miałem naprawdę ciekawe oferty. Prezes nie chciał jednak słyszeć o transferze. Trenowałem przez cały okres przygotowawczy, by na koniec doszło do takiej sytuacji.
– Jakie kluby się tobą interesowały?
– Były sygnały chociażby z drugiej ligi hiszpańskiej, z greckiej ekstraklasy i jeszcze paru innych miejsc. O niektórych opcjach zaczynałem myśleć poważnie, ale klub nie dawał szans na transfer. Wydawało się, że jestem dla nich ważny…
– Masz pewność, że odzyskasz zaległe pieniądze w całości?
– Na 99 procent tak. Prawnicy zapewniają, że umowa jest skonstruowana tak, że do końca roku powinienem dostać wszystkie zaległe środki. Zobaczymy. Dwa dni temu przyszło potwierdzenie rozwiązania kontraktu. Teraz turecki klub musi dopełnić resztę formalności, po których będę mógł związać się z nowym pracodawcą.
– W niedawnym wywiadzie dla "Weszło" przyznałeś, że czułeś, że potraktowano cię jak śmiecia. Rozczarowanie było aż tak duże?
– Było mi bardzo źle, bo nic nie zapowiadało takiej sytuacji. Wszystko w moim życiu było dostosowane pod dalszą grę w Turcji i pozostanie tam na kolejny sezon. Gdy masz dwoje małych dzieci i partnerkę, nie jest to łatwe. Potem okazało się, że nikt tego nie uszanował, odwrócili się do mnie d…ą. Mogli powiedzieć to znacznie wcześniej. Przecież mogłem odejść na początku okresu transferowego. Zarobiliby jeszcze jakieś pieniądze.
– Jak będziesz wspominał pobyt w Turcji?
– Jeśli chodzi o cały rok, to bardzo dobrze. Darzono mnie dużym szacunkiem, większym niż w Polsce. Kibice byli niesamowici. Do niebywałej sceny doszło, gdy opuszczałem już osiedle, na którym mieszkałem. Kiedy wsiadałem do samochodu, kibice stali na balkonach i bili mi brawo. To było bardzo miłe, nigdy nie spotkałem się z czymś takim. Byłem zaskoczony, że ktoś może traktować mnie w ten sposób. Moja partnerka na początku była przeciwna tym przenosinom. Później poczuła się na tyle komfortowo, że uznała, że właśnie w Turcji urodzi nasze drugie dziecko. Także z tego względu będę wspominał to miejsce jako szczególne.
– Jakie są różnice pomiędzy Ekstraklasą, a drugą ligą w Turcji?
– To dwie totalnie inne ligi. W zespołach z czołówki występują drużyny, w których są większe nazwiska niż w Polsce. To też całkowicie odmienne kultury. Tam był zdecydowanie większy luz, nie było takiej dyscypliny. W przerwie meczów zawodnicy z Turcji szli do osobnego pomieszczenia, modlili się. Trener czekał ze swoim uwagami, aż wrócą. Do tego tam szkoleniowiec nie może pozwolić sobie na zbyt wiele, bo Turcy szybko się obrażają. W Polsce to nie do pomyślenia.
– Gdy kiedyś pojawi się kolejna oferta z Turcji, rozpatrzysz ją?
– Jeśli propozycję złożyłby klub z Super Lig, to wezmę to pod uwagę. Turecka ekstraklasa to bardzo mocne rozgrywki, w których nie brakuje gwiazd. W trakcie sparingów mierzyliśmy się z rywalami z tego poziomu i dawałem sobie radę. Szkoda, że nie miałem okazji sprawdzić się w spotkaniach o punkty. To była moja pierwsza zagraniczna przygoda. Mimo słabego zakończenia, nie zraziłem się i być może kiedyś spróbuję ponownie.
– Jak było z powrotem do Polski? Interesowała się tobą tylko Jagiellonia Białystok? Nie było żadnych kontaktów z Arką Gdynia, z którą byłeś związany całe życie?
– Z Arką nie rozmawialiśmy. Obecnie najbardziej zainteresowana jest Jagiellonia. Trenuję z zespołem dzięki uprzejmości klubu i trenera. Czekamy na rozwiązanie wszystkich kwestii formalnych związanych z moim pobytem w Giresunsporze.
– Jest szansa, że zagrasz już w piątek z Lechem?
– Na ten moment nie podpisałem kontraktu z Jagiellonią, więc ciężko stwierdzić, kiedy będę mógł znowu regularnie grać. Bardzo mi tego brakuje. Mam za sobą naprawdę udany sezon. Ostatnio czuję się dobrze pod względem fizycznym, omijają mnie urazy. Chciałbym znów występować w meczach o stawkę.