Za nami najgorsza próba olimpijska w historii łyżwiarstwa szybkiego. W zorganizowanych w Pekinie zawodach, którym nie nadano nawet rangi, wzięli udział przedstawiciele zaledwie trzech nacji. By wygrać jazdę drużynową wystarczyło stanąć na starcie. Spektakularne były jedynie medale. I obostrzenia.
Zwykle próba olimpijska u panczenistów była wielkim wydarzeniem. Organizowano ją przy okazji mistrzostw świata poprzedzających najważniejszy sezon w czteroletnim cyklu. Tor testowali więc najlepsi z najlepszych, w dodatku podczas imprezy, której ranga nie zostawiała miejsca na kalkulacje.
Niestety, pandemia Covid-19 skutecznie popsuła plany organizatorów. Kalendarz został ograniczony do dwóch Pucharów Świata, mistrzostw Europy i mistrzostw świata, a wszystkie zawody rozegrano w holenderskim Heerenveen.
Próbę olimpijską przełożono na początek sezonu 2021/22. Popełniono jednak dość istotny błąd... nie włączając jej w żaden sposób w kalendarz Światowej Unii Łyżwiarskiej (ISU) i planując na miesiąc przed pierwszym Pucharem Świata. W rezultacie jedyne co można powiedzieć po niej, to to, że się odbyła. Z pewnością nie dała bowiem odpowiedzi na wiele pytań odnośnie możliwości "Lodowej Wstążki", jak potocznie mówi się o arenie lodowej w Pekinie. Spektakularne były wyłącznie medale, które wyglądem zdecydowanie przebiły zdobycze za Puchary Świata.
Najliczniej obsadzono rywalizację na 1500 metrów, w której wzięło udział 11 łyżwiarzy i 7 łyżwiarek. Najsłabsza frekwencja dotyczyła biegów drużynowych. Zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet reprezentacja Holandii pojechała w pojedynkę. I zgarnęła złote medale za sam fakt pokonania pełnego dystansu.
To właśnie Holendrzy jako jedyni mogli być jakkolwiek zadowoleni z weekendu. Bynajmniej nie z powodu zdobyczy, które – przyznajmy – mają niewielką wartość, a ze względu na zebrane informacje. – To niezapomniane przeżycie. Fajnie było być w jakimś sensie częścią tego przedsięwzięcia – mówił dla schaatsen.nl trener Peter Kolder.
Wartością dla nich jest z pewnością fakt, że jako jedyni nie-Azjaci mieli okazję zmierzyć się z chińskim lodem i obostrzeniami, które w założeniu miały przypominać te, które spotkają zawodników za cztery miesiące podczas igrzysk. – Codziennie byliśmy testowani pod kątem Covid-19, a Chińczyków widzieliśmy dopiero po tym jak przeszli kwarantannę. Praktycznie nie mogliśmy wychodzić. Siedzieliśmy w hotelu, a na treningi i zawody przemieszczaliśmy się tylko specjalnymi autobusami – opisała w rozmowie z TVPSPORT.PL Isabel Grevelt, która w weekend była najszybsza na 1000 i 1500 metrów.
Van binnen en van buiten een plaatje! #Beijing2022 #testevent #Iceribbon pic.twitter.com/SQGXBkDsFm
— Yvonne van Gennip (@vangennipyvonne) October 8, 2021