Już w czwartek, 16 grudnia, na piłkarskich kibiców czeka losowanie grup trzeciej już edycji Ligi Narodów. Rozgrywek wciąż niedocenianych, które w Polsce trudno było docenić bardziej, obserwując poczynania biało-czerwonych. W pierwszych dwóch edycjach Robert Lewandowski i spółka wykonali plan minimum. Nie spadli do niższej dywizji. Dla niektórych krajów wciąż nowe rozgrywki UEFA to szansa na wiele więcej. Transmisja losowania od 17:45 w TVP Sport.
Liga Narodów UEFA to rozgrywki, które powstały z czysto biznesowego powodu. Zamiast meczów towarzyskich w terminach reprezentacyjnych stworzono rozgrywki, które europejskiej federacji przyniosły dodatkowe zyski za sprzedaż praw transmisyjnych. Rozgrywki były to niedoskonałe, o czym najlepiej świadczyła zmiana formuły już po pierwszej edycji. Mało kto pamięta już, że pierwotnie to w najwyższej dywizji rywalizowały trzy zespoły. Polska w grupie trafiła na Portugalię i Włochy – i pod wodzą Jerzego Brzęczka wywalczyła zawrotne dwa punkty. Utrzymała się, bo z innej grupy – z Holandią i Francją – spadli Niemcy. Wówczas podjęto decyzję o powiększeniu Dywizji 1, a zmniejszeniu Dywizji 4. Niejako przy zielonym stoliku Polska wykonała plan minimum, czyli utrzymanie. O randze tamtego turnieju najlepiej świadczy fakt, iż sam Robert Lewandowski w jednym z wywiadów przyznał, że... nie zna jego zasad.
Drugie podejście Polaków nie było wiele bardziej efektowne. Zresztą trudno używać słowa "efektowny" w kontekście kadencji Brzęczka. Zaczęło się od fatalnego meczu z Holandią, w którym z numerem 9 grał... Jakub Moder. Potem nie było wiele lepiej, ale... w czterodrużynowej grupie łatwiej było się utrzymać. Tym bardziej, że z czwartego koszyka trafiliśmy na przeciętną Bośnię i Hercegowinę. Dwie wygrane nad reprezentacją Edina Dżeko i remis 0:0 z Włochami wystarczyły do zajęcia trzeciego miejsca. Plan minimum został wykonany, a rozgrywek nie polubił żaden dodatkowy fan w Polsce. Meczów z Oranje i Italią na wyjeździe nie dało się oglądać. Z "polskiej" grupy wyszli Włosi, i na finał rozgrywek musieli czekać prawie rok. To też nie pomaga w wystawieniu pozytywnej noty turniejowi. Zamiast pięknych występów i goli bardziej zapamiętaliśmy osiem sekund ciszy Lewandowskiego na pytanie o plan taktyczny na mecz z Włochami.
Więcej meczów silnych reprezentacji pomiędzy sobą to przede wszystkim okazja do zysku, czasem – na szczęście – do obejrzenia dobrych widowisk. Takim bez wątpienia był finał Ligi Narodów 2021 pomiędzy Hiszpanią i Francją, rozstrzygnięty przez Karima Benzemę. Francja wygrała 2:1 – i to by było na tyle. Za dwa lata mało kto będzie już pamiętał, która kadra wywalczyła trofeum. Dowód? Odpowiedzcie sobie, kto wygrał pierwszą i jakim wynikiem zakończyło się spotkanie?
O ile ranga turnieju nie jest zbyt wysoka, o tyle są kraje, dla których to szansa na historyczne osiągnięcia. Skoro dobrzy grają z dobrymi, to słabi z równymi sobie. Wiedzą o tym w Dywizji 4, gdzie ostatnio w jednej grupie rywalizowały Liechtenstein, San Marino i Gibraltar. Ci ostatni wygrali zmagania i w nowej edycji sprawdzą się w Dywizji 3. San Marino po raz pierwszy w historii zdołało zremisować dwa spotkania o stawkę z rzędu, zaś Liechtenstein mógł po raz pierwszy sprawdzić się w roli faworyta. I sromotnie polec. Przedstawiciele wszystkich najmniejszych federacji zrzeszonych w UEFA błogosławią pomysłowi Ligi Narodów. Wygrane w spotkaniach o punkty rzutują potem na awanse w rankingach i szansę na rozstawienie z wyższego koszyka. Najlepszy dowód widoczny był w polskiej grupie eliminacji mistrzostw świata. Gdyby nie Liga Narodów, nie trafilibyśmy zarówno na Andorę, jak i San Marino.
Historyczne wyniki to jedno, ale motywacja do dobrych występów w Lidze Narodów jest jeszcze jedna. To korzyści, jakie można osiągnąć w eliminacjach mistrzostw Europy bądź mistrzostw Świata. W przypadku mundialu dwaj wygrani grup Ligi Narodów, którzy nie zmieścili się w czołowej dwójce eliminacji trafili do baraży. To Czechy i Austria. Wejście tylną furtką na mundial jest możliwe. Na Euro pewne. Tam zwycięzcy wszystkich grup mierzą się wewnątrz swojej dywizji o awans na mistrzostwa. Ostatnio beneficjentami były Macedonia Północna, Szkocja, Słowacja i Węgry. I wszystkie zostawiły lepsze wrażenie niż Polska. W kolejnym czempionacie zagrać może jeszcze większy kopciuszek. W Dywizji 4 będzie bowiem zaledwie siedem zespołów, które utworzą dwie grupy. Zwycięzcy zmierzą się o bezpośredni awans. Na razie jeszcze... nie wiadomo, kto znajdzie się w Dywizji 4. Zadecyduje o tym rozgrywany w marcu 2022 roku baraż o pozostanie na wyższym szczeblu. Problem w tym, że... nie opłaca się go wygrać. Zmierzą się w nim Mołdawia z Kazachstanem i Estonia z Cyprem. Przegrani dołączą w najsłabszej dywizji do Łotwy, Malty, Andory, Liechtensteinu i San Marino – i będą mieli autostradę do gry o baraż Euro. Ot zasady.
Dla Polski Liga Narodów była zwykle ligą planu minimum. Dla maluczkich ligą historycznych wydarzeń. Może by tak przejąć od nich tą tendencję. Patrząc na kogo mogą trafić biało-czerwoni trzeba jasno stwierdzić, że wszystko powyżej trzeciego miejsca w grupie będzie dużym sukcesem. Wygrana – historycznym osiągnięciem. W Dywizji 1 łatwo wszak nie będzie.
W koszyku nr 1 znajdą się Francja, Hiszpania, Włochy i Belgia.
W drugim koszyku rozlokowane są Portugalia, Holandia, Dania i Niemcy.
W koszyku trzecim znajdą się Polska, Anglia, Szwajcaria i Chorwacja.
W koszyku z numerem czwartym są z kolei Walia, Austria, Czechy i Węgry. Polacy mogą trafić zatem na każdą z dwunastu reprezentacji z innych koszyków niż nr 3. I większość zestawień spokojnie nazwana być grupą śmierci.
1 - 3
Hiszpania
1 - 2
Belgia
1 - 1
Szwajcaria
4 - 3
Islandia
4 - 1
Walia
4 - 0
Holandia
0 - 3
Szwecja
2 - 1
Dania
1 - 1
Włochy
6 - 2
Belgia
19:00
Dania
19:00
Niemcy
19:00
Walia
19:00
Francja