| Piłka nożna / Betclic 2 Liga
Po rozstaniu z Jagiellonią Białystok, Bogdan Zając znalazł zatrudnienie w drugoligowym KKS-ie Kalisz. Początek dla jego klubu był ciężki, ale trener wierzy, że wiosna przyniesie lepsze wyniki. Byłego asystenta Adama Nawałki zapytaliśmy m.in. o różnicę pomiędzy pracą w kadrze a w 2. lidze, krytykę wobec obecnego selekcjonera i o ewentualny powrót duetu Nawałka-Zając. – Nie można tego wykluczać – wyznał 49-latek.
Dominik Pasternak, TVPSPORT.PL: – Jeszcze nie tak dawno był pan trenerem Jagiellonii Białystok, a teraz pracuje pan w II-lidze w KKS-ie Kalisz. Skąd decyzja, żeby zejść aż dwa szczeble w dół?
Bogdan Zając: – Pojawił się temat rozmów. Później doszliśmy z właścicielem do porozumienia. Określiliśmy sobie wspólne cele i tak poszło. Robię to co jest moją pasją.
– Jakie cele zostały postawione przed panem w Kaliszu?
– Przyszedłem do drużyny w trudnym momencie. Mieliśmy od razu bardzo napięty terminarz, bo praktycznie w sześć dni zagraliśmy trzy spotkania. Mecz pucharowy z Rakowem Częstochowa (1:2 przyp. red) miał zupełnie inny wymiar, bo ta intensywność odbiła się na naszym kolejnym występie w Krakowie. Później mieliśmy „Tour de Pologne”, bo graliśmy w Chojnicach, Elblągu i Suwałkach i z tych meczów wyciągnęliśmy tylko trzy punkty, ale z przebiegu gry zasłużyliśmy na wiele więcej. To pokazało, że nie wszystkie elementy funkcjonują na takim poziomie, żeby dawać stabilizację i regularnie punktować. Nad tym właśnie musimy pracować, bo ostatnie spotkanie z Ostródą było dla nas bardzo bolesną przegraną, dwa stałe fragmenty pozbawiły nas punktów. Pokazało to, że jest jeszcze sporo pracy przed nami w nadchodzącym okresie, aby bić się o punkty w każdym wiosennym spotkaniu.
– Przejął pan zespół po Ryszardzie Wieczorku, który otarł się o awans z zespołem. Zapewne w Kaliszu chcieliby, żeby przebił pan wynik swojego poprzednika.48-letni Bogdan Zając trenerem pierwszego zespołu KKS-u Kalisz! Dziś oficjalnie podpisano umowę ze szkoleniowcem, która przewiduje współpracę co najmniej do końca przyszłego sezonu. Więcej informacji wkrótce na naszej stronie.
— KKS Kalisz (@KaliskiKKS) October 24, 2021
Witamy w Kaliszu! href="https://t.co/W1oB5RhyQ5">pic.twitter.com/W1oB5RhyQ5
– A po tej pracy w Jagiellonii pozostał trochę niesmak, że nie dano panu dłużej popracować? Bo jednak szybko się z panem pożegnano.
– My w dość szybkim odstępie czasu weszliśmy na dobry poziom organizacyjny i jakościowy zespołu. Potrafiliśmy wygrać z najmocniejszymi zespołami w tym czasie Legią, Piastem czy Lechem. Stworzyliśmy najlepszy duet ofensywny w lidze Imaz-Puljic, który imponował skutecznością. W rundzie jesiennej niestety dopadł nas covid w całym klubie. Przytrafiły się słabsze występy. Mieliśmy bardzo dużo przypadków zachorowań.
Akurat w jednym czasie rozsypała nam się defensywa, ale mimo tego nieźle funkcjonowaliśmy w ataku i zdobywaliśmy sporo bramek, bo uważam, że strzelić Warcie cztery gole czy Wiśle Płock pięć to nie lada wyczyn. Rundę skończyliśmy trudnym meczem z Górnikiem Zabrze, gdzie wygraliśmy 1:0 i przystąpiliśmy do wiosny z nadzieją na dobry start i tak się zaczęło od wygranej w Gdańsku 2:0.
Po meczu w Krakowie z Wisłą znów covid pojawił się w naszej szatni. W międzyczasie zremisowaliśmy z Legią i Podbeskidziem i wtedy rozsypał nam się skład i sztab szkoleniowy. Wiadomo powrót po covidzie był długo odczuwalny w organizmach. Na pewno to przekładało się na jakość w grze i te wyniki były niezadowalające. Okej, przegraliśmy z Piastem w doliczanym czasie 0:1 po kuriozalnej bramce, potem wynik 0:3 w Lubinie (obydwa mecze można powiedzieć prowadziłem przez telefon, bo na dwa tygodnie byłem wyłączony z pracy z zespołem). Niektórzy widać zrobili z tego tragedię, bo po przegranej 0:1 z bardzo mocną Pogonią zwolniono mnie.
– Pojawiła się też wtedy dość duża presja ze strony kibiców, żeby pana zwolnić. Plusem pracy w Kaliszu jest teraz chyba trochę większy spokój.
– Kibice i dziennikarze potrafili wywierać dużą presję to fakt. Pracowałem z zespołem, robiliśmy to, co do nas należy i wiadomo, kiedy przychodzą trudne momenty, to wtedy dopiero poznaje się całe otoczenie. Od samego początku mojej pracy, nie wiem z czego to wynikało, ale miejscowi dziennikarze byli do mnie negatywnie nastawieni.
– Przed wami zimowy okres przygotowawczy i zapewne tutaj zaprocentuje pana doświadczenie z reprezentacji. Stosuje pan jako pierwszy trener podobną metodę pracy, co właśnie w kadrze?
– Kadra a praca z zespołem to zupełnie inny wymiar. Zanim przyszliśmy do kadry z trenerem Adamem Nawałką, to robiliśmy awans z Górnikiem Zabrze do Ekstraklasy i wiem, jaka to była ciężka praca i jak ciężko wydrapywaliśmy punkty rywalom. Można różnie zespół układać, wprowadzać nowe elementy, jest to zazwyczaj długi proces, a na końcu i tak liczy się wynik. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby każdy zawodnik bez względu na to, ile ma lat, chciał być z każdym treningiem lepszy i do tego przywiązuje dużą wagę, bo wiem, że tylko poprzez ciężką pracę zespół może robić postępy.
– Podczas pracy w Jagiellonii i teraz w KKS-ie wymieniał się pan uwagami z trenerem Nawałką?
– Tak, rozmawiamy niekiedy z trenerem Nawałką po meczach. Wiadomo, są to luźne rozmowy o piłce jak poszło w ostatnim czasie, co się udało poprawić, a gdzie drzemią rezerwy. Po prostu normalne rozmowy, a znamy się wiele lat, więc wymieniamy poglądy.
– Miał pan okazję pracować z najlepszymi zawodnikami na świecie jak choćby Robert Lewandowski. Czym różni się trening z piłkarzami w reprezentacji od tych z graczami w 2.lidze?
– Przede wszystkim ci w reprezentacji to są najlepsi piłkarze z całego kraju, większości grający na poziomie europejskim, więc to jest zupełnie inny wymiar pracy niż w przypadku zawodników z I lub II-ligi, gdzie poziom techniczno-taktyczny jest mocno zróżnicowany. Wiadomo, że w piłkę gra się wszędzie tak samo, ale różnią się wykonawcy. W II-lidze trzeba zwracać większą uwagę na te elementy bardziej podstawowe, które wydają się banalne, ale decydują o jakości w grze. W kadrze staraliśmy się ukierunkować nasze działania mocniej na przygotowanie taktyczne do określonego meczu.
– Jak pan podsumuje cały swój okres pracy w reprezentacji z Adamem Nawałką, to może pan o sobie i o trenerze powiedzieć, że byliście najlepszym duetem szkoleniowców w XXI wieku w tym kraju?
– Jak na razie to jedyny taki duet trenerski, który wywalczył awans do mistrzostw Europy i na mistrzostwa świata. Historia się zapisała. Czy to jest duży wyczyn? Patrząc na to, jakie reprezentacja osiągała wyniki przed przyjściem selekcjonera Nawałki, to na pewno awans na Euro z tak trudnej grupy był dużym wyzwaniem i jednocześnie dużą sztuką. Później sam występ na tym turnieju był dla nas bardzo udany, choć pozostał spory niedosyt, bo chciało się więcej. Następnie awans na mistrzostwa świata również z wymagającej grupy, kiedy zaczęły pojawiać się pierwsze problemy tej reprezentacji. Niektórzy zawodnicy doznali kontuzji, inni stracili miejsca w klubach i to też w jakimś stopniu wpłynęło na nasz słabszy występ podczas mundialu, w którym poprzeczka została zawieszona znacznie wyżej.
– Jest szansa, że jeszcze kiedyś zobaczymy wasz duet w akcji?
– W piłce jest wszystko możliwe i nie można wykluczać takiego scenariusza. Zobaczymy, co życie przyniesie. Ale brak Adama Nawałki na piłkarskim szlaku to duża strata dla polskiej piłki.
– Gdy patrzy pan na obecną reprezentację Paulo Sousy i na to, że rzadko jest widywany w naszym kraju, kiedy nie ma meczów kadry, to według pana to jest w porządku? Bo wyniki go nie bronią na ten moment.
– Każdy trener ma swoją specyfikę pracy, niemoralnie byłoby mi oceniać selekcjonera. A to, czy szkoleniowiec jedzie na mecze Ekstraklasy, czy nie, to mogę to obrócić w drugą stronę. My, jak jeździliśmy na te spotkania, to niektórzy nas wyśmiewali, że za dużo ich oglądamy. Każdy ma swój punkt widzenia. U nas wszyscy krytykują, bo to najłatwiejsze, a zazwyczaj robią to ci , którzy nie mieli możliwości dotknąć pracy szkoleniowej. Nie jest to dobre, że tyle krytyki spada na trenera Sousę, bo nie daje to komfortu pracy. Widać pomysł na grę tej reprezentacji, cały czas jesteśmy w grze o mundial, dajmy selekcjonerowi dokończyć dzieło i wtedy oceńmy, czy cel jaki przed nim postawiono, udało się zrealizować.