| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Jasmin Burić w styczniu został bramkarzem Zagłębia Lubin. Bośniak wraca do PKO Ekstraklasy po ponad dwóch latach, a ostatnio przez pół roku pozostawał bez klubu. – Przebywałem w ojczyźnie, bo mój tata przez parę miesięcy walczył o życie – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Jesteś zadowolony z tego, jak zaprezentowałeś się podczas obozu w Turcji?
Jasmin Burić: – Cieszę się, że mogłem wrócić. Głód piłki był u mnie duży, przez ostatnie pół roku trenowałem, ale nie miałem możliwości rozgrywania meczów. Wreszcie znów mogłem poczuć cały ten klimat, zacząć rywalizować. Rozegrałem jeden cały mecz sparingowy i 45 minut drugiego. Swoją postawę oceniam pozytywnie.
– Jakie dotychczas są twoje wrażenia z pobytu w Zagłębiu?
– Zostałem świetnie przyjęty do drużyny, czułem się tutaj tak, jakbym był już w Lubinie wcześniej. Mamy bardzo dobre warunki do treningu, baza jest naprawdę na wysokim poziomie. Spodobało mi się też to, że w drużynie zobaczyłem kilku bardzo utalentowanych, młodych zawodników.
– O miejsce w składzie będziesz walczył z Dominikiem Hładunem, który jesienią był absolutnym numerem jeden. Jakie są twoje szanse w tej rywalizacji?
– Nie wiem, trudno to ocenić. Na pewno nie zamierzam się poddać i będę walczyć. Moja umowa obowiązuje do końca czerwca 2023 roku. W piłce nigdy nic nie wiadomo. Trzeba być cierpliwym i gotowym do tego, by wejść do bramki w każdej chwili, a następnie wykorzystać okazję, jeśli ta nadejdzie.
– Nie było żadnego spotkania z bramkarzami, na którym trener poinformował was o hierarchii?
– Nie, do tej pory nie doszło do niczego takiego. Dla mnie nie zmienia to zbyt wiele. Każdy z nas ciągle musi mocno "zasuwać" i pokazywać, że to jemu należy się miejsce w wyjściowej jedenastce.
– Po raz pierwszy masz też możliwość współpracy z Piotrem Stokowcem. Jak oceniasz jego warsztat?
– Nie będę go porównywał z innymi trenerami, ale widać, że ma wielką wiedzę, jeśli chodzi o taktykę. Szybko pojawiły się pierwsze efekty jego pracy, drużyna wygląda na poukładaną. Widać, że trener ma pomysł na zespół. Drużyna to czuje, a to istotne. Świadczą o tym także wyniki sparingów. Wygraliśmy wszystkie mecze w Turcji, początek jest obiecujący. Wierzę, że podobnie będzie w lidze.
– W piątek zmierzycie się z Legią Warszawa. Przez lata byłeś związany z Lechem, a wiadomo, jak traktuje się w Poznaniu rywalizację z drużyną z Warszawy. Dla ciebie to spotkanie będzie szczególne?
– Nie, w ogóle o tym nie myślę. Starcie będzie ważne, bo zarówno my jak i Legia walczymy o utrzymanie. Trzy punkty w tym spotkaniu będą miały wielkie znaczenie. Fajnie byłoby także zacząć rok od zwycięstwa, to zawsze dodaje wiary w siebie. To jednak taki sam mecz jak każdy inny.
– Legia w tym sezonie ma gigantyczne problemy w Ekstraklasie...
– Od kiedy pojawiłem się w Polsce, nie widziałem czegoś takiego. To zawsze był zespół z czołówki, który liczył się w grze o najwyższe miejsca. Takie kryzysy przytrafiają się jednak każdemu. Są zbyt mocni, by spaść z ligi, ale zrobimy wszystko, by z Lubina wrócili bez punktów.
– Latem 2019 roku opuściłeś Lecha i przez dwa sezony grałeś w Hapoelu Hajfa. Jak podobało ci się w Izraelu?
– Te dwa lata oceniam pozytywnie, chociaż drugi sezon był znacznie słabszy od tego pierwszego. Spotkałem się z zupełnie inną kulturą. Izraelczycy to bardzo przyjaźni ludzie, są niesamowicie otwarci. Tam nie czuć też aż takiej presji, bardzo często wychodzi się wspólnie na obiad. Byłem przez kolegów zapraszany do ich domów na kolacje czy grille, poznawałem ich rodzinę. Niesamowite było to, jak wielki mają oni szacunek do rodziców i całej rodziny. Żyli z dnia na dzień, bardziej cieszyli się życiem.
– Twoja sytuacja w klubie skomplikowała się, gdy doznałeś kontuzji uda na zgrupowaniu reprezentacji Bośni i Hercegowiny...
– Tak, w klubie chyba mieli mi za złe, że wróciłem z kadry z urazem. Do tego był koronawirus, działacze chcieli, byśmy zgodzili się na obniżki wynagrodzeń. Izraelczycy tak postąpili, ale my, obcokrajowcy, nie chcieliśmy na to przystać. Wydaje mi się, że klub zaczął wypuszczać do mediów informacje, że jeśli nie zaakceptuje obniżki wynagrodzenia, nie będę grał. Ostatecznie, w drugim sezonie uzbierałem raptem siedem spotkań. Pobyt w Izraelu będę jednak wspominał bardzo dobrze, poznałem tam wielu fantastycznych ludzi, wierzę, że niektóre znajomości zostaną ze mną przez lata.
– Jak porównałbyś ligę izraelską z naszą Ekstraklasą?
– W Izraelu gra się szybciej, to rozgrywki bardziej nastawione na ofensywę, mecze są otwarte. W Polsce panuje większa dyscyplina taktyczna, większy nacisk kładzie się na przygotowanie fizyczne. Izraelskie kluby występują jednak w fazie grupowej europejskich pucharów częściej niż polskie. W sierpniu Hapoel Beer Szewa wygrał nawet ze Śląskiem Wrocław w eliminacjach Ligi Konferencji UEFA.
– Ostatnio przez pół roku pozostawałeś bez klubu, a wpływ na to miały kłopoty osobiste...
– Poważnie zachorował mój tata, który przez dwa miesiące przebywał w szpitalu i walczył o życie. Żadna oferta nie skusiłaby mnie, by opuścić rodzinę w takim momencie. Na szczęście teraz jego stan zdrowia jest już zdecydowanie lepszy. Dla mnie to też był ważny i miły okres. Przez dwanaście lat przebywałem przecież poza domem, więc cieszę się, że wreszcie mogłem spędzić więcej czasu z najbliższymi. Wiedziałem, że najlepiej byłoby wrócić do Polski, bo świetnie się tutaj czuję. Dobrze, że właśnie tak się stało.
– Nie było zainteresowania ze strony Lecha? To dla ciebie wyjątkowy klub.
– Nie, nie pojawiła się taka propozycja. Cały czas mam jednak kontakt z częścią zawodników i ludzi, którzy pracują w klubie. Życzę im, by zdobyli mistrzostwo.
– Jak podoba ci gra obecnego Lecha? Drużynę znów prowadzi Maciej Skorża, który wygrał z Kolejorzem mistrzostwo także wtedy, gdy ty byłeś w drużynie.
– Trener Skorża udowadnia, jak dobrym jest fachowcem. Myślę, że ta drużyna może być nawet lepsza od naszej z 2015 roku. Imponuje mi wysoki pressing Lecha, obrońcy są ustawieni daleko od własnej bramki. To sprawia problemy rywalom, którzy sobie nie radzą. W ostatniej kolejce sezonu Zagłębie zagra z Lechem w Poznaniu. Śmialiśmy się z ludźmi z klubu, że może zostawią jedno wolne miejsce dla mnie, bym mógł razem z nimi cieszyć się ze zdobycia tytułu.
– Wspomniałeś już o kontuzjach. W Lechu miałeś kilka przerw spowodowanych urazem, w tym jedną, trwającą niemal rok. W wywiadach często podkreślasz, że najważniejsze jest to, by omijały cię kłopoty zdrowotne. Skąd one się brały?
– Może z tego, że zawsze dawałem z siebie maksimum i nigdy nie kalkulowałem? Trudno to wytłumaczyć, bo zawsze prowadziłem się dobrze, dbałem o siebie poza boiskiem. Myślę, że wpływał na to przede wszystkim pech.
– Dołączasz do grona doświadczonych bramkarzy w Ekstraklasie. W lidze są chociażby 41-letni Artur Boruc czy 36-letni Dusan Kuciak...
– Trenerzy lubią mieć na tej pozycji dojrzałego zawodnika. Gdy jesteś młodszy i nie grasz, czasami się wściekasz, denerwujesz tym, że siedzisz na ławce. Starszy piłkarz ma większy spokój, co przekłada się także na stabilną formę. Na doświadczonego piłkarza możesz liczyć w każdej sytuacji, bo radził sobie w wielu różnych momentach. Niewiele w karierze może go zaskoczyć. Co do mnie, to myślę, że wiele w moich umiejętnościach się nie zmieniło. Na pewno jestem… starszy o dwa lata.
– Zagłębie będzie walczyć tylko o utrzymanie? Czy jednak macie ambicję, by zagrać o coś więcej?
– Utrzymanie to priorytet i absolutnie pierwszy krok, na którym się skupiamy. Fajnie byłoby zacząć rundę od dobrych wyników, złapać jakąś ciekawą serię. Cały czas będziemy patrzeć wyżej i spróbujemy znaleźć się na jak najwyższym miejscu, bo jesteśmy grupą ambitnych ludzi. Powody do optymizmu są. Jeśli chodzi o mnie i moją sytuację w zespole, to będę mocno pracował i cierpliwie czekał na to, co się wydarzy.
16:00
Bruk-Bet Termalica
18:30
Cracovia
12:45
KGHM Zagłębie Lubin
15:30
Korona Kielce
18:15
Raków Częstochowa
12:45
Lechia Gdańsk
15:30
Arka Gdynia
18:15
Piast Gliwice
18:15
Pogoń Szczecin
16:00
Bruk-Bet Termalica