To historia mrożąca krew w żyłach. Reprezentant Norwegii, Omar Elabdellaoui w styczniową noc sylwestrową w 2020 roku omal nie stracił wzroku. Piłkarz został zraniony w twarz przez fajerwerki i musiał przejść aż jedenaście operacji oka. Po przerwie spowodowanej walką o zdrowie, wznowił treningi ze swoją klubową drużyną – Galatasaray.
Omar Elabdellaoui to 49-krotnym reprezentant Norwegii. W swojej karierze występował w takich klubach jak Manchester City, Feyenoord Rotterdam, Olympiakos Pireus czy Hull City. Od sierpnia 2020 roku reprezentuje barwy Galatasaray. To właśnie w Turcji doszło do feralnych wydarzeń, które piłkarz opisał wszystko w rozmowie z dziennikiem "The Guardian".
– Nic nie widzę, nic nie widzę – krzyknął Elabdellaoui do przyjaciela po tym, jak fajerwerki eksplodowały mu w twarz w Sylwestra 2020/21. – Na początku myślałem tylko, że mam coś w oku i musiałem to wyczyścić, ale wtedy poczułem, że moja twarz całkowicie płonie i wszystko było czarne – wspomina norweski piłkarz.
W tamtą sylwestrową noc był w ogrodzie i przygotowywał się do odpalenia fajerwerków z przyjaciółmi i rodziną, w tym trójką swoich dzieci. Fajerwerk zgasł jednak przedwcześnie, gdy zawodnik próbował zapalić lont. W ciągu kilku minut karetka dotarła na miejsce przykrych wydarzeń, ale w ogromnym Stambule dotarcie do szpitala zajęło dużo czasu. Zanim ambulans zdążył się pojawić, dziennikarze i koledzy z drużyny byli już na miejscu po tym, jak zdjęcie jego spalonej twarzy zostało rozpowszechnione w mediach społecznościowych.
– Przez kilka pierwszych dni nie miałem kontroli. Wszystko było ciemne i nie wiedziałem, czy jest noc, czy dzień – wspomina piłkarz tureckiego Galatasaray. Wśród najbliższych zawodnika zapanowało oburzenie podyktowane tym, że osoba rzekomo wysłana do pomocy podzieliła się zdjęciem w mediach społecznościowych bez zgody poszkodowanego. Rodzina chciała wytoczyć proces sądowy, ale Elabdellaoui prosił jedynie o przeprosiny, wiedząc, że dalsza kara nikomu nie pomoże. Jak informuje dziennik, do tej pory ich nie otrzymał.
W kolejnych miesiącach toczyła się walka o uratowanie wzroku. Przeprowadzono kilka kompleksowych badań w szpitalach od Wielkiej Brytanii po Chiny i Kanadę. W lutym ubiegłego roku udał się do Cincinnati z agentem Mikailem Adampourem, gdzie przeszedł przeszczep rogówki. Ekspert od oczu, Edwardem Hollandem, opisał Elabdellaoui jako najbardziej zmotywowanego pacjenta, jakiego widział. Następne sześć miesięcy spędził krążąc między Norwegią a Stanami Zjednoczonymi. Aby oko było zdrowe po przeszczepie rogówki, potrzebne były komórki macierzyste od siostry i anonimowego dawcy.
– Kiedy uderza cię rzeczywistość i jesteś sam w pokoju, a wszystko jest jeszcze czarne, trudno utrzymać głowę w górze. Nawet kiedy czułem, że moje życie jest zrujnowane, zachowywałem dyscyplinę i skupiłem się na zadaniu. Mogłem użalać się nad sobą, mogłem płakać, ale zrobiłem wszystko, co mogłem by temu zapobiec – mówi Elabdellaoui.
Powrót na stałe do domu i rodziny po ponad pół roku był kolejnym kamieniem milowym dla prawego obrońcy: – Ten okres dał nam więcej emocjonalnych momentów, niż mieliśmy przez całe życie, więc dla mnie, aby móc wrócić do domu i zobaczyć ich, a oni mnie, to było dla mnie czyste szczęście. Było wiele łez, uścisków. Kiedy twoim jedynym celem przez kilkanaście miesięcy jest zobaczyć, kiedy jest to jedyna rzecz, o której myślisz – to było niesamowite uczucie.
Wydawało się, że przykry wypadek zakończy karierę reprezentanta Norwegii. Tak się jednak nie stało – piłkarz nie poddał się, odzyskał wzrok i chęć do gry. Elabdellaoui został ponownie włączony do kadry Galatasaray na początku stycznia tego roku. Będzie grał w specjalistycznych okularach i soczewkach kontaktowych.
– Kiedy wrócił do gry podczas sparingu, był to bardzo emocjonalny moment. Wszyscy zawodnicy płakali i ściskali się – mówi dr Yener z Galatasaray, który zezwolił Norwegowi na grę.
W sobotę, w meczu z Kayserispor, Elabdellaoui ma zasiąść na ławce rezerwowych i być może powróci na murawę w oficjalnym meczu po ponad roku przerwy.