Przejdź do pełnej wersji artykułu

Pini Zahavi – najpierw zasmucił Barcelonę, teraz ma ją uszczęśliwić, a w tle... PSG

Robert Lewandowski - klient Piniego Zahaviego (fot. Getty) Robert Lewandowski - klient Piniego Zahaviego (fot. Getty)

Kolejny raz przekonujemy się, jak futbol bywa przewrotny. Pięć lat temu Pini Zahavi, obecny menedżer Roberta Lewandowskiego, był znienawidzony na Camp Nou. To on doprowadził do odejścia Neymara. To on stał za jego rekordowym w historii transferem do PSG. A teraz Izraelczyk pomógł w sprowadzeniu do Katalonii rozgoryczonego Polaka...

Robert Lewandowski piłkarzem Barcelony. Znamy ceny biletów na pierwsze mecze na Camp Nou

Pini Zahavi zaistniał pierwszy raz poza swoim krajem w Anglii. Tam zyskał rozpoznawalność, gdy przyczynił się w dużej mierze do zakupu Chelsea przez Romana Abramowicza w 2003 roku. Co ciekawe, przy Barcelonie zaczął kręcić się dokładnie w tym samym czasie. Izraelczyk opływa dziś w luksusy, może zadziwiać majątkiem, ale zanim doszedł na szczyt w hierarchii agentów, musiał żmudnie pracować. Zaczęło się od służby w izraelskiej armii i krótkich studiów ekonomicznych.

Od nauki do podboju... Wysp

Kształcił się, poznawał gospodarcze procesy, ale najbardziej pomocny okazał się fach dziennikarza. Zbierał informacje dla "Hadashot Hasport" i "Yedioth Ahronoth". Zaczął nawiązywać dobre relacje z wybitnymi postaciami izraelskiego futbolu. Działał stopniowo, zapraszał zagraniczne kluby do rozgrywania towarzyskich meczów w Izraelu. Pierwszy jego transfer miał miejsce w 1979 roku. Były to przenosiny obrońcy Aviego Cohena z Maccabi Tel Awiw do Liverpool FC za raptem, jak na dzisiejsze standardy tego fachowca, 200 tys. funtów. To był przełom, punkt wyjścia do późniejszej dominacji na rynku transferowym.

Pierwszym ważnym wydarzeniem za granicą było związanie się z angielskimi piłkarzami. Gdy Rio Ferdinand opuszczał Leeds i przenosił się do Manchesteru United w 2002 roku za 47 milionów dolarów (ok. 30 mln funtów), to była właśnie zasługa Zahaviego. Zaskoczył tym całe środowisko na Wyspach, bo wtedy pobił pierwszy rekord – otóż nigdy nie zapłacono tyle za obrońcę. Swym urokiem osobistym przekonał do siebie wielu piłkarzy, w tym Ferdinanda. Anglik bawił się później na plaży i w barach Tel Awiwu, a nawet przybył do tego miasta przy okazji swojego wieczoru kawalerskiego.

Pini Zahavi w trakcie LM 2020 (fot. Getty) Pini Zahavi w trakcie LM 2020 (fot. Getty)

Czytaj też:

Robert Lewandowski wkrótce zostanie oficjalnie zaprezentowany jako gracz FC Barcelona (fot. TVP/Getty)

Lewandowski zostanie piłkarzem Barcelony. Wszystko, co musisz wiedzieć o transferze

Pomógł Laporcie oszukiwać wyborców

Imponuje żywotnością mimo sędziwego wieku – 78 lat. Zna się dobrze ze starym-nowym prezesem Barcelony Joanem Laportą . Ba, ten rozrywkowy sternik klubu zaprosił kumpla z Izraela na wesele swojej córki. A ich znajomość sięga 2003 roku. Wtedy Zahavi uczestniczył w zaklinaniu rzeczywistości. Laporta obiecywał socios, czyli elektoratowi, że David Beckham trafi do Barcelony, ale... ostatecznie został graczem Realu Madryt. Laporta blefował, manipulował opinią publiczną, a pomagał mu w tym... Zahavi. Myk polegał na tym, że menedżer z koneksjami w Anglii poprosił kierownictwo Manchester United, by nikt nie informował o transferze Beckhama do Realu, mimo że sprawa była już przesądzona. Laporta dzięki temu oszukiwał do końca i... wygrał wybory. Musiał się potem jakoś odwdzięczyć cwanemu koledze. Sprowadził więc na Camp Nou bramkarza z Turcji Rustu Recbera, który był reprezentowany akurat przez... Izraelczyka.

Do stajni Zahaviego należeli przed laty dwaj gracze Barcelony – Gai Assulin i Giovani dos Santos. Swego czasu Laporta spotkał się z Zahavim i usłyszał, że możliwy jest nawet transfer Davida Alaby do Barcelony. Jak wiadomo, Austriak wybrał Madryt. Znamienne, bo "Bild" pisał w grudniu 2020 r. o naciskach Zahaviego, by Alaba zasilił latem 2021 PSG. Gdy w sierpniu tego roku wyszło na jaw, że Izraelczyk negocjował w Paryżu z władzami tego klubu ws. transferu Lewandowskiego, to również zrobiło się gorąco. Tajemnicą poliszynela jest bowiem zażyłość prezesa PSG Nassera Al-Khelaifiego i Zahaviego.

Takie spotkania są oczywiście normą w futbolu. Niedawno mówiło się o kolacji dyrektora sportowego Barcelony Mateu Alemany'ego z Pinim Zahavim. Wydaje się więc, że w Barcelonie już zapomnieli o sprawie Neymara. Wtedy był inny prezes – Josep Bartomeu, inne okoliczności, i wpadło 222 mln euro, bo tyle wynosiła ta transakcja, którą okrzyknięto transferem stulecia. Barcelona została jednak pozbawiona ogniwa ze znakomitego tercetu MSN (Messi-Suarez-Neymar).

Czytaj też:

La Liga. Reakcje na transfer Roberta Lewandowskiego do Barcelony

Smutek Barcelony i mieszane uczucia

Pini Zahavi, który znowu dał o sobie znać jako spec od zadań specjalnych, tłumaczył wtedy, dlaczego starał się, by Brazylijczyk zmienił barwy klubowe:

Neymar zrobił to, co musiał zrobić z jednego ważnego powodu. Na świecie są trzy piłkarskie asy: Messi, Ronaldo i właśnie Neymar. Oni nie mogą grać w jednym zespole. A na Camp Nou Brazylijczyk był zawsze tylko numerem dwa za Leo. W rzutach wolnych, karnych, wszystkim. Trafił do Hiszpanii jako młodziutki piłkarz. Rozwinął się. Teraz jest wielki. Ma 26 lat i 8-9 sezonów na szczycie. Potrzebuje autonomii. PSG ma ogromne aspiracje. Przed Neymarem nikt nie chciał oglądać ligi francuskiej poza Francuzami. On to zmieni – argumentował Izraelczyk.

Po kilku latach dał o sobie znać sceptycyzm, a entuzjazm wygasł już wcześniej. Faktem jest, że racje wyłożone w tekście, który ukazał się w katalońskim "Sporcie" w maju 2021 roku, wydawały się być bolesne dla obu stron transakcji. "Transfer Neymara do PSG nikomu ostatecznie nie wyszedł na dobre pod względem sportowym" – tak brzmiał motyw przewodni tamtej publikacji. Sportowo nikt nie zyskał, za to w aspekcie finansowym to już zupełnie inna sprawa.

Czytaj też:

"Lewy" jak Hazard czy Ronaldo? Różne losy gwiazd w La Liga

Duma Zahaviego, wściekłość Hoenessa

Zahavi, ta szara eminencja. Pilotował transfer do PSG otrzymał ponoć aż 35 mln prowizji. Kiedy deal został ogłoszony, wyszedł do dziennikarzy z cygarem i nie ukrywał pewności siebie. Pękał z dumy, nie musiał nic mówić. Słowa były niepotrzebne. Trudno się dziwić, wszak znowu dopiął swego.

W Bayernie oczywiście też traktują go jak zło. Uli Hoeness przypiął mu łatkę "chciwej piranii", bo David Alaba nie zostawił nic w klubowym skarbcu, odchodząc do Realu. Jak jest z Lewandowskim? Piłkarz i agent nie chcieli czekać do końca kontraktu.


Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także