{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
El. Ligi Mistrzów. Dimitrije Injac o występie Lecha: takie błędy mogą okazać się zbyt kosztowne
Maciej Rafalski /
Lech wygrał z Karabachem Agdam 1:0 w meczu 1. rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Kolejorz jest bliżej awansu, ale nie może roztrwonić minimalnej zaliczki w rewanżu, który zostanie rozegrany w następnym tygodniu (transmisja w TVP). – Zwycięstwo bardzo cieszy. Było jednak parę nieodpowiedzialnych zagrań, które w Baku mogą kosztować za dużo – powiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL Dimitrije Injac, były pomocnik drużyny z Poznania.
SKROMNA, ALE CENNA ZALICZKA. "PRZETRWALIŚMY CIĘŻKI MOMENT"
Czytaj też:

Liga Mistrzów. John van den Brom po meczu z Karabachem: przestańmy mówić, że polskie kluby są gorsze
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Jak ocenia pan to, jak zaprezentował się Lech w Poznaniu?
Dimitrije Injac: – Najważniejszy jest wynik, a ten jest bardzo dobry. Szkoda, że Filip Szymczak nie strzelił na 2:0, wtedy w rewanżu byłoby spokojniej. Karabach pokazał, że jest klasowym zespołem. Goście przeważali, widać było, że mają sporo jakości. Z drugiej strony, tych stuprocentowych okazji nie mieli wiele, zwłaszcza w drugiej połowie.
– Na co Kolejorz musi przygotować się w rewanżu?
– Na pewno będzie gorąca atmosfera i wysoka temperatura. Mecz w Baku może wygrać obrona. Karabach zaatakuje, ale jeśli defensywa Lecha spisze się tak jak dzisiaj, powinno być dobrze. Poznaniacy pozwolili sobie na parę nieodpowiedzialnych zagrań, które mogły skończyć się źle. To nie może powtórzyć się w rewanżu. Takie błędy mogą okazać się niezwykle kosztowne.
– Jest ktoś, kto pana rozczarował?
– Trochę więcej spodziewałem się po Amaralu. Oczywiście, odegrał ważną rolę w akcji bramkowej, ale później nie był zbyt widoczny. To lider tej drużyny, dlatego uważam, że trzeba oczekiwać od niego więcej. Ogólnie środek pola sprostał zadaniu. Podobnie jak wspomniani przeze mnie obrońcy.
– To był pierwszy oficjalny mecz Johna van den Broma, który zastąpił Macieja Skorżę. Za pana czasów w miejsce Jacka Zielińskiego pojawił się Jose Maria Bakero. Jaka jest różnica pomiędzy współpracą z trenerem polskim, a obcokrajowcem?
– Bardzo duża. Pierwszy okres nie jest łatwy. Ze Skorżą gra Lecha wyglądałaby pewnie jeszcze lepiej, ale nie ma co narzekać. Kolejorz zagrał dobrze. Nowy trener będzie potrzebował czasu, to normalne. Z doświadczenia wiem, że początki są dość trudne. Chodzi także o komunikację z piłkarzami. Każdy dzień będzie jednak działał na korzyć van den Broma i zespołu. Dobrze, że ten trener ma duże doświadczenie w europejskich pucharach.
– Zieliński został zwolniony, bo Lech zawodził w Ekstraklasie, chociaż znakomicie prezentował się w pucharach. Jak pogodzić te dwie rzeczy?
– To trudne dla każdej drużyny, nie tylko w Polsce. Kluby na Bałkanach też mają z tym problem. Lech ma szeroką kadrę i myślę, że uniknie powtórki sprzed dwóch lat. Część piłkarzy była w zespole już wtedy. Są mądrzejsi o tamte wydarzenia i wiedzą, że teraz trzeba zareagować inaczej.
– Co jest w tym najtrudniejsze? To kwestia mobilizacji i tego, że trudno skupić się na lidze kiedy wiesz, że za kilka dni czeka cię starcie z prestiżowym rywalem w pucharach?
– Mogę się z tym zgodzić. Motywacja jest tutaj bardzo ważna. Dochodzi także zmęczenie. To częste podróże, co chwila presja związana z meczami. W pewnym momencie możesz odczuwać zmęczenie psychiczne i fizyczne.
– Jak porównałby pan obecnego Lecha do tego z pana czasów, kiedy graliście w Lidze Europy?
– Widzę sporo podobieństw. Obie drużyny były mocne w każdej formacji. Życzę zawodnikom Lecha, by podobnie jak my, dostali się do fazy grupowej.
– Sporo dyskusji wywołuje mecz o Superpuchar Polski, zaplanowany na najbliższą sobotę. To spotkanie powinno zostać przełożone ze względu na rewanżowe starcie Lecha z Karabachem?
– Moim zdaniem można byłoby znaleźć inny termin. Priorytetem dla Lecha są teraz europejskie puchary, to oczywiste. Nie zdziwi mnie, jeśli Kolejorz wystawi na spotkanie z Rakowem Częstochowa rezerwowy skład.
– Lech w minionym sezonie zdobył mistrzostwo Polski po siedmiu latach. Dlaczego klub z takim potencjałem tak rzadko zdobywa trofea?
– Trudno to wyjaśnić. Lech miał silny zespół, a kończył rozgrywki poza podium albo z wielką stratą do Legii Warszawa, która wygrywała mistrzostwo. Sukces z poprzedniego sezonu to idealna okazja do tego, by uciec reszcie ligi. Do tego potrzebna jest jednak faza grupowa europejskich pucharów i obrona tytułu.
– Jakie szanse na drugie mistrzostwo z rzędu ma Lech?
– Wydaje mi się, że może być trudniej niż sezon temu. Do gry wróci Legia, która będzie chciała zmazać plamę z poprzedniego sezonu. Poważnym konkurentem będzie także Raków Częstochowa. Imponuje mi praca władz tego klubu i trenera Marka Papszuna. Ta drużyna cały czas robi progres. Już w tamtym sezonie była najgroźniejszym przeciwnikiem dla Kolejorza. Nie można zapomnieć także o Pogoni Szczecin.
– Gdyby miał pan podpowiedzieć piłkarzom Lecha: co jest najważniejsze w odniesieniu sukcesu w starciach z mocnymi zespołami? Wy potrafiliście wygrywać z Manchesterem City czy remisować z Juventusem.
– To może zabrzmieć banalnie, ale wszystko siedzi w głowach. Najważniejsza jest wiara w siebie. Jeśli nie wierzysz, że możesz pokonać daną drużynę, to nie wywalczysz z nią nawet remisu.
– Czym obecnie się pan zajmuje?
– Działem trochę jako menedżer. Teraz jest okno transferowe, więc ciągle dzwonię lub odbieram telefony. Z ludźmi z Lecha utrzymuję kontakt. Być może niebawem wrócę do Kolejorza albo do innego polskiego klubu? Wszystko jest możliwe.