| Piłka nożna / Reprezentacja kobiet
Trwające okno transferowe dla piłkarek reprezentacji Polski może być najaktywniejszym w historii. Decyzję o zmianie klubu podjęła m.in. Natalia Wróbel. I obrała ciekawy kierunek. Tegoroczna maturzystka z AZS UJ Kraków przeniesie się do Brondby IF, zostając pionierką w lidze duńskiej.
Jeżeli za kilkadziesiąt lat ktoś będzie opisywać dzieje kobiecej piłki nożnej w Polsce, zapewne podzieli je na okresy. Pierwszy: w którym rzadko kiedy zawodniczki wyjeżdżały do lig zagranicznych; drugi: gdy robiły to częściej, ale wybierały zazwyczaj Niemcy lub Francję. I trzeci: w którym otworzyły się na mniej popularne kierunki.
Ten ostatni rozpoczął się niedawno. Do 30 czerwca poza Polską, Niemcami i Francją grały tylko cztery kadrowiczki: Gabriela Grzywińska (Zenit Petersburg), Natalia Padilla-Bidas (Servette Genewa), Sarah Wroński (First Vienna) i Małgorzata Grec (St. Polten). Ta ostatnia zresztą przeniosła się już do Dijon.
Tego lata liczba reprezentantek Polski w innych ligach może się diametralnie zmienić. Mówi się, że Nikola Karczewska trafi do Anglii, a coraz popularniejszy staje się kierunek włoski. Kinga Kozak na początku lipca podpisała kontrakt ze szkockim Glasgow City. Niecodzienny kierunek obrała też Natalia Wróbel.
Pomocniczka dotychczas rozwijająca karierę w AZS UJ Kraków i mająca za sobą debiut w reprezentacji Polski (16 minut w meczu el. MŚ z Kosowem) przyjęła ofertę Brondby. Tuż po maturze spróbuje sił w Danii.
Elitedivisionen to mocna liga, klasyfikowana na ósmym miejscu w rankingu UEFA – na poziomie włoskiej Serie A czy holenderskiej Eredivisie (wyraźnie wyżej są jedynie ligi: francuska, niemiecka, hiszpańska, angielska i szwedzka). Występuje w niej jedynie osiem klubów, a o czołowe pozycje od lat walczą trzy: Brondby, Koge i Fortuna Hjorring.
Ubiegły sezon Brondby zakończyło na trzecim miejscu, przez co nie dostało się do kwalifikacji Ligi Mistrzyń. W tych udział biorą dwie czołowe drużyny Elitedivisionen. W ubiegłym roku Koge, ówczesny mistrz, przedarł się do fazy grupowej elitarnych rozgrywek. Zakończył ją jednak bez chociażby punktu. Brondby odpadło natomiast w eliminacjach po porażce ze szwedzkim Kristianstad.
Co więcej można powiedzieć o lidze duńskiej i dlaczego ją wybrała Wróbel? Oddajemy głos niespełna 19-letniej zawodniczce.
Dawid Brilowski, TVPSPORT.PL: – Jesteś już w Danii? Kierunek wydaje się dość egzotyczny.
Natalia Wróbel: – Od soboty mieszkam w Kopenhadze, gdzie rozpoczęłam przygotowania do nadchodzącego sezonu. Rzeczywiście, kierunek, na jaki się zdecydowałam był dotychczas niespotykany. Jestem pierwszą Polką, która zagra w lidze duńskiej. Fajnie jest być tą, która otwiera.
– Kiedy pojawiła się oferta?
– Propozycji nie brakowało. Zaczęły pojawiać się po meczach w reprezentacji Polski.
– Te 16 minut z Kosowem tak zmieniło twoje życie?
– Na pewno wywarło na nie pozytywny wpływ. W kontekście transferu myślę, że więcej dały mi występy w młodzieżówce. Byłam na turnieju eliminacyjnym do mistrzostw Europy U19. Zagrałyśmy tam między innymi z Danią, ale także z Chorwacją i Szwecją.
– Mecz z Danią nie był zbyt udany (1:5 - przyp. red.), ale strzeliłaś w nim gola.
– Tak. Słyszałam po tym meczu wiele pozytywnych opinii na swój temat. To był moment, w którym Duńczycy mnie zauważyli.
– Skąd przyszły pozostałe oferty, które miałaś na stole?
– Odzywały się kluby z Niemiec i Szwecji. Miałam też bardzo konkretną ofertę z Portugalii.
– Dlaczego wybrałaś Brondby?
– Oferta z Danii od początku była bardzo konkretna, a przedstawiciele Brondby podeszli do wszystkiego bardzo profesjonalnie. Dostałam możliwość rozmowy z trenerem, wszystko dokładnie mi objaśniono. Poza tym dowiedziałam się, że chcą stawiać na rozwój, a to właśnie rzecz, na której teraz najbardziej mi zależy.
– Jaka jest sytuacja kadrowa w klubie? Będziesz regularnie grać?
– Szanse na grę są bardzo duże. Brondby zbudowało młody zespół. Nieco z przymusu, bo kilka zawodniczek doznało kontuzji, a kilka odeszło czy to do innych klubów, czy na przerwę macierzyńską.
– W lidze duńskiej będziesz pionierką. Co o niej wiesz?
– Na boiskach nie brakuje technicznej gry, ale żeby się przebić potrzeba też siły i szybkości. Jakbym miała zobrazować: styl ligi duńskiej to mix piłki niemieckiej, włoskiej i hiszpańskiej.
– Grę zamierzasz łączyć z nauką?
– Niedawno zdałam maturę, więc teoretycznie czas na studia. Nadal myślę, co robić. Może pójdę na jakieś zdalne albo zaocznie? Nie wiem. Możliwości wciąż jest zbyt dużo, żeby dywagować. Jak na razie największą wagę przykładam do nauki języka duńskiego. Jest bardzo trudny, ale jak już go podłapię, będę miała plus na przyszłość.
– Skład drużyny jest bardzo międzynarodowy?
– Coraz bardziej. Jest kilka piłkarek ze Szwecji, Islandii, teraz przyszła też Norweżka, no i ja – Polka. Ale wiadomo, przeważają Dunki, więc język wypadałoby znać. Szczególnie, że dziewczyny pochodzące z innych skandynawskich krajów nie mają z nim takich trudności jak ja. Słowa, które według mnie są dziwne, dla nich nie brzmią tak obco.
– Reprezentacja Danii grała na Euro 2022. Odpadła w czasie, gdy byłaś już w Kopenhadze. Czuć tam atmosferę turnieju?
– Oglądałam mecz wspólnie z Norweżką, z którą mieszkam w apartamencie. Ale na mieście nie zauważyłam, żeby ludzie tym żyli. Udział Dunek przeszedł raczej bez echa.