Tą historią żyła cała Ameryka. Manti Te'o był świetnie zapowiadającym się futbolistą. Wielu wróżyło mu sporą karierę w NFL. Choć poza boiskiem był grzecznym, ułożonym i religijnym chłopakiem, na murawie zamieniał się w bestię. Dzięki swojej dyspozycji doprowadził uniwersytet Notre Dame do finału akademickiej ligi, a sam był nominowany do nagrody Heismana, dla najlepszego zawodnika rozgrywek. Jego historia chwytała za serce tym bardziej, że zadedykował sezon zmarłej babci i dziewczynie. Szkopuł w tym, że ta druga w ogóle nie istniała...
16 sierpnia w Netfliksie pojawił się pierwszy odcinek z drugiego sezonu serialu "Sportowe Opowieści". Każdy z nich dotyczy innej sportowej historii. Twórcy analizują wszystko, to czego nie poruszyły media, rozmawiając z bohaterami wydarzeń i ujawniając dotąd nieznane fakty. Pierwszy z nich opowiada o Manti Te'o, futboliście amerykańskim, który w pewnym momencie miał świat u swoich stóp, by w mgnieniu oka stać się obiektem kpin i żartów.
15 września 2012 roku – w meczu ligi akademickiej Notre Dame pokonuje Michigan State 20-3. W barwach zwycięskiej drużyny najjaśniej świeci gwiazda Manti Te'o. Linebacker dominuje na boisku, skutecznie powalając na murawę rywali. Jest bohaterem spotkania, a po nim, mediów. Wszystko za sprawą wywiadu w którym opowiada, że przed meczem zmarła mu babcia i ukochana dziewczyna, i to im dedykuje cały sezon.
Jego partnerka, Lennay Kekua po długiej walce zmarła na białaczkę. Poznali się w 2009 roku na Facebooku. Początkowo byli tylko internetowymi znajomymi, ale z czasem ich relacja przerodziła się w coś znacznie większego niż tylko przyjaźń. Łączyło ich bowiem wiele – On, futbolista jednej z najbardziej renomowanych uczelni w USA, Notre Dame, religijny Mormon, o łagodnym usposobieniu, dla którego najważniejsza była wiara, rodzina i futbol. Ona, studentka równie prestiżowego Stanforda, chrześcijanka, która pochodziła z futbolowej rodziny i kierowała się podobnymi wartościami w życiu.
Prowadzili internetową znajomość przez odległość. Te'o, który wychowywał się na Hawajach, aby uczęszczać na Notre Dame, przeprowadził się do South Bend, w stanie Indiana. Zamienił wyspiarski raj na mroźny środkowy-zachód. Przeżył szok kulturowy i ciężko było mu się zaaklimatyzować w nowym miejscu. Potrzebował kogoś, komu mógłby wygadać się, z kim mógłby szczerze porozmawiać. Taką osobą okazała się Lennay.
– Pamiętam jak otrzymałem zaproszenie do znajomych. Dziewczyna wyglądała na Polinezyjkę. Zaczęliśmy normalnie rozmawiać. Powiedziała, że najpierw rozmawiała z moim kuzynem, Shiloahem. Od razu zapytałem go czy ją zna. Odpowiedział, że poznał ją przez Internet i nie łączyło go z nią nic poza kilkoma telefonami i sms-ami – opowiada w dokumencie Te'o, który przyznaje, że ich relacja wskoczyła na wyższy poziom, po tym jak zachorował jej ojciec. Manti chciał być dobrym przyjacielem, wspierał ją i zaczął się przed nią otwierać. – Nie odwracam się od ludzi, którzy są w potrzebie. Opowiadała o swojej rodzinie i wierze. Wyznawaliśmy wspólne wartości. Ludzie z tych samych polinezyjskich kultur szybko pasują do siebie. W South Bend nie miałem nikogo bliskiego. Trudno nie polubić kogoś, z kim ma się tyle wspólnego. Byliśmy identyczni. Rozmawialiśmy jak para, która planuje wspólne życie.
Futbolista nie wiedział jednak, że dziewczyna nie jest z nim szczera. Pod maską atrakcyjnej Lennay, ukrywał się młody mężczyzna, Ronaiah Tuiasosopo, dziś identyfikujący się jako osoba transpłciowa – Naya. Pochodziła z chrześcijańskiej, futbolowej rodziny (stryjek i kuzyni grali w NFL). Była rozgrywającym na poziomie licealnym, ale w podświadomości gardziła tym sportem. Zmagała się ze swoją tożsamością, ale bała ujawnić się prawdy przed swoją rodziną. Internet był dla niej bezpieczną przystanią, w której mogła poczuć się sobą. Żeby zyskać zaufanie mężczyzn, wykorzystała zdjęcia Diane O'Meara, byłej koleżanki z liceum.
– Paru chłopaków wpadło mi w oko, postanowiłam zaryzykować. Żeby być wiarygodną, musiałam wymyślić Lennay rodzinę, zadbać o to by była z krwi i kości. Stworzyłam różne postaci drugoplanowe – rodziców, rodzeństwo, a siebie uczyniłam jej kuzynem. Wiedziałam, że postępuję niewłaściwie, ale zakochałam się w tym jak mnie odbierają. Wreszcie czułam się sobą. Wiem, że byłam samolubna, ale czułam się szczęśliwa i chciałam, żeby to była prawda – opowiada w serialu. Wpadła w czarną dziurę, która pochłonęła ją w całości i nie obchodziło jej to czy może kogoś skrzywdzić. Czasami trąciły ją wyrzuty sumienia, próbowała zakończyć relację z futbolistą kilka razy, ale za każdym razem do niego wracała. – Bałam się, że ta bajka się skończy. Nie umiałam się na to zdobyć. W 2011 roku zadzwoniła do Manti jako brat Lennay, informując, że dziewczyna została potrącona przez pijanego kierowcę i znajduje się w ciężkim stanie w szpitalu.
– Zadzwonił do mnie jej brat i powiedział, że może jej przystawić słuchawkę do ucha, żebym powiedział jej parę słów. Słyszałem jak oddycha przez maskę. Wyszeptałem do niej "nie wiem czy mnie słyszysz, ale jestem z tobą". Jej brat przekazał, że pielęgniarka powiedziała, że Lennay zareagowała na mój głos jak nic innego. Obiecałem, że będę dzwonić codziennie i dotrzymałem słowa. Czułem, że jej pomagam. Gdy była w szpitalu, zdiagnozowano u niej białaczkę. Wiedziałem jak ciężka jest to choroba, bo straciłem przez nią dziadków. Modliłem się o Lennay cały czas. Miesiąc później, gdy wyszeptała przez telefon moje imię, miałem łzy w oczach. Czułem, że przywróciłem ją do życia. Od razu powiedziałem o tym mamie i byłem przeszczęśliwy – opowiada Te'o, który wówczas nie wiedział, że padł ofiarą oszustwa. Termin "catfishing" (podszywanie się pod kogoś w internecie) wówczas jeszcze raczkował, a weryfikacja kont na profilach społecznościowych nie była tak prosta, jak jest teraz. W dodatku Tuiasosopo świetnie się maskował, wiarygodnie naśladując kobiecy głos w rozmowach telefonicznych.
Tuiasosopo choć zakończyła postać Lennay, tęskniła za Manti. Przed ceremonią nagród Heismana zadzwoniła do niego, najpierw podając się za siostrę, a następnie za Lennay. Futbolista był skołowany, nie wiedział co się dzieje. Poprosił ją o zrobienia zdjęcia, na którym ta trzyma kartkę z wybranym napisem i charakterystycznym dla niego gestem. Ronaiah napisał do Diane O'Meary, która po chwili zawahania wysłała mu zdjęcie. Tłumaczył jej żeby napisała kilka liter i liczb dla ciężko chorego kolegi, który potrzebuje inspiracji. – Miałam wyrzuty sumienia, a jednocześnie cieszyłam się, że potwierdzam istnienie dziewczyny, której nie ma – tłumaczy Naya. Te'o opowiedział o całym zamieszaniu swoim rodzicom, którzy nie uwierzyli w jego historię. Wujek prawnik zbadał sprawę i szybko orzekł werdykt – Manti padł ofiarą "catfishingu". Chłopak poinformował o całej sytuacji swoją uczelnię. Nie udało się jednak uniknąć skandalu. Zamieszanie z dziewczyną odbiło się też na formie sportowej Te'o. W finale mistrzostw z Alabamą był cieniem samego siebie, a jego zespół dotkliwie przegrał 14-42.
Te'o i uniwersytet chcieli poinformować świat o "catfishingu", ale nie domyślali się kto za tym stoi. Uprzedził ich portal sportowy Deadspin. W grudniu napisał do nich czytelnik z Hawajów, który napisał, że Te'o to oszust, a łzawa historyjka o zmarłej dziewczynie to ściema. Podał swoje powody, zaręczył prawdę, a dziennikarze, Jack Dickey i analityk, Tim Burke zbadali sprawę. Dla tego drugiego, który w przeszłości współpracował z Anonymous, analiza baz danych nie sprawiała problemu.
– Mogliśmy zrobić z ESPN bandę durni. Marzyliśmy o tym! Najpierw musieliśmy jednak upewnić się, że coś jest na rzeczy. Bombardowaliśmy uniwersytet Stanford o ich rzekomą studentkę i zadzwoniliśmy do wszystkich domów pogrzebowych w Kalifornii pytając o pochówek Lennay. Nie znaleźliśmy nic co by potwierdzało, że Lennay istniała – mówi Dickey w serialu.
Żmudna weryfikacja zdjęć Lennay za pomocą wyszukiwania wstecznego w Google doprowadziła do konta Diane O'Meary na Facebooku. Analityk skontaktował się z nieświadomą całej sytuacji dziewczyną. 19 z 20 zdjęć Lennay było pobieranych ze starego konta Diane na MySpace. Tylko jedna z nich, z kartką i gestem, była dostarczona prywatnie. W ten sposób trop doprowadził na Ronaiah. Sprawczyni skandalu przeczuwała już wcześniej, że może coś złego się wydarzyć i wyjawiła sekrety swojej rodzinie. Zadzwoniła też do Manti, przedstawiając się jako Ronaiah, rozpaczliwie przepraszając, ale nie wyjaśniając za co.
16 stycznia 2013 roku wybuchła prawdziwa medialna bomba. Deadspin opublikowało artykuł "Śmierć dziewczyny Manti Te'o, chwytająca za serce historia sezonu, to ściema". Dziennikarze próbowali się wcześniej skontaktować z zawodnikiem i jego ojcem, ale ich telefony milczały. Nie chcieli, żeby ktoś ich ubiegł. W tym samym czasie Te'o przygotowywał się na Florydzie do draftu NFL, w którym miał ogromne szanse zostać wybrany w pierwszej rundzie. O prawdziwej postaci kryjącej się za Lennay dowiedział się z artykułu.
– Chwilę po wrzuceniu tekstu, ludzie zaczęli na mnie wieszać psy. Kumple na stołówce spuszczali ze mnie wzrok. Przykryła mnie fala krytyki, pod którą tonąłem – powiedział Te'o.
News o Te'o i dziewczynie, która nie istniała, odbił się szerokim echem w amerykańskich mediach. Zawodnik nie mógł się od nich uwolnić, jego każdy krok śledziły kamery, podobnie było z Ronaiah. Rozpoczął się medialny cyrk, a niektóre media snuły teorie na temat całej sytuacji. Oskarżano go o świadomy udział w oszustwie, a niektóre głosy sądziły, że medialna sprawa z fikcyjną dziewczyną jest idealną przykrywką dla geja. Niektórzy nie mogli uwierzyć, jak gwiazda akademickich boisk mogła być tak naiwna i zaangażować się w związek, z kimś kogo nie poznał osobiście. W mediach Te'o z bohatera stał się zerem. Był obiektem kpin, żartów, memów, obrzydliwych docinek. – Pamiętam okładkę jednego z magazynów: "najbardziej znienawidzeni sportowcy na świecie". Na jednej liście Tiger Woods, Lance Armstrong i ja. Zastanawiałem się czemu trafiłem na tę listę.
– Dla mnie sednem sprawy było to, że potężne media nie sprawdzają publikowanych informacji, a ośmioosobowa ekipa bloga sportowego, to potrafi. Nie sądziłem, ze wszyscy skupią się na czymś zupełnie innym. Naszym celem było zrobienie z mainstreamowych mediów sportowych idiotów. Nie interesowało nas życie seksualne Manti czy Ronaiah, nie na to chcieliśmy rzucić światło i nie tym powinna się zainteresować opinia publiczna – mówią zgodnie w serialu Jack Dickey i Tim Burke.
Przez następne tygodnie Te'o nie mógł uciec od pytań dziennikarzy, dręczących go o to czy faktycznie został wkręcony. Te same pytania zadawali mu przedstawiciele 22 drużyn NFL. Sport nieoczekiwanie zszedł na dalszy plan. Te'o, który jeszcze jesienią 2012 roku był murowanym faworytem do wyboru w pierwszej rundzie, został dopiero wybrany z 38. numerem przez San Diego Chargers. Przez internetowy romans musiał pogodzić się z mniejszymi pieniędzmi niż w przypadku wyboru w pierwszej rundzie i gorszymi warunkami kontraktu. Afera kosztowała go nie tylko reputację, ale i miliony dolarów.
Wydawało się, że Te'o przełoży swoje występy z akademickich boisk na te w NFL. W ciągu siedmiu lat kariery nie przebił się ani w San Diego Chargers, ani w New Orleans Saints, ani w Chicago Bears. Od ponad roku nie ma pracodawcy. Rodzice zawodnika tłumaczą, że afera z Lennay zmieniła całkowicie chłopaka, który w pewnym momencie życia zamknął się na świat. Sam był często wygwizdywany na trybunach, a i jego koledzy z NFL często wypominali mu kuriozalny romans.
– Nigdy nie zapomnę pierwszego meczu. Stałem na boisku, patrzyłem przed siebie i czułem jak drętwieją mi stopy. Uczucie powoli ogarniało mi całe ciało aż po czubki palców spoconych dłoni. Całkowity paraliż – tak minęły mi pierwsze trzy lata w San Diego. Modliłem się, żeby nie dać ciała. Byłem przerażony tym, że mogę coś spartolić. W Notre Dame niczego się nie bałem, dlatego byłem taki dobry. Gdy przeszedłem na zawodowstwo, zwątpiłem w siebie. Każdy dzień był walką z lękiem. Zadzwoniłem do agenta, bo nie radziłem sobie z rzeczywistością. Wysłał mnie do terapeuty. Miałem wrażenie, że nie można mi pomóc i on nawet mi nie pomoże – opowiada Te'o.
– Pod koniec rozmowy zapytał mnie czy wybaczyłem Ronaiah. Odparłem, że tak. Zapytał mnie jeszcze, czy przebaczyłem samemu sobie. Byłem zaskoczony jego pytaniem. Odpowiedział mi jednak, że byłem zawsze pewny siebie, nie podważałem swoich decyzji, odniosłem sukces, bo zawsze ufałem sobie, po tym co przeszedłem nabrałem wątpliwości. Powiedział – "przebacz sobie, bo to nie była twoja wina. Odpuść dzieciakowi, którego to spotkało, każdy ma w sobie wewnętrzne dziecko, nie uciekaj od niego, nie bądź nieufny, on cię kocha, bo ten dzieciak to ty". Powtarzam sobie to każdego dnia. Gdy ktoś podchodzi do mnie zrobić ze mną zdjęcie, nie myślę już o tych wszystkich sytuacjach, że pseudofan chce robić ze mnie jaja. Codziennie daję z siebie wszystko, jestem ponad to, nieważne jak jest ciężko. Nie przejmuję się tymi, którzy ze mnie drwią. Jestem wdzięczny za wsparcie tych, którzy we mnie wierzą. Czasem muszę sobie przypominać, że mnie kochają i nie robią sobie ze mnie żartów. Niech szydzą i wytykają palcami, niech publikują memy, ważne, ze moja historia może kogoś zainspirować.
Te'o wybaczył Tuiasosopo sprawę sprzed ponad dekady. Jego życie prywatne, które jeszcze kilka lat temu było wypełnione chaosem, dziś jest szczęśliwe. W sierpniu 2020 roku poślubił trenerkę personalną, Jovi Nicole Engbino, z którą ma córeczkę, Hiromi.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (991 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.