Reprezentacja Polski pozytywnie zaskakuje na EuroBaskecie. Po zajęciu 3. miejsca w grupie D, awansowała do 1/8 finału, gdzie zmierzy się z Ukrainą. Po raz pierwszy od 1997 roku może zameldować się w ćwierćfinale czempionatu. Dotychczasowe losy biało-czerwonych w rozmowie z TVPSPORT.PL podsumował Radosław Hyży. – Z Serbią wstydu nie było i lamentowanie, że przegraliśmy 27 punktami jest bezpodstawne – mówi 54-krotny reprezentant kraju i uczestnik EuroBasketu 2007.
Bartosz Wieczorek, TVPSPORT.PL: – Czy jest pan zaskoczony wynikiem reprezentacji Polski na EuroBaskecie?
Radosław Hyży, były reprezentant Polski, uczestnik EuroBasketu 2007: – Odrobinę tak. Przed mistrzostwami uważałem, że reprezentację Polski stać na dwa zwycięstwa w grupie, więc jestem zadowolony z postawy polskiej kadry.
– Co najbardziej się panu podoba w grze biało-czerwonych?
– Aleksander Balcerowski. Największe pretensje podczas meczów eliminacyjnych miałem do gry Olka. Na tych mistrzostwach pokazuje, że może być ostoją na lata w reprezentacji. Gra skutecznie pod koszem, robi coraz mniej błędów w obronie i świetnie współpracuje z kolegami. Nie tylko zdobywa punkty po ich podaniach, ale też sam potrafi rozprowadzać piłkę.
Drugim dla mnie plusikiem jest Michał Sokołowski. Przez lata obserwowałem go w polskiej lidze, ale zawsze miałem do niego jakieś "ale". Widzę jednak, że znalazł swoją niszę. Jest bardzo dobrym obrońcą, potrafi prowokować najlepszych strzelców, wyprowadza ich z równowagi, a przy tym jest skuteczny w ataku. Mecz z Holandią pokazał, że może wyjść z cienia Mateusza Ponitki i A.J. Slaughtera i to dzięki niemu wygraliśmy to spotkanie.
– Wracając do Balcerowskiego, czy ten turniej może być szansą dla niego na zapisanie się do notesów skautów NBA? Odnoszę wrażenie, że na EuroBaskecie występuje z podrażnioną dumą, nie został wybrany w drafcie i dzięki dobrym występom na mistrzostwach chce wypromować się do lepszego klubu.
– Inaczej to określam – ten turniej pokazuje, że Olek potrzebuje gry. Pamiętamy jak w eliminacjach dzielił minuty z Olejniczakiem. Ta piłka nie dochodziła do niego. Jeżeli gra więcej minut, jest bardziej produktywny. Mam radę dla Olka i jego agentów – musi znaleźć klub w którym będzie grał. Jest wysokim zawodnikiem, który świetnie biega, ma predyspozycje, potrafi rzucić z dystansu czy półdystansu. Pod koszem musi się jeszcze nauczyć zimnej krwi, ale to przychodzi wraz z minutami na parkiecie. Chciałbym go zobaczyć w słabszym zespole, ale żeby grał po 25-30 minut i się ogrywał. Z tego co wiem zostaje w Gran Canarii i troszkę mnie ten fakt smuci, bo potrzebuje większej liczby minut.
– To może być w przyszłości zawodnik na kluby Euroligowe lub NBA?
– Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Chciałbym go zobaczyć w całym sezonie i z dobrymi przeciwnikami. W turnieju, który trwa tydzień lub półtora tygodnia, gdzie się gra szybko, można trafić z formą i wtedy się pokazać. Sezon klubowy jest już znacznie trudniejszy. Oczekuję po tym turnieju, że jak Olek przyjedzie na kadrę w listopadzie i lutym, to będzie zawodnikiem, który będzie notował po 15 punktów w spotkaniu, będzie grał dobrze w obronie i nie będzie niepotrzebnie faulował. Wtedy będę zadowolony, ale na razie nie będę popadał w hurraoptymizm.
– Na wysokości zadania stanął też Mateusz Ponitka, który po fazie grupowej jest jednym z najlepiej asystujących.
– Widziałem na żywo spotkanie Polski z Czechami w Pradze i byłem pod wrażeniem jego gry. W porównaniu do spotkania eliminacji ME z Chorwacją, Mateusz w starciu z Czechami wyglądał jak zawodnik z Euroligi. Później miał ciężko, głównie dlatego, że był uznany przez Izraelczyków i Finów za cel nr 1 do zatrzymania na parkiecie. Moim zdaniem świetnie sobie poradził, bo nie siłował swojej gry, zajął się rozgrywaniem, obroną i zbiórkami. To strasznie pożyteczny gracz, który wie, kiedy powinien zagrać w ataku. Przed mistrzostwami bałem się o kolegów z kadry Mateusza. On sam jest przyzwyczajony do gry z zawodnikami grającymi na lepszym poziomie i stąd była moja obawa, że niektórzy koledzy nie będą łapać od niego piłek, albo nie będą rozumieli się w ataku. Ta współpraca z wysokimi koszykarzami jest coraz lepsza. Jak Aaron Cel wrócił do pierwszej piątki, to doświadczonym zawodnikom jak Slaughterowi, Sokołowskiemu czy Ponitce zaczęło się grać lepiej na obwodzie, bo ta piłka krąży płynniej i atak wygląda o niebo lepiej.
– Co należy poprawić przed spotkaniem 1/8 finału z Ukrainą?
– Rotacja. Trener Milicić musi się zdecydować na jakiś pomysł jeśli chodzi o pozycję nr 4, ponieważ Ukraińcy są wysokim zespołem. Pod koszem grają tam tury. W ataku mamy za dużo dobrych pozycji, a nie trafiamy spod samego kosza. Musimy mieć więcej wejść pod kosz, bo ten rzut za trzy, jeśli wchodzi jak z Czechami (36%) i Izraelem (43%), to dzięki niemu potrafimy spokojnie wygrać mecz. Natomiast gdy procent skuteczności za trzy jest mniejszy, jak z Holandią (25%), mamy wtedy ciężary. Kluczowi powinni być rezerwowi. W ostatnim spotkaniu z Serbią wykorzystali swoją szansę Michalak i Kolenda i liczę, że z Ukrainą też dadzą coś w ataku. Oprócz Slaughtera, Balcerowskiego, Ponitki, potrzebne będą punkty z ławki rezerwowych. Liczyłem przez całe mistrzostwa na dobrą dyspozycję dwóch zawodników drugiego składu – Garbacza i Michalaka. Ten pierwszy miał 10 punktów z Holandią i pomógł wygrać ten mecz z ławki, a drugi rzucił 17 punktów, w tym trzy trójki, przeciwko Serbom. Jeśli ci rezerwowi z Ukrainą dadzą z ławki skuteczność i rzut z dystansu, wtedy będziemy mogli liczyć na korzystny rezultat.
– Pomimo tej wysokiej porażki z jednym z faworytów całego turnieju, Serbią, znalazł pan pozytywne symptomy przed Ukrainą?
– Dla mnie -27 z takim zespołem jak Serbia to nie jest wstyd. Bardziej czepiałbym się spotkania z Finlandią. To były dobre zawody w wykonaniu polskich koszykarzy. Serbia to mocny zespół – oglądałem ich starcie z drugą w tabeli Finlandią i rywale zupełnie sobie nie poradzili. Wstydu nie było i lamentowanie, że przegraliśmy tyloma punktami jest bezpodstawne. Serbowie to rywal z wysokiej półki, grają na zupełnie innym poziomie, jeśli chodzi o każdy element gry. Chciałem zobaczyć reprezentację, która się nie podda i obserwując szczególnie rezerwowych, Sokołowskiego, czy Balcerowskiego, widziałem chłopaków, którzy się nie przestraszyli. Jestem optymistą po tym spotkaniu.
– Po 25 latach Polska może ponownie znaleźć się w ćwierćfinale EuroBasketu, ale na drodze stoi Ukraina, która wygrała w sparingu przed mistrzostwami 88:60, a na turnieju zdążyła pokonać mocniejszych na papierze Włochów.
– Tylko trzeba pamiętać, że wtedy graliśmy bez Slaughtera. On nie tylko celnie trafia za trzy, ale daje też to, że obrona rywala jest na nim skupiona, a dzięki temu naszym pozostałym koszykarzom lepiej się gra. W sparingu z Ukrainą po kilkumiesięcznej przerwie zagrał Mateusz Ponitka, który wówczas jeszcze nie był w formie. Nie brałbym tego wyniku poważnie, choć jest to groźny zespół. Nie będę wybrzydzał, że grali w słabej grupie, ale wygrali z Wielką Brytanią, której sporo brakuje do najlepszych zespołów w Europie, a także z Estonią, bardzo szczęśliwie, bo zaledwie jednym punktem. Oglądałem mecz Ukrainy z Włochami, który był bardzo dobry w ich wykonaniu, ale to było tylko jedno spotkanie. My zagraliśmy dwa dobre, więc nie jesteśmy na straconej pozycji.
88 - 76
Francja
82 - 69
Polska
91 - 96
Hiszpania
54 - 95
Francja
87 - 90
Polska
93 - 85
Włochy
107 - 96
Grecja
100 - 90
Finlandia
94 - 88
Czechy
86 - 94
Włochy
94 - 86
Chorwacja
86 - 94
Polska
102 - 94
Litwa
85 - 79
Czarnogóra
88 - 72
Belgia
86 - 87
Francja
96 - 69
Polska
88 - 77
Izrael
88 - 67
Holandia
56 - 90
Włochy
69 - 90
Grecja
90 - 85
Ukraina
71 - 106
Niemcy
82 - 88
Słowenia
87 - 70
Bośnia i Hercegowina
73 - 81
Czarnogóra
odwołany
Rosja
80 - 89
Belgia
69 - 72
Hiszpania
78 - 89
Serbia