PZPN zaprezentował nowe koszulki reprezentacji Polski, w których wystąpi podczas mistrzostw świata w Katarze. Obecnie takim wydarzeniom towarzyszą specjalne kampanie promocyjne. W przeszłości zdarzało się natomiast, że na kilka dni przed meczem... nie było wiadomo, w czym zagrają kadrowicze. Koszulkowa historia reprezentacji jest bardzo burzliwa. Po upadku komunizmu sprzęt kadrowiczom dostarczało aż dziewięć firm.
Biel i czerwień, a także orzeł na piersi – to stałe elementy pierwszych koszulek reprezentacji Polski. Aż do lat 70. trykoty nie wyróżniały się niczym szczególnym, nie zawierały również logo producenta, ale taka była ogólnoświatowa tendencja. Za przygotowanie strojów odpowiadały rodzime szwalnie. Wszystko zmieniło się w 1974 roku, kiedy to tuż przed mundialem z kadrą poprzez Centralny Ośrodek Sportu związał się słynny Adidas.
Współpraca z niemieckim producentem była wielką nobilitacją dla biało-czerwonych. Adidas dostarczał nie tylko stroje, ale też dresy, buty i piłki. To był jakościowy skok, ale nie obyło się bez zgrzytów. Pierwszy z nich to fatalny chochlik w produkcji przed meczem z Holandią w 1975 roku. Polacy zagrali z… czerwonym orłem na białym tle. Siedem lat później, podczas mundialu w Hiszpanii, zawodnicy zaprotestowali wobec jakości sprzętu Adidasa. Niemcy ugięli się i wymienili stroje w trakcie turnieju. Tak zadebiutowały charakterystyczne koszulki z cienkimi, czerwonymi paskami.
PZPN, jak i cały polski sport, był związany umową z Adidasem na wyłączność dostarczania sprzętu. Jako pierwszy wyłamał się związek piłki ręcznej i zaopatrzył się w stroje Hummela. PZPN poszedł w ich ślady wiosną 1992 roku. Dostawcą stał się znany na Wyspach Brytyjskich Admiral. Warto zaznaczyć, że to wtedy po raz pierwszy godło Polski zostało zastąpione logiem PZPN, które jednak też zawierało orła.
Współpraca nie przetrwała nawet sześciu miesięcy. Jakość strojów była fatalna, a jakby tego było mało, Admiral kompletnie nie wywiązał się z zadania przygotowania koszulek na igrzyska olimpijskie w Barcelonie. Brytyjczycy pomylili… bramkarzy z napastnikami. Sytuację uratował Andrzej Grajewski, który ściągnął z siedziby Adidasa w Herzongenarauch dwa komplety strojów.
Kolejny fragment tej opowieści to Polska pierwszych lat pokomunistycznej transformacji w pigułce. PZPN skorzystał z pomocy rodzimych dostawców i tak u schyłku 1992 roku reprezentacja zagrała trzy spotkania w strojach firmy Polsport z Góry Kalwarii. Na początku kolejnego roku koszulki dostarczył sosnowiecki Senior, a mecze z San Marino to już łódzki Dorbill. Te ostatnie zostały zresztą wyśmiane przez ogólnopolską prasę. Sam Admiral jednak nie zaginął. Na nagraniach ze spotkań w dresach tej firmy widzimy cały sztab szkoleniowy, a nawet… bramkarzy.
W międzyczasie związek dogadał się z włoskim Lotto, ale… i tym razem dostawca nawalił. Polacy zostali bez strojów na kilkadziesiąt godzin przed eliminacyjnym meczem do MŚ z Anglią. Z pomocą znów przybył Grajewski, który znów odwiedził siedzibę Adidasa. Tam otrzymał koszulki z niezwykle popularnej serii Equipment. Godło Polski naszywano na tzw. templatkę, a nie jak czasem się podaje, herb HSV. To była jednak jednorazowa (choć nie ostatnia) prowizorka. W kolejnych meczach zadebiutowało Lotto. Włosi dostarczali koszulki do sierpnia 1994 roku.
PZPN marzył o mariażu z japońskim Asicsem, ale nowym sponsorem technicznym została Puma. Niemiecka firma dostarczyła efektowne stroje, które w dużej części zostały pokryte pionowymi pasami. Reprezentacja mogła się przez chwilę poczuć trochę jak… Cracovia. Wobec współpracy z Pumą nie było większych zastrzeżeń. Tym większym zaskoczeniem okazało się zerwanie umowy przez prezesa Mariana Dziurowicza w połowie 1996 roku. PZPN skusił się na ofertę Nike’a, który rozpoczynał wtedy potężną futbolową ekspansję.
Amerykanie zaoferowali Polakom kilka modeli, z których wyróżniał się ten z szerokim, pionowym pasem. Znów nie obyło się bez uwag względem jakości. Podobno największym problemem była mało zróżnicowana rozmiarówka. Kibice najbardziej zapamiętali natomiast inne eksperymenty. Piłkarze kilka razy odeszli bowiem od bieli i czerwieni. O ile grę na niebiesko lub granatowo w wyjazdowych meczach z Chorwacją i Paragwajem można zrozumieć, tak wielu nie mogło wybaczyć warszawskiego występu z Luksemburgiem na czarno.
Nike również szybko zniknął z reprezentacyjnej garderoby i to w dość zagmatwany sposób. Działacze wykorzystali fakt, że Puma… wygrała sprawę w sądzie dotyczącą bezprawnego zerwania umowy przez Dziurowicza. Związek doszedł do porozumienia z Niemcami i tak Puma wróciła w drugiej połowie 1999 roku. Niuanse umów spowodowały jednak, że wcześniej PZPN musiał znów uciec się do prowizorki. Między marcem a czerwcem Polska występowała w koszulkach Adidasa z… zasłoniętym logo producenta. Co ciekawe, na dresach nie było takiego ukrywania.
Ugoda na linii związek-Puma nie oznaczała jednak pełnej zgody. Wprawdzie kadra dokończyła eliminacje do Euro 2000 i zagrała wszystkie następne sparingi w strojach tej firmy, tak w pierwszych meczach kwalifikacji do mundialu w Korei i Japonii znów prezentowała koszulki bez logo sponsora. Tym razem na listę producentów wpisało się łódzkie Tico, które ubierało wiele klubów ligowych.
Od 2001 roku w tym temacie panuje już pełen spokój. Puma dostarczała stroje przez kolejne siedem lat. Ten okres zaczął się od jednej z najprostszych koszulek kadry w historii. Biel, czarne logo producenta, godło – i to wszystko. Minimaliści byli zachwyceni. Zupełnie inaczej było ze strojami na mundial 2006. Puma urozmaicała je znakami wodnymi. W przypadku Polski padło na efektownego husarza, który zdecydowanie wyróżniał się na białym tle. Jedni pokochali ten model, inni – znienawidzili.
W 2009 roku – nietypowo, bo w trakcie eliminacji – rozpoczęła się trwająca do dziś era Nike. W przeciwieństwie do Pumy, Amerykanie nie porywają się na szalone wzory. Na tym tle wyróżnia się zdecydowanie koszulka z okazji 100-lecia PZPN. "Zszywany", biało-czerwony trykot, ma nadal wielu entuzjastów. Zupełnie inaczej było z obsydianowymi strojami, które miały stanowić alternatywę w 2010 roku. Polacy zagrali w nich tylko raz i pod wpływem protestu kibiców z nich zrezygnowano. Nadal stanowią jednak must have wielu kolekcjonerów.
Jeszcze gorzej, lecz z innych powodów, oceniono koszulkę na Euro 2012. Pierwotnie zakładano, że nie znajdzie się na niej orzeł, a będący logiem PZPN "piłkoptak". Sprawa przybrała rozmiar ogólnokrajowej afery i trafiła nawet pod obrady parlamentu. To wtedy wprowadzono ustawowy obowiązek umieszczenia godła narodowego na strojach reprezentantów Polski. Najnowsze stroje spełniają ten przepis w stu procentach.
"Koszulka marzeń", jak reklamuje ją związek, również spotyka się z różnymi komentarzami. Jedni cenią jej minimalizm oraz wzór na rękawach, który może imitować skrzydła orła. Inni natomiast uważają ją za nudną i wytykają, że Nike po raz kolejny sięgnął po wzór z katalogu. Niezależnie od oceny, należy pamiętać, że koszulki nie grają. Najważniejsze jest to, kto je ubierze i jak w nich się zaprezentuje.
2 - 1
Polska
8 - 0
Malta
0 - 2
Holandia
0 - 0
Litwa
2 - 0
Malta
2 - 2
Finlandia
0 - 1
Finlandia
1 - 0
Litwa
16:00
Malta
18:45
Polska
16:00
Holandia
18:45
Finlandia
16:00
Litwa
18:45
Holandia
16:00
Finlandia
18:45
Polska
17:00
Malta
19:45
Holandia