| Czytelnia VIP

Wojenne mity w futbolu – Pele i... Kapuściński

Pele z Pucharem Świata (fot. Getty)
Pele z Pucharem Świata (fot. Getty)
Bartłomiej Najtkowski

Po śmierci Pelego pojawiło się wiele hagiografii. Brazylijczykowi przypisuje się teraz liczne zasługi, jednak często powtarzające się twierdzenie, że zatrzymał wojnę domową w Nigerii zostało poddane weryfikacji już jakiś czas temu. To mit.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Sąd w sprawie "afery melioracyjnej". Oskarżony były sekretarz PZPN reaguje

Czytaj też

Maciej Sawicki (fot. 400mm.pl)

Sąd w sprawie "afery melioracyjnej". Oskarżony były sekretarz PZPN reaguje

Historia jest powszechnie znana, a została podchwycona nawet przez cieszące się światową renomą media. "Time" opisał tę sprawę w 2005. Wracamy do wydarzeń, które zostały aż tak podkoloryzowane.

 
Secesja w Nigerii

Był rok 1967, południowo-wschodnia część Nigerii, naftowa prosperity. Ale o błogim spokoju nikt nie mógł myśleć. W społeczeństwie narastały podziały, budziły się demony. Przeważający chrześcijanie i członkowie grupy etnicznej Ibo mieli dość. Doszło do secesji.
Separatyści byli nader stanowczy, narzekali na nierówności, brak perspektyw dla regionu. Mieli za złe ówczesnym władzom, że maksymalnie ograniczały dostęp Ibo do stanowisk państwowych.

Mało tego, zwracali uwagę na pogromy, do których dochodziło przez fundamentalistów na zislamizowanej północy kraju. To wszystko doprowadziło do proklamacjiRepubliki Biafrańskiej.

Niezgoda na istnienie republiki i wojna

Powstał nowy kraj, który miał powierzchnię 75 tys. km kw., a przywódcą został pułkownik Chukwuemeka Odumegwu Ojukwu . Rządzący Nigerią nie przyjęli jednak ze zrozumieniem tej secesji.

Przeciwnie, przystąpili do radykalnych działań. Starali się opanować chaos, wysyłając wojsko do stłumienia świętujących niepodległość. Ta wojna domowa trwała w latach 1967-70, a w 1969 miało dojść do... cudu.

Kosztowny mecz z Santosem i remis

To wtedy do Nigerii przybył Santos FC, brazylijski klub z genialnym Pele w składzie, który miał kolejne tournee (w 1960 byli w Polsce i pokonali reprezentację PZPN 5:2 w obecności 130 tys. kibiców na Stadionie Śląskim).

Nigeryjczycy stawiali dzielnie opór artystom z Brazylii na boisku i mecz zakończył się nieoczekiwanym remisem 2:2. Santos nie przegrał, bo mógł liczyć na Pelego, który strzelił dwa gole. W Nigerii był zamęt spowodowany wojną domową i niektórzy uznali, że zgoda na rozegranie tego meczu to błąd. Trzeba było wydać 11 tysięcy funtów, by dostąpić takiego zaszczytu.

Rzekomy dwudniowy rozejm

Inni, komentując tamte wydarzenia po latach, twierdzili, że mecz pokazał piękno futbolu, który burzy mury i niesie pokój. Powtarzano, że z uwagi na występ Pelego w Lagos strony konfliktu przystały na zawieszenie broni na 48 godzin.

Tę wersję zdarzeń przekazywali później opinii publicznej także gracze i działacze Santosu, wprowadzając wszystkich w błąd. Nawet wśród propagatorów tej pięknej historii pojawiały się nieścisłości, bo byli i tacy, którzy utrzymywali, że rozejm trwał krócej. Twierdzono, że gdy Brazylijczycy opuszczali Nigerię, to słyszeli ponowne wystrzały.

Bloger podważa rozejm

Rafał Gałązka, założyciel Futbolowej Rebelii, który wielokrotnie badał związki futbolu z polityką, przytoczył swego czasu wypowiedź nigeryjskiego blogera Oloajo Aiyegbayo . Jego konkluzje rzucają inne światło na sprawę.

Zacytujmy tę wypowiedź, bo obala mity. Ów bloger, zgłębiając tę szokującą historię, nie natknął się nawet na strzępki informacji o rzekomym rozejmie:

"Santos rozegrał zimą 1969 roku w Nigerii dwa mecze. Pierwszy to spotkanie z tamtejszą drużyną narodową. Drugi natomiast był kilka dni później. Przeciwnikiem brazylijskiej drużyny byli piłkarze z Beninu (nie mylić z państwem Benin), trzeciego co do wielkości miasta Nigerii. Tamtejsi działacze zdołali w ostatniej chwili uzbierać kwotę na opłacenie renomowanego rywala. Starcie miało miejsce 4 lutego, zakończyło się triumfem zespołu Pelego 2:1. Zwolennicy wersji o zawieszeniu broni właśnie ten mecz wskazują jako przyczynek. Dowodem ma być fakt, że lokalne władze postanowiły otworzyć na ten czas most, łączący Benin City (miasto gospodarza meczu) z Biafrą. Szkopuł w tym, że ów most był otwierany na każdy mecz w Beninie. To więc mało prawdopodobne, by mieszkańcy zbuntowanej Biafry ryzykowali podróż na terytorium wroga, by obejrzeć nawet tak genialnego piłkarza jak Pele. A do tego to się sprowadza: mieli rzekomo tam przybyć, by podziwiać Brazylijczyka. To był niby powód zawieszenia broni i otwarcia mostu. W ten sposób powstał kolejny mit o herosie, który na 48 godzin wstrzymał wojnę, by zwaśnione ludy mogły wspólnie obejrzeć jego popisy".

Waga przelewu krwi

Ryszard Kapuściński pisał wiele lat temu w "Wojnie futbolowej" , że małe kraje z trzeciego, czwartego i dalszych światów mają szanse wzbudzić większe zainteresowanie dopiero wówczas, kiedy zdecydują się na przelew krwi. Smutna to prawda, ale tak jest - puentował przemyślenia słynny reportażysta, który zyskał sławę.

Sąd w sprawie "afery melioracyjnej". Oskarżony były sekretarz PZPN reaguje

Czytaj też

Maciej Sawicki (fot. 400mm.pl)

Sąd w sprawie "afery melioracyjnej". Oskarżony były sekretarz PZPN reaguje

Ryszard Kapuściński (fot. Getty)
Ryszard Kapuściński (fot. Getty)

Kapuściński niejednokrotnie dawał wyraz fascynacji futbolem. Był jedynym dziennikarzem prasowym z Polski na mundialu w Meksyku 1970, tym ostatnim Pelego. Futbol pojawiał się często w twórczości autora. To on spopularyzował przecież pojęcie "wojna futbolowa", które odnosiło się do wojny w Ameryce Środkowej: Salwadoru i Hondurasu.

Historia opisana przez Kapuścińskiego jest porywająca i odkrywa tragizm wojny jako czegoś złego z zasady. Jednak również i prawdziwość tych zdarzeń zakwestionowano.

Śmierć z powodu porażki reprezentacji

Zacznijmy od tego, że Kapuściński opisał los Amelii Bolanos , która była obywatelką Salwadoru i nie mogąc pogodzić się z porażką reprezentacji kraju w eliminacjach do mistrzostw świata, wyjęła z szuflady biurka ojca pistolet, a następnie strzeliła sobie prosto w serce. Futbol doprowadził ją bowiem do obłędu.

Kobieta, która popełniła samobójstwo z tak absurdalnego powodu jak przegrany mecz piłki nożnej, stała się męczenniczką. Jak relacjonowano to wówczas w mediach, jej pogrzeb był z najwyższymi honorami, a na czele konduktu maszerowała kompania honorowa, wojsko ze sztandarem. Trumnę okryto flagą narodową, a w ostatniej drodze towarzyszyli jej prezydent i ministrowie. Nie mogło też zabraknąć piłkarzy reprezentacji Salwadoru.

Samobójstwo jako fikcja literacka?

Wiele wskazuje jednak na to, iż dziennik "La Nacional", który był źródłem Ryszarda Kapuścińskiego, nigdy nie wychodził w Salwadorze. Solidny research zrobili Maria Hawranek i Szymon Opryszek z portalu Intoamericas.com, którzy sprawdzali u źródła prawdziwość rewelacji. I delikatnie mówiąc, z dystansem należy podchodzić także do słów o honorowym pogrzebie, a nawet czynie Amelii Bolanos.

Jest hipoteza, że osławiona Amelia Bolanos mogła być częścią literackiej fikcji pozwalającej na sugestywne opisanie tragedii, jaką wielu Salwadorczyków przeżywało po porażce drużyny. Tragedii tak wielkiej, że mogła stać się początkiem wojny. To może być jednak nadinterpretacja, bo ten burzliwy mecz został rozegrany 15 czerwca 1969, a wojna wybuchła niemal dokładnie miesiąc później, 14 lipca. Nawet najgorętsze emocje powinny do tego czasu zniknąć.

Wojna stu godzin

Niektórzy badacze używają dziś ukutej na tę okoliczność frazy "wojna stu godzin" , bo jedno jest pewne: walki na granicy hondurasko-salwardorskiej miały miejsce od 14 do 18.07 w 1969, a udało się je zakończyć dzięki Organizacji Państw Ameryki, która uspokoiła nastroje. To jednak podważa wersję o meczu jako przyczynie konfliktu.

Wypowiedzi piłkarzy mogą nas też utwierdzić w przekonaniu, że futbol wcale nie odegrał w tej sprawie najważniejszej roli. Salvador Mariona , który grał wtedy w kadrze Salwadoru wyznał, że nie było mowy o animozjach między rywalizującymi drużynami.

Ba, Mariona stwierdził nawet, że gdy mecz się zakończył, to piłkarze zachowywali się jak... przyjaciele. Obarcza winą za późniejsze rozpoczęcie i nasilenie się walk polityków, którzy podgrzewali negatywne emocje.

Chociaż nawet jeśli w tej wojnie futbol nie był siłą sprawczą, to jednak nikt nie kwestionuje, że kibice obu drużyn starali się deprymować rywali i nie pozwalali im zasnąć. Robili hałas na zewnątrz budynków, w których spali zawodnicy.

Problematyczne osadnictwo

Przyjrzyjmy się też kontekstowi społecznemu w relacjach Hondurasu z Salwadorem, który pozwoli zrozumieć motywy działań stron konfliktu, a piłkę odłóżmy na bok. Otóż osadnictwo salwadorskich rolników na przygranicznych terenach Hondurasu to był pierwszy punkt zapalny. Ci ludzie ledwo wiązali koniec z końcem i byli zmuszeni do takiej decyzji. Musieli znaleźć właśnie tam osadę.
Aby zdać sobie sprawę z ówczesnych realiów, dodajmy, że Honduras, kraj o powierzchni ponad 110 tys. km kw. zamieszkiwało 2,3 mln osób, a jednym z najmniejszych krajów regionu był mający tylko 21 tys. km. kw. Salwador, ale mieszkało tam... ponad 3 mln ludzi.

W dodatku znaczna część ziem była kontrolowana przez oligarchów. Dlatego, chcąc nie chcąc, 300 tys. Salwadorczyków przekroczyło granicę, ruszając przez dżunglę, by znaleźć lepsze jutro.

Ksenofobia i spór o ziemię

W Hondurasie tymczasem nasilała się ksenofobiczna retoryka, oskarżano przybyszy o kradzież ziemi i zabieranie pracy autochtonom. Powstała nawet specjalna organizacja "Krajowa Federacja Rolników i Hodowców", dążąca do odbierania ziemi imigrantom.
To właśnie kwestia własności była przyczyną wojny, bo w Hondurasie imigrantów poddawano torturom. Nie oszczędzano kobiet i dzieci, dochodziło do morderstw. Podsycano narodowe resentymenty.

Na domiar złego uciekający z Hondurasu Salwadorczycy nie byli mile widziani w swoim kraju. Przeludnienie było tam bowiem poważnym problemem, a ludzie żyli w biedzie. Populizm brał więc górę nad zdrowym rozsądkiem po obu stronach, a osią sporu okazała się granica między państwami, nie tylko niewystarczająco strzeżona, ale też nieprecyzyjnie wytyczona.
Wojna pochłonęła blisko tysiąc Salwadorczyków (700-900), a jeszcze więcej zginęło obywateli Hondurasu, bo szacuje się, że między dwoma a trzema tysiącami. I nie chodziło wcale o futbol...

O piłce nożnej wypowiadali się intelektualiści. Niektórzy dostrzegli jej siłę tworzenia wspólnoty. Inni, będący pesymistami, uważają z kolei, że wyzwala szowinizm.

A George Orwell twierdził nawet, że futbol nie ma nic wspólnego z fair play. "Piłka nożna to nienawiść‚ to wojna minus wystrzały". To tak a propos historii przywołanych powyżej.

Pele – pożegnanie króla futbolu. Program specjalny
Pele (fot. Getty)
Pele – pożegnanie króla futbolu. Program specjalny

Najnowsze
Zalewski oceniony we Włoszech. "Uszło mu to na sucho"
nowe
Zalewski oceniony we Włoszech. "Uszło mu to na sucho"
| Piłka nożna / Włochy 
Nicola Zalewski wystąpił w meczu z Parmą (fot. Getty Images)
"Niesprawiedliwe; mniejsze zło". Sinner zaskakuje po aferze dopingowej
Jannik Sinner (fot. Getty Images)
"Niesprawiedliwe; mniejsze zło". Sinner zaskakuje po aferze dopingowej
| Tenis / ATP (mężczyźni) 
Lewandowski i Szczęsny nie zachwycili. Najniższe noty w Barcelonie!
Wojciech Szczęsny i Robert Lewandowski (fot. Getty Images)
Lewandowski i Szczęsny nie zachwycili. Najniższe noty w Barcelonie!
| Piłka nożna / Hiszpania 
Wielki sukces Polki. Dokonała tego drugi raz w życiu!
Katarzyna Kawa (fot. Getty Images)
Wielki sukces Polki. Dokonała tego drugi raz w życiu!
| Tenis / WTA (kobiety) 
Beniaminek zaskoczy Pogoń? "Nie zadowolimy się remisem"
Piłkarze GKS-u Katowice (fot. Getty Images)
tylko u nas
Beniaminek zaskoczy Pogoń? "Nie zadowolimy się remisem"
fot. TVP
Maciej Rafalski
Drugie złoto dla Polski w PŚ w boksie olimpijskim!
barbara Marcinkowska (fot. PAP/Piotr Polak)
Drugie złoto dla Polski w PŚ w boksie olimpijskim!
Mateusz Fudala
Mateusz Fudala
Hrgović pobił Joyce'a i zdobył pas WBO International [WIDEO]
Filip Hrgović pokonał Joe Joyce'a jednogłośnie na punkty (fot. Getty Images)
Hrgović pobił Joyce'a i zdobył pas WBO International [WIDEO]
Mateusz Fudala
Mateusz Fudala
Do góry