| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Jacek Podgórski to piłkarz, który w swojej karierze zaznał już smaku spadku z ligi. Teraz robi wszystko, by historia nie powtórzyła się w Kielcach. Zawodnik Korony w rozmowie z TVPSPORT.PL opowiedział o ciężkich czasach, gdy reprezentował barwy Chojniczanki Chojnice, spadku z ligi, ofercie z Kielc, trenerze Leszku Ojrzyńskim, Kamilu Kuzerze oraz jego pomyśle na grę Scyzorów.
Maciej Ławrynowicz, TVPSPORT.PL: – Sporą część swojej piłkarskiej przygody spędziłeś w Chojniczance. To jest klub, któremu wiele zawdzięczasz?
Jacek Podgórski, piłkarz Korony Kielce:– Na pewno zawdzięczam sporo, bo sporo czasu tam grałem. Rok w juniorach. Później przez rezerwy przebiłem się do pierwszej drużyny i w pierwszej lidze zagrałem mnóstwo spotkań. Teraz jestem w Koronie i jedziemy dalej.
– W Chojnicach raczej nie brakowało zawodników, od których mógłbyś czerpać, bo jak tak spojrzałem, to przewinęło się tam wielu doświadczonych graczy.
– Tak, mnóstwo zawodników się przez ten klub przewinęło. Teraz jak zawsze rozmawiam z kolegami, to wspominamy różne nazwiska i są zdziwieni, skąd ja ich znam. Mówię, że każdego z nich łączy przeszłość w Chojnicach, bo w tym klubie naprawdę było wielu piłkarzy. Czasami przychodzili na krótki okres, ale byli. Ja trafiłem akurat na taki okres, gdzie w drużynie było wielu doświadczonych piłkarzy i wiele mogłem się od nich nauczyć jako młodzieżowiec.
– Kogo zapamiętałeś pozytywnie?
– Dobry kontakt miałem z Tomkiem Mikołajczakiem, który tam gra, z Rafałem Grzelakiem. Piotr Kieruzel, który obecnie jest asystentem trenera, dużo mi pomógł. Był też Paweł Zawistowski, ale mógłbym tak wymieniać, bo było naprawdę wielu takich zawodników. Miałem sporo znajomych i do dzisiaj mam nawet kontakt z tymi o kilka lat starszymi.
– Przez ten czas przewinęło się wielu zawodników, ale też wielu trenerów. Był Maciej Bartoszek, Przemysław Cecherz, Artur Derbin, Krzysztof Brede. Na brak różnorakich myśli szkoleniowych chyba też nie mogłeś narzekać.
– Zdecydowanie tak. Na pewno od wszystkich sporo wyciągnąłem. Bardzo dobrze wspominam okres z Maciejem Bartoszkiem czy Krzysztofem Brede, bo oni chyba tak najdłużej prowadzili mnie jako zawodnika już w pierwszej lidze. Był też Zbigniew Smółka, z którym co prawda nie miałem jakiegoś super kontaktu. Nie grałem u niego po prostu, ale mogę powiedzieć, że sporo się od niego nauczyłem. Jakbym spotkał któregoś z nich, to na pewno bym podziękował za wskazówki, które mi przekazali, bo jestem za to bardzo wdzięczny.
– A to ciekawe, co powiedziałeś o Smółce. Większość zawodników ma pretensje do trenerów, u których nie gra, pojawia się frustracja, okazywanie swojego niezadowolenia, a ty masz całkowicie inne podejście.
– Każdy ma swoje zdanie. Ja mogę nie zgadzać się z trenerem, trener ze mną, ale jednak wiele od niego wyciągnąłem, bo trenowałem u niego i różne wskazówki mi dawał. Kilka meczów zresztą u niego zagrałem. To nie jest tak, że mnie – mówiąc po piłkarsku – po prostu skasował. Ja nie mam do nikogo pretensji. Ja też wiem, że nie wszystko robię idealnie. Każdy popełnia błędy. Z każdym z nich bym porozmawiał, przywitał się. Nie mam z tym problemu, że czasami ta współpraca nie wyglądała tak, jakby mi to pasowało. Jestem wdzięczny za to, że dawali mi szanse.
– W twoim ostatnim sezonie w Chojnicach zajęliście przedostatnie miejsce i spadliście do II ligi. Jedno z trudniejszych doświadczeń w twoim zawodowym życiu?
– Tak, to było dla mnie ciężkie też z tego względu, że jestem wychowankiem i pochodzę z okolic Chojnic. Dodatkowo nie mogłem pomagać kolegom w pełnym wymiarze czasowym, bo wtedy częściej przesiadywałem na ławce albo na trybunach i to mnie najbardziej zabolało. Po tamtym sezonie też kończył mi się kontrakt w Chojniczance. Też nie wiedziałem, co mam dalej robić. Nie było mi łatwo wtedy odchodzić, chociaż z perspektywy czasu to chyba była dobra decyzja. Z drugiej strony nie wiadomo, jak by to życie się potoczyło, gdybym został. To był ciężki okres. Spadek bolał podwójnie. Nie chcę o tym wspominać.
– Bardziej frustrujące było to, że co tydzień twoja drużyna sobie nie radzi czy to, że obserwujesz to wszystko z boku i nie możesz pomóc?
– Ja nawet jeśli jestem z boku, to zawsze kibicuje chłopakom. Nawet jak z kimś rywalizuje, to staram się podpowiadać, pomagać. Każdy później patrzy na wynik zespołu. Jeśli zespół radzi sobie źle, to żaden zawodnik się nie wybije. Wiadomo, są wyjątki, gdy jakiś piłkarz strzela kilkanaście goli. Taki spadek jednak żadnemu zawodnikowi nie pomaga. Nawet jak siedziałem na ławce czy na trybunach, to starałem się pomóc tej drużynie i wspierać ich w trudnych momentach, bo takie akurat wtedy były.
– Tak sobie myślę, że jeszcze bardziej frustrujące mogło być to, że w ciągu tygodnia pewnie dajecie z siebie wszystko, robicie, co możecie, a na koniec przychodzi weekend i wszystko jak krew w piach.
– To jest właśnie piłka nożna. Możesz pracować, dawać z siebie, ile możesz, a na koniec boisko weryfikuje. Wtedy nie było lekko. My do końca wierzyliśmy w to, że uda się utrzymać, ale czegoś cały czas brakowało. Czasu się nie cofnie. Widocznie tak musiało być. Cieszę się jednak, że Chojniczanka wróciła już na ten pierwszoligowy poziom. Trzymam za nich kciuki. Ostatnio też oglądałem ich mecz. Będę im kibicowałem, żeby jak najdłużej się tam utrzymali, a może nawet i w przyszłości powalczyli o wyższe cele.
– W Polsce mamy taki klimat, że w przypadku niepowodzeń kibice często zarzucają piłkarzom brak zaangażowania, brak ambicji. Często nie rozumieją tego, że piłkarze mogą dawać z siebie wszystko, a w pewnych sytuacjach to i tak nie wystarczy. U was było podobnie czy jednak cieszyliście się wsparciem trybun?
– Nas wtedy akurat kibice nie deprymowali. Zawsze byli z nami. Na to akurat nie mogliśmy narzekać. Nie odwrócili się od nas, wierzyli. Też trzeba ich zrozumieć. Gdy twoja drużyna przegrywa kilka meczów z rzędu czy jest w strefie spadkowej, to to niezadowolenie też trzeba zrozumieć i robić wszystko, żeby tę passę odwrócić.
– Tak szczerze, to czułeś ulgę, gdy po tak trudnym sezonie i spadku pojawiła się oferta z Korony Kielce?
– To jest ogólnie długa historia. Cały czas przeciągałem to przedłużenie kontraktu w Chojnicach. W zasadzie byłem już bardzo bliski podpisania nowej umowy. Nie miałem żadnej konkretnej propozycji z poziomu, który mnie satysfakcjonował, czyli w tamtym przypadku z I ligi. Pewnego wieczoru zadzwonił do mnie trener Bartoszek i powiedział, że widziałby mnie w Koronie. Ja nawet chwili się nie zastanawiałem. Chyba jeszcze tego samego wieczoru spakowałem się i pojechałem do Kielc. To była błyskawiczna decyzja.
– Wyprzedziłeś moje pytanie, bo właśnie chciałem się dowiedzieć, czy to właśnie trener Bartoszek był tą główną postacią, która stała za tym transferem.
– Tak, mogę to powiedzieć z czystym sumieniem. To przez niego się kontaktowałem i oczywiście przez menedżera. Wiadomo, jak to działa. Trener Bartoszek wyraził taką chęć, bo znał mnie wcześniej z Chojnic. Wiedział, że może na mnie liczyć i że pomogę Koronie, bo ona też nie była w łatwej sytuacji, gdy tutaj przychodziłem. Chyba wyszło na dobre. Wydaje mi się, że chyba odwdzięczyłem się tym zaufaniem, bo za trenera Bartoszka zagrałem bardzo dobry sezon w Koronie.
– Po przejściu do Korony czułeś, że znajdujesz się w miejscu, które funkcjonuje na trochę wyższym poziomie? Chodzi mi o całą otoczkę, organizację klubu. Wiadomo, że Korona i Kielce to troszkę większe ośrodki niż Chojniczanka i Chojnice.
– Tak, gdy przyszedłem do Kielc, to od razu mi się tutaj spodobało. Duży stadion, boiska treningowe to w ogóle inna bajka. Oczywiście nie ujmując Chojniczance, bo tam też da się profesjonalnie trenować i przygotowywać do meczów. Infrastrukturalnie Kielce to jednak inna bajka.
– Jesteś człowiekiem, który żałuje, że do debiutu w Ekstraklasie doszło w wieku 26 lat, czy raczej nie przejmujesz się i skupiasz na tym, co jeszcze można z tej kariery wycisnąć?
– Wiadomo, można by gdybać. Po dobrym sezonie w Chojniczance, gdy byłem młodzieżowcem, też podobno jakieś zainteresowanie z Ekstraklasy było, ale ja o tym nie myślę. Cieszę się tym, że tutaj jestem, że udało mi się po tylu sezonach w I lidze awansować w świetnym stylu do Ekstraklasy i teraz staram się cieszyć najbardziej tą grą. Wiadomo, pierwsza runda nie była w moim wykonaniu najlepsza, ale myślę, że nabieram tego doświadczenia i jeszcze pokażę swoją jakość w Ekstraklasie oraz rzecz jasna utrzymam się z Koroną w tej lidze.
– Ty chyba ogólnie nie jesteś osobą medialną, bo przygotowując się do rozmowy, trudno było znaleźć o tobie jakiekolwiek informacje w sieci.
– Ja jestem takim typem zawodnika, że zawsze wolę grać rolę drugoplanową i świadczyć o sobie czynami a nie świecić oczami przed kamerami i opowiadać różne rzeczy. Na koniec i tak wszystko weryfikuje boisko. Moje zdanie jest takie, że nie ma co się za bardzo wychylać.
– Czego ciekawego kibice Korony nie wiedzą zatem o Jacku Podgórskim?
– Czego ciekawego? Tego, że najważniejsza dla mnie jest rodzina. Gdy tylko mam wolne, to wracam w rodzinne strony i spędzam czas z najbliższymi. Tutaj mam narzeczoną i półtorarocznego synka, także też nie jest tak, że latam gdzieś po mieście i szaleję! (śmiech)
– Ten obecny sezon zaczął się dla was nie najgorzej. W siedmiu meczach dziesięć punktów. Były trzy zwycięstwa. Później jednak nie wygraliście aż do końca roku. To nie było trochę tak, że weszliście w tę ligę z takim entuzjazmem charakterystycznym dla beniaminka, która w pewnym momencie zgasł?
– Dobrze weszliśmy w sezon, a później zawsze czegoś brakowało. Nie były to jakieś wielkie problemy, tylko małe rzeczy. Może brakowało nam trochę tego doświadczenia w Ekstraklasie. Nie mieliśmy aż tylu doświadczonych zawodników. Dla mnie to też jest pierwszy sezon w Ekstraklasie. Pierwsza runda nie była łatwa. Początek był obiecujący, a później coś się zacięło. Mam nadzieję, że w drugą rundę wejdziemy już po to, żeby się utrzymać.
– Czułeś, że piłkarsko odstajecie od rywali?
– Myślę, że piłkarsko na pewno nie odstawaliśmy od rywali. Zawsze jakieś błędy indywidualne, złe ustawienie. Decydowały niuanse. Nie przegrywaliśmy tych meczów jakoś zdecydowanie. Wiadomo, zdarzały się wpadki, ale wszystko było na styku. Brakowało detali a nie tego, że nie mieliśmy umiejętności czy odstawaliśmy pod kątem cech wolicjonalnych. Nie było takich sytuacji.
– Dlaczego w takim razie to nie wypaliło? Twoim zdaniem zwolnienie trenera Leszka Ojrzyńskiego było konieczne?
– Myślę, że to nie mnie oceniać. Ja u trenera zawsze dawałem z siebie wszystko i w zasadzie nie wiem, co nie zagrało. Takie jest życie, że pierwszy, kto obrywa za wyniki, to trener. My mu zawdzięczamy to, że teraz jesteśmy w Ekstraklasie. Ja nie będę oceniał, czy to była dobra, czy to była zła decyzja. To się okaże tak naprawdę na koniec sezonu. Zobaczymy, jaki będzie efekt. Ja trenera wspominam bardzo dobrze, bo jednak z nim zrobiliśmy awans do Ekstraklasy. Później mogłem się w niej pokazać.
– Trenera Ojrzyńskiego zastąpiono człowiekiem, który od wielu lat jest mocno związany z Kielcami czyli Kamilem Kuzerą. Jak wyglądały wasze zimowe przygotowania. Wyglądało to tak jak sobie większość wyobraża czyli ciężka, fizyczna praca?
– Trener Kuzera na pewno jest mocno związany z Kielcami. Tak samo zresztą jak trener Ojrzyński, który był już tutaj wcześniej. Trenerowi Kuzerze na pewno bardzo mocno zależy na klubie, co widać. On tak samo wierzy w nas zawodników, bo zimą nie było wielu transferów. Co do okresu przygotowawczego, to wiadomo, trzeba to przepracować. To trudny okres, bo trenowaliśmy dwa razy dziennie. Momentami było ciężko, ale najważniejsze, że większość zawodników była zdrowa i gotowa, żeby wystąpić już w pierwszej kolejce tej rundy wiosennej.
– Trener Kuzera przykłada dużą wagę do atmosfery w drużynie? Pytam, bo był przecież członkiem legendarnej "Bandy Świrów", która wykręcała swego czasu całkiem niezłe wyniki i w dużej mierze zostali zapamiętani właśnie ze świetnej atmosfery w szatni.
– Przywiązuje do tego wagę, ale nie jest to priorytet. Priorytetem jest granie w piłkę i sprawienie, żeby wróciła nam radość z tego, co robimy. Na pewno też nie było tak, że cały czas się integrowaliśmy. Myślę, że atmosferę budują wyniki. Jeśli będziemy wygrywać czy nawet remisować, to ta atmosfera sama się zbuduje. Nie ma co robić czegoś na siłę i trener też tego nie robi. Wiadomo, rozmawiamy dużo ze sobą i ze sztabem, ale to nie jest tak, że będziemy jechać tylko na atmosferze.
– Kamień z serca spadł po wykorzystanym karnym w końcówce meczu ze Śląskiem?
– Mogliśmy wcześniej pokusić się o jakieś bramki. Myślę, że całkiem dobrze pokazaliśmy się na tle Śląska. Mieliśmy wiele dobrych sytuacji, a Śląsk tak naprawdę może jedną czy dwie konkretne. Co prawda to my straciliśmy pierwsi bramkę i szkoda, ale to też nie była jakaś akcja Śląska tylko moja strata czy później gapiostwo przy stałym fragmencie gry. Dobrze, że później wszedł Dawid Błanik i wywalczył tego karnego. Kuba wykończył perfekcyjnie. Tak jak na niego przystało.
– W wygranym meczu z Cracovią wyglądaliście momentami trochę tak jak Korona, którą kibice mogą pamiętać z najlepszych lat w Ekstraklasie. Wysoki pressing, spora intensywność, bezpośrednia piłka – do tego będziecie też dążyć w tych najbliższych meczach?
– Na pewno będziemy chcieli narzucać swój styl gry. Trener Kuzera też na to naciska, żebyśmy nie patrzyli na rywala, tylko robili swoje i z meczu na mecz wyciągali z siebie jak najwięcej, a to wyjdzie na dobre dla drużyny. Myślę, że w ostatnim czasie przywiązywaliśmy sporo uwagi do tych piłkarskich aspektów. Także na obozie. Skupialiśmy się na tych piłkarskich rzeczach a nie na bieganiu. Chcemy też utrzymywać jak najwyższą intensywność, a nie biegać jak najwięcej pod względem kilometrów. Sprinty i szybkie biegi są dla trenera ważne i tak też chcemy grać.
– Są już jakieś kalkulacje wewnątrz? Rozmawiacie na temat tego, ile punktów może wystarczyć do utrzymania?
– Może jakieś luźne rozmowy były między sobą, ale na forum tego nie poruszaliśmy. Patrzymy tylko na najbliższy mecz. Teraz akurat z Lechią. Nie będziemy niczego wyliczać, tylko patrzeć na każde kolejne spotkanie. Musimy pracować sumiennie z dnia na dzień, a efekty tego przyjdą. Początek jest niezły, ale mam nadzieję, że z meczu na mecz będziemy się rozkręcać jeszcze bardziej. Będziemy też zgrywać się z nowymi chłopakami i myślę, że to pójdzie w dobrym kierunku.
– Jak oceniasz te zimowe wzmocnienia Korony?
– To nie mnie oceniać. Na razie to wygląda bardzo obiecująco, bo i Nono, i Dominick Zator, i Briceag wnoszą bardzo dużo. Oczywiście patrząc na te trzy mecze. Zobaczymy jak to będzie wyglądało później. Mam nadzieję, że tak jak w tych pierwszych meczach. Podnieśli jakość, grają praktycznie wszystko, więc nic tylko się cieszyć. Z naszej strony robimy wszystko, żeby w szatni czuli się jak najlepiej. Dużo z nimi rozmawiamy. Nie tylko o sprawach piłkarskich, chociaż to jest najważniejsze. Staramy się im pomóc, bo to są zagraniczni zawodnicy.
– Z Lechią będziecie się bardziej skupiać na tym, żeby nie stracić gola czy na tym, żeby strzelić jednego więcej i zgarnąć komplet punktów?
– Oczywiście to drugie. Interesują nas tylko trzy punkty. Remis – tak jak ze Śląskiem – nas nie satysfakcjonuje. Wiadomo, szanujemy go, bo przegrywaliśmy i odrobiliśmy dopiero w końcówce, ale w każdym meczu będziemy walczyć o to, żeby zdobywać trzy punkty.
– Które miejsce zajmie zatem Korona na koniec sezonu?
– Na pewno poza strefą spadkową, a które dokładnie, to się okaże później.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (964 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.