Przejdź do pełnej wersji artykułu

Lekkoatletyka. Natalia Kaczmarek: wiedząc, że nie pojadę do Stambułu, biegam bez żadnej presji

/ Natalia Kaczmarek (fot. Getty) Natalia Kaczmarek (fot. Getty)

Natalia Kaczmarek znowu przeszła do historii. W trakcie mityngu w Lievin jako pierwsza Polka w historii przebiegła w hali dystans 400 metrów poniżej 51 sekund. Czas 50.90 robi wrażenie, ale biegaczka podkreśla, że nadal jest w stanie go śrubować. W rozmowie z TVPSPORT.PL opowiedziała o ostatnich kłopotach ze zdrowiem i planach na kolejne tygodnie.

WSPANIAŁY BIEG NATALII KACZMAREK. NOWY REKORD POLSKI

Czytaj też:

Lekkoatletyka, halowe mistrzostwa Polski 2023: transmisja na żywo w tv i online (18.02.2023)

Lekkoatletyka. Halowe Mistrzostwa Polski w Toruniu. Transmisja pierwszego dnia na żywo online w TVP Sport 18 lutego 2023

Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Ochłonęłaś po rekordowym występie we Francji?
Natalia Kaczmarek: – Nie powiem nic odkrywczego, ale dobrze się czuję. Cieszę się, że pobiłam rekord Polski. Przede mną ostatni start w sezonie – mistrzostwa kraju. Liczę, że wykorzystam formę.

– Czułaś presję przed starem w Lievin?
– Wiedząc, że nie pojadę do Stambułu, biegam bez żadnej presji. Robię to dla własnej przyjemności. Jest fajnie. Cieszę się na nowo sportem. We Francji miałam duży uśmiech przed biegiem. Gorzej było po starcie. Zmęczenie było ogromne.

– Był prezent po rekordzie?
– Niestety, jeszcze nie. Może po mistrzostwach kraju trener da mi trochę wolnego. Pojadę gdzieś, żeby się zregenerować. Będę musiała łapać motywację na kolejne miesiące.

– Teraz czas na medal mistrzostw kraju?
– Chciałabym być na podium. Najlepiej wygrać. Nie mam jeszcze złota. W kolekcji są tylko dwa brązowe krążki. Może czas to zmienić?

– Nie zmienisz zdania co do startu w Stambule?
– Nie będzie mnie w Turcji. Już przed sezonem rozmawialiśmy z trenerem na ten temat. Nie jestem gotowa na dwa biegi w trakcie jednego dnia. Po drodze wkradły się też drobne kłopoty zdrowotne. Nie chcę ryzykować. Wolę się skupić na letnim sezonem.

– Lubisz biegać w hali?
– Nie do końca. Przed rokiem też wyszedł mi jeden bieg. Potem było źle. Nie chcę w pełni rezygnować. Przyda się zdobywanie doświadczenia. Nie mówię, że już nigdy nie pobiegnę w ważnej imprezie w hali. Być może teraz rozkręcam się, by walczyć o medale w kolejnych latach.

– Wprowadziliście dużo zmian w treningu?
– Skupiałam się na przygotowaniu szybkościowym. Eksperymentowaliśmy. W hali ten element jest bardzo przydatny. Od razu lepiej pobiegłam pierwsze 200 metrów. Wyśrubowałam mocny czas. Więcej pracuję z fizjoterapeutą. Postawiłam na zdrowie. Jest kluczowe. Nie chcę przerw w treningu.

– Jak wyglądały twoje ostatnie tygodnie?
– Nie było aż tak źle, jak się mogłam spodziewać. Szybkościowe treningi były przyjemnością. Poprzedni sezon okazał się bardzo trudny. Ciężko się trenowało przez pierwsze pół roku. Liczę, że teraz będzie z górki. Po roku olimpijskim była duża presja. Wszyscy wokół chcieli więcej i więcej. Przenalizowałam ten okres na spokojnie. Wiem, że zbyt duże przeciążenie organizmu mi nie sprzyja.

– Jak odpoczywasz?
– Nie żyję tylko sportem. Mam pieska, chodzę na spacery. Lubię spędzać czas na świeżym powietrzu. Na co dzień słucham podcastów, ale nie kryminalnych! Wtedy nie mogę spać. Wybieram przyziemne tematy.

– Kłopoty zdrowotne zostały w pełni wyeliminowane?
– Miałam podejrzenia złamania zmęczeniowego. Gdyby diagnoza się potwierdziła byłabym wyłączona z treningów przez długi czas. Na szczęście mogę ćwiczyć w spokoju. Niczego się nie obawiam. Wracam do zdrowia. Nie czuję bólu i dyskomfortu. W profesjonalnym sporcie przeciążenia są ogromne. Od czasu do czasu coś się przypałęta. Jestem do tego przyzwyczajona.

– Robią na tobie jeszcze wrażenie słowa: "rekord Polski"?
– Robię to, co mam robić. Złamałam kolejną granicę. Przesuwam następne bariery. Rekordy to efekt finalny. Nadal jest przecież możliwość, żeby wyśrubować to osiągnięcie. Ja albo inne dziewczyny możemy pobiec jeszcze lepiej. Wszystkie jesteśmy w bardzo dobrej formie.

– Ciągle ci mało?
– Trenuję po to, by się poprawiać. "Życiówka" zawsze cieszy.

– Ty biegasz bardzo szybko, ale "kosmitką" można nazwać również Holenderkę Femke Bol. Byłaś pod wrażeniem jej wyników?
– Jej starty robią ogromne wrażenie. Do teraz nie wiem, jak to jest możliwe, żeby biegać w takim tempie. Niewiele zabrakło do rekordu świata (49.96). To wiele mówi. Jest w stanie go poprawić. W hali wszystko musi ułożyć się idealnie. Inaczej trudno o najlepsze wyniki w karierze.

– Utrzymujecie ze sobą kontakt?
– Rozmawiamy w trakcie zawodów. Jest bardzo skromna i miła. Wyjątkowe jest to, że jako sportowiec pozostaje bardzo opanowana i spokojna. Nie wygląda jak rekin na bieżni. Po pierwszych metrach wszystko się zmienia. Spróbuję ją gonić!

Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także