Pomysły na naprawianie piłki nożnej pojawiają się w Stanach Zjednoczonych od lat dwudziestych XX wieku. Część z nich była krytykowana, część po prostu wyprzedziła swoje czasy. Kto wie, może niektóre z nich będą jeszcze przyjęte przez FIFA? MLS z nich ostatecznie nie skorzystała, co nie przeszkodziło lidze w odniesieniu sukcesu. Nowy sezon zaczyna się już dzisiaj...
Niewykorzystana złota era
Dzisiaj może się to wydawać niewyobrażalnym, ale sto lat temu piłka nożna skutecznie była w stanie rywalizować z NFL o uwagę amerykańskich kibiców. Sportem narodowym co prawda pozostawał baseball, a akademickie zmagania w futbolu amerykańskim zajmowały drugą pozycję w hierarchii dyscyplin, ale też piłkarskie zmagania potrafiły znaleźć dla siebie miejsce. Sprzyjał im rozwój gospodarki, co odzwierciedlało się w strukturze właścicielskiej klubów. Wiele z nich należało do firm przemysłowych.
American Soccer League miała tak dobrą pozycję w ówczesnym piłkarskim świecie, że kusiła do wyjazdu za Ocean graczy z Europy. Sezon toczył się w rytmie jesień-wiosna, a drużyny grające w metropoliach przyciągały tłumy. Zawodowa liga była jednak w niesmak FIFA, która wywierała nacisk na ówczesny amerykański związek piłkarski (USFA) w celu powstrzymania rozwoju rozgrywek. USFA była w konflikcie z ligą również ze względu na kwestie rekompensat finansowych dla klubów uczestniczących w ogólnokrajowym pucharze National Challenge Cup, znanym współcześnie jako Lamar Hunt U.S. Open Cup.
Spór był tak ostry, że zyskał miano "wojny futbolowej". Do porozumienia udało się dojść na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych, ale skutki tych zatargów oraz kryzys ekonomiczny z 1929 roku pogrzebały piłkę nożną w oczach Amerykanów. Reprezentacja USA zdobyła co prawda brązowy medal na mundialu w 1930, co do dziś pozostaje największym wyczynem w historii męskiej kadry. Po nim przyszła jednak apatia.
Nowa American Soccer League przetrwała do 1983 roku. Dominowały w niej zespoły założone przez imigrantów. W tabeli ligowej można było znaleźć takie kluby jak Brooklyn Hispano czy Ukrainian Nationals, sześciokrotnego mistrza. Ze starą ASL z lat dwudziestych ligę tę łączyła tylko nazwa. Nie uwzględniała zatem zasad wyróżniających poprzednio ASL, jak chociażby możliwość zmian dwóch piłkarzy w ostatnich 15 minutach spotkania czy wykluczenie czasowe graczy przez sędziego, podobnie jak ma to miejsce w hokeju. Ten pierwszy przepis stał się częścią światowej piłki dopiero kilkadziesiąt lat później, choć w innej formie.
Pele, Deyna i dyplomacja piłkarska gorsza od tej na Bliskim Wschodzie
Pół wieku po burzliwej działalności American Soccer League Stany Zjednoczone ponownie zaistniały w świadomości kibiców piłkarskich. North American Soccer League zyskała sławę głównie dzięki zespołowi New York Cosmos. W nim zagrały bowiem takie sławy jak Pele, Franz Beckenbauer czy Carlos Alberto. Konkurenci nowojorczyków nie pozostawali w tyle. Do Los Angeles zawitali Johan Cruyff i George Best, a jednym z zawodników San Diego Sockers był Kazimierz Deyna. Wszyscy ci piłkarze mieli swoje najlepsze lata dawno za sobą, jednak wciąż pobudzali wyobraźnię i stanowili świadectwo dobrego poziomu. Rywalizowano na tradycyjnych boiskach i w halach.
Najwięcej zaufania dostała MLS, a czas pokazał, że to była słuszna decyzja. A-League służyła przez kilka lat jako część USISL, zmagań niższych poziomów rozgrywkowych, gdzie mogli się pokazać nowi piłkarze oraz jako miejsce eksperymentowania z przepisami. W obu przypadkach próbowano odejść od tradycyjnych piłkarskich zasad, co prawda nie w takim stopniu jak w przypadku League One America. W części z nich były one zaakceptowane przez FIFA. Nie przetrwały jednak próby czasu.
Tercje, kwarty i odliczanie do zera
I to właśnie w kwestii czasu gry próbowano zmieniać najwięcej. Specyfika najpopularniejszych sportów w USA, a konkretniej ich transmisji, ma się nijak do piłki nożnej. Cechują się one dużą liczbą przerw, co odpowiada stacjom telewizyjnym, mogącym pokazać więcej spotów reklamowych. Widzowie też się przyzwyczaili do interwałowego śledzenia dyscyplin. Piłka nożna z połową meczu trwającą 45 minut, a nawet dłużej, jak pokazały ostatnie mistrzostwa świata, jest tego przeciwieństwem.
Zapowiedzi zmian tradycyjnych połów przed mundialem w USA wyszły od najważniejszych postaci w FIFA w 1990 roku. Joao Havelange i Sepp Blatter chcieli wprowadzenia kwart po 25 minut. Chodziło oczywiście o dostosowanie się do kibiców w USA, jednak wspominano również o rzeczywistych przyczynie tak radykalnych korekt, czyli chęci zadowolenia wspomnianych nadawców tv. Skończyło się tylko na słowach, bo nawet oni nie byli w stanie przekonać Międzynarodowej Rady Piłkarskiej (IFAB) do ruszenia tak fundamentalnych zasad gry.
Do końca lat dziewięćdziesiątych podczas transmisji z MLS był zegar… startujący od 45. minuty i odmierzający czas do zera. Dla Amerykanów nic nadzwyczajnego, dla Europejczyków wręcz przeciwnie. Sędziowie mieli bowiem możliwość zatrzymania czasomierza podczas przerw w grze. W USISL eksperymentowano z trzydziestominutowymi połowami, a League One America zakładało nawet dwudziestominutowe tercje.
Charakterystyczne pojedynki strzelca z bramkarzem
Jeśli jest jedna rzecz, z którą wiązane są amerykańskie rozgrywki piłkarskie przez kibiców z innych stron świata. To rzuty karne strzelane jak w hokeju. Choć minęło ponad dwadzieścia lat od ostatniego takiego konkursu jedenastek, to wspomina się go z rozrzewnieniem jako ciekawostkę. Pomysł był jeszcze z czasów NASL. Strzelec startował z linii 35 jardów i miał pięć sekund na próbę strzału.