Mecz Czechy – Polska był tak jednostronnym widowiskiem, że w kilku sytuacjach sędzia mógł zaniechać pokazania żółtej kartki, ponieważ… ten mecz nie potrzebował więcej kartek. Sędziowie mogą tak postępować, ale raczej wyjątkowo. Na przykład gdy dochodzi do przewinienia, które zasadniczo kwalifikuje się do ukarania kartką, jednak jego powaga nie jest aż tak znaczna, aby egzekwować karę bezwzględnie w meczu, którego losy – zdaniem sędziego – raczej już się nie odwrócą.
Sędzia Anasthasios Sidiropoulos z Grecji w starciu Czechy – Polska żółtą kartkę pokazał tylko dwa razy. To blisko dwa razy mniej niż wynosi jego średnia w spotkaniach międzypaństwowych w eliminacjach mistrzostw Europy albo świata. Akurat w tym meczu arbiter mógł sobie na to pozwolić, ponieważ Czesi już w 3.minucie prowadzili 2:0 i stwarzali kolejne sytuacje do zdobycia goli.
Taki przebieg meczu czasem zwiększa u sędziów poziom tolerancji dla fauli, które nie są niebezpieczne ani brutalne, lecz wynikają z nieumiejętności lub słabszej formy, ale nie powodują znaczącej szkody da rywali. Sędzia musi jednak zachować ostrożność, aby jego pobłażliwość nie zachęciła piłkarzy do popełnienia kolejnych przewinień potencjalnie karalnych kartkami.
Arbiter z Grecji dobrze odnalazł się w tej sytuacji. Postępował zgodnie z "Przepisami gry" i zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, czyli tak zwanym duchem gry rozumianym jako działanie korzystne dla piłki nożnej, dla widowiska i jego odbioru.
Gdyby nie nietypowy przebieg tego meczu, czyli tak wyraźne prowadzenie i wyraźna przewaga gospodarzy w kolejnych minutach, sędzia w 17. minucie prawdopodobnie pokazałby żółtą kartkę Robertowi Gumnemu, który w 9. minucie zastąpił kontuzjowanego Matty’ego Casha.
Gumny od początku swojego występu, podobnie jak inni reprezentanci Polski, miał duże problemy z zatrzymywaniem ataków rywali. Gdy tuż przed narożnikiem pola karnego David Jurasek zmylił go zwodem i mijał bokiem, Gumny wystawił rękę, którą zatrzymał Czecha uniemożliwiając mu wbiegnięcie z piłką do pola karnego. Takie sytuacje określane są jako SPA, czyli "stopping a promissing attack" (zatrzymanie akcji korzystnej, obiecującej), i zazwyczaj karane są żółtą kartką.
W 19. minucie sędzia nie dostrzegł, że Tomasz Soucek próbując wybić piłkę spod nóg Krystiana Bielika trafił go korkami w stopę. Arbiter chyba zorientował się, że popełnił błąd i że musiało dojść do faulu, bo odtąd miał Czecha na oku.
W 22. minucie doszło do sytuacji, która pokazuje jeden z negatywnych skutków ubocznych wprowadzenia systemu VAR. Kiedyś, gdy sędzia widział faul i chciał zastosować korzyść, ale było to niemożliwe z powodu spalonego, niejako „wycofywał się” ze stosowania korzyści, odgwizdywał przewinienie i dyktował rzut wolny za faul. We wczorajszym meczu, gdy Soucek sfaulował Roberta Lewandowskiego kopiąc go od tyłu, sędzia Anasthasios Sidiropoulos też chciał zastosować korzyść. Zrobił to, ale... bez sensu.
Problem w tym, że piłka trafiła do Karola Linettego, który był na wyraźnym spalonym, a którego to spalonego sędzia asystent nie zasygnalizował poprzez podniesienie chorągiewki, ponieważ musiał się z tym wstrzymać… W czasach VAR sędziowie muszą opóźniać przerywanie gry – z powodu domniemanego spalonego lub stwierdzonego tak zwanego małego spalonego – aż do momentu, kiedy sytuacja przestanie być korzystna, czytaj: bramkowa. Chorągiewka powędrowała więc w górę dopiero wtedy, gdy Linetty stracił piłkę.
Niestety, niezależnie od „Przepisów gry”, różnych aktualnych szkoleń czy wytycznych dla sędziów, obecnie częsta praktyka jest taka, że po takich akcjach sędziowie dyktują rzut wolny pośredni z powodu spalonego, niejako zapominając o tym, że przecież ta akcja miała być korzystna dla drużyny poszkodowanej faulem. Skoro był spalony i korzyść dla drużyny poszkodowanej właśnie z powodu spalonego nie mogła być zrealizowana, to zdrowy rozsądek nakazywałby odgwizdanie z opóźnieniem faulu i podyktowanie rzutu wolnego…
Arbiter o faulu Souceka jednak pamiętał. Pokazał mu w tej sytuacji żółtą kartkę – albo za sam faul na Lewandowskim, albo za tak zwany „całokształt” – być może sędzia uznał, że Soucek w tym meczu postępuje w taki sposób, że należy mu wysłać sygnał ostrzegawczy w postaci widocznego dla wszystkich napomnienia. Zważywszy na wcześniejszy faul na Bieliku, ta kartka była ze wszech miar i słuszna, i potrzebna.
W 25. minucie Tomas Holes wybijając piłkę za linię boczną przypadkowo trafił korkami w kostkę Przemysława Frankowskiego. Arbiter tego faulu nie zauważył, więc nawet nie mógł się zastanowić, czy pokazać Czechowi żółtą kartkę.
W 37. minucie żółtą kartką ukarany został Jakub Brabec. Czeski obrońca zaatakował Sebastiana Szymańskiego na środku boiska w sposób nierozważny od tyłu w nogi. Ta kartka również była słuszna i raczej potrzebna, ponieważ tolerowanie gry niebezpiecznej, tak zwanej gry w kości, byłoby zbyt ryzykowne i mogłoby doprowadzić do rewanżów. Arbiter zareagował więc prawidłowo.
Dla Krystiana Bielika sędzia był pobłażliwy, gdy w 39. minucie dosyć nierozważnie sfaulował Alexa Krala przy linii bocznej. Pokazanie kartki w tej sytuacji nie byłoby błędem. Podobnie jak w 41. minucie, gdy w wyskoku do piłki Jan Kuchta również dosyć nierozważnie i dosyć mocno trafił dłonią w twarz Bielika.
Podobnych sytuacji, w których arbiter przy innym wyniku i innym przebiegu gry powinien albo musiałby pokazać żółtą kartkę, było więcej, ale sędzia w swojej pobłażliwości był dosyć konsekwentny. Tym bardziej nie miał powodu do zmiany taktyki prowadzenia meczu, gdy gospodarze strzelili gola na 3:0, i także wtedy, gdy dopiero w 87. minucie Polacy strzelili honorowego gola.