| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Damian Kądzior był regularnie powoływany do reprezentacji Polski za kadencji Jerzego Brzęczka. Po zagranicznych wojażach w Chorwacji, Hiszpanii i Turcji zdecydował się wrócić do kraju. Od niespełna dwóch lat reprezentuje barwy Piasta Gliwice. Czy żałuje, że nie został piłkarzem Lecha Poznań? Czy dostawał pogróżki od kibiców Górnika Zabrze po przejściu do Piasta? Czy lubi dziennikarzy? O tym wszystkim opowiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Maciej Ławrynowicz, TVPSPORT.PL: – Zapytam formalnie: oglądałeś piątkowy mecz reprezentacji Polski?
Damian Kądzior, piłkarz Piasta Gliwice: – Oczywiście. Każdy jest kibicem reprezentacji, to najważniejsza drużyna dla nas w kraju. Szkoda tego meczu. Zawsze nowy trener potrzebuje trochę czasu, żeby poznać zawodników. Wydaje mi się, że trzeba dać trochę czasu, żeby na spokojnie poukładał tę drużynę, poznał każdego zawodnika, jego dobre i złe strony. Mam nadzieję, że razem zdobędziemy trzy punkty w poniedziałek, bo ten początek wymarzony nie jest. Graliśmy na trudnym terenie z drużyną, która zdecydowanie jest w naszym zasięgu. Na papierze Polska ma lepszych zawodników, ale Czesi zagrali jednak bardzo dobre spotkanie.
– Jesienią, mimo że twoja drużyna przegrywała, wyglądałeś całkiem dobrze. Strzeliłeś dwa gole i zaliczyłeś siedem asyst. Liczyłeś, że otrzymasz powołanie od nowego selekcjonera?
– Wiesz co? Nie. Widzimy, jaka jest teraz tendencja. Trener raczej powołuje młodszych zawodników. W tym momencie w ogóle nie myślę o reprezentacji. Chcę jak najszybciej wykonać w klubie zadanie, jakim jest utrzymanie. Przede wszystkim skupiam się na Piaście. Fajnie, że teraz punktujemy. Ja też wiem, że może być jeszcze lepiej. Uważam, że jest jeszcze dużo spotkań i musimy podtrzymać dobrą serię, żeby utrzymać się w Ekstraklasie. Wszyscy na to ciężko pracujemy
– Oglądając szczególnie tę pierwszą połowę meczu z Czechami, miałeś w głowie myśli: "zrobiłbym to lepiej, na pewno nie byłbym gorszy"?
– Nie. Uwierz mi, że piłkarze, którzy mieli jakąś tam przeszłość reprezentacyjną czy aspirują do kadry, wiedzą, jakie są czasami mecze. Ja jestem ostatnim, który będzie krytykował, bo takie mecze się zdarzają. Trener Santos na tę chwilę wybiera zawodników, którzy są dla niego najlepsi. Trzeba przede wszystkim im kibicować. Ja na szczęście w swoim życiu takiego meczu jeszcze nie miałem, żeby po trzech minutach przegrywać 0:2. Jest to trudna sytuacja, ale trzeba przyznać, że przegraliśmy zasłużenie. Czesi byli bardziej agresywni niż my. Szybko doskakiwali, a u nas zabrakło chyba pomysłu.
Nikt nie spodziewał się, że to spotkanie tak się ułoży. Łatwo teraz powiedzieć jakiś banał typu "pierwsza bramka ustawiła mecz", ale jeżeli przegrywasz w najważniejszym meczu w grupie 0:2 po trzech minutach z tak wyglądającą drużyną czeską, to naprawdę ciężko jest cokolwiek zrobić. Mam nadzieję, że taki mecz w tych eliminacjach już nam się nie przydarzy. W poniedziałek będziemy grać z Albanią, ale oni też się nie położą. Pamiętamy, jak w ostatnich latach wyglądały te mecze z nimi. Czy w Tiranie, czy na Narodowym. Oni też mają swoje argumenty.
– W karierze odwiedziłeś kilka krajów. Miałeś doświadczenie z trenerami w Chorwacji, Hiszpanii i Turcji. Która szkoła tobie najbardziej odpowiada?
– Od każdego trenera czegoś się nauczyłem. Gdyby ktoś kiedyś powiedziałby mi, że zagram w La Liga, nie uwierzyłbym. A jednak byłem w fajnych klubach, coś tam wygrałem. Ze względu na to, że swój najlepszy czas w karierze miałem w Dinamie Zagrzeb, to mogę powiedzieć, że zdecydowanie najbardziej odpowiadała mi szkoła chorwacka u Nenada Bjelicy. Tam też spotkałem najlepszych piłkarzy, z którymi miałem okazję grać, trenera, który naprawdę dał mi dużo i widział coś we mnie. Pod jego skrzydłami grało mi się naprawdę bardzo dobrze. Dwa sezony wspominam w samych superlatywach. Ta moja przygoda w Hiszpanii z Eibarem nie wyglądała tak, jakbym tego sobie życzył, ale też nie ma co zwalać winy na trenerów, rozważać, czy ktoś dał mi szansę, czy nie dał. Każdy trener inaczej patrzy na zawodnika. Obecnie w Piaście u trenera Vukovicia widzę wiele podobieństw do tego, co było w Zagrzebiu. Treningi wyglądają podobnie, podobne jest podejście oraz elementy, na które trener zwraca uwagę.
– Grając w Górniku dostałeś pierwsze powołanie do kadry. Chociaż to dopiero trener Brzęczka dał ci szansę debiutu.
– Tak, trener Nawałka docenił moją postawę w Górniku Zabrze. Później też powołania dostawali Rafał Kurzawa i Szymon Żurkowski. Jeżeli chodzi o trenera Jerzego Brzęczka, to poznaliśmy się już wcześniej. To było wiele lat temu, gdy na poziomie pierwszej ligi graliśmy przeciwko sobie. Trener Brzęczek prowadził w pierwszej lidze GKS Katowice, a później w ekstraklasie Wisłę Płock. Ja najpierw grałem w Wigrach Suwałki, a potem w górniku Zabrze. Dostałem od niego telefon. Powiedział, że pamięta jeszcze moją grę w Suwałkach, czy w Górniku. Gdy zadzwonił, ja grałem już wtedy w Dinamie Zagrzeb. Występowałem w europejskich pucharach, w lidze grałem bardzo dobrze. Notowałem asysty, strzelałem gole, zdobyłem tytuł najlepszego asystenta ligi, tak więc dla niego to też był argument, żeby mnie powołać. Potem byłem u trenera Brzęczka praktycznie na każdym zgrupowaniu, zagrałem w reprezentacji sześć meczów. Bardzo fajne wspomnienie.
Takie chwile pozostają w życiu na zawsze. Awansowaliśmy na mistrzostwa świata z trenerem Nawałką. Moja kariera wtedy przyspieszyła, bo jako zawodnik, który gra swój pierwszy sezon w Ekstraklasie, to po dziesięciu kolejkach dostałem już powołanie do reprezentacji Polski. Mogłem zobaczyć to, jak Polska robiła awans na mistrzostwa świata. Niesamowite przeżycie. Później już oswoiłem się z tą świadomością, że jestem powoływany na zgrupowania reprezentacji. Uważam, że to najpiękniejsze w karierze piłkarskiej, co mogło mnie spotkać. Gra z orzełkiem na piersi to jest największe wyróżnienie dla piłkarza.
– A uważasz, że trener Brzęczek został niesprawiedliwie zwolniony po tym, jak wywalczył awans na mistrzostwa Europy?
– Wiesz, to chyba nie jest pytanie do mnie. Ja też nie jestem osobą obiektywną do tego, żeby to oceniać, natomiast uważam, że biorąc pod uwagę wyniki w eliminacjach, to trener Brzęczek zrobił to, co miał zrobić. Utrzymał drużynę w Lidze Narodów i awansował na mistrzostwa Europy. W LN graliśmy w tamtym momencie z fantastycznymi przeciwnikami. Miałem okazję być na tych spotkaniach i widziałem, jak wyglądają Włosi, jak wyglądają Holendrzy. Nie mówię tutaj o Bośni i Hercegowinie, bo akurat z nimi dwa spotkania wygraliśmy.
Ja też nie przywiązuję aż tak bardzo uwagi do stylu, w jakim grała wtedy kadra, a udawało się wygrywać na ciężkich terenach. Wygraliśmy w el. ME z Austrią w Wiedniu, wygraliśmy z Izraelem na wyjeździe. Zdarzały się też oczywiście wpadki jak na przykład mecz w Lublanie. W tamtym czasie trener Brzęczek też pewnie tak uważał jak ja, czyli że powinien pojechać na mistrzostwa Europy, bo po prostu on wywalczył awans. Moim zdaniem mu się należało. Z grupy na Euro też nie wyszliśmy. Łatwo mówić po fakcie, ale też nie wiadomo, jak ten turniej wyglądałby, gdyby reprezentację wciąż prowadził trener Brzęczek.
– Czy tylko w Polsce media wywierają tak ogromny wpływ na drużynę narodową? Pojawia się bardzo dużo krytyki...
– Powiem szczerze, że w Polsce jest to na wysokim poziomie. Dinamo Zagrzeb to też był klub, który był szeroko oceniany praktycznie w całej Chorwacji. Dinamo zremisowało jakiś mecz z solidną drużyną ze środka tabeli, to wtedy też wszystkie gazety pisały o Dinamo. To był klub, któremu ogólnokrajowe gazety poświęcały mnóstwo miejsca. Jeżeli otwierało się "Sportske novosti", to pół gazety było o Dinamo, o każdym zawodniku, o aktualnej dyspozycji. To zainteresowanie było ogromne. Ja w pewnym momencie już się do tego przyzwyczaiłem. Takie rzeczy mi nie przeszkadzają. Zależy też, jakie każdy piłkarz ma do tego podejście. Czy to czyta, czy bierze do siebie.
Mnie w kadrze już długo nie było, także trudno mi się na ten temat wypowiadać. jeden portal pisze jedno, drugi portal pisze drugie, a na koniec tylko piłkarze i trener Michniewicz wiedzą, jak było naprawdę. Z perspektywy piłkarza inaczej na to patrzysz. Wiadomo, że media są po to, żeby pisać. To też jest ich praca. Czy ta presja medialna wpływa jednak na takie decyzje jak zmiana selekcjonera? Nie wydaje mi się. Prezes Kulesza podejmuje decyzje. Nie wiem, czy wcześniej ktokolwiek wpadłby na to, że selekcjonerem zostanie Fernando Santos. Mimo wszystko ten wpływ presji medialnej jest w Polsce na wysokim poziomie. Gdy byłem w Turcji, czy w Hiszpanii, to tego nie było. Warto jednak pamiętać, że też byłem w mniejszych klubach. W Turcji nie grałem w Besiktasie, a w Hiszpanii nie byłem zawodnikiem Barcelony czy Realu Madryt. Jeżeli jednak jesteś w tych większych klubach, to zawsze jesteś na świeczniku. Jedno potknięcie, jeden błąd i jesteś wytykany. Trzeba się do tego przyzwyczaić.
– Lubisz w o ogóle dziennikarzy, czy jak widzisz w telefonie numer od jakiegoś redaktora, to odbierasz niechętnie?
– Jak spytasz jakiegokolwiek dziennikarza, to każdy ci powie, że nigdy nie miałem problemu, by udzielić wywiadu. Wydaje mi się, że to jest normalne. Nie mam uprzedzenia do dziennikarzy, do tego typu spraw. Dziennikarze mają swoją pracę. My jako piłkarze gramy, jesteśmy poddawani ocenie. Trzeba się tylko przyzwyczaić. Może inni zawodnicy inaczej na to patrzą, ale ja nigdy nie miałem z tym problemu. Zawsze jak ktoś do mnie dzwoni, to odbieram telefon, rozmawiam.
– Pytałem też trochę w kontekście tego, co wydarzyło się latem. Wtedy w mediach była prawdziwa wrzawa na twój temat. Pojawiało się wiele informacji, ale wiele z nich było nieprawdziwych.
– Tak, ale czy jako zawodnik mam wpływ na to, co pisze się o mnie w mediach? No, nie mam. Z drugiej strony, gdy żona dzwoni rano i pyta się, czy się wyprowadzamy do Poznania, czy nie, za chwilę dzwoni mama z pytaniem, co ze mną, potem tata i mam pięćdziesiąt wiadomości na Instagramie od kibiców Lecha, to siłą rzeczy to przytłacza. W pewnym momencie po prostu poszedłem do klubu i zakomunikowałem, że chciałbym wiedzieć, jak ta sytuacja się rozstrzygnie, bo to też nie pomaga drużynie.
Przede wszystkim nie pomagało nam, trenerowi. Ja nie wiedziałem, czy Piast mnie sprzeda, czy nie. Chyba nie pamiętam takiej historii transferowej w polskiej lidze, jaka była w tym przypadku. W tamtym momencie to też jednak nie pomagało mi jako zawodnikowi. Chciałem wiedzieć, na czym stoję. Chciałem być fair wobec kolegów z szatni, wobec trenera Fornalika. Poszło to w tę stronę, że gdy otwierałeś lodówkę, to wyskakiwał z niej Kądzior. Nigdy tyle wiadomości nie było na mój temat. Chyba jedynie przy pierwszym powołaniu do reprezentacji Polski. To mi nie pomagało, ale skończyło się tak jak się skończyło. Nie ma co do tego wracać. Lech radzi sobie w pucharach, ja jestem szczęśliwy tutaj w Piaście.
– Kończąc temat Lecha: gdy wiedziałeś, że ostatecznie do transferu nie dojdzie, nie żałowałeś, że się nie udało?
– Zawsze sobie w życiu powtarzałem, że nie ma co żałować podjętych decyzji i tego, co się nie wydarzyło. Z perspektywy czasu też wiele osób pyta się mnie, dlaczego ty odszedłeś z Dinama? Takie pytania padają, bo teraz wiem, że gdybym podjął inną decyzję, to może cały czas grałbym w Dinamie i moja kariera potoczyłaby się całkowicie inaczej, ale do przeszłości nie ma co wracać. Gdybym nie poszedł do Eibaru, tylko został w Chorwacji, to nie wiem, może zdobyłbym cztery mistrzostwa, zagrał jeszcze kilka meczów w Lidze Mistrzów i tak dalej.
Kariera potoczyła się jednak tak jak się potoczyła. Miałem swoje dobre wybory, miałem też złe wybory. Większość moich decyzji w życiu było dobrych. Teraz przede wszystkim skupiam się na tym, że jestem w Piaście. W klubie czuję się doceniony. Czuję się tu szczęśliwy. Szczęśliwa jest też moja żona. Z perspektywy czasu moim zdaniem wydarzyło się to, co miało się wydarzyć. Różne są koleje losu. Ja do tego nie wracam i nigdy w życiu nie powiem, że czegoś żałuję. Gdybym zaprzątał sobie tym wszystkim głowę i myślał, co by było gdyby, nie byłbym obecny tu i teraz. Ja już to dawno przepracowałem i mam to za sobą.
– Chorwacja dotarła do półfinału mistrzostw świata w Katarze. Znasz zawodników, którzy stanowią o sile reprezentacji. Część z nich wypłynęła na szerokie wody właśnie z Dinama. Jak to jest, że potrafią wychować piłkarzy, którzy są liderami reprezentacji i są sprzedawani za ogromne pieniądze do europejskich klubów?
– Gdybym znał odpowiedź na to pytanie, to byłbym najmądrzejszy. Będąc jeszcze w Zagrzebiu, pewnego razu zadzwonił do mnie trener Marcin Brosz, z którym wciąż mam bardzo dobry kontakt i on zadał mi takie samo pytanie. Mówię do niego: "trenerze, szczerze, ciężko mi jest odpowiedzieć na to pytanie, natomiast to, co mogę trenerowi powiedzieć jeszcze z perspektywy mojej gry w Górniku Zabrze, to że gdy grałem w Zabrzu i na treningi pierwszej drużyny przychodzili młodzieżowcy to jakościowo zdecydowanie odbiegali od tych juniorów, którzy trenowali z nami w Zagrzebiu". Ci chorwaccy piłkarze mieli większą taką jakość piłkarską.
Może mają jakiś większy potencjał ludzki. Mogę powiedzieć jeszcze taką historię, że mieszkałem w Zagrzebiu obok takiego starego boiska. Gdy wychodziłem z żoną na kawę lub w stronę miasta, to zawsze widziałem dzieci na tym boisku. One grały od rana do wieczora. To trochę jak w Polsce w latach 90. Wydaje mi się, że chorwacki naród ma też predyspozycje do uprawiania sportów. Oni są dobrzy w koszykówkę, są dobrzy w piłkę nożną, w piłkę wodną Chorwaci są bardzo dobrzy, a Serbowie mają jednego z najlepszych tenisistów na świecie. Ciężko mi jednoznacznie określić, gdzie leży przyczyna, ale my też potrafimy w Polsce produkować piłkarzy, którzy umiejętnościami nie odstają od tych chorwackich. Mamy przecież Roberta Lewandowskiego, mamy Piotra Zielińskiego. Dinamo ma też bardzo dobrą akademię która maksymalizuje ten potencjał młodych zawodników. Pamiętam też, że podczas mojej przygody z Dinamo wielu polskich trenerów chciało tam pojechać, żeby zobaczyć, co oni robią inaczej niż my w Polsce. Przez to, że grałem w tym klubie i byłem tam szanowany, to udało się załatwić, żeby drużyna młodzieżowa z Akademii Jagiellonii przyjechała do nich na sparing. Jagiellonia zagrała z chłopakami o rok albo o dwa lata młodszymi i dostała "ciężkie bęcki", bo ci z Dinama byli po prostu lepszymi zawodnikami.
– Gdy Dani Olmo czy Josko Gvardiol przyszli na pierwszy trening Dinama, to od razu było widać, że mają papiery na wielki futbol?
– Powiem ci, że gdy wyjeżdżałem z Górnika, żeby grać w Dinamie, to wiadomo, zawsze zawodnik robi taki reaserch piłkarzy, którzy grają w tym klubie. Chce się też dowiedzieć, z kim ewentualnie będzie rywalizować o miejsce w składzie. Ja od początku wiedziałem, że Dani Olmo to jest wielki piłkarz, bo oni w klubie uważali go za takiego "wonder kida". Jestem bardzo dumny z tego, że przyszło mi grać z takim zawodnikiem, że wielokrotnie mu asystowałem, a on asystował mi. Miło się na to patrzy, choć uważam, że Dani jeszcze nie jest na takim swoim topowym poziomie. Troszkę blokują go kontuzje. Mam z nim cały czas jakiś kontakt. Wymieniamy czasami SMS-y. Jak były mistrzostwa świata, to wysyłaliśmy sobie wiadomości. Na Euro grał fantastycznie w tamtym sezonie. W tym sporo kontuzji w Lipsku. Często wypadał. Było jednak widać, że jest to piłkarz ulepiony troszkę z innej gliny. Tak samo jak Piotrek Zieliński. Zawodnik z ponadprzeciętnymi umiejętnościami.
My mamy mało takich zawodników, a w Dinamo przewinęło się kilku. Wiem też, że ogromnym marzeniem Daniego jest wrócić do Hiszpanii. W bardzo młodym wieku wyjechał do Zagrzebia, ale często mówił o tym, że chciałby właśnie wrócić i zagrać w La Liga. Ja jestem kibicem Realu Madryt i marzę o tym, żeby taki Gvardiol zagrał właśnie w tym klubie, choć sporo mówi się o jego transferze do Premier League. Fizycznie miał niesamowite predyspozycje. Szybki, super technika, fajna lewa noga. Do tego na początku, gdy przyszedł do nas, to trener Bjelica wystawiał go jeszcze na lewej obronie. Zrobi dużą karierę. Na razie idzie to w dobrą stronę. Kiedyś też się śmiałem, że pierwsza bramka, którą zdobył i wypłynął dzięki niej na szersze wody, była po mojej asyście z rzutu rożnego.
– Krótko mówiąc: zrobiłeś mu karierę.
– Wiadomo! Oczywiście śmieję się. Było widać po chłopaku, że Dinamo robi dobrą robotę, bo wielu piłkarzy, z którymi grałem, wychowało się właśnie w tym klubie. Odkąd stamtąd odszedłem, to były już grube transfery. Gvardiol sprzedany za 20 milionów, Olmo sprzedany za 30 milionów. Nawet mój rówieśnik, można powiedzieć, że najlepszy kumpel, Mislav Orsić, spełnił swoje marzenie i został sprzedany do Anglii. Zawsze będzie miło wspominać tych chłopaków.
– Wspominałeś, że masz wciąż kontakt z byłymi trenerami. Co zatem słychać u Nenada Bjelicy? Szykuje się do nowej pracy?
– Jakoś dwa dni temu rozmawiałem właśnie z Orsiciem na temat jego przyszłości. Powiedział, że jeśli nic się nie zmieni, to latem będzie szukał nowego klubu. I go zapytałem o ten nowy klub, bo czytałem w chorwackiej prasie, że jest możliwość, że wróci do Dinama. Obecnie jest taka sytuacja, że nie wiadomo, kto będzie rządził w klubie. Orsić powiedział mi, że jedna ze stron, jeśli obejmie władzę, to chce powrotu Nenada Bjelicy. "Orsza" mówił, że wszystko zależy od tego, kto będzie sprawował tam rządy.
Wydaje mi się, że trener Bjelica jest na tyle dobrym trenerem, zna kilka języków, że poradziłby sobie w każdym klubie. Myślałem, że po tych sukcesach, które osiągnął z Dinamem, dostanie jakąś ofertę z tych pięciu najlepszych lig w Europie. Wydaje mi się, że trener Bjelica ma luz, czeka, jaka będzie sytuacja. Nie spieszy mu się, bo z tego, co słyszałem, wciąż Osijek wypłaca mu pensję. Zobaczymy, co będzie, ale wierzę, że trafi do jakiegoś dobrego klubu. Mam do niego sentyment, bo dzięki niemu spełniłem wiele swoich marzeń. Liga Mistrzów, Liga Europy, transfer zagraniczny. On też widział mnie u siebie. Praktycznie sam zrobił ten transfer.
– Twoja przygoda w Hiszpanii nie zakończyła się jednak pomyślnie. Czułeś przez pierwsze pół roku, że po prostu nie dajesz drużynie tego, czego się od ciebie oczekuje?
– Wydaje mi się, że to była sprawa złożona. Piłkarze często mówią: "a to dlatego, że trener mi szans nie daje". Ja jestem jednak doświadczonym zawodnikiem i myślę, że to, czego mi zabrakło, to jest ta cierpliwość. Eibar nigdy nie robił takich transferów, zapłacił za mnie dwa miliony euro. Z tego względu oczekiwania wobec mnie były duże. Zadebiutowałem z Athletikiem Bilbao i trener zdjął po mnie po 45 minutach. Od razu miałem natłok myśli. Co było nie tak? Dlaczego taka decyzja? A wtedy wydawało mi się, że nie grałem słabego meczu. Wręcz przeciwnie, grałem nieźle. Później przyszła szansa zagrać na Camp Nou czy w Pucharze Króla. Zagrałem dobre spotkania. Na Camp Nou na tle Barcelony radziłem sobie bardzo dobrze. Zremisowaliśmy tamten mecz, gdzie Eibar zawsze przegrywał z Barceloną.
Moje oczekiwania w tamtym momencie chyba były za duże. Zabrakło mi cierpliwości. Może gdybym poczekał, ta szansa by przyszła i finalnie moja przygoda z Eibarem potrwałaby dłużej. Odszedłem po jednej rundzie na wariackie wypożyczenie do Alanyasporu, bo miałem z tyłu głowy, że zbliżają się mistrzostwa Europy i muszę grać, żeby pojechać na nie. Zmienił się selekcjoner, przyszedł Paulo Sousa. Potem w Turcji doznałem jeszcze kontuzji i wszystko zmieniło się w jednym momencie. To są właśnie te podejmowane decyzje. Mimo wszystko nie żałuję. Nikt mi nie odbierze tego, że jako jeden z nielicznych Polaków zagrałem w La Liga, że zagrałem fajne spotkanie na Camp Nou przeciwko Barcelonie. To pozostanie w pamięci.
Szkoda, że Eibar spadł. Potem miałem też z tego względu dylemat. Jak wróciłem, to był tam trener Gaizka Garitano, który mnie chciał, ale okoliczności nie były sprzyjające. Miałem wysoki kontrakt, skład miał zostać przebudowany. Może też trochę zraziłem się, że przez pierwsze pół roku nie grałem. Widziałem, że teraz trener Jose Mendilibar trafił do Sevilli, która też ma wiele problemów i trzeba po prostu życzyć ludziom jak najlepiej. Przeszłości nie zmienimy.
– Hiszpania dla wielu Polaków jest rajem. Słońce, spokojniejszy tryb życia. Nie miałeś ochoty, by kontynuować tam grę w innym klubie?
– Mnie nikt z Eibaru nie wyganiał. Mogłem zostać. Miałem jednak takie podejście, że kupiono mnie za dwa miliony euro, dwa razy w karierze zdobyłem mistrzostwo Chorwacji i dostałem super kontrakt, który też dla klubu był uciążliwy. Gdy spadliśmy, to hiszpańscy piłkarze automatycznie mieli obniżkę pensji o 50 procent, a w moim przypadku ta obniżka była bardzo mała. Ja też pierwszy raz spotkałem się tam z okresem, w którym nie grałem. Rozmawiałem z menedżerem, pozostanie w II lidze hiszpańskiej było dla mnie troszkę niewygodne. Negocjowaliśmy w tamtym czasie i z Lechem i z Legią. Odezwał się też Piast Gliwice. Ofert z Hiszpanii też nie było, bo mnie tam nikt nie znał. Przyjechałem z Dinamo, gdzie robiłem dobre liczby, ale ja w Hiszpanii nie byłem w ogóle znany. Jak nie grasz pierwszy rok w Eibarze i do tego spadasz z ligi, to ciężko oczekiwać, że nagle będę miał 10 ofert na stole. To jest normalne. Nie są to łatwe sprawy.
Wpływ na moją decyzję miały też sprawy rodzinne, do których nie chcę już wracać. Ostatecznie zdecydowałem się, że wracam do Piasta. Są sprawy ważniejsze niż tylko i wyłącznie moja kariera. Piast odezwał się, zaproponował mi bardzo dobre warunki jak na Ekstraklasę, więc czego tu żałować? Teraz rozmawiamy o tym, dlaczego mi nie wyszło w La Liga, a kilka lat wcześniej miałem myśli, żeby zrezygnować z piłki, bo nie grałem w trzecioligowych rezerwach Jagiellonii Białystok.
Tata się zawsze ze mnie śmieje i powtarza, że muszę na wszystko patrzeć pozytywnie. Nawet ta sytuacja z Lechem. Nie wyszło? W porządku, ale ciesz się tym, że mistrz Polski chciał zapłacić za ciebie, za 30-letniego zawodnika niemal milion euro.
– Twoja piłkarska droga była raczej kręta niż prosta. Masz poczucie, że to, co potrafisz i co osiągnąłeś, zawdzięczasz w stu procentach ciężkiej pracy?
– Jakiś tam talent miałem, bo mój tata też grał w piłkę. Przez swój charakter i podjęte decyzje nie osiągnął tyle, ile mógł. Mówiło się w Jagiellonii, że jest ogromnym talentem. W głównej mierze właśnie dzięki mojemu tacie później ja nie popełniałem podobnych błędów. Gdyby nie to, to może w ogóle nie rozmawialibyśmy o mnie w kontekście reprezentacji Polski czy Ligi Mistrzów. Wydaje mi się też, że granie przez wiele lat w tych niższych ligach bardzo dużo mnie nauczyło. To dla mnie taka największa wartość. Nic w tym życiu nie masz za darmo. Ja też pochodzę z takiej rodziny, która musiała o wszystko walczyć. Zdaję sobie sprawę z tego, że wszystko, co w życiu osiągnąłem, to dzięki mojemu tacie, mojej mamie, którzy mnie wspaniale wychowali. Zaszczepili we mnie to, żebym się nigdy nie poddawał, zawsze w siebie wierzył, miał ambicje. Z tego się najbardziej cieszę.
Dużą cegiełkę dokłada do tego moja żona. My się poznaliśmy, gdy grałem w rezerwach Jagiellonii Białystok. Ona naprawdę dużo mi pomogła, żebyśmy mogli w ogóle o takich rzeczach rozmawiać. Wiele ludzi pyta mnie, czy nie zwątpiłem, gdy grałem w tych niższych ligach. Oczywiście, że miałem chwile zwątpienia. Nie zamieniłbym jednak tej drogi na łatwiejszą ani na żadną inną. To najcenniejsza lekcja w życiu. Piłka jest brutalna. Tu każdy musi walczyć o swoje. Tu jest rywalizacja, ale też jako piłkarze mamy wspaniałe życie, bo robimy to, co kochamy. Dzięki piłce jestem zabezpieczony finansowo, przeżyłem wiele, zostałem ukształtowany jako człowiek, poznałem wspaniałych ludzi, nauczyłem się kilku języków i zwiedziłem kilka krajów. Ta ciężka praca, to poświęcenie było tego warte.
W tym roku kończę 31 lat, a poświęcam się temu tak samo jak na początku kariery. Jestem świadomy tego. Chcę jak najbardziej wydłużyć ten czas grania. Żeby grać na takim poziomie, musisz dbać o siebie jeszcze bardziej niż wtedy, gdy miałeś 22 lata
– Wróćmy do Piasta. Gdy zostałeś ogłoszony jego zawodnikiem, to nie dostawałeś pogróżek od kibiców Górnika?
– To jest właśnie ciekawa historia, bo były jakieś nieprzyjemne wiadomości, ale więcej dostawałem tych pozytywnych. Wydaje mi się, że ja wtedy oddawałem dla Górnika całe moje serce. Górnik też dał mi wiele, co będę zawsze podkreślał. Zagraliśmy fantastyczny sezon. Dzięki Górnikowi wyjechałem za granicę, a Górnik dzięki mojej grze i innych zawodników grał w europejskich pucharach. Górnik ma wielu kibiców w całym regionie. Do tej pory jak idę do sklepu czy kurier będący kibicem Górnika przynosi mi jakąś paczkę, to wszyscy podchodzą do mnie z serdecznością. Nawet na ostatnim meczu na stadionie Górnika nie spotkałem się z brakiem serdeczności. Wiadomo, zdarzają się jakieś nieprzyjemne przypadki, ale wiem od kibiców Górnika, którzy są na każdym meczu, że mają do mnie szacunek.
To nie jest problem. To życie piłkarza. Po prostu idziesz tam, gdzie cię chcą. Kiedyś powiedziałem w jakimś wywiadzie, że Górnik ma bardzo dobrych kibiców, bo taka jest prawda. Rozmawiałem później z kibicami Piasta, że obecnie jestem w Piaście i oddam dla Piasta całe swoje serce i zdrowie, żeby on wygrywał. Nie myślę teraz o Górniku, ale mam do niego szacunek.
– W najbliższej kolejce Piast zmierzy się właśnie z Górnikiem. Lubisz takie mecze, w których temperatura jest wyższa niż zwykle?
– Ja do tego podchodzę na spokojnie. Każdy mecz traktuję tak samo, bo w każdym meczu można zdobyć trzy punkty. Ja powiem wręcz, że lubię wracać na przykład na stadion Górnika. Wtedy pojawiają się piękne wspomnienia związane z tym klubem. Tam grałeś, tam ci dobrze szło i odkąd jestem w Piaście, to mam nadzieję, że tak pozostanie. Z Górnikiem na Roosvelta grałem dwa razy, nigdy nie przegrałem. W każdym z tych meczów miałem albo bramkę, albo asystę. Zawsze mi się w tych meczach dobrze grało. Mam nadzieję, że ten piątkowy mecz będzie przede wszystkim dla kibiców fajnym widowiskiem, a ja sentymenty odkładam na bok, bo jestem na tyle doświadczonym zawodnikiem, że na dziś takie rzeczy mnie w ogóle nie przejmują. Z reguły często się mówi, że derby są elektryzujące, bo ważne dla kibiców. Widzimy też, jak wygląda sytuacja w tabeli. I Piast, i Górnik, i kilka innych drużyn wiedzą, o co grają. Jako Piast zrobimy wszystko, żeby to spotkanie wygrać, a dla Górnika szacunek okazywałem między innymi na Roosevelta, gdy nie cieszyłem się ze strzelonego gola.
– Ta pierwsza runda nie była dla was łatwa. Doszło do zmiany trenera. Miałeś poczucie, że formuła tej współpracy się wyczerpała, że coś się wypaliło i nie było innej opcji niż zakończenie współpracy z trenerem Fornalikiem?
– Ciężkie pytanie, bo ja uważam, że trener Fornalik jest bardzo dobrym fachowcem, co pokazuje teraz w Zagłębiu. O zmianie trenera to chyba więcej mógłby powiedzieć zarząd lub dyrektor sportowy, bo wydaje mi się, że każdy z nas ma z trenerem Fornalikiem dobre wspomnienia. Na tę nieudaną pierwszą rundę złożyło się wiele czynników. Ja w pierwszej rundzie miałem wiele problemów. Wielu innych piłkarzy miało kontuzje, ale nie ma co do tego wracać. To już jest za nami. Pierwsza runda była słaba. Druga jest dobra, a trzeba zrobić wszystko, żeby była bardzo dobra.
– Co zmieniło się po przyjściu trenera Aleksandara Vukovicia?
– Po pierwsze, to każdy miał u trenera czystą kartę. Nie było tak, że ktoś gra za zasługi. Trener Vuković też czasami stawia na innych piłkarzy niż trener Fornalik. Na przykład stawia na Arka Pyrkę, zmienił mu pozycję itd. Ja jestem w tym momencie bardzo zadowolony ze współpracy z trenerem Vukoviciem. Można powiedzieć, że pracujemy od grudnia. Jako pierwszy zespół zaczęliśmy trenować. Mieliśmy dwa obozy przed rozpoczęciem rundy. To chyba były dwa najcięższe obozy w mojej karierze. Trener często powtarza, że nic nie dzieje się bez przyczyny, że to nie przypadek, że byliśmy tak nisko, bo nazwiska nie grają. Liczy się twoje zaangażowanie, serducho, przygotowanie fizyczne. W tej przerwie reprezentacyjnej też nie odpuszczamy, bo wiemy, w jakim momencie jesteśmy. Najważniejsze mecze są przed nami. Dziewięć finałów do zakończenia sezonu i musimy w każdym grać o zwycięstwo. Nie ma innej opcji.
– Trener Vuković jest tak uparty, jak mówi się o tym za kulisami?
– Wydaje mi się, że taki powinien być trener. On jest tutaj szefem, on podejmuje decyzje i z tych decyzji jest rozliczany. Mogę mówić o trenerze Vukoviciu w samych superlatywach. Wiemy, jaki jest nasz cel i wszyscy gramy do jednej bramki.
– Gdy spoglądasz na swoją karierę, to uważasz, że na ile wykorzystałeś swój potencjał (w skali 1-10)?
– 10. W wieku 20 lat wypchano mnie z Jagiellonii, mówiąc, że po kontuzji będzie w ogóle ciężko, żebym ja grał w piłkę. Musiałem szukać swojej drogi na wypożyczeniach. Była reorganizacja II ligi. Wtedy spadłem z Motorem do III ligi. Nie płacili mi przez pół roku. Tylko ja i moja rodzina wiemy, jak to wszystko wyglądało. Jeżeli po czymś takim osiągnąłem to, co osiągnąłem, to nie mogę dać innej noty niż “10”. Zawsze wolniej się rozwijałem, wolniej rosłem, miałem problemy, żeby te szczeble przeskakiwać. Najpierw do Młodej Ekstraklasy, potem do drużyny seniorów. Tułałem się po tych niższych ligach, a potem zagrałem w La Liga. Życzę każdemu chłopakowi, który tak późno trafia do Ekstraklasy jak ja, żeby udało mu się troszkę zobaczyć i ja niczego bym nie zmienił. Wiem też, że mam przed sobą jeszcze kilka lat grania i chciałbym też zdobyć coś z Piastem.
Kiedy mecz: poniedziałek 27 marca, godzina 20:45
Gdzie i o której transmisja: od 18:50 w TVP Sport, TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej, Smart TV, HbbTV oraz od 20:25 w TVP 1
Kto skomentuje: Jacek Laskowski, Marcin Żewłakow
Prowadzący studio: Mateusz Borek
Goście/eksperci: Janusz Michallik, Jakub Wawrzyniak, Robert Podoliński oraz Sebastian Mila (murawa)
Reporterzy: Jacek Kurowski, Patryk Ganiek oraz Kacper Tomczyk (murawa)
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (991 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.