Javier Tebas to nie od dziś "persona non grata" w Barcelonie. Już wcześniej prezydent La Liga był oskarżany o działania na niekorzyść klubu, jednak po ostatniej aferze stał się znienawidzony jeszcze bardziej. Co katalońscy dziennikarze sądzą o tym konflikcie?
Gdyby zrobić ranking najbardziej znienawidzonych przez środowisko związane z FC Barcelona, prezydent La Liga zajmowałby czołowe miejsce. Javier Tebas, który pełni tę funkcję od dziesięciu lat ma na koncie kilka sukcesów. Między innymi, w pierwszych czterech latach zadłużenie rozgrywek znacznie się zmniejszyło (z 647 mln euro do 184 mln euro), natomiast przychody wyraźnie wzrosły (z 2,236 miliardów do 3,327 miliardów euro).
Tebas budzi jednak także sporo kontrowersji. Najwięcej mówi się o jego zaangażowaniu politycznym, niechęci do Superligi oraz decyzjach, które działają na niekorzyść FC Barcelona. Co więcej, niemal od początku kadencji podkreślał, że jest kibicem Realu Madryt.
– Jestem wielkim fanem Realu. Jeśli powiedziałbym, że mu nie kibicują, byłoby to hipokryzją i zostałbym kłamcą – stwierdził w 2015 roku ("AS"). Choć ze stołecznym klubem i jego kibicami, Tebasowi nie zawsze było po drodze, choćby dlatego, że jest przeciwny powstaniu Superligi, co popiera prezydent klubu, Florentino Perez.
– Wszyscy wiedzą, że kibicuje Realowi, choć zawsze mówi, że nie przeszkadza mu to w pracy. W Barcelonie jednak każdy uważa, że Tebas nigdy nie zrobił nic na korzyść klubu ze stolicy Katalonii. Kojarzy się tutaj z szukaniem problemów – podkreśla w rozmowie z TVPSPORT.PL dziennikarz TVE Albert Hernandez.
W ostatnich latach negatywne relacje na linii Tebas-Barcelona się skumulowały. Część kibiców właśnie prezydenta ligi hiszpańskiej obwinia o to, że dwa lata temu klub musiał opuścić Lionel Messi. Głównym powodem miało być ustalenie limitu płac przez władze rozgrywek (nie poparli go tylko Real Madryt i Barcelona), które nie pozwalały Barcelonie na utrzymanie Argentyńczyka. Nawet gdyby miał grać... za darmo.
– Messi mógł zostać w Barcelonie. Rozmawiałem o tym z Laportą osobiście, także z członkami jego zarządu. Szukaliśmy rozwiązania, gdyż powód leżał w ekonomii. Jeśli było inaczej, trudno mi to oceniać. Myślę, że w przyszłym sezonie, po publikowaniu przez Barcelonę sprawozdania finansowego, będziemy wiedzieć, czy zatrzymanie Messiego było czymś realnym. Szanuję decyzję klubu, ale trzeba mówić o rzeczach takie, jakie są. Na pewno nie była to najlepsza decyzja pod względem ekonomicznym – powiedział Tebas w rozmowie z katalońskim dziennikiem "Sport".
Kontrowersje wzbudził także fakt, iż w trakcie krajowej dyskusji o niepodległości Katalonii, Tebas zapowiedział że Barcelona nie mogłaby grać w La Liga, gdyby region autonomiczny uzyskał oddzielenie od państwa.
Limity finansowe to w zasadzie temat-rzeka w przypadku Barcelony. Właśnie z tego powodu w ubiegłym roku klub nie mógł zarejestrować przez pewien czas nowych zawodników, w tym Roberta Lewandowskiego. Z kolei niedawno okazało się, że z tego powodu Barcelona złamała prawo zgłaszając Gaviego, który ostatecznie trafił z listy pierwszego zespołu na listę juniorów.
Niedawno wybuchł jednak skandal, przy którym wszystkie limity płacowe to niewielki problem. Sprawa dotyczy okresu między 2016 a 2018 rokiem, kiedy to Jose Maria Enriquez Negreira był wiceprezesem Komitetu Technicznego Sędziów. Barcelona miała przelać wtedy na jego konto blisko półtora miliona dolarów. Oficjalnie – za przygotowywanie "raportów technicznych" i doradztwo.
Głos w tej sprawie zabrał prezydent UEFA Aleksander Ceferin. – Sytuacja jest niezwykle poważna. Tak poważna, że moim zdaniem to jedna z najpoważniejszych, odkąd jestem zaangażowany w futbol – stwierdził w rozmowie ze słoweńskim dziennikiem "Ekipa".
Sprawa ma jednak drugie dno, związane z Tebasem. Działacz, zdaniem dziennika "La Vanguardia", miał złożyć fałszywe dowody, gdyż banki, które przedstawił w zeznaniach, przestały istnieć długo przed kadencją Sandro Rossella, panującego wówczas w FC Barcelona. Szybko jednak postanowił zabrać głos w tej sprawie.
"Nagłówek z »La Vanguardii« jest fałszywy. Nie oskarżamy nikogo, potwierdza to sama wiadomość, wskazując to, co mówi pismo do prokuratury (…). Panie Conde Godo (redaktor naczelny gazety – przyp. red.), miej oko na swoich oczerniających dziennikarzy" – napisał szef ligi hiszpańskiej na Twitterze.
Po tych wydarzeniach klub wystosował na oficjalnej stronie oświadczenie, w którym domaga się dymisji Tebasa. "To nie pierwszy raz, kiedy prezes LaLiga użył całej swojej machiny medialnej, by wysadzić Barcelonę, ale poza zwykłymi bzdurami nigdy nie mogliśmy sobie wyobrazić, że będzie próbował obciążyć nasz klub fałszywymi dowodami" – czytamy w komunikacie.
Jak Tebas jest odbierany przez dziennikarzy z Katalonii? Santi Ovalle z radia Cadena SER twierdzi w rozmowie z TVPSPORT.PL, że Tebas nie działa na korzyść klubu, tylko walczy o swoją pozycję. Powstanie Superligi, do której dołączyliby Barcelona, Real Madryt i Atletico, mogłoby zmarginalizować ligę. A prezydent klubu z Katalonii Joan Laporta popiera powstanie tych rozgrywek.
– Tebas jest osobą, która nie reprezentuje ligi, tylko siebie. Ale to on jest prezesem i powinien bardziej patrzeć na kluby aniżeli własne interesy. Jest w złych relacjach z Barceloną z powodu Superligi, dlatego nie chce żeby klub osiągnął stabilność – przyznaje nasz rozmówca.
Z kolei Marta Ramon z RAC1 twierdzi, że Tebas chce się zemścić na Barcelonie, ale także na Realu. Pierwszy z klubów jest jednak łatwiejszym "celem", za sprawą niegospodarności poprzednich władz. Jej zdaniem, działacz nie chciałby za bardzo popsuć sobie relacji z Florentino Perezem.
– Perez ma ogromną władzę, nie tylko w świecie piłkarskim, ale także w sferze gospodarki Hiszpanii, dlatego wpływ jego i Realu Madryt jest duży. A Barcelona jest osłabionym klubem. W ostatnim roku straciła wiele wpływów, także finansowych. Spadła jej także ranga w skali światowego futbolu. Dlatego łatwiej coś na nią znaleźć. Negreira to idealny pretekst, żeby zaostrzyć tę "wojnę" – twierdzi dziennikarka.
Nasz kolejny rozmówca uważa za to, że jeśli Barcelona rzeczywiście płaciła miliony euro Negreirze, byłoby to niewytłumaczalne. Z drugiej strony podkreśla, że wszystkie decyzje Tebasa w tej sprawie mogą zostać źle odebrane przez klub.
– Tebas nie jest mile widziany w Barcelonie, tym bardziej po ostatnich aferach. Z drugiej strony, trudno zrozumieć, dlaczego Barcelona przez dłuższy czas miałaby płacić tak duże pieniądze szefowi sędziów. Teraz jednak trwa śledztwo i trzeba poczekać, jak cała sprawa się rozwinie. I dopiero wtedy pociągnąć do odpowiedzialności odpowiednie osoby – ocenia Albert Hernandez z TVE.
W środę, 5 kwietnia, dojdzie do rewanżu na Camp Nou. Transmisja od 20:00 w TVP Sport, TVPSPORT.PL i aplikacji mobilnej od 20:00. W TVP 1 od 20:55. Mecz skomentują Jacek Laskowski i Robert Podoliński.
Finał Copa del Rey zaplanowano na 6 maja. Odbędzie się na stadionie La Cartuja w Sewilli.
Początek meczu: środa 5 kwietnia, godz. 21:00
Gdzie oglądać: od 20:00 w TVP Sport, TVPSPORT.PL, aplikacja mobilna, smartTV; hbbtv, d 20:55 także w TVP 1
Komentują: Jacek Laskowski, Robert Podoliński
Prowadzący studio: Patryk Ganiek
Reporter: Jacek Kurowski
Goście/eksperci: Marcin "Duże Pe" Matuszewski, Jakub "Kubańczyk" Flas, Marek Wasiluk