17 kwietnia 2004 roku powracający z niebytu Andrzej Gołota (38-4) dość nieoczekiwanie postawił się mistrzowi świata. Pierwszy raz na zawodowstwie boksował przez dwanaście rund i zdaniem nawet takich legend jak Mike Tyson i Lennox Lewis zrobił wystarczająco dużo, by pokonać Chrisa Byrda (37-2). Sędziowie orzekli jednak remis, który do dziś budzi ogromne kontrowersje i jest ważną częścią legendy "Andrew".
BABIĆ PRZED WALKĄ Z RÓŻAŃSKIM: NIC O NIM NIE WIEM
Doprowadzenie do tej walki to jeden z ostatnich dowodów siły Dona Kinga. Weteran branży promotorskiej na początku XXI wieku wciąż rozdawał karty w królewskiej kategorii. Pomogła mu w tym decyzja Lennoksa Lewisa, który po zdobyciu tytułu niekwestionowanego mistrza w 1999 roku zaczął stopniowo gubić pasy, bo nie chciał się podporządkować wymaganiom federacji.
W takich okolicznościach King mógł tylko zacierać ręce. Zaczął cierpliwie tworzyć system, w którym wszystko miało zostawać w rodzinie. Nie udało mu się objąć nadzorem kompletu tytułów – bracia Kliczkowie konsekwentnie odmawiali podpisania z nim umowy, podobnie zresztą jak Lewis. Zapewne odstraszała ich sława makiawelicznego promotora – wielu znakomitych pięściarzy cierpiało wskutek wyjątkowo niekorzystnych zobowiązań. Na Kingu suchej nitki nie zostawił Lamon Brewster – jeden z mistrzów współpracujących z obrotnym rodakiem.
– Widziałem to mnóstwo razy. Miałem przyjaciół – bardzo dobrych pięściarzy – którzy podpisywali z nim umowy bez prawników. Stawiał przed nimi górę pieniędzy – więcej niż widzieli kiedykolwiek w życiu. Mówił, że to jednorazowa oferta i że dostaną to wszystko za sam podpis. Podpisywali bez czytania, oddając mu kontrolę nad całym życiem – relacjonował Brewster.
Na wielką scenę na własnych warunkach
Jak w tej układance pojawił się Andrzej Gołota? Kompletnie niespodziewanie. Najbardziej znaczące pojedynki stoczył przecież w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych. Brutalny dwumecz z Riddickiem Bowem (38-1) zapewnił mu rozpoznawalność, a porażki przez dyskwalifikację w dość kuriozalny sposób ugruntowały jego pozycję w elicie wagi ciężkiej.
Kolejne znaczące przegrane – z Lennoksem Lewisem (31-1), Michaelem Grantem (30-0) i Mikiem Tysonem (48-3) – mocno zachwiały pozycją Gołoty. Nie pomogło nawet to, że wynik walki z "Bestią" został unieważniony. Bokserska Ameryka nie potrafiła zrozumieć ucieczki z ringu, a szefowie wpływowej telewizji Showtime postanowili zamknąć przed Polakiem drzwi do wielkich walk.
Dużo działo się także w życiu osobistym. W grudniu 1999 roku pięściarz wziął udział w poważnym wypadku samochodowym, w wyniku którego zmarł przyjaciel. Gołota był też pokiereszowany – doznał poważnej kontuzji lewej ręki, która wpłynęła na komfort boksowania w kolejnych latach i zmianę stylu. Zdaniem ekspertów firmowy lewy prosty stracił dawną wymowę.
– Okres poprzedzający walkę z Tysonem wspominam jak najgorzej. Pogrzeb babci, wypadek, potem pogrzeb mamy... A dalej wcale nie było lepiej – w marcu 2000 roku zmarł kolega Andrzeja. Chodziliśmy tylko na pogrzeby. Gdy Andrzej wychodził do walki z Tysonem, to miał rany na duszy. I zdecydowanie nie miał już tej samej lewej ręki – tłumaczyła Mariola Gołota, z którą o karierze męża rozmawiałem w grudniu 2017.
Po walce z "Bestią" wydawało się, że kariera Polaka na tym najwyższym poziomie musi dobiec końca. Zainteresowany zniknął z boksu na prawie trzy lata. Głośno zrobiło się o nim tylko po pozasportowym incydencie. Zatrzymany przez policję do rutynowej kontroli drogowej wylegitymował się ponoć... honorową odznaką, którą otrzymał za prace społeczne w New Jersey. Sprawa rozeszła się jakoś po kościach i w czerwcu 2003 roku Gołota niespodziewanie zapowiedział powrót.
– Mam dość zabawy. Nie umiem robić nic innego, więc wracam do boksu, choć mam też inne propozycje. Nikt za mną nie stoi. Zgłasza się do mnie wielu dużych promotorów, ale ja nie chcę podpisywać kontraktu. Wolę być sam sobie sterem i okrętem. Naprawdę nie wiem, co będzie dalej. Wszystko zależy od tego jak wypadnę. Stary już jestem. Może wygram, zmażę plamę na honorze i pójdę na emeryturę. Wszystko jest możliwe – wyznał w rozmowie z "Życiem Warszawy".
Pakt z diabłem
Pierwsze dwie walki po tak długiej przerwie nie były wielkimi wyzwaniami. W niezłym stylu rozprawił się z Brianem Nixem (18-10) i Terrencem Lewisem (32-13-1) - obu pokonał przed czasem. Pojawiły się oferty od poważnych promotorów, ale tuż po 36. urodzinach zdecydował się przyjąć propozycję gracza kategorii ciężkiej.
– Próbowałem innych opcji, ale ta jest dla mnie najlepsza. Zrobiłem trochę błędów, ale zdecydowałem, że nadszedł czas realizacji mojego celu – zostania mistrzem świata wagi ciężkiej. Mam dwoje wspaniałych dzieci i chcę żeby były dumne ze swego ojca. Znajomi zawsze odradzali mi kontakty z Donem Kingiem, ale to on tworzy mistrzów – tłumaczył Gołota.
Wydawało się, że do walki o tytuł może dojść z czasem, ale okazja pojawiła się ekstremalnie szybko. W kwietniu 2004 roku mistrz organizacji IBF – Chris Byrd (37-2) – miał bronić tytułu w starciu z Derrickiem Jeffersonem (27-3-1). Kilka tygodni przed walką rywal zrezygnował z powodu kontuzji. King wykorzystał kontakty i okazało się, że po dwóch zwycięstwach ze słabymi rywalami Gołota z dnia na dzień znalazł się w rankingu TOP 15 federacji IBF, uzyskując tym samym prawa pretendenta.
– King mógł wtedy wszystko. Ceną było jednak to, że Andrzej przestał zarabiać większe pieniądze. Miał te walki mistrzowskie, ale inkasował za nie dużo mniej niż wcześniej. Coś za coś. (...) Andrzej chciał dostawać mistrzowskie szanse – tylko o to mu wtedy chodziło. Nikt go przecież do tego nie zmuszał. Mąż doskonale znał warunki i świadomie się na nie godził, ale był w specyficznej sytuacji. Realia były wtedy takie, że to King rozdawał karty i trzeba było się z tym pogodzić – wspominała po latach Mariola Gołota.
W tak nietypowych okolicznościach "Andrew" na dobre wrócił do wielkiego boksu. Kilka miesięcy po powrocie z tymczasowej pięściarskiej emerytury został gwiazdą walki wieczoru pokazywanej w Pay-Per-View, która do legendarnej hali Madison Square Garden przyciągnęła ponad 15 tysięcy widzów. Poprzednia wizyta Polaka w tym miejscu skończyła się karczemną awanturą i zamieszkami po pierwszej walce z Bowem.
W 2004 roku Byrd był na fali – do walki przystąpił po serii sześciu zwycięstw, zostawiając w pokonanym polu między innymi Davida Tuę (38-2) i Evandera Holyfielda (38-5-2). Po emeryturze Lewisa był powszechnie postrzegany jako numer dwa kategorii ciężkiej. Warunkami fizycznymi ustępował Gołocie – w dniu walki ważył ponad 12 kilogramów mniej. Był także niższy (188 cm vs 193 cm) i z mniejszym zasięgiem ramion (191 vs 201).
Historia kolejnego amerykańskiego mistrza wagi ciężkiej była daleka od typowych. W 1992 roku wrócił do domu ze srebrem igrzysk olimpijskich, ale w kategorii... średniej. Na zawodowstwie wybrał występy z gigantami, ale miał dwie bolesne porażki. W marcu 1999 roku znokautował go Ike Ibeabuchi (19-0). Niespełna rok później Byrd wybrał się do Niemiec, gdzie wygrał z faworyzowanym Witalijem Kliczką (27-0). Ukrainiec prowadząc na punkty zrezygnował w dziewiątej rundzie po kontuzji barku.
Kilka miesięcy później... pomścił go brat. Władimir Kliczko (34-1) dwukrotnie rzucił Byrda na deski i wygrał na punkty. Amerykanin pozbierał się, bo wygrał eliminator IBF. Powinien walczyć z Lewisem, ale niekwestionowany czempion oddał jeden z tytułów. Wolał bardziej kasowe pojedynki. Wakujące trofeum Byrd wywalczył po wygranej z Holyfieldem, co ucieszyło Dona Kinga.
Gdy wygrywa… promotor
W kwietniu 2004 roku promotor znalazł się w wymarzonej sytuacji – o tytuł walczyło jego dwóch pięściarzy. Gołota zaczął znakomicie i dominował w pierwszych rundach. Na półmetku prowadził wysoko – według większości obserwatorów wygrał pięć rund. Druga połowa Byrda była już jednak dużo lepsza. Po dwunastu każdy z sędziów oceniał walkę inaczej. Melvina Lathan widziała remis – 114:114. Steve Weisfeld punktował 115:113 dla Gołoty, a Tony Paolillo w takim samym stosunku dla Byrda.
Amerykańscy komentatorzy docenili Polaka i nazwali go moralnym zwycięzcą tego wieczoru. Mistrz w trakcie pojedynku kilka razy dotknął rękawicą maty ringu, ale sędzia ani razu nie zaczął liczenia. O wszystkim rozstrzygnęła ostatnia runda – zdaniem większości Gołota postawił w niej kropkę nad "i". Sędziowie Weisfeld i Paolillo podzieli tę ocenę, ale sędzia Lathan widziała to inaczej...
W portalu "Eye on the Ring" – który zajmuje się analizą sędziowskich kontrowersji – uśredniona punktacja na podstawie oceny kibiców z całego świata wynosi 114:114, jednak walka ma wysoki współczynnik kontrowersyjności – 76 proc. Powyżej 80 i 90 proc. mają te, które są określane mianem jawnych przekrętów. Nie brakowało jednak głosów o skandalu. – Gołota został okradziony – komentował wiele lat później Mike Tyson. Wygraną Polaka w tym pojedynku widział także Lennox Lewis.
– Ta walka była bardzo trudna do punktowania. Gołota miał w niej najbliżej do mistrzostwa świata, nawet bliżej niż w następnej walce z Johnem Ruizem. Gdyby punktująca Melvina Lathan nie popełniła błędu dając zwycięstwo w ostatniej rundzie Byrdowi, Gołota wygrałby 2:1 i zostałby mistrzem świata. Szkoda, że tak się nie stało, ale nie podejrzewam żeby to był szwindel. Po prostu pani Melvina nie bardzo się znała na boksie – ocenił po latach redaktor Janusz Pindera w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Rewanż wydawał się naturalny, ale nigdy do niego nie doszło. Don King zamieszał w swoim kotle wagi ciężkiej i zarządził nowe rozdanie. Gołota już w listopadzie spotkał się z Johnem Ruizem (40-5-1) – mistrzem organizacji WBA. Czempion dwukrotnie znalazł się na deskach, a potem stracił punkt za faulowanie, ale i tak wygrał po jeszcze bardziej kontrowersyjnym werdykcie. Walka z Byrdem to jednak wciąż jedyny mistrzowski pojedynek jakiegokolwiek Polaka w wadze ciężkiej, który nie zakończył się porażką.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (991 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.