Przejdź do pełnej wersji artykułu

Żałuje, że nie wyjechał na zachód. Koniec przygody Bartosza Bidy z Jagiellonią [ROZMOWA]

Bartosz Bida pożegna się z Jagiellonią (fot. PAP) Bartosz Bida pożegna się z Jagiellonią (fot. PAP)

Przed czterema laty objawił się, jako talent polskiej piłki młodzieżowej. Szansę debiutu, którego okrasił golem, dał mu Ireneusz Mamrot. Po ośmiu latach spędzonych w Białymstoku przygoda Bartosza Bidy z Jagiellonią dobiega końca. – Jestem tutaj osiem lat, a nadal nie mam swojej pozycji – mówi napastnik w rozmowie z TVPSPORT.PL.

Robert Bońkowski, TVPSPORT.PL: – Spadł wam kamień z serca po zwycięstwie nad Lechią Gdańsk? Z Koroną się nie udało…
Bartosz Bida, Jagiellonia Białystok: – Na pewno z Lechią odnieśliśmy bardzo ważne zwycięstwo, ale to nie jest jeszcze koniec sezonu. Przed nami kolejne sześć bardzo ważnych gier. Można było chwilę pocieszyć się trzema punktami, ale trzeba patrzeć w przód i tyle punktować, by spokojnie się utrzymać.

– Po jednej z konferencji prasowych rozmawialiśmy z trenerem Siemieńcem o tym, że wolimy patrzeć na wszystko z pesymizmem, a trener zauważa, że solidne punktowanie może zapewnić na koniec górną połowę tabeli.
– Trener Siemieniec chce w nas zaszczepić pozytywne myślenie. Miał długą passę meczów bez porażki z drugim zespołem i chce teraz to przenieść do pierwszej drużyny. Myślę, że cała drużyna patrzy w górę, niż ogląda się za siebie, nawet w tej sytuacji, w której jesteśmy obecnie. Każdy z naszej szatni wie, że to nie jest najlepszy sezon, ale wiemy też, że solidnie punktują zaledwie cztery zespoły. W tabeli jest bardzo ciasno.

– Czujesz różnicę w treningach od zmiany trenera? Inną, wyższą intensywność było w waszej drużynie widać już w trakcie spotkania z Lechią Gdańsk, również z Koroną Kielce.
– Zmiana trenera jest zawsze impulsem, który mówi drużynie, że nie działo się najlepiej na boisku. To zadziałało i było widoczne w spotkaniu z Lechią, niewiele zabrakło nam z Koroną. Ale nie chcę źle oceniać trenera Stolarczyka i jego pracy, bo nie jestem ani takim zawodnikiem, ani nie jest to moja rola. Maciejowi Stolarczykowi na pewno zależało na tym, by lepiej punktować.

– Czy rzeczywiście mentalność, a w zasadzie jej pewien brak, to był główny problem drużyny, gdy trenował was Maciej Stolarczyk?
– Trudno tak stwierdzić po dwóch meczach. Kolejne spotkania pokażą, czy forma naszej drużyny poszła w górę. W zbyt wielu meczach bywaliśmy lepsi od rywali w pierwszej połowie, po czym drugie części spotkania były złe w naszym wykonaniu i na przykład traciliśmy prowadzenie, czy w ogóle jakikolwiek pozytywny wynik.

– To, że drużyna, jako ogół, zagrała nieco lepiej z Lechią, czy Koroną było zauważalne, a czy lepsze czasy gry nadchodząc dla Bartosza Bidy?
– Trudno powiedzieć. Kończy mi się kontrakt z Jagiellonią Białystok. Dziś niewiele wskazuje na to, że podpiszę z klubem nową umowę. Patrząc przez całą moją historię w Białymstoku, to pierwszy sezon był bardzo dobry. Później trapiły mnie kontuzje, ale gdy wracałem pokazywałem, że mogę być pożyteczny dla drużyny. Jestem więc spokojny o to, jak to będzie wyglądało w nowym klubie.

– W nowym klubie?
– Obecnie nie mam sygnałów, by Jagiellonia przedłużyła ze mną umowę. Mam nadzieję, że przede wszystkim będę zdrowy i wrócę do gry z pierwszego sezonu. Muszę powiedzieć, że piłkarsko czuję się zdecydowanie lepszym zawodnikiem, brakuje mi trochę liczb, ale liczę że się pojawią, jeśli będę regularnie grał.

– Spojrzałem w statystyki tego sezonu i tam na 15 meczów ligowych masz zero goli i dwie asysty. Nie wygląda to dobrze. O co chodzi?
– Zdaję sobie z tego sprawę. To nie jest dobry wynik. W takiej sytuacji mogę mieć pretensje do siebie. Bardzo boli mnie to, że miałem w tym sezonie sytuacje do zdobycia bramek, ale zawodziła skuteczność. Gdybym miał jakieś gole na koncie i asysty, to moja pozycja byłaby zupełnie inna.


– Miałbyś też inną pozycję negocjacyjną. Rozmawiałeś z klubem o nowym kontrakcie?
– Podjęliśmy rozmowy zimą. Byliśmy w stanie się dogadać. Zadeklarowałem, że jeśli otrzymam ofertę nowego kontraktu, to na pewno wybiorę Jagiellonię. Ale w ostatnich tygodniach to ucichło. Dlatego wydaje mi się, że moja przygoda w Białymstoku dobiegnie końca po ośmiu latach.

– Szmat czasu…
– Nie ma co przeżywać zmiany klubu. Ale wiele lat tu spędziłem, miałem mnóstwo trenerów, poznałem tutaj mnóstwo ludzi i trudno będzie to wszystko zostawić.

– Poznałeś też dziewczynę?
– Tak. Znamy się od gimnazjum. Była moją pierwszą koleżanką, którą poznałem w mieście. Zostaliśmy ze sobą.

– Pójdzie w Polskę za Bartoszem Bidą?
– Jestem świadom tego, że po zmianie klubu od razu nie pójdzie ze mną. Ona ma swoje życie, studiuje i z całą pewnością przez jakiś czas będziemy musieli radzić sobie na odległość.

– Masz już kontakty z innymi klubami? Chciałbyś zostać w ekstraklasie? Może spróbować ligę niżej, żeby nabić liczb i zagrać w lepszym polskim klubie?
– Mam pomysł na siebie, ale trudno mi podać konkrety, tym zajmują się moi agenci. Wszystko dlatego, że do końca sezonu zostało jeszcze kilka meczów. Mam nadzieję, że dostanę szansę od trenera Siemieńca i jeszcze będę mógł pomóc drużynie. W chwili obecnej liga weszła w decydujący moment, duża liczba zespołów walczy o utrzymanie, myślę, że wiele z nich czeka z decyzjami transferowymi do momentu, gdy będą spokojni o swoją przyszłość.

– Przed dwoma laty powiedziałeś, że to był dla ciebie sezon pokory, to jak nazwiesz ten sezon?
– Mimo mojego młodego wieku, to ten z całą pewnością jest dla mnie najtrudniejszy. Z wielu powodów. Były urazy, trochę moja skuteczność spadła, mam bardzo dużą rywalizację na swojej pozycji. Ten sezon, to dla mnie duża lekcja na przyszłość i moim zadaniem jest przekształcenie tego w coś pozytywnego dla mnie.

– Masz w ekstraklasie łatkę piłkarza, który często przegrywa pojedynki siłowe. Może powinieneś jeszcze więcej pracować na siłowni?
– Nigdy nie słyszałem o takiej łatce, nie czuję też, żebym miał z tym problem, oczywiście nie jestem kolosem ale w związku z tym wiele sytuacji staram się rozwiązywać sprytem, byciem na sto procent, zdecydowanym szukaniem szans dla siebie do dochodzenia do sytuacji bramkowych i w zasadzie często mi się to udaje.

– Niedługo miną cztery lata od twojego debiutu w ekstraklasie. Jaki to był czas w twojej karierze?
– Generalnie dobry, bo spędziłem tu bardzo dużo przyjemnych chwil, natomiast ostatnie lata to duża huśtawka formy, pojawiały się bardzo dobre momenty i te gorsze.

– Sam Cezary Kulesza żałował, że klub nie zarobił na tobie pieniędzy.
– Na pewno transfer na zachód byłby dla mnie wielkim przeskokiem. Pewnie też wyzwaniem, ale teraz nie chcę wracać do przeszłości, chcę myśleć o tym co jest tu i teraz. A wracając do poprzedniego pytania, to chciałbym zaznaczyć, że nie mam w klubie swojej nominalnej pozycji. Trenerzy po prostu wystawiali mnie na prawie każdej ofensywnej pozycji na boisku. Występowałem na szpicy, za napastnikiem, na obu skrzydłach. A ja najlepiej czuję się, jako napastnik, tam zawsze byłem skuteczny, lubię i czuję grę na linii spalonego. To główne powody. Zawsze gdy łapałem rytm gry na jakiejś pozycji, to bywałem później przerzucany w inne miejsce. Nie pomagało temu też tak częste zmienianie trenerów w klubie. Przychodzili nowi i musieli bliżej poznać drużynę. Cały proces zaczynał się od nowa. Łapałem rytm i bywałem przerzucany. Jestem tutaj osiem lat, a nadal nie mam swojej pozycji.

– W czym jest problem, że Jaga nie wygrała w tym roku na wyjeździe?
– To trudne pytanie i nie umiem na nie odpowiedzieć. Ja czuję bardzo małą różnicę, grając na swoim stadionie, a w gościach. To nie jest rzecz, na którą nie jesteśmy gotowi. Każdy piłkarz od dziecka rozgrywa mecze u siebie i na wyjeździe.

– Czy Jagiellonia utrzyma się w ekstraklasie?

– Zdecydowanie.

– Teraz przed wami mecz wyjazdowy w Płocku…
– Pracuję na treningach w stu procentach i jestem gotowy pomóc drużynie.

CZYTAJ TEŻ: trwa walka o utrzymanie. Sprawdź tabelę PKO Ekstraklasy

Źródło: TVP Sport
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także