| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Marek Papszun i Raków Częstochowa – to było małżeństwo idealne. Szkoleniowiec po sezonie odejdzie jednak z klubu, który zastał drewniany, a zostawił murowany. Jedni szukają następcy Papszuna, my zastanawiamy się, którzy trenerzy mają potencjał, by z którymś z polskich klubów napisać podobną historię. Oto nasze kandydatury.
Marek Papszun jest trenerem z najdłuższym stażem w PKO Ekstraklasie. Będzie nim jednak tylko do końca sezonu, bo na środowej konferencji prasowej ogłosił, że po zakończeniu rozgrywek odejdzie z klubu. Klubu, który wszelkie sukcesy może zawdzięczać właśnie temu szkoleniowcowi. Wizja Papszuna, w połączeniu z zaufaniem właściciela i prezesa klubu przyniosła Rakowowi awans do Ekstraklasy, dwa Puchary Polski – zaś wkrótce przynieść może historyczny tytuł mistrzowski. Wielu kibiców uważa, że wraz z końcem ery trenera, nastąpi też koniec ery Rakowa. Właściciel, Michał Świerczewski, pomysł na zastępstwo już ma. Jaki, zapewne okaże się wkrótce.
My zastanowiliśmy się, jacy szkoleniowcy mają szansę by stać się drugim Markiem Papszunem, niekoniecznie w barwach Rakowa. Liczy się pomysł na grę, dobre wyniki, a także zaufanie władz. Te kryteria spełnia kilku trenerów z Ekstraklasy i 1. ligi. Niektórzy z nich są bardziej oczywiści, o innych słyszało nieco mniej fanów polskiej piłki nożnej. Każdy z nich ze swoim obecnym zespołem osiąga historyczne rezultaty, choć wciąż na mniejszą skalę niż Papszun.
W gronie potencjalnych następców trenera Rakowa przede wszystkim wymienia się Dawida Szulczka, choć on sam zaprzecza. Opiekun Warty Poznań wykręca z klubem wyniki niemalże ponad stan. Zespół, który swoje mecze rozgrywa w Grodzisku Wielkopolskim, już zagwarantował sobie utrzymanie w lidze, choć przed sezonem ponownie wymieniany był jako jeden z głównych faworytów do spadku. Ba, Warta wciąż może zająć czwarte miejsce, premiowane grą w eliminacjach Ligi Konferencji Europy. Poznaniacy zajmują piątą pozycję, tracąc sześć punktów do Pogoni Szczecin. Z pozycji underdoga mogą jednak zrobić wszystko.
Warta, choć próżno szukać w niej dużych nazwisk, gra kombinacyjnie, z pomysłem i – co również charakteryzowało Raków pod wodzą Marka Papszuna – ciągle pressuje rywala. Sam trener znany jest z zaskakujących i nietypowych rozwiązań. Najbardziej wypominane mu miało miejsce jeszcze wtedy, gdy trenował Wigry Suwałki. Gdy sędzia podyktował rzut wolny, trener posłał do muru... bramkarza. Zaskoczeni rywale gola nie strzelili. Bramkarz w murze był jednak jednorazowym wybrykiem, ale pokazującym, że trener otwarty jest na innowacje.
Szulczek to jednak dużo więcej niż tylko nowinki. Wszyscy piłkarze współpracujący z nim, czy w Wiśle Kraków, gdzie był asystentem, czy w Wigrach Suwałki, czy Warcie Poznań, chwalą warsztat i atmosferę, jaką roztacza szkoleniowiec. 33-letni trener jest na krzywej wznoszącej. Podobnie rzecz ma się z jego rówieśnikiem, choć ten mógł na chwilę wypaść z trenerskiego obiegu. Mowa oczywiście o Goncalo Feio, Portugalczyku prowadzącym Motor Lublin. Po głośnym spięciu z prezesem Motoru Lublin, Pawłem Tomczykiem, wydawało się, że na byłego asystenta Marka Papszuna czeka zwolnienie. Tymczasem właściciel klubu, Zbigniew Jakubas zawiesił... prezesa i dał wotum zaufania Feio, ba, stwierdził, że jeśli Portugalczyk odejdzie, to odejdzie wraz z nim. Za 33-letnim trenerem wstawili się też piłkarze, którzy od razu stanęli po jego stronie. Trudno się też temu dziwić.
Feio, dla którego to pierwsza samodzielna praca w Polsce na poziomie seniorskim, w 19 meczach zaliczył trzynaście zwycięstw, trzy remisy i trzy porażki. Z Motorem włączył się też do walki o awans do 1. Ligi, choć gdy obejmował zespół ten był bliżej strefy spadkowej niż myśli o promocji. – Trener Goncalo Feio pojawił się w Motorze Lublin w momencie, gdy drużyna znajdowała się na dnie tabeli. Swoim profesjonalizmem, ciężką pracą i walką o drużynę doprowadził do stworzenia bardzo dobrych warunków do pracy i realną szansę, by nie spisać tego sezonu na straty. W tym trudnym momencie, mimo fali krytyki, sumienie podpowiada nam tylko jedno: Trenerze, jesteśmy z Tobą i mamy nadzieję na owocną dalszą współpracę – czytamy w oświadczeniu, które na swoich mediach społecznościowych opublikowali gracze i członkowie sztabu lublińskiej drużyny.
– Pan trener pracuje po 20 godzin. To jest granica wytrzymałości organizmu. Być może w takiej sytuacji człowiek jest wybuchowy – przyznał zaś po zajściu właściciel klubu. Feio znany jest z wielkiego zaangażowania w klub, w którym pracuje. Tak był, gdy był asystentem w Wiśle Kraków, tak było i w Rakowie, w "reżimie" Marka Papszuna. Feio znany jest jednak też ze swojej wybuchowości, którą musi powstrzymać, by zyskać jeszcze większe uznanie w środowisku. Na razie PZPN był wobec niego pobłażliwy, karząc go roczną dyskwalifikacją w zawieszeniu na dwa lata za zajście z Tomczykiem. Zajść może za to daleko – i najpewniej w Motorze, gdzie ma olbrzymie zaufanie. A marzenia o Ekstraklasie w Lublinie wybrzmiewają bardzo mocno.
O jeden krok przed Motorem jest za to zespół z Podkarpacia, Stal Rzeszów, dowodzona przez Daniela Myśliwca. 37-letni szkoleniowiec wywodzi się z regionu, ale poważną karierę trenerską zaczął jako analityk w Legii Warszawa. Tam zaznał nawet smaku Ligi Mistrzów. By uzyskać dyplom UEFA Pro musiał zmienić rolę na co najmniej asystenta. Tak trafił do Łęcznej, następnie do Chojnic, a potem, po samodzielnej pracy w Lechii Tomaszów Mazowiecki, wspierał Jacka Zielińskiego w Arce Gdynia. Od każdego z trenerów czerpał, każdemu coś dodawał, aż po ponownym epizodzie w Lechii i przygodzie z Wólczanką Wólka Pełkińska trafił do Stali Rzeszów.
Choć początki nie były łatwe, a Myśliwiec był nawet pytany, czy poda się do dymisji, zespół "kupił" jego metody i zaczął sezon 2021/22 w 2. lidze, nokautując rywali. Zaczęło się od sześciu zwycięstw, skończyło awansem do 1. ligi. W niej rzeszowianie, choć przesadnie dobrym składem nie dysponują, potrafią napsuć krwi rywalom, być może nawet włączą się do walki o udział w barażach o awans do Ekstraklasy. Stal gra ciekawy futbol, strzela dużo goli, stawia na ofensywę – i spokojnie może uchodzić za miano rewelacji 1. ligi. Olbrzymia w tym zasługa trenera, który również miał być już sondowany przez kluby Ekstraklasy. Na rzeszowskim podwórku Myśliwiec radzi sobie bardzo dobrze. Pora na krok do przodu – albo ze Stalą, albo do innego zespołu. Marzenie jest jasne – trenować Legię Warszawa.
W innym zespole trudno wyobrazić sobie za to Tomasza Tułacza. Szkoleniowiec Puszczy Niepołomice w podkrakowskim zespole jest dłużej niż Marek Papszun w Rakowie. Zaczął od awansu do 1. ligi, potem przyszło utrzymanie, miejsce dziewiąte, ósme, trzynaste i czternaste. Wydawało się, że tendencja jest spadkowa, tymczasem w tym sezonie, w setną rocznicę powstania, klub bije się o Ekstraklasę. Już jesienią Puszcza w zasadzie zapewniła sobie utrzymanie, potem zaczęła nieco dołować, ale na ten moment może znaleźć się w barażach o awans do Ekstraklasy.
Jedno, co różni Tułacza od reszty stawki, to wiek – trener ma bowiem 53 lata – drugie, to preferowany styl gry. Puszcza, znając swoje miejsce w szeregu, gra pragmatycznie, a kluczem do sukcesu jest defensywa. Defensywa, która potrafi powstrzymać najmocniejsze drużyny 1. ligi. Nieco gorzej jest, gdy ze słabszymi zespołami trzeba operować futbolówką. Doświadczenie wraz z pomysłem na dostosowanie się pod konkretny zespół to wizytówka Tułacza. Przekonała się o tym niedawno pędząca na wiosnę jak walec Wisła Kraków, która właśnie w Niepołomicach zaliczyła jedyną porażkę w tej rundzie.
I Puszcza jest zespołem, w której najmocniejszym ogniwem jest właśnie trener. Podobnie jest ze Stalą Rzeszów, Motorem Lublin, Wartą Poznań czy Rakowem Częstochowa. Zwłaszcza trenerzy Stali, Motoru i Warty mogą w przyszłości być łakomym kąskiem na trenerskiej karuzeli. Pod warunkiem, że będą chcieli na nią wsiąść. Dawid Szulczek zapowiada pozostanie w Warcie. Może więc mniej uznany klub też pójdzie drogą Rakowa Częstochowa?