Saudyjczycy nie mają zamiaru oszczędzać. Po sprowadzeniu Cristiano Ronaldo mierzą jeszcze wyżej i chcą zakontraktować Leo Messiego. Na stole czeka 400 milionów euro. Byłaby to największy pensja dla sportowca w historii. Kluby z całego świata zaczynają negatywnie patrzeć w kierunku bliskiego wschodu, bo niedługo rynek piłkarski może wywrócić się do góry nogami.
Piłka nożna w Arabii Saudyjskiej przechodzi rewolucję. W ubiegłym roku wkład w ten sport ze strony rządzących wyniósł ponad 2 miliardy euro. Wszystko było poprzedzone kupnem Newcastle za ogromne pieniądze. Rozmachu nie można im odmówić. Na krajowym podwórku postanowiono szybko zwiększyć poziom ligi. W tym celu zaczęto ściągać obcokrajowców. Obecnie stanowią oni około 30 procent wszystkich graczy.
Choć w większości nie są to nazwiska z pierwszych stron gazet, to tacy zawodnicy jak Ever Banega, Anderson Talisca, czy Luis Gustavo, mogą już coś mówić przeciętnemu kibicowi. Co łączy całą trójkę? Że raczej najlepsze lata gry mają już za sobą. Nic dziwnego, że zdecydowali się na wyjazd na bliski wschód. Argentyńczyk inkasuje za sezon ponad 10 milionów euro. To druga największa kwota w całej lidze, zaraz po… Cristiano Ronaldo. Tu mamy przykład kierunku, w którym chce iść całe państwo.
Transfer Portugalczyka był dla wielu zaskoczeniem. Nie spodziewano się, że skusi się na kosmiczne pieniądze. Prędzej zakładano powrót do rodzimego Sportingu Lizbona. 38-latek grubość portfela postawił nad ambicjami. Trudno mu się dziwić, skoro został najlepiej opłacanym sportowcem na świecie. Za rok gry otrzymuje 165 mln funtów. Dla porównania, przekracza to pensje pracowników ponad połowy klubów Premier League.
Ktoś może się zastanowić – ale jaki w tym jest sens? Wcale nie chodzi tu o poziom sportowy, a jeśli już to w najmniejszej części. Saudyjczycy dzięki promocji sportu i sprowadzaniu gwiazd, ocieplają swój wizerunek. Nie jest tajemnicą, że krążą nad nimi liczne afery związane z łamaniem praw człowieka. Poza tym zyskują przebicie w FIFA. Przykład tej dobre relacji to niedawna sytuacja z mistrzostwami świata kobiet.
Sportswashing
Sponsorem turnieju został Państwowy Urząd ds. Turystyki w Arabii Saudyjskiej. Wywołało to spore zamieszanie, bo przecież w tym kraju kobiety mają mocno ograniczone prawa. Jeszcze do 2018 roku nie mogły uprawiać sportu. W ostatnich latach nie brakowało protestów, po których wiele osób trafiło do więzienia.
Ta decyzja wywołała liczne sprzeciwy ze strony kibiców i zawodniczek. Prezydent FIFA, Gianni Infantino, nie widział nic złego w tej współpracy. Ostatecznie, po licznych rozmowach, udało się zmienić decyzję i wycofać sponsoring Saudyjczyków. Niesmak jednak pozostał.
Podobnych mniejszych lub większych afer jest wiele. Wszystko sprowadza się do jednego – sportswashingu. Europa jest podatnym gruntem dla bliskiego wschodu i kolejne wielomilionowe transakcje są kwestią czasu. W kuluarach mówi się o przejęciu przez nich Manchesteru United i Liverpoolu.
Najgłośniej jednak jest o Leo Messim. Ekspert transferowy, Fabrizio Romano, potwierdził, że jego odejście z PSG jest pewne. Poza tym popadł on w konflikt z władzami klubu i kibicami za ostatni wyjazd do Arabii Saudyjskiej bez pozwolenia trenera. Został za to zawieszony na dwa tygodnie. Czy się tym przejął? Po zdjęciach na Instagramie widać, że raczej nie.
Nowy kierunek
W mediach można wyczytać, że saudyjski potentat Al Hilal zaoferował mu zarobki na poziomie 320 mln funtów rocznie. Byłby to niemal dwukrotnie wyższy kontrakt od Cristiano Ronaldo. Czy ten transfer jest w ogóle możliwy?
– Jest przede wszystkim wola polityczna. Od zeszłego roku Leo Messi jest oficjalnym ambasadorem turystyki Arabii Saudyjskiej, ma kontrakt podpisany z organizacją Saudi Tourism Authority, a jest to organizacja bezpośrednio powiązana z rządem Arabii Saudyjskiej. No i sponsorzy Al Hilal. Warto wskazać Qiddiya Investment Company i Kingdom Holding Company, czyli również organizacje powiązane z rządem Arabii Saudyjskiej. Z samej "góry" jest zielone światło na bardzo duże saudyjskie inwestycje w sport, również w wymiarze lokalnym, zatem jest wiele znaków na niebie i ziemi, które wskazują, że Arabia Saudyjska na poważnie myśli o ściągnięciu do siebie Messiego na stałe, a nie tylko raz na jakiś czas w ramach umowy sponsorsko-turystycznej – twierdzi Mieszko Rajkiewicz z Instytutu Nowej Europy.
Skąd kasa na Messiego?
Już teraz w Al Hilal nie brakuje znanych nazwisk. Trzeba jednak przyznać, że Odion Ighalo i Luciano Vietto to zdecydowanie inna półka niż utytułowany Argentyńczyk. Patrząc po składzie aktualnego mistrza Arabii Saudyjskiej, można się zastanawiać, skąd znalazłyby się tak duże pieniądze na taki transfer, skoro w drużynie nie zawodnika z choćby połową sukcesów gracza PSG.
– By Al Hilal mogło sobie pozwolić na taki transfer, można się spodziewać zwiększonego wkładu sponsorskiego. A za ten może odpowiadać książę Al-Walid ibn Talal – szef Kingdom Holding Company, czyli jednego ze sponsorów Al Hilal. Jest to jeden z najbogatszych Saudyjczyków, prywatnie fan Al-Hilal, zatem może wesprzeć swój ulubiony klub solidną umową sponsorską lub może zostać "poproszony" o taki gest – twierdzi nasz rozmówca.
Transfer Messiego więc nie wydaje się niemożliwy. Pod względem finansowym nie ma kwoty, której Saudyjczycy nie mogliby mu zaoferować. Przyjście takiej gwiazdy to dla nich strzał w dziesiątkę. Co ciekawe, względnie tanim kosztem.
– Arabia Saudyjska w zeszłym roku wypracowała solidną nadwyżkę budżetową, około 27 mld dolarów, a realne PKB kraju wzrosło o ponad 8%. Arabia Saudyjska jest większą gospodarką niż np. Katar czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. Firmy saudyjskie mają w tej chwili bardzo dobry okres, więc jeśli Messi przyjdzie do Al-Hilal, to na pewno za gigantyczne pieniądze. Ale generalnie rzecz biorąc, inwestycje w sport są i tak stosunkowo tanie wobec innych sektorów. Więc Arabia Saudyjska może spokojnie sobie pozwolić na wykładanie bardzo dużych pieniędzy w tę branżę, bo wie, że jest w stanie zbudować wizerunek dużo niższym kosztem, niż inwestując w inne sektory gospodarki – dodaje Rajkiewicz.
Irytacja w MLS
Takie zagrania ze strony bogatych Saudyjczyków mogą irytować Amerykanów. Jeszcze do niedawna to właśnie MLS była znana z kontraktowania gwiazd europejskiej piłki. Przed sezonem Toronto FC ściągnęło Lorenzo Insigne z Napoli. Włoch dostał najwyższą pensję w lidze w wysokości 14 milionów dolarów za sezon. To nic w porównaniu z możliwościami bliskiego wschodu.
Tak roztropne wydawanie pieniędzy może zostać przyhamowane przez nowe zasady finansowego Fair Play. Według nich kluby będą zmuszone ograniczyć wydatki na pensje, transfery i opłaty dla agentów do 70% osiąganych przez siebie przychodów. Z każdym rokiem ten próg będzie wzrastał. Historia jednak pokazała, że każdy przepis można ominąć.
Arabia Saudyjska pójdzie drogą Chin?
Największe państwo Azji chciało mieć u siebie wielki futbol. Do tego potrzebni byli wielcy piłkarze. Ci zaczęli masowo wyjeżdżać z Europy i udawać się do krainy mlekiem i miodem płynącej. Mimo obiecujących kilku lat, później zaczęły się problemy finansowe, bo wielu sponsorów nie wywiązało się z umów, co doprowadziło do upadku wielu klubów. Czy podobna historia będzie w Arabii Saudyjskiej?
– Nie spodziewam się, że liga saudyjska podzieli los chińskiej. Saudyjczycy mają rozmach, ale i są cierpliwi. Jeśli zobaczą, że przyciągnięcie zagranicznych zawodników nie przynosi skutków (nie podnosi się poziom sportowy, nie rośnie zainteresowanie ligą), to zmienią podejście. Ale nie przestaną inwestować. Chińczycy stracili zaufanie wobec formuły, w której to zachodni trenerzy i zawodnicy mają pomóc rozwijać chiński futbol, co zahamowało rozwój tamtejszej ligi. Na ten moment Chińczycy jeszcze chyba nie wiedzą jak przemodelować swój system. A Arabia Saudyjska podstawy historyczne już ma wypracowane, zatem ten fundament saudyjski jest stabilniejszy niż chiński – kończy nasz rozmówca.
Transfer Messiego może doprowadzić do rewolucji w saudyjskim futbolu. Jeśli zgodzi się na podpisanie umowy, będzie to jasny sygnał dla innych piłkarzy, że jest to stabilny grunt i dobry sposób na zarobek na koniec kariery. Czy jednak miłość do Barcelony nie okaże się ważniejsza, pokażą najbliższe miesiące.