| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa

Dawid Abramowicz: gdyby nie wiek, zakręciłbym się wokół reprezentacji

Dawid Abramowicz w meczu Radomiaka Radom z
Dawid Abramowicz w meczu Radomiaka Radom z Jagiellonią Białystok (fot. 400mm.pl/Kacper Pacocha)
Maciej Ławrynowicz

Dawid Abramowicz to jeden z najlepszych lewych obrońców ubiegłego sezonu w PKO BP Ekstraklasie. Kilka dni temu wraz z drużyną Radomiaka Radom rozpoczął przygotowania do startu rozgrywek. W rozmowie z TVPSPORT.PL opowiedział o ostatnich miesiącach, zwolnieniu trenera Mariusza Lewandowskiego, sekrecie swojej formy, psychologii, numerologii oraz słynnych frazeologizmach, którymi imponuje podczas wywiadów.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Transferowa rewolucja w Legii? To może nie być koniec!

Czytaj też

Legia Warszawa zyskuje nowe twarze. Skład wicemistrzów Polski zmieni się przed startem nowego sezonu. Cztery transfery już są (fot: PAP)

Transferowa rewolucja w Legii? To może nie być koniec!

Maciej Ławrynowicz, TVPSPORT.PL: – Urlop długi nie był. Udało się odpocząć?
Dawid Abramowicz, piłkarz Radomiaka Radom: – W życiu profesjonalnego sportowca nie ma czasu na odpoczynek. Trzeba cały czas być w reżimie treningowym. W takowym byłem na tygodniowym urlopie nad polskim morzem. Byłem z rodzinką w Jastrzębiej Górze. Nie oznacza to jednak, że ciało odpoczywało od treningu. Aktywność była cały czas systematycznie wdrażana każdego dnia. Jedyne, co odpoczęło, to głowa od kolegów z szatni.

– Chciałem porozmawiać trochę na temat tego minionego, słodko-gorzkiego dla Radomiaka sezonu, który został zakończony gorzkim akcentem. Po tym ostatnim meczu w Szczecinie nie gryzłeś się w język podczas wywiadu. Miałeś pretensje do kolegów, że podeszliście do tego meczu z takim wakacyjnym nastawieniem?
– Wiesz co, nie gryzłem się w język z racji tego, że mieliśmy już co prawda pewne utrzymanie, ale wcześniejszy mecz z Widzewem napawał nas ogromnym optymizmem i to spotkanie z Pogonią miało być takim dobrym drogowskazem dla nas przed zbliżającym się sezonem. Ja byłem poirytowany i zdenerwowany po tym meczu, bo wydaje mi się, że każdy z nas, każdy, kto zakłada koszulkę z herbem Radomiaka na sercu, powinien starać się walczyć o jak najwyższe cele, jak najwyższe marzenia, powinien mieć chęć gry o coś więcej niż utrzymanie.

– Byłem bardzo zdenerwowany, bo jeśli chcemy w tym sezonie grać o coś więcej, to nie przystoi nam przystępować do czwartej czy trzeciej drużyny Ekstraklasy z takim nastawieniem, jakie było w Szczecinie. Mnie jako zawodnika to boli, jest to moja prywatna rysa na ambicji sportowej i chciałbym wierzyć, że moi koledzy mają podobne odczucia po tym meczu. Nic tak nie buduje na przyszłość i nie uczy jak porażka, a ta porażka w Szczecinie uwypukliła nasze problemy. Wiele przed nami pracy. Mamy na tyle rozsądnego, inteligentnego i przygotowanego fachowca w osobie trenera Galki, że nasza mentalność i nastawienie będą zdecydowanie lepsze.

– Poprzedni sezon nie rozpoczął się dla was najlepiej. Później przyszedł dobry okres, trzy zwycięstwa z rzędu, a następnie znowu dołek. Byliście ligowym średniakiem, a wszystko zmieniło się na początku rundy wiosennej. W którym momencie zapaliła ci się czerwonka lampka i pomyślałeś "kurczę, nam naprawdę grozi spadek"?
– Mi osobiście zawsze czerwona lampka zapala się w przypadku porażki. Poprzedni sezon w naszym wykonaniu to merytoryczny rollercoaster. Nie potrafię tego inaczej określić. Najgorsze jest to, że przeplataliśmy dobre momenty tymi słabszymi i finalnie niestety wydaje mi się, że tych gorszych było więcej. Brakowało nam powtarzalności, ale powtarzalności w dobrym tego słowa znaczeniu, żebyśmy byli wierni swojej idei, swoim przekonaniom, temu, co robimy na treningach. Za bardzo nie wiedzieliśmy, jak funkcjonować jako zespół albo nie realizowaliśmy skrupulatnie nakreślonych założeń pod dany mecz. Z drugiej strony to my trzymamy ten kolokwialny kontroler, my odpowiadamy za nasze poczynania na boisku.

– Kolejny kamyczek do naszego ogródka to to, że jako zawodnicy powinniśmy jak najszybciej się podnieść w tych trudnych momentach, gdy leżymy na ziemi. Powinniśmy wykazać się jakąś inteligencją boiskową i brać ciężar gry na własne barki. Nie liczyć, że ktoś podejdzie i wyciągnie do nas dłoń. Patrząc z perspektywy tabeli, były momenty, że mogliśmy powalczyć o coś więcej, ale wtedy byliśmy bardzo szybko sprowadzani na ziemię. Okazywało się, że koszula przykleja nam się do pleców coraz bardziej i zespoły z dołu tabeli dosyć znacznie nas gonią. Na szczęście udało się przetrwać te cięższe momenty i po meczu z Wartą mieliśmy już zapewnione utrzymanie.

– Kilka kolejek przed końcem mówiono, że wasz mecz ze Śląskiem Wrocław wyłoni drugiego spadkowicza. Finalnie żadna z tych drużyn nie spadła, ale czuć było w drużynie podniesione ciśnienie, że jest to gatunkowo mecz z wyższej półki?
– Wydaje mi się, że mecz ze Śląskiem w poprzednim sezonie był gatunkowo najcięższy. Wiadomo, sam mecz, gdy jesteś już na boisku, to wydaje mi się, że profesjonalistom nie może wiązać nóg. Bardziej było uczulanie i uświadamianie zawodników, z czym się mierzymy i jakie mogą być konsekwencje w przypadku negatywnego rezultatu. Tydzień poprzedzający ten mecz był bardzo ciężki. Wpajanie zawodnikom, jak ciężkie może to być spotkanie. To też nie było łatwe dla trenera, który pracował wtedy z nami drugi tydzień. Wsiadł do rozpędzonego pociągu i dopiero poznawał tych pasażerów, jakich ma na pokładzie. Każdy dzień działał na jego korzyść. Cieszy to, że udało się wygrać we Wrocławiu. Pierwsza połowa była dobra, druga to już kolokwialna obrona Częstochowy. Przypłaciliśmy ten mecz utratą Leonardo Rochy, który był wtedy w dobrej formie.

– Gdy już dowiedzieliśmy się, co mu dolega, były obawy, że zostajemy bez tego kolokwialnego żądła, ale szczęście w nieszczęściu, że inni zawodnicy starali się Rochę godnie zastąpić. W tych ostatnich meczach styl schodził na dalszy plan, a istotne były tylko i wyłącznie punkty.

Transferowa rewolucja w Legii? To może nie być koniec!

Czytaj też

Legia Warszawa zyskuje nowe twarze. Skład wicemistrzów Polski zmieni się przed startem nowego sezonu. Cztery transfery już są (fot: PAP)

Transferowa rewolucja w Legii? To może nie być koniec!

Dawid Abramowicz celebrujący strzelenie gola w meczu Radomiaka Radom z Miedzią Legnica (fot. 400mm.pl/Aleksandra Krzemińska)
Dawid Abramowicz celebrujący strzelenie gola w meczu Radomiaka Radom z Miedzią Legnica (fot. 400mm.pl/Aleksandra Krzemińska)
Warta się wzmacnia. Pozyskała chorwackiego snajpera

Czytaj też

Piłkarze Warty Poznań (fot. PAP)

Warta się wzmacnia. Pozyskała chorwackiego snajpera

– To już nie ma większego znaczenia, ale chciałem dopytać o tę drugą połowę ze Śląskiem. Zostaliście zepchnięci bardzo blisko własnej bramki. Pozwoliliście na to, bo takie były założenia, czy po prostu tak wyszło w praniu?
– Wyszło w praniu, a powód jest bardzo błahy. Najzwyczajniej w świecie brakło nam sił z przodu. Pierwszą połowę graliśmy wysokim pressingiem. Staraliśmy się odbierać piłkę jak najdalej od naszej pierwszej strefy zagrożenia i przebywać jak najczęściej z piłką na połowie przeciwnika. A w drugiej części meczu poza trzema-czterema kontrami zostaliśmy na własnej połowie i dlatego im bliżej końca, tym było coraz więcej nerwowości. Wynikało to też z tego, że nie funkcjonowaliśmy fizycznie tak, jak należy. To też był dla mnie taki znak, że jeszcze sporo musimy pracować, bo są rezerwy i ten sufit jest wysoko nad naszymi głowami.

– Wspomniałeś wcześniej, że trener Galka wszedł do takiego rozpędzonego pociągu. A wy czuliście po tym meczu z Cracovią w Krakowie, że ten pociąg wyhamował i nie ruszy bez nowego maszynisty?
– Ja nie miałem takiego odczucia. Niestety, piłka nożna nie znosi próżni. Ojców sukcesu zawsze jest wielu, a matka jest sierotą. Niestety, padło na trenera Mariusza w tym przypadku. W moim odczuciu w pierwszej połowie nie wyglądaliśmy tak źle. Dodatkowo później w studiu Canal+ wyjaśniono kontrowersję i okazało się, że należał nam się rzut karny. Wtedy Rocha uderzył piłkę głową i różnie mogło być. Różnie mogłyby się potoczyć losy tego meczu, gdybyśmy schodzili na przerwę z remisem 1:1.

– Najbardziej przykra w tym spotkaniu była ta sytuacja z Francisco Ramosem, który doznał feralnej kontuzji. Ja starałem się po tej sytuacji wspierać, motywować kolegów, ale najzwyczajniej w świecie się nie dali, bo patrząc na ich twarze, byli zabici po tym, co zobaczyli w sytuacji z Chico. Głowami byli zupełnie gdzie indziej. Ja tylko zerkałem nerwowo na zegar, żeby ten mecz się jak najszybciej skończył, bo z takim nastawieniem za wiele byśmy nie ugrali.

"Jak ja byłem młody, to...". Kolejny przeciwnik przepisu o młodzieżowcach

– Pojawiały się takie głosy, że trener Lewandowski ograniczał was przez narzucanie rygorystycznych obowiązków defensywnych.
– Wydaje mi się, że tak nie było. Możesz trenować według jakichś schematów, wytycznych, ale podczas meczu to ty trzymasz kontroler, ty grasz swoim zawodnikiem, odpowiadasz za jego zachowania, poruszanie się. To, że na treningu funkcjonujesz w jakimś reżimie, nie oznacza, że nie możesz w meczu – mówiąc kolokwialnie – sprzedać swoich umiejętności, grać odważniej na boisku. Nikt ci tego nie broni, a wydaje mi się, że gdy coś nie idzie, to szuka się wytłumaczenia i obrony danej tezy. Nie doszukiwałbym się między wierszami jakiegoś ograniczania. To my jesteśmy zawodnikami i to my decydujemy o losach meczów, o swoich losach.

– Czyli – mówiąc kolokwialnie – ta wajcha nie była przestawiona zbyt defensywnie?
– Może ja odniósłbym się do tego inaczej. Wydaje mi się, że w tamtym okresie brakowało mi naszej systematyczności i powtarzalności. Bardziej podporządkowywaliśmy się pod konkretnego przeciwnika. Wracając do poprzedniego pytania, może stąd pojawiały się z szatni jakieś głosy o braku funkcjonowania według określonego schematu i pomysłu. Jak by ci to wyjaśnić... W tym ogródeczku nie skupialiśmy się na jednej grzędzie z konkretnymi produktami, tylko z każdej grzędy skubaliśmy po trochu. Trochę tutaj, trochę tutaj. Może stąd brał się też brak pewności siebie w tym, jak funkcjonowaliśmy jako drużyna.

Warta się wzmacnia. Pozyskała chorwackiego snajpera

Czytaj też

Piłkarze Warty Poznań (fot. PAP)

Warta się wzmacnia. Pozyskała chorwackiego snajpera

Dawid Abramowicz zawiedziony po porażce Radomiaka Radom w wyjazdowym meczu z Koroną Kielce (fot. 400mm.pl/Kacper Pacocha)
Dawid Abramowicz zawiedziony po porażce Radomiaka Radom w wyjazdowym meczu z Koroną Kielce (fot. 400mm.pl/Kacper Pacocha)
Z Lecha do Turcji. Jednak nie zagra z Polakiem

Czytaj też

Lubomir Satka odchodzi z Lecha Poznań do Samsunsporu (fot. PAP)

Z Lecha do Turcji. Jednak nie zagra z Polakiem

– Mówiło się też o tym, że trener Lewandowski stracił szatnię po przegranym meczu pucharowym z Lechią Zielona Góra.
– Czy stracił szatnię? Wydaje mi się, że nie. Jak byśmy nie podeszli do tego meczu, jakich przygotowań byśmy nie mieli, to my jako profesjonaliści powinniśmy z trzecioligowcem wygrać. Jakie były przygotowania do tego meczu? Szanujmy się, to powinno zejść na dalszy plan. Po prostu nie potrafiliśmy postawić przysłowiowej kropki nad "i". O ile dobrze pamiętam, stworzyliśmy 29 okazji lub oddaliśmy tyle strzałów na bramkę rywali, a nie potrafiliśmy znaleźć drogi do siatki i nie można znaleźć na to żadnego wytłumaczenia. Powinniśmy to rozstrzygnąć w podstawowym czasie gry, a nie myśleć, co dalej. Tyle w tym temacie

– To już ostatnie pytanie o trenera Lewandowskiego.
– (śmiech) To może zdzwońmy się z nim! Niech posłucha!

– Nie ma teraz czasu, bo został trenerem Termaliki. Tak więc chciałem zapytać, czy po ostatnim meczu w Krakowie udało wam się z trenerem pożegnać?
– No właśnie nie. Nie udało się z trenerem Mariuszem w żaden sposób pożegnać. Ja po cichu liczyłem, że pofatyguje się jeszcze do nas i uściśniemy sobie ręce oraz będziemy życzyć sobie powodzenia. Jak widać, niestety nic takiego się nie stało. Mi osobiście troszkę przykro z tego powodu. Pozostaje mi życzyć trenerowi wszystkiego dobrego. Tak czasami bywa. Jak by nie było, to spuentowałbym to tak, że człowiekiem się jest, a trenerem, piłkarzem, dyrektorem czy prezesem się bywa. Jesteśmy ludźmi. Każdy z nas ma prawo się pomylić.

– Kilka razy w tym sezonie musieliście podejść pod tak zwany płot. Nie irytują cię zarzuty o brak zaangażowania?
– Ja rozumiem irytację i frustrację kibiców. Jak by nie było, ostatnie lata w Radomiaku to pasmo sukcesów i powodzeń. Mieli prawo przyzwyczaić się do lepszych czasów. Niestety, jesteśmy w gronie osiemnastu najlepszych drużyn w Polsce i nie z każdym będziemy wygrywać, nie zawsze będą tak okazałe rezultaty jak zwycięstwa 3:0 z Legią czy z Lechem u siebie 2:1. Przyjdą do nas też te cięższe chwile, jak choćby spotkanie w Szczecinie. Jako osoba, która tutaj jest w szatni troszkę dłużej, nie zaakceptowałbym, gdyby któryś zawodnik przeszedł obok meczu. Każdy zawodnik, który zakłada tę koszulkę, musi mieć świadomość, że dobro zespołu jest najważniejsze i musi się poświęcić w stu procentach. Gramy tylko i wyłącznie dla kibiców. Każdy z nas dźwiga swoje nazwisko i każdy z nas chciałby zostać zapamiętany jak najlepiej przez swoich fanów, a można zrobić to tylko postawą boiskową.

Z Lecha do Turcji. Jednak nie zagra z Polakiem

Czytaj też

Lubomir Satka odchodzi z Lecha Poznań do Samsunsporu (fot. PAP)

Z Lecha do Turcji. Jednak nie zagra z Polakiem

Kołyska piłkarzy Radomiaka Radom dla narodzonego syna Dawida Abramowicza (fot. 400mm.pl/Kacper Pacocha)
Kołyska piłkarzy Radomiaka Radom dla narodzonego syna Dawida Abramowicza (fot. 400mm.pl/Kacper Pacocha)
Transfer z Anglii. Talent z Kolumbii zagra w Legii

Czytaj też

Piłkarze Legii (fot. PAP)

Transfer z Anglii. Talent z Kolumbii zagra w Legii

– Przejdźmy do przyjemniejszych rzeczy, niedawno oznajmiłeś kibicom, że zostaniesz tatą kolejnej pociechy. Która to będzie?
– No właśnie muszę cię zaskoczyć. Dziecko nie jest w drodze. Ta cieszynka wykonana w meczu z Widzewem to był hołd dla mojego synka, który urodził się dwa miesiące temu. Pierwszy raz próbowałem zrobić celebrację dla niego, gdy był jeszcze nienarodzony, po meczu przeciwko Lechii Gdańsk, ale kamery Live Parku nie były chętne, żeby mnie uwiecznić, więc byłem troszkę zły i zerkałem w terminarz, patrząc, ile meczów do końca jest, bo nie mogłem tej bramki strzelić i pochwalić się tym dużym wydarzeniem w naszym życiu. Odwlekałem to w czasie. Udało się to w ostatnim meczu domowym z Widzewem. Można powiedzieć, że połączyłem przy golu dwie cieszynki w jedną. Najpierw piłka pod koszulką oznaczająca ciążę, a potem kołyska, o której zapominaliśmy wcześniej, ale w końcu się udało. Musiał poczekać na to miesiąc.

– Masz już dwoje dzieci czy troje?
– Dwoje. Chłopczyk i dziewczynka. Balans będzie zachowany, bo z samymi kobietami to bym nie wytrzymał. (śmiech)

– Dzieciaki pozwalają spojrzeć na piłkę z większym dystansem?
– Nie powiem ci tu nic nowego. Mogę tylko potwierdzić i nic nie dodawać. Dom, w którym jest dwójka dzieci i żona, to taki azyl, do którego zawsze będę wracał z uśmiechem na twarzy, w którym zawsze będę czuł się najszczęśliwszy. Piłka na dobrą sprawę staje się taką odskocznią, rzeczą, od której można się wyłączyć przy rodzinie. Rodzina jest moją największą motywacją. Chciałbym, żeby zapamiętali tatę jako kogoś, kto był nieustępliwy, kto całym sercem był oddany temu, co robi. Jak by nie było, wydaje mi się, że w przyszłości będą bardziej świadomi. Będzie to dla nich jakiś dobry przykład, wzór do naśladowania.

– Dzięki dzieciom stałeś się spokojniejszy?
– Nie! Nadal jestem impulsywny. Co prawda swojej złości nie okazuje przy dzieciach, ale na szczęście mam cudowną żonę, która w wielu kwestiach mnie odciąża, dzięki czemu mogę się skupić tylko i wyłącznie na piłce.

– Już myślałem, że powiesz, że masz cudownych kolegów, na których możesz się wyładować. (śmiech)
– Nie, koledzy są i koledzy przemijają, a tych prawdziwych to zostaje na dobrą sprawę niewielu.

– Pamiętam, gdy po jakimś treningu rozmawialiśmy i powiedziałeś, że kariera piłkarska nie trwa długo i trzeba z niej wycisnąć jak najwięcej, jak sok z cytryny. Chyba całkiem nieźle ci się to udaje, bo mam wrażenie, że fizycznie z sezonu na sezon wyglądasz coraz lepiej i zostało to docenione przez kibiców, którzy wybrali cię zawodnikiem sezonu.
– Jak wino! Im starszy, tym lepszy! A tak poważnie powiem uczciwie, że kiedyś czytałem taki dokument na temat przygotowania fizycznego zawodników, gdzie stwierdzono, że po 27. roku życia nie można już wnieść na wyższym poziom swojej wytrzymałości, szybkości, a patrząc na suche liczby, to one w moim przypadku z roku na rok są coraz lepsze. Organizm coraz lepiej się adaptuje. Lepiej znosi obciążenia. Tak samo szybko regeneruje się po treningu. Jest to pokłosie tego, jak funkcjonowałem do tej pory, jak wierny byłem swoim nawykom, których owoce zbieram teraz.

– Chociażby nagrodą za to jest fakt, że kibice docenili moją formę, moje poświęcenie. To dla mnie taki osobisty drogowskaz wskazujący, jaką drogą powinienem dalej zmierzać. Nie zbaczać z kursu, tylko być wierny swojej idei, bo dzięki temu – jak widać – cieszy to oko widzów, a to jest najważniejsze.

Transfer z Anglii. Talent z Kolumbii zagra w Legii

Czytaj też

Piłkarze Legii (fot. PAP)

Transfer z Anglii. Talent z Kolumbii zagra w Legii

Dawid Abramowicz celebrujący zwycięstwo z Arką Gdynia w rozgrywkach Fortuna 1. Ligi.
Dawid Abramowicz celebrujący zwycięstwo z Arką Gdynia w rozgrywkach Fortuna 1. Ligi. Radomiak dzięki trzem punktom był niemal pewny awansu do PKO BP Ekstraklasy (fot. 400mm.pl/Kacper Pacocha)
Transfer z Anglii. Talent z Kolumbii zagra w Legii

Czytaj też

Piłkarze Legii (fot. PAP)

Transfer z Anglii. Talent z Kolumbii zagra w Legii

– Gdyby lekko cofnąć licznik, myślisz, że w obecnej formie zagrałbyś w reprezentacji Polski?
– Patrząc na deficyt, jaki mamy na mojej pozycji, myślę i chciałbym głęboko w to wierzyć, o czym niestety już się nigdy nie przekonamy, że – mówiąc kolokwialnie – zakręciłbym się przy reprezentacji. Z drugiej strony gdybym był młodszy, to też łatwiej byłoby o wyjazd zagraniczny, ale tak, jak powiedziałem, nigdy się o tym nie przekonamy. Taka sytuacja już mnie nie spotka. Chyba, że w kolejnym żywocie! Chociaż ja nie rozpaczam, nie dywaguję, jestem szczęśliwy z tego, co mam. Staram się dawać z siebie 101% procent, żyć zgodnie ze swoimi nawykami, postanowieniami. Tym bardziej, że na poziomie Ekstraklasy będzie to dopiero mój czwarty sezon.

– A rozważałeś kiedyś, myślałeś i udało ci się postawić jakąś tezę odnośnie tego, dlaczego ta maszyna odpaliła tak późno?
– Dużo sytuacji życiowych. Nie zawsze dobre wybory. Nie zawsze też znajdowałem się tam, gdzie należy. Z perspektywy czasu, gdybym miał możliwość wybrania innej drogi lub nie, to nie zboczyłbym z tej, którą obrałem. Być może gdybym trafił do Ekstraklasy zdecydowanie wcześniej, nie rozwinąłbym się tak, jak teraz. Może te doświadczenia życiowe nie nauczyłyby mnie wtedy pokory, nie wyeksponowałyby takich cech, które są moją mocną stroną i pozwoliły mi znaleźć się na tym poziomie. Nie ma co dywagować. Trzeba cieszyć się z tego, co jest, iść z podniesioną głową, a marzenia spisane na kartkę zawsze stają się celem i jestem wierny tej swojej maksymie.

– Czytałeś "Potęgę podświadomości"?
– Tak, czytałem. Może nie czytałem, ale słuchałem audiobooka w momencie, gdy grałem w Wiśle Kraków. Wtedy codziennie jeździłem 30 minut z Krakowa do Myślenic i sobie puszczałem. Słuchałem i jest mi to znany temat.

– Stąd wzięły się te marzenia spisywane na kartkę, o których wspomniałeś?
– Nie, kiedyś akurat sam podczas jednego wywiadu wspomniałem, że spodobało mi się to, co sobie wymyśliłem i tak się tego trzymam. Przed każdym sezonem, przed każdą rundą, spisuję sobie na kartce cele, postanowienia i nawyki, które są dla mnie najistotniejsze. Dzielę ja na funkcjonowanie całodniowe, tygodniowe i miesięczne. Później w takim mezocyklu półrocznym wypisuję sobie cele, które muszę zrealizować, które mam realizować każdego dni i się tego bardzo mocno trzymam. Na przykład w poprzednim sezonie miałem co najmniej dwie bramki na rundę i udało mi się to zrealizować. Jedyne, czego nie udało mi się zrealizować, to asyst, których miałem mniej niż we wcześniejszym sezonie. Aczkolwiek sytuacji dla kolegów stworzyłem dosyć dużo.

– Całą karierę grałeś z numerem "33" na plecach?
– Wiesz co, wcześniej nie przykładałem do tego większej uwagi, ale lubiłem numer trzy. Gdy przyszedłem do GKS-u Tychy, to trójka była zajęta, więc dołożyłem kolejną i wyszło 33. To też taki mało popularny numer, ale mi mocno przypadł do gustu. W numerologii jest to też bardzo silny numer, więc ma to odzwierciedlenie na boisku. Mam nadzieję, że do końca swojej kariery tego numeru już nie będę zmieniał, ponieważ przynosi mi mnóstwo szczęścia.

– Zadając to pytanie, chciałem właśnie pociągnąć tę rozmowę w kierunku numerologii. "33" oznacza mistrzowski numer, osobę, która zyskała życiową dojrzałość i myślałem, że może w przeszłości był to celowy wybór.
– To był przypadek. Dopiero po czasie, gdy się bardziej zagłębiłem, to sprawdziłem. Funkcjonowałem w takiej niewiedzy, ale zestawiając to z moją osobą, ścieżką, ma to odzwierciedlenie w rzeczywistości. Ta liczba jest spójna z moją osobą.

Transfer z Anglii. Talent z Kolumbii zagra w Legii

Czytaj też

Piłkarze Legii (fot. PAP)

Transfer z Anglii. Talent z Kolumbii zagra w Legii

Dawid Abramowicz celebrujący strzelenie gola w meczu Warta Poznań – Radomiak Radom (fot. 400mm.pl/Kacper Pacocha)
Dawid Abramowicz celebrujący strzelenie gola w meczu Warta Poznań – Radomiak Radom (fot. 400mm.pl/Kacper Pacocha)
Ekstraklasowicz testuje, trener... nie odpoczął. "Żona jest na mnie zła"

Czytaj też

Adrian Siemieniec przyznał, że nie odpoczął po krótkim urlopie (fot. PAP).

Ekstraklasowicz testuje, trener... nie odpoczął. "Żona jest na mnie zła"

– Oprócz zapisywania celów i nawyków na kartce masz jeszcze jakieś inne sztuczki mentalne, które ci pomagają?
– Ja czytałem dużo książek rozwijających mnie jako osobę. Bardziej życiowe. Polecam chociażby książkę Charlesa Duhigga "Siła nawyku", która pozwala ci przez drobne, codziennie zachowania wyzwolić w tobie nawyki, powtarzalność, która będzie stała. Nie będziesz obierał innej drogi. Pozwala wytworzyć zachowania, które są automatyczne. Później nie trzeba tego już kontrolować. Wykonujesz pożyteczne czynności automatycznie. Z każdej książki, którą przeczytałem, starałem się wyciągnąć jakąś metodykę i wdrożyć w moje działanie. Przynosiło to pozytywne rezultaty. Byłem konsekwentny w tych swoich poczynaniach i na dobrą sprawę, jak teraz ktoś pyta mnie, czy trzymam się tego czy tamtego, to mówię, że nie, bo nawyki tak mocno we mnie wrosły, że nawet nie zwracam na to uwagi.

– Rozumiem, że te wszystkie błyskotliwe frazeologizmy, którymi rzucasz w trakcie wywiadów, również są zaczerpnięte z literatury?
– Dokładnie. Z książek. Zachęcam do czytania! A nawet jeśli nie książek, to może jakichś historii ze starożytnego czy średniowiecznego świata. Wiadomo, nie zapamiętamy wszystkiego, ale każda przeczytana ciekawostka, historia może cię rozwinąć jako osobę, a język mamy piękny. Ja lubię wdrażać jakieś niezbyt popularne frazesy między wiersze.

– Wszystko pięknie, ale nie zaprzeczysz, że na boisku korzystasz czasami z najpopularniejszego polskiego słowa!
(śmiech) – Oczywiście! Kiedyś natrafiłem na fajny artykuł odnośnie popełniania błędów na boisku, których jest mnóstwo. Jako piłkarze nie jesteśmy niestety nieomylni. Zdarza nam się popełniać błędy i najprostszym sposobem, żeby wyrzucić z siebie tę złość i frustrację jest nazwanie tego. I tak, dosyć często posługuję się językiem potocznym, ale to normalne.

– Na koniec wróćmy jeszcze na chwilę do piłki. Nowy trener Constantin Galca. Jak zmieniły się wasze treningi od momentu jego przyjścia? Jak go opiszesz?
– Opisałbym go w każdym aspekcie jako gościa, który jest merytorycznie bardzo dobrze przygotowany i czuć w nim fachowość. Człowiek, trener, wychowawca, psycholog – w każdej materii stara się być wzorem do naśladowania. Nie szefem, a liderem, za którym aż przyjemnie jest podążać. Z drugiej strony uważam też, że na jakieś większe oceny jest za wcześnie. Spokojnie, dajmy mu popracować, poczekajmy, aż w zespole będzie widać jego tożsamość. Prowadził nas w kilku meczach. To za mało, żeby zaszczepić w nas jakieś automatyzmy, ale wydaje się, że jeśli bezgranicznie mu zaufamy, będziemy robili to, co od nas wymaga, to niejednokrotnie będziemy zadowalać naszych sympatyków i sprawiać, że uśmiech na ich twarzach będzie bardzo często gościł.

– To jest trener, który potrafi się zdenerwować i uderzyć pięścią w stół?
– Jeszcze go nie widziałem w takiej sytuacji, ale jest to człowiek bardzo ambitny. Pokazał to po meczu z Pogonią, gdy nie owijał w bawełnę, był sfrustrowany rezultatem i widać, że to człowiek głodny sukcesów, zwycięstw, a wydaje mi się, że jak takiego lidera masz w szatni, to skoczysz za nim w ogień.

Ekstraklasowicz testuje, trener... nie odpoczął. "Żona jest na mnie zła"

Czytaj też

Adrian Siemieniec przyznał, że nie odpoczął po krótkim urlopie (fot. PAP).

Ekstraklasowicz testuje, trener... nie odpoczął. "Żona jest na mnie zła"

Zobacz też
Grosicki show! Pogoń wciąż w grze o puchary
Pogoń Szczecin (fot. PAP)

Grosicki show! Pogoń wciąż w grze o puchary

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Kto najbliżej mistrzostwa? Sprawdź tabelę PKO BP Ekstraklasy
Tabela PKO BP Ekstraklasy 2024/25 [aktualizacja 12.05.2025]

Kto najbliżej mistrzostwa? Sprawdź tabelę PKO BP Ekstraklasy

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Legia i Raków walczą o napastnika. "Zaoferowali... "7000" rat"
Vladislav Blanuta znalazł się na celowniku Legii Warszawa i Rakowa Częstochowa (fot: Getty)

Legia i Raków walczą o napastnika. "Zaoferowali... "7000" rat"

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Odważne słowa trenera Widzewa przed klasykiem. "Będziemy walczyli o zwycięstwo"
Piłkarze Widzewa Łódź (fot. PAP/Piotr Polak)

Odważne słowa trenera Widzewa przed klasykiem. "Będziemy walczyli o zwycięstwo"

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Czołowy strzelec odejdzie z polskiej ligi? "Będziemy działać w tym temacie"
Luquinhas strzelił w tym sezonie

Czołowy strzelec odejdzie z polskiej ligi? "Będziemy działać w tym temacie"

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Piast znalazł nowego trenera. Skandynawski kierunek
Piłkarze Piasta Gliwice będą mieć nowego trenera (fot. Getty)

Piast znalazł nowego trenera. Skandynawski kierunek

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Niewypał w końcu odpalił. To on prowadzi Lecha ku mistrzostwu
Ali Gholizadeh udowodnił, że posiada umiejętności przerastające Ekstraklasę (fot. PAP)
polecamy

Niewypał w końcu odpalił. To on prowadzi Lecha ku mistrzostwu

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Legia podjęła decyzję w sprawie kapitana. Znamy przyszłość Jędrzejczyka
Artur Jędrzejczyk pozostanie w Legii Warszawa? Kontrakt kapitana Wojskowych wygasa po sezonie (fot: PAP)

Legia podjęła decyzję w sprawie kapitana. Znamy przyszłość Jędrzejczyka

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Legia będzie miała nowego dyrektora. "Ktoś musi to ogarniać"
Michał Żewłakow od blisko dwóch miesięcy jest dyrektorem sportowym Legii Warszawa (fot: Getty)

Legia będzie miała nowego dyrektora. "Ktoś musi to ogarniać"

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Gholizadeh z "okrągłym" golem. Zapisał się w historii Lecha
Gol Aliego Gholizadeha na Łazienkowskiej był jubileuszowym wyjazdowym trafieniem Lecha w historii Ekstraklasy/dawnej 1. Ligi (fot. PAP)

Gholizadeh z "okrągłym" golem. Zapisał się w historii Lecha

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Polecane
Najnowsze
Julia Szeremeta rozpoczyna turniej Stamma. "Zero presji"
tylko u nas
Julia Szeremeta rozpoczyna turniej Stamma. "Zero presji"
Mateusz Fudala
Mateusz Fudala
| Boks 
Julia Szeremeta, Tomasz Dylak, Kamil Gorząd (fot. PAP/Adam Warżawa)
Barcelona o krok od tytułu. Zobacz aktualną tabelę La Liga
Tabela La Liga 2024/25. Na którym miejscu FC Barcelona Roberta Lewandowskiego i Wojciecha Szczęsnego? [AKTUALIZACJA]
Barcelona o krok od tytułu. Zobacz aktualną tabelę La Liga
| Piłka nożna / Hiszpania 
Barcelona już miała tytuł w garści! Aż do 95. minuty...
Kylian Mbappe (fot. Getty)
Barcelona już miała tytuł w garści! Aż do 95. minuty...
| Piłka nożna / Hiszpania 
Czekał na to 421 meczów. Skorupski wreszcie to zrobił!
Łukasz Skorupski (fot. Getty Images)
Czekał na to 421 meczów. Skorupski wreszcie to zrobił!
FOTO
Wojciech Papuga
Trudna przeprawa faworytów na mistrzostwach świata
Stany Zjednoczone
Trudna przeprawa faworytów na mistrzostwach świata
| Hokej 
Orlen Wyścig Narodów: oglądaj skrót 1. etapu [ZAPIS]
Orlen Wyścig Narodów
Orlen Wyścig Narodów: oglądaj skrót 1. etapu [ZAPIS]
| Kolarstwo / Kolarstwo torowe 
Sportowy wieczór (14.05.2025)
Sportowy wieczór (14.05.2025) [transmisja na żywo, online, live stream]
Sportowy wieczór (14.05.2025)
| Sportowy wieczór 
Do góry