Minęły ponad 73 lata od słynnej "ciszy na Maracanie". 16 lipca 1950 roku Brazylia przegrała mecz decydujący o piłkarskim mistrzostwie świata, 1:2 z sąsiednim, malutkim Urugwajem. Przez dziesięciolecia uchodziło to za największą klęskę w historii Canarinhos. Dopiero porażka z 2014 roku, słynne 1:7 z Niemcami, zmieniła optykę brazylijskich kibiców.
W roku 1950 Brazylia organizowała pierwszy mundial po II wojnie światowej, a w Rio de Janeiro powstał z tej okazji największy stadion świata – Maracanã. Choć kraj był zacofany, to prezydent generał Eurico Gaspar Dutra podkreślał, że rozpoczyna się nowa era. Brazylia miała stać się mocarstwem południowej półkuli, a mistrzostwo świata w piłce nożnej miało symbolizować te aspiracje.
Kolos na 200 tysięcy
Wznoszenie Maracany rozpoczęło się w sierpniu 1948 roku. Do mundialu były zaledwie dwa lata, więc tempo od początku było zabójcze. W ostatnich tygodniach, tuż przed mistrzostwami, na budowie pracowało aż pięć tysięcy robotników, w tym oddziały wojska. Nie ze wszystkim zdążono. Zaplecze było w powijakach, nawet część trybun nie była gotowa, a kibice musieli na niektóre sektory przechodzić po prowizorycznych kładkach z desek.
Obiekt jednak imponował, był ogromny, wielki. Co ciekawe, podczas mistrzostw rzadko nazywano go Maracaną (od przepływającej w pobliżu rzeczki). Ponieważ powstał na terenach dawnych wyścigów konnych Derby Club, mówiono "Gigante do Derby" (Gigant z Derby) lub "Colosso do Derby" (Kolos z Derby). Ale najczęściej był to Estadio Municipal, Stadion Miejski. Był dumą Brazylijczyków, nikt nie przypuszczał, że stanie się symbolem klęski.
Decydujące o mistrzostwie spotkanie z Urugwajem oglądało około 200 tysięcy ludzi! Komitet organizacyjny w dokumentach podawał oficjalną liczbę 173 850 osób widzów (tyle sprzedano biletów, bez oficjeli i dziennikarzy), ale na stadion wtargnął też ogromny tłum bez wejściówek. Jak się ocenia, było to około 30 tysięcy osób. W publikacjach spotkać więc można różne wersje – od wspomnianych 173 850 widzów przez 199 854, 202 772 aż po 205 tysięcy ludzi. Żaden inny mecz w historii futbolu nie miał takiej widowni na trybunach. Nie było wtedy telewizji, cały kraj słuchał transmisji radiowej, a ludzie, którzy mieli bilety i mogli oglądać spotkanie z trybun uchodzili za szczęściarzy. Ale ci ludzie milczeli.
Cisza na Maracanie
Dwa gole, które uśmierciły Brazylię, padły w 66. i 79. minucie. Najpierw po centrze Alcide Ghiggi trafił "Pepe" Schiaffino. Krążą opowieści, że dopiero po drugim golu zapanowała cisza. Ale prawda jest taka, że owo legendarne milczenie 200 tysięcy ludzi zaczęło się już po pierwszej bramce Urugwaju. To wtedy Maracana zamarła, a świętowanie zamieniło się w nerwowe czekanie. Słynny publicysta Paulo Perdigao pisał w książce Anatomia de uma derrota (Anatomia porażki), że "zespół stracił kontrolę nad meczem, bo nie czuł już zachęty i wsparcia kibiców, ale też odwrotnie, kibice stracili zaufanie do drużyny, zdenerwowanej, popełniającej błędy".
Urugwajski "gol de victoria!" to już solowy bieg Ghiggi, który tym razem nie dośrodkował, a zaskakująco strzelił tuż przy lewym słupku bramki Moacyra Barbosy. Legendarny stał się komentarz Luiza Mendesa z brazylijskiego Rádio Globo. Powtarzał on w kółko tylko jedną frazę, pytał sam siebie i odpowiadał z niedowierzaniem: "Gol do Uruguai. Gol do Uruguai? Ghiggia". Pytał tak siedem razy, bo Ghiggia grał z numerem 7. Perdigao zaś opisywał: "Żaden inny gol w historii Brazylii nie przekroczył statusu rzeczywistości sportowej i żaden inny nie przekształcił się w historyczny moment w życiu narodu".
A przecież Brazylii wystarczał wtedy remis, bo mundial w roku 1950 miał przedziwny regulamin. Startowało tylko 13 zespołów, a po fazie grupowej następowała… druga faza grupowa, finałowa. Obok Brazylii i Urugwaju występowały w niej Szwecja i Hiszpania.
Gospodarze, grający wszystkie spotkania na Maracanie, zachwycali absolutnie każdego. Najpierw rozbili Szwecję aż 7:1, a Ademir jako pierwszy zawodnik w historii mundiali strzelił cztery gole w ciągu 90 minut.
"Nie mieliśmy do czynienia z piłkarzami, ale z jedenastoma demonami" – ocenił trener Skandynawów Putte Kock. Z kolei francuski dziennikarz Jean Eskenazi pisał, że "był to najbardziej olśniewający występ, jaki kiedykolwiek miał miejsce". Potem Canarinhos rozgromili 6:1 Hiszpanię. Obok Ademira atak tworzyli Friaça, Zizinho, Jair i Chico. Wzbudzali więcej niż podziw – to była chwilami wirtuozeria. Już po czwartym golu wbitym Hiszpanii publiczność wyciągnęła białe chusteczki i machała nimi żegnając przeciwników.
Tymczasem Urugwaj, grający w Sao Paulo, radził sobie o wiele słabiej. Strzelając gole w końcowych minutach zremisował z Hiszpanią 2:2, a Szwecję pokonał 3:2. O medalach miała rozstrzygnąć dopiero ostatnia kolejka, ale Brazylia była bardziej niż pewna siebie. Miała cztery punkty (wówczas za zwycięstwo przyznawano dwa), a Urugwaj trzy. Wystarczał remis…
Jak do tego doszło?
"A Gazeta Esportiva" pisała przed spotkaniem: "Wystarczy remis, ale nikt nie dopuszcza takiego rozstrzygnięcia. Prawda dla wszystkich jest bowiem taka, że nastąpi ostateczna konsekracja ze zwycięskim zakończeniem". Potem szczegółowo analizowano przyczyny porażki, np. kontekst polityczny, bo w Brazylii był to rok wyborczy. Po meczu z Hiszpanią piłkarze zmienili hotel, by być bliżej centrum Rio, ale właściwie to ich chciano mieć bliżej polityki.
Obiecywano mnóstwo nagród, od pieniędzy przez złote zegarki po wszelkie dobra użytkowe. Rozmaici kandydaci w wyborach parlamentarnych i lokalnych chcieli grzać się w blasku kadry, robić sobie zdjęcia z zawodnikami i w ten sposób prowadzić kampanię. Generał Angelo Mendes de Moraes, burmistrz Rio, przemawiał na Maracanie przed meczem.
"Brazylijczycy, których uważam za zwycięzców mistrzostw świata. Gracze, którzy za parę godzin zostaniecie okrzyknięci mistrzami przez miliony rodaków. Wy, którzy nie macie rywali na całej półkuli. […] Dotrzymałem obietnicy zbudowania tego stadionu. Teraz wypełnijcie swój obowiązek. Zdobądźcie Puchar Świata!" - mówił. Podniósł stawkę na maksymalny poziom, ale czy któryś z Brazylijczyków myślał wtedy inaczej?
Canarinhos od początku z furią atakowali, Urugwaj jednak zagrał bardzo mądrze. Jego kapitan Obdulio Varela wciąż mobilizował kolegów, a trener Juan Lopez nie ustawił bynajmniej drużyny skrajnie defensywnie. Już w pierwszej połowie, w 38. minucie Brazylia dostała mocne ostrzeżenie, bo Míguez trafił w słupek. Jednak zaledwie minutę i 22 sekundy po przerwie to gospodarze zdobyli bramkę, do siatki trafił Friaca. Maracana eksplodowała wówczas radością.
Wielu zawodników Brazylii wspominało potem, że ta szalona atmosfera kompletnie ich rozkojarzyła. Znaleźli się w innym świecie, już koronowani. Zapomnieli o pilnowaniu Ghiggi, naprzeciw którego fatalnie prezentował się lewy obrońca Bigode. Kozłem ofiarnym stał się jednak czarnoskóry Barbosa, świetny, zwinny i – jak pisano – "elastyczny" bramkarz z klubu Vasco da Gama. Nie stał się trędowaty nagle, dopiero z biegiem czasu uznano go w brazylijskiej kulturze za symbol klęski. Sam Barbosa patrzył na to gorzko: "Wpuszczone gole to jedyny powód, że historia o mnie nie zapomina. Nawet gdy umrę ludzie wciąż będą mnie winić za tamtą porażkę". A mówił to 50 lat po meczu, niedługo przed śmiercią, w 2000 roku.
Oczyszczenie
W Brazylii ukuto potem termin Maracanaco, który stał się synonimem wielkiej przegranej. Dramaturg, ale i słynny felietonista piłkarski Nelson Rodrigues napisał, że porażka z Urugwajem była wręcz "brazylijską Hiroszimą". Lecz po dziesięcioleciach, w 2014 roku doceniono zawodników z 1950 roku. "Parabens", czyli "gratulacje" – "dla wicemistrzów świata z 1950 roku, o których zawsze sądzono, że ponieśli największą klęskę w historii brazylijskiej piłki".
Tak swoją czołówkę zatytułowała gazeta "Extra", po porażce w półfinale MŚ 1:7 z Niemcami w Belo Horizonte. "Jeśli rok 1950 był tragedią, to porażka w 2014 roku jest upokorzeniem" – dodawała z kolei "Folha de Sao Paulo". Wówczas, w 2014 roku, Brazylijczycy mieli odegnać złe duchy z 1950 roku, znowu organizowali mundial i liczyli, że w końcu zdobędą tytuł na ojczystej ziemi. W zapomnienie miało pójść Maracanaco. I poszło, ale ukuto nowy termin "Mineiraco", od stadionu w Belo Horizonte. To obecnie jest symbol klęski.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (991 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.