| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
Rusza 1. liga, która w tym sezonie jest napakowana uznanymi w Polsce markami. Jedną z nich jest Lechia Gdańsk. Klub poprowadzi Szymon Grabowski. Od samego początku jednak nie ma łatwo. – Założenia z pierwszych rozmów z prezesem i dyrektorem sportowym nie mają pokrycia z tym, co ma aktualnie miejsce – stwierdził.
Dominik Pasternak, TVPSPORT.PL: — Podejmie pan kiedyś spokojną pracę?
Szymon Grabowski (Lechia Gdańsk): — Nie wiem, czy to możliwe w polskich warunkach. Nie patrzę na to w ten sposób, że kosztuje mnie to sporo nerwów. Cieszę się z kolejnego wyzwania. Dzieje się bardzo dużo i to tylko napędza do pracy.
— Kiedy zaczęły się rozmowy z Lechią Gdańsk i jakie cele zostały przed panem postawione?
— Pierwsze rozmowy zaczęły się miesiąc przed końcem rozgrywek. Wtedy dostałem telefon od dyrektora Łukasza Smolarowa. Później były kolejne i tak to trwało kilka tygodni. Co do celów, to nie rozmawialiśmy o nich. Wiadomo było, że dojdzie do przebudowy kadry i będzie to wyglądało zupełnie inaczej niż w Ekstraklasie. Wtedy jednak nie wiedziałem, że dojdzie do takiej sytuacji, jaka jest teraz. Założenia z tamtych rozmów w dużej większości nie mają pokrycia z tym, co ma aktualnie miejsce.
— Przed meczem finałowym z Motorem Lublin, wiedział pan już, że niezależnie od wyniku przejdzie do Lechii?
— Przed meczem z Motorem myślałem tylko o zwycięstwie. Plan był taki, żeby po spotkaniu usiąść z żoną i porozmawiać o przyszłości. Wiedziałem, że to będzie jedna z najważniejszych decyzji w moim życiu.
— Co było decydujące w podjęciu decyzji?
— Liga. W momencie, gdy przegraliśmy baraże, jasne stało się dla mnie, że propozycja z Lechii jest dużą szansą. Nie ukrywam, że chciałem pracować wyżej.
— Co zastał pan na początku w Lechii? Była duża różnica między Stomilem, czy choćby Podhalem? Można powiedzieć, że w rok przeskoczył pan o dwa szczeble rozgrywkowe.
— Różnica była kolosalna. Pod względem infrastruktury wygląda to fantastycznie. To najwyższy poziom w Polsce. Jeśli chodzi o materiał ludzki, to wiadomo, że od początku nie było kolorowo. Zawodnicy odchodzili, nowych brakowało. Po kilku treningach jednak widziałem już dużą jakość w tych chłopakach. Byłem pełen optymizmu, jak zobaczyłem ich styl pracy. Nie dowierzałem, że ci ludzie spadli z Ekstraklasy.
— Miał pan założenie, żeby budować kadrę na Polakach?
— Na rozmowach przed zatrudnieniem były prezes Ziemowit Deptuła i dyrektor sportowy Łukasz Smolarow poznali mój plan na budowę drużyny. Mocno różnił się od tego, co teraz się dzieje. Nie chciałem za wszelką cenę stawiać na Polaków. Żyjemy w takich czasach, że nie ma konieczności stawiać tylko na krajowych zawodników.
— Wspomina pan, że plan budowy drużyny mocno zmienił się w trakcie przygotowań. Miał pan moment, w którym myślał o rezygnacji?
— Dużo ludzi mnie o to pytało. Zastanawiałem się nad tym, ale tylko pod kątem rodziny. Czy jest sens, żebyśmy wywracali życie do góry nogami. Chciałem spróbować za wszelką cenę, bo to duża szansa. Zrobiłem to i nie żałuję, bo choć było i jest duże ryzyko, to chcę poświęcić się dla tego projektu.
— Rozmawia pan z nowym prezesem Paolo Urferem. To człowiek, który zna się na piłce?
— Pierwsza rozmowa zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Trwała ponad godzinę i dotyczyła przyszłości klubu. Przekonałem się, że prezes ma dużą wiedzę na temat piłki nożnej i nie tylko zagranicznej, ale też polskiej. To mi zaimponowało. Znał wielu zawodników z niższych lig. Opowiedział też o wielu innych kwestiach, które się teraz realizują. To sprawiło, że mu zaufałem. Z każdym dniem jestem pod coraz większym wrażeniem jego pracy.
— Nazwisko Luisa Fernandeza padło na pierwszej rozmowie?
— Padło. Wtedy potraktowałem to z dużym dystansem. Czekałem na rozwój wypadków. Po kilku dniach prezes kazał jechać mi na lotnisko odebrać zawodnika. Nie powiedział, kto to będzie. Gdy Luis wysiadł z samolotu, to uwierzyłem, że za jego słowami idą czyny.
— Jakie są długofalowe plany Lechii? Jest pewnie wiele do poprawy. Nie ma drużyny rezerw. Akademia też pozostawia trochę do życzenia.
— Myślę, że Lechia Gdańsk za Paolo Urfera będzie super projektem. Widzę chęć do budowanie czegoś wielkiego. Jest na to potencjał i w klubie i w mieście. Wiele rzeczy jednak jest na razie niewykorzystywane. Naszym najbliższym celem jest skompletowanie kadry, żeby była gotowa do rywalizacji w tej lidze.
— Prezes wspominał, dlaczego wybrał właśnie Lechię Gdańsk? Wcześniej mówiło się o Wiśle Kraków i Śląsku Wrocław.
— Nie rozmawiamy na takie tematy. Myślę, że tych klubów mogło być więcej. Mnie jednak cieszy, że wybrał Lechię i miałem okazję go poznać.
— Często razem rozmawiacie?
— Tak, byłem tym zaskoczony. Spodziewałem się, że będzie oddelegowany człowiek do kontaktu ze mną, a prezes jednak woli sam załatwiać te sprawy. Mamy codzienny kontakt. Nie mogę na to narzekać.
— Przy podpisywaniu kontraktu liczył pan, że więcej zawodników zostanie w klubie?
— Nie powiem, że liczyłem. Byłem przekonany, że tak będzie. Na to wskazywały moje wcześniejsze rozmowy z Ziemowitem Deptułą. Liczyłem się ze zmianami, ale nie aż z taką liczbą. Muszę dostosować się do nowej rzeczywistości.
— Zbliża się pierwszy mecz, więc muszę zapytać o personalia. Na początek co z Dusanem Kuciakiem?
— Dusan normalnie z nami trenuje i jest w kadrze. Zobaczymy, czy będzie grał w Lechii Gdańsk. Nie ma pewności w tej sytuacji.
— Będą jeszcze kolejne odejścia?
— Myślę, że może dojść jeszcze do kilku zmian.
— Miał pan już okazję pracować w 1. lidze w Resovii. Nie był to zbyt udany pobyt. Tamtą z obecną sytuacją łączy to, że na starcie ma pan przeciętną kadrę.
— Jest dużo podobieństw, które budzą we mnie niepokój, czy moja praca potrwa dłużej niż kilka tygodni. Podchodzę ze spokojem do tego tematu, z racji tego, że właściciel zapewnia, że mam pełne wsparcie. Liczę jednak, że uda się jak najszybciej skompletować skład.
— Celem Lechii jest awans?
— Chcemy jak najszybciej wrócić do Ekstraklasy. Jeśli nie awansujemy, nie będzie tragedii. Właściciel jest na tyle rozsądnym człowiekiem, że ma cierpliwość i wie, że czasami nie da się odbudować w kilka miesięcy. Pewne jednak jest to, że miejsce tego klubu jest zdecydowanie wyżej niż 1. liga. W tym sezonie będzie to bardzo trudne, bo każdy dzień aktualnie działa na naszą niekorzyść.
— Zdążył pan już poczuć, że pracuje w dużo większym klubie niż poprzednie?
— To nie ulega wątpliwości. Jest tutaj zupełnie inny klimat i cała otoczka. Czuć tu parcie na dużą piłkę nożną.
16:00
Wieczysta Kraków
18:30
Znicz Pruszków
12:30
Stal Rzeszów
15:30
Polonia Bytom
17:35
Miedź Legnica
12:30
Wisła Kraków
15:00
Odra Opole
15:00
Polonia Warszawa
17:00
Ruch Chorzów
16:00
FKS Stal Mielec