Mało które miejsce wydaje się bardziej stosowne do organizacji mistrzostw świata niż Filipiny. Na każdej z 880 zamieszkanych wysp możemy znaleźć prowizoryczne boiska wypełnione od rana do wieczora koszykarzami. A 87 lat temu dwunastu z nich wybrało się w daleką podróż. Nie przywieźli medalu, ale zdobyli szacunek widzów.
Wybić się ponad przeciętność. Na jabłkach
W latach trzydziestych Filipińczycy wzmacniali dążenia niepodległościowe. Po przegranej wojnie z USA na przełomie XIX i XX wieku kraj znajdował się pod kontrolą amerykańską, ale tubylcom dawano coraz więcej uprawnień. Miało to podłoże ekonomiczne. Towary z wysp były bowiem sprzedawane po niższych cenach i zagrażały mniej konkurencyjnym amerykańskim dostawcom. W 1935 roku proklamowano autonomię Filipin z planem ogłoszenia niepodległości 4 lipca 1946. Przeprowadzono też wybory prezydenckie.
Na igrzyska olimpijskie do Berlina pojechało aż 31 sportowców z tego kraju. Wcześniej ekipy filipińskie można było zliczyć na palcach obu rąk, jednak przywoziły medale. W 1932 roku w Los Angeles wywalczono trzy brązowe – w skoku wzwyż, boksie i pływaniu, co po dziś dzień jest drugim najlepszym wynikiem w historii, pobitym jedynie podczas ostatnich igrzysk w Tokio.
Sportowcom towarzyszyło aż... trzech dziennikarzy. Szybko przyszło im zdać relację o pierwszym, i jak się potem okazało, jedynym medalu rodaka. Czwartego dnia igrzysk Miguel White był trzeci w biegu na 400 metrów przez płotki. A Martin Gison zajął czwartą pozycję w strzelaniu z karabinu małokalibrowego na 50 metrów w postawie leżącej, uzyskując ten sam wynik co drugi w tabeli Węgier Ralph Berzsenyi i trzeci Władysław Karaś. Trzej filipińscy bokserzy odpadli niestety w ćwierćfinałach. W ówczesnej prasie można znaleźć pochwały diety zapewnionej sportowcom. Organizatorzy dali odpowiednie ilości mięsa oraz owoców, szczególnie jabłek.
Koszykarze filipińscy przystąpili 12 sierpnia 1936 do najważniejszego spotkania. Los dopisał im tylko na początku zmagań, bo jako jedyni wylosowali awans do drugiej rundy. W ćwierćfinale mieli zmierzyć się z faworytami. Pozycji Amerykanów nie był w stanie podważyć nikt, oprócz… złodziei. Przed meczem z Filipińczykami okazało się, że ich stroje zostały skradzione z szatni. Musieli wystąpić w zwykłych T-shirtach. Reprezentacje Filipin i USA dzieliła różnica klasy i... wzrostu. Najwyższy z Filipińczyków mierzył 185 cm, a reszta nie przekraczała 180, a w kadrze amerykańskiej byli i mający ponad dwa metry.
Kwestia koszykarzy wysokich ponad stan budziła od dawna najwięcej kontrowersji. Przed igrzyskami w Berlinie chciano nawet zakazać startu zawodnikom powyżej 190 centymetrów. Amerykanie wyrazili jednak stanowczy sprzeciw, więc organizatorzy, którym zależało na uniknięciu bojkotu, ulegli i powstrzymali się od ograniczeń. Podczas Eurobasketu 1939 i przed planowanymi igrzyskami 1940 rozważano stworzenie osobnych klas rozgrywek w zależności od wzrostu koszykarzy, ale znów nie zrealizowano tych wizji. Wracając do wspomnianego meczu z 1936. Niekorzystne warunki fizyczne nie przeszkodziły Filipińczykom w nawiązaniu walki z Amerykanami w pierwszej połowie meczu – przegrywali tylko ośmioma punktami. Ale czekało ich drugie 20 minut...
Nowa kultura, nowy sport
Okupacja amerykańska to czas zmian w mentalności Filipińczyków. Nowe wzorce przyjęto w edukacji, a na wyspy przybyli amerykańscy nauczyciele. Powstały struktury Związku Chrześcijańskiej Młodzieży Męskiej (YMCA), a największym towarem eksportowym stała się koszykówka. Ta dyscyplina to bowiem pochodna aktywności członków tej organizacji. James Naismith, nauczyciel wychowania fizycznego w jednej ze szkół YMCA, wymyślił taki sport dla uczniów w 1891 roku, a dwa lata później kosz przyjął się we wszystkich placówkach związkowych. Podobnie sytuacja wyglądała w Polsce. Wśród mistrzów koszykarskich kraju są zespoły YMCA z Krakowa i Łodzi.
Filipińczycy, którzy mogli już poznać piłkę nożną dzięki angielskim imigrantom, uznawali koszykówkę za sport zbyt mało fizyczny. Bardziej przypadła do gustu Filipinkom, co nie było jednak w smak kościołowi katolickiemu, który uznawał stroje pań za nieodpowiednie. Mężczyźni przekonali się do koszykówki po 1910 roku, gdy włączono ją do obowiązkowych ćwiczeń na zajęciach z wychowania fizycznego. Kadra narodowa stała się nawet potem regionalną potęgą, regularnie pokonując zespoły z Chin i Japonii. Kluczową rolę w propagowaniu sportu na Filipinach odegrał Elwood Brown, dzięki któremu powstały związki sportowe i zorganizowano igrzyska dalekowschodnie, przeprowadzane regularnie w latach 1913-1934.
Podobnie jak w Ameryce Północnej, tak i na Filipinach motorem napędzającym sport w pierwszej połowie XX wieku były szkoły wyższe. Filipińczycy utworzyli NCAA w 1924 roku. Losy turniejów akademickich były burzliwe, bo wiele uniwersytetów opuszczało NCAA, a powstała też konkurencyjna organizacja UAAP. Do dziś budzi to wiele emocji. Współcześnie uważa się UAAP za rozgrywki bardziej prestiżowe w świecie filipińskiej koszykówki, ale ciągle organizuje się spotkania drużyn uniwersyteckich zrzeszonych w różnych związkach.
Z blond bombą po triumfy
Filipińczycy nie potrzebowali powoli amerykańskiej protekcji w sporcie. Sami obejmowali stanowiska szkoleniowców i organizatorów rozgrywek. Najwybitniejszą postacią na wyspach w pierwszej połowie XX wieku był Chito Calvo. Jak wielu na początku lat dwudziestych nie ograniczał się do uprawiania jednej dyscypliny sportu. Grał w koszykówkę, piłkę nożną, baseball, uczestniczył też w zawodach bokserskich, lekkoatletycznych i pływackich. Karierze trenerskiej poświęcił się stosunkowo wcześnie, bo już w wieku 22 lat rozpoczął szkolenie drużyn w różnych sportach.
Na ławce trenerskiej Calvo był również multidyscyplinarny. Doprowadził reprezentację piłkarską do srebrnego medalu w igrzyskach dalekowschodnich w 1934 roku, ale najwięcej uwagi poświęcał koszykówce. Po sukcesach z zespołami akademickimi naturalnym wydawało się, że to właśnie on poprowadzi kadrę, która wystartuje w igrzyskach olimpijskich w Berlinie. Dostał ten zaszczyt od nowoutworzonego Filipińskiego Związku Koszykarskiego. Zgłoszenie do turnieju było możliwe dzięki zapisowi do Międzynarodowej Federacji Koszykówki Amatorskiej.
Podporą kadry był najwyższy i najmłodszy zarazem koszykarz. Charles Borck miał 19 lat, gdy dane mu było pojechać do kraju przodków. Jego ojciec był bowiem Niemcem, a syn wyróżniał się kolorem włosów wśród kolegów z kadry, dlatego zwano go "Blond bombą". Ten center w latach 1934-36 zdobył akademickie mistrzostwo kraju trzy razy z rzędu, więc pokładano w nim największe nadzieje. W Berlinie zagrał we wszystkich pięciu spotkaniach. Podobną liczbą występów mogli pochwalić się tylko Jacinto Ciria Cruz noszący przydomek "skaczący Jack", Primitivo Martinez oraz Amador Obordo.
Rolę kapitana pełnił wtedy 26-letni Ambrosio Padilla. Student prawa wykorzystywał zdolności przywódcze również poza boiskiem. W późniejszych latach był szefem Filipińskiego Komitetu Olimpijskiego i zasiadał w Senacie. Po obaleniu reżimu prezydenta Marcosa stał się nawet członkiem komisji, która miała na celu spisanie nowej, demokratycznej konstytucji. Z 12 koszykarzy, którzy mieli reprezentować Filipiny w igrzyskach, na boiskach pojawiło się dziewięciu.
Turniej, jakiego nie widział nikt
Zawody koszykówki cieszyły się ponadprzeciętnym zainteresowaniem. Nigdy wcześniej do olimpijskiego turnieju w grach zespołowych nie zgłosiło się aż tak wiele reprezentacji. Chęć udziału wyraziły 23 drużyny. Względy polityczne zmusiły pogrążoną w wojnie domowej Hiszpanię do wycofania się z igrzysk, a drużyny nie wysłały też Węgry. Wyjątkowe było zaproszenie twórcy koszykówki do Berlina. James Naismith obecny był niemal na wszystkich meczach.
Siedemdziesięcioczterolatek wyraził w pamiętniku podziw dla wyczynów Filipińczyków, twierdząc, że gdyby nie różnica wzrostu dzieląca ich od innych, to wygraliby turniej. Widzowie nadali im przydomek "Wyspiarze". Dużo mówiło się też przy tej okazji o warunkach organizacyjnych. Koszykarze grali bowiem pod gołym niebem. Za areny zmagań posłużyło pięć kortów tenisowych, ale mączka w przypadku niekorzystnej aury nie sprawdzała się najlepiej. Wiele kłopotów graczom przysporzyły też nietypowe piłki.
Filipińczycy zaczęli turniej od drugiej rundy, gdzie pokonali Meksyk 32:30. Pomogły im nieco scysje rywali. W reprezentacji Meksyku grali zawodnicy ze stolicy kraju i... miasta Chihuahua. Obie grupy były tak skonfliktowane, że nie zamieniały ze sobą słowa, nie mówiąc już o podawaniu piłki na boisku. Trener de la Vega zdołał jakoś pogodzić kadrę, której pomógł także system rozgrywek. Porażki w pierwszych dwóch rundach nie oznaczały odpadnięcia z turnieju, tylko grę w repasażach. Meksykanie wykorzystali szansę, zdobywając potem brązowy medal.
A "Wyspiarze" zmierzyli się w następnym meczu z Estonią. Jej koszykarze ustępowali poziomem Litwinom i Łotyszom, zatem Filipińczyków czekała łatwa przeprawa. O wszystkim zdecydowała pierwsza połowa, którą wygrali 21:4. Remis w drugiej części spotkania 18:18 nie zmienił losów meczu i zapewnił awans do ćwierćfinału. Filipiny były jedynym państwem spoza Europy oraz Ameryk, któremu udała się ta sztuka.
Szans na medale pozbawiła ich druga połowa meczu z USA. Zdobyli w niej tylko trzy punkty, podczas gdy rywale aż 28. Mierzący ponad dwa metry amerykański center Joe Fortenberry wywalczył ich 21 w meczu. Amerykanie wygrali 56:23 i sięgnęli po złote medale. Filipińczykom została walka o miejsca 5-8: zwycięstwa z Włochami i Urugwajem pozwoliły im odnieść sukces na pocieszenie.
Wojenna pożoga i sportowe pojednanie
Kto wie, ile osiągnęłaby filipińska kadra podczas igrzysk w Tokio, gdyby nie wybuch II wojny światowej. Japończycy zdobyli te wyspy w 1942 roku, a podczas okupacji doszło do wielu zbrodni. Nie ominęły również sportowców. Jedyny filipiński medalista z Berlina, Miguel White, został zabity w wieku 32 lat. Jacinto Ciria Cruz był torturowany i zginął w 1944 roku. Podczas bitwy o Manilę w 1945 życie stracił też kolega z kadry, Amador Obordo. Po wyzwoleniu wysp Amerykanie dotrzymali przedwojennych obietnic. Filipiny uzyskały niepodległość 4 lipca 1946 roku.
Koszykarska kadra Filipin wystąpiła także w igrzyskach w Londynie w 1948 roku. Ponownie pod okiem Calvo. Był w niej jeden gracz, który uczestniczył w wyprawie do Berlina 12 lat wcześniej – Primitivo Martinez. Filipińczycy nie wyszli z grupy, chociaż mieli ten sam bilans zwycięstw i porażek co cztery inne rywalizujące z nimi reprezentacje. O odpadnięciu zdecydowała porażka jednym punktem w ostatnim meczu rozgrywek z Belgią.
Największym sukcesem w historii filipińskiej koszykówki pozostaje trzecie miejsce w mistrzostwach świata w Brazylii w 1954 roku. Kraj miał organizować koszykarski mundial w 1962 roku, ale został pozbawiony tego przywileju po nieprzyznaniu wiz komunistycznym reprezentacjom.
Filipińczycy mogą pochwalić się wieloma tytułami mistrzostw Azji i igrzysk azjatyckich, chociaż ostatni triumf w tych imprezach mieli dopiero w 1985 roku. W 1975 utworzono zawodową ligę PBA, a trzy lata później w Manili i Quezon City, byłej stolicy kraju, przeprowadzono nawet mistrzostwa świata. Gospodarze uzyskali automatyczny awans do najlepszej ósemki - przegrali jednak wszystkie mecze.
W walce o organizację MŚ 2019 Filipiny przegrały z Chinami stosunkiem głosów 7:14. Nie zraziło to jednak działaczy, którzy porozumieli się z Indonezją i Japonią w celu zgłoszenia wspólnej kandydatury na następne mistrzostwa. Historyczne niesnaski odeszły w niepamięć. Argentyna i Urugwaj wycofały aplikacje, zatem Azjaci nie mieli konkurencji. Mecze ćwierćfinałowe, półfinałowe oraz te o medale będą się więc toczyły na filipińskiej ziemi.
Możliwości marketingowe tego kraju już dawno temu odkryło NBA, organizując 10 lat temu w Manili jedno ze spotkań przedsezonowych. Już pierwszy mecz kadry w mistrzostwach może pobić rekord frekwencji. Filipińczycy zagrają z Dominikaną w największej hali sportowej świata, Phillipine Arena, która może pomieścić 46 tysięcy. Nie będzie na pewno kłopotu z jej wypełnieniem.
Ta miłość Filipińczyków do koszykówki to między innymi zasługa bohaterów sprzed 87 lat. Żaden azjatycki zespół nie dorównał do tej pory ich osiągnięciom. A ostatni żyjący członek filipińskiej kadry w Berlinie, Charles Borck, zmarł w 2008 roku, w wieku 89 lat. Pięć lat temu pojawiły się informacje o nakręceniu filmu fabularnego na podstawie tamtych przeżyć koszykarzy. Dzieło pod tytułem "1936: Wyspiarze w Berlinie" miał nakręcić Bill Velasco, ale ostatnie informacje na jego temat dotyczą tylko castingu do głównych ról. Uwzględniając jednak wagę olimpijskiej historii dla narodu, można się spodziewać, że ktoś prędzej lub później ponownie skusi się na ekranizację losów tamtej koszykarskiej kadry. Niewątpliwie zasługuje ona na takie upamiętnienie.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (991 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.