| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa

Damian Sylwestrzak idzie drogą Szymona Marciniaka. "Z gwizdkiem się nie urodziłem, ale chyba z nim umrę"

Damian Sylwestrzak chce pójść drogą Szymona Marciniaka (fot. 400mm.pl/Getty)
Damian Sylwestrzak chce pójść drogą Szymona Marciniaka (fot. 400mm.pl/Getty)

Ma dopiero 31 lat, a już jest zaliczany do grona najlepszych sędziów piłkarskich w Polsce. Wyróżniany jest także przez UEFA, gdzie regularnie sędziuje spotkania na poziomie międzynarodowym. Miał choćby okazję być arbitrem podczas el. Ligi Mistrzów czy el. Euro. W rozmowie z TVPSPORT.PL arbiter międzynarodowy Damian Sylwestrzak opowiada o blaskach i cieniach swojej pracy, o błędzie w meczu Piast–Legia, a także o porównaniach do Szymona Marciniaka.

Sędziowie znów docenieni w Europie. Sukces federacji

Czytaj też

Szymon Marciniak i Tomasz Listkiewicz (fot. Getty).

Sędziowie znów docenieni w Europie. Sukces federacji

Bartosz Wieczorek, TVPSPORT.PL: – Czy urodziłeś się z gwizdkiem w ustach?
Damian Sylwestrzak, sędzia piłkarski: – Z tego, co wiem, to nie. Urodziłem się z pasją do sportu i w takim duchu się wychowywałem oraz ze szczególnym zamiłowaniem do piłki nożnej. Kiedy usłyszałem od przyjaciela o kursie sędziowskim, długo nie musiał mnie namawiać. I tak zaczęła się największa przygoda w moim życiu. Z gwizdkiem co prawda się nie urodziłem, ale chyba z gwizdkiem umrę (śmiech).

– Pamiętam jak w serialu "Sędziowie" wspominałeś o finale Ligi Mistrzów ze Stambułu z 2005 roku i głośnym dopingu kibiców Liverpoolu. To twoje pierwsze wspomnienie związane z piłką?
– To faktycznie mecz, który bardzo dobrze pamiętam, ale jednak moje pierwsze wspomnienia związane są z czasami, kiedy powstawała erę Galacticos w Realu Madryt, a w finale Ligi Mistrzów był włoski pojedynek AC Milan – Juventus. Wtedy rodziła się moja miłość do piłki nożnej i w sposób szczególny właśnie do wspomnianych rozgrywek. Natomiast pierwszy turniej jaki oglądałem od deski do deski, to było Euro 2004. Byłem wówczas jeszcze dzieckiem, ale doskonale pamiętam, jak będąc na wakacjach w Kołobrzegu, schodziłem specjalnie z plaży już w godzinach popołudniowych, żeby oglądać wszystkie możliwe studia i mecze po kolei.

– Zanim zostałeś sędzią piłkarskim, to zapisałeś się na kurs sędziego... koszykarskiego.
– To był bardzo krótki epizod. Wychowywałem się w duchu miłości do sportu i próbowałem wielu dyscyplin: siatkówki, wioślarstwa, unihokeja, lekkoatletyki, taekwondo, piłki nożnej i właśnie koszykówki. Jeszcze w szkole podstawowej był taki moment, kiedy grałem w koszykówkę. W okresie około maturalnym, gdy szukałem pomysłu na siebie i próbowałem znaleźć sposób na połączenie zarobkowania z dalszą nauką, to usłyszałem o kursie na sędziego koszykówki. Byłem już na pierwszych zajęciach, ale szybko zrezygnowałem. To była liga WRONBA. Szczęśliwie dla siebie i tej dyscypliny, nigdy sędzią koszykarskim nie zostałem.

– Jak pokochałeś sędziowanie w wydaniu piłkarskim?
– Przede wszystkim z tych wszystkich sportów szczególnym zamiłowaniem darzyłem piłkę nożną. Już po pierwszym meczu, który posędziowałem poczułem, że będę chciał to robić. Będąc w B-klasie jako początkujący sędzia, zacząłem swoje życie kierować takimi ścieżkami, żeby co najmniej nie kolidowało mi to z sędziowaniem. Już na początku swojej drogi tak układałem swoją karierę zawodową, studia i wszystko, co z tym związane, żeby dać sobie szansę w swojej nowej pasji i rozwijać się jako sędzia. Dawało mi to niesamowitą przyjemność. Ciężko mi to nawet jest opisać. Gdy za pierwszym razem wychodziłem na boisko, to nie spodziewałem się, że takie emocje, uczucia, adrenalina mogą temu towarzyszyć. Kopałem w piłkę z kolegami od dziecka; z przyjacielem, który namówił mnie na kurs, założyliśmy drużynę w C-klasie, przeżywając zabawną i niezwykle barwną przygodę. Piłkę znałem z kilku perspektyw, ale od kiedy zadebiutowałem jako sędzia, to tak jakbym poznawał ją na nowo. Zupełnie coś innego.

Sędziowie znów docenieni w Europie. Sukces federacji

Czytaj też

Szymon Marciniak i Tomasz Listkiewicz (fot. Getty).

Sędziowie znów docenieni w Europie. Sukces federacji

Damian Sylwestrzak sędziował m.in. mecz el. Euro 2024 pomiędzy Bośnią i Hercegowiną a Liechtensteinem (fot. Getty)
Damian Sylwestrzak sędziował m.in. mecz el. Euro 2024 pomiędzy Bośnią i Hercegowiną a Liechtensteinem (fot. Getty)
Wybór nigdy nie był tak prosty. Marciniak najlepszy na świecie

Czytaj też

Szymon Marciniak i Kylian Mbappe (fot. Getty Images)

Wybór nigdy nie był tak prosty. Marciniak najlepszy na świecie

– Spodziewałeś się, że będziesz się wspinał po szczeblach kariery tak szybko? Nie tylko sędziujesz w Ekstraklasie, ale przede wszystkim w rozgrywkach międzynarodowych, m.in. sędziowałeś mecze eliminacji Ligi Mistrzów i mistrzostw Europy, a także byłeś arbitrem podczas Euro U17.
– Z mojej perspektywy to wszystko nie zadziało się w ekspresowym tempie. Ja na to pracowałem od 2011 roku. To mój trzynasty rok i to miejsce, w którym jestem teraz, jest efektem ciężkiej pracy przez te wszystkie lata, oczywiście dostosowanej do poszczególnych szczebelków, przez które przechodziłem. Niektórzy myślą, że stało się to z dnia na dzień, ale to jak z górą lodową – wszyscy widzą tylko to, co na powierzchni, podczas gdy lwia część tej góry jest niewidoczna pod taflą wody. Od zawsze miałem marzenie i świadomie na nie pracowałem. Dla mnie nie jest to niespodzianka. Do tego dążyłem i do tego też stopniowo się przygotowywałem. Moje marzenie było jednocześnie moim celem i wydaje mi się, że taka filozofia była moim sprzymierzeńcem. Owszem, prawdopodobieństwo, że to się powiedzie ze statystycznego punktu widzenia, było niewielkie. Biorąc pod uwagę liczbę sędziów w Polsce, przebicie się przez to ucho igielne było naprawdę trudne. Kiedy jednak wierzysz w to, co robisz, statystyka nie musi Cię dotyczyć.

Oczywiście na mojej drodze przydarzały się też trudne momenty, ale zawsze dawałem z siebie maksimum i miałem obok siebie odpowiednich ludzi. Sędziowanie to zbiór talentu, umiejętności, ciężkiej pracy, ale też szczęścia i spotkania odpowiednich osób w odpowiednim momencie. Na pewno miałem to szczęście i trafiałem na dobrych mentorów. Dziś patrzę za siebie z satysfakcją, bo ciężko na to zapracowałem i nie dostałem nic za darmo, ale mam jednocześnie świadomość, że po drodze kilka osób dało mi szansę, postawiło na mnie. Z pewnością mamy dziś sędziów w niższych ligach, którzy wciąż na taką szansę czekają, a ich marzeniem jest kiedyś posędziować mecz w Ekstraklasie czy spotkania międzynarodowe. Jedyne co mogę tym osobom doradzić ze swojej perspektywy to, to że powinny dawać z siebie wszystko, żeby byli gotowi, kiedy nadejdzie odpowiednia okazja, a na pewno ją wykorzystają.

– Wsparcie twojej rodziny jest motorem napędowym do twojej kariery?
– Rodzina to niewątpliwie swego rodzaju bufor, nieoceniony azyl. Wracam nagle z innego, piłkarskiego świata, trochę ze świata presji zewnętrznej i wewnętrznej, świata pełnego oczekiwań, do domu, gdzie są prozaiczne sprawy życia codziennego, gdzie dzieci i moja żona czegoś potrzebują. Siłą rzeczy moja uwaga jest w ten sposób zupełnie od piłki odciągana. Moment, w którym założyliśmy rodzinę, był takim, który przy okazji bardzo rozwinął mnie sędziowsko. Trochę człowiek przewartościowuje pewne rzeczy i dojrzewa. Nabiera dystansu. Ja z tego czerpałem jako sędzia, będąc wtedy przecież naprawdę młodym człowiekiem.

– Czy pojawia się tęsknota za domem, gdy wyruszasz w trasę?
– Oczywiście. Najtrudniejszy jest zawsze moment rozstania. Chwila, kiedy dzieci proszą, żebym nie jechał. Później już jakoś dajemy radę. Wychodzę z takiego założenia, że jeżeli muszę już wyjechać z domu, to daję z siebie 200 procent. Mam świadomość, że robię to, co kocham, ale częściowo cenę płaci za to moja rodzina. Nie wyobrażam sobie nie wykorzystywać szans, kiedy wyjeżdżam, marnować ten czas, nie wykorzystywać go w jak najlepszy sposób. To dla mnie dodatkowa motywacja, żeby pracować jeszcze ciężej. Sędziowanie ma jednak również pozytywne przełożenie na rodzinę. Pomaga mi i mojej żonie w wychowywaniu naszych dzieci. Są one świadkami i bardzo fajnych chwil, takich, w których świętujemy kolejny sukces, ale też takich, gdzie faktycznie ponoszę porażkę lub czasami, kiedy jestem niesłusznie krytykowany. Dzieci bardzo uważnie obserwują. Zdarza się, że o tych sytuacjach z nimi rozmawiam i uświadamiam, że jesteśmy tylko ludźmi, że popełniamy błędy i że jest bardzo ważne, żeby na to odpowiednio zareagować. Pokazuję, a nie jedynie mówię im, że nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. Dzieci uczą się przez przykład, a nie słowa. Kiedyś na moje pytanie, co najgorszego mógłbym teraz zrobić – córka odpowiedziała "poddać się". Prawdziwa, piękna i dla mnie osobiście wzruszająca historia.

– Czego najbardziej nauczyły cię podróże po całej Polsce i Europie?
– Otwartości na innych ludzi, inne kultury, inne spojrzenia. Podróże i rozłąki nauczyły mnie jednocześnie docenienia czasu wspólnego, kiedy jesteśmy razem tu i teraz z moimi najbliższymi, w okresach pomiędzy wyjazdami. Nauczyły nas żyć intensywniej poza sezonem, sporo podróżujemy rodzinnie. Sędziowanie samo w sobie to trochę życie na walizkach. W zeszłym roku na same mecze i zgrupowania międzynarodowe poświęciłem około 80 dni. Nie wliczam w to niczego, co miało miejsce w Polsce. Dzięki sędziowaniu, w ciągu ostatnich 4 lat byłem w 24 krajach od Islandii po Azerbejdżan, a więc zdecydowanie poszerza to perspektywę i spojrzenie na otaczający świat. Podróże rozwinęły mnie jako człowieka i sędziego, a przy okazji umożliwiły mi nawiązanie wielu nowych, wartościowych kontaktów. 


Wybór nigdy nie był tak prosty. Marciniak najlepszy na świecie

Czytaj też

Szymon Marciniak i Kylian Mbappe (fot. Getty Images)

Wybór nigdy nie był tak prosty. Marciniak najlepszy na świecie

Ma szansę iść śladami Marciniaka. Polak sędzią meczu o mundial

Czytaj też

Damian Sylwestrzak (fot. 400mm.pl)

Ma szansę iść śladami Marciniaka. Polak sędzią meczu o mundial

– Jak reagujesz na porównania z Szymonem Marciniakiem? W Internecie często można napotkać się na to, że jesteś wskazywany jako jego naturalny następca.
– Jeżeli ktoś tak porównał, to jest to bardzo sympatyczne, ale ja jednak stąpam twardo po ziemi i z bardzo dużym dystansem podchodzę do tego typu stwierdzeń. Szymon Marciniak wspiął się na sędziowski Mount Everest, ale Szymon to jest Szymon, a ja jestem sobą i każdy z nas ma swoją drogę. O tym też opowiadam na spotkaniach z młodymi sędziami. Droga każdego z ekstraklasowych sędziów jest zupełnie inna. Na pewno patrzę ambitnie w przyszłość, bo taki już jestem i nie po to robię to, co robię, żeby zadowolić się tym miejscem, w którym jestem. Doceniam, co zrobiłem, ale równocześnie nie przeceniam tego. Twardo stąpam po ziemi. To zawsze było moje marzenie sędziować w Ekstraklasie, następnie za granicą, ale teraz stawiam sobie kolejne cele i mam do nich niezłą pozycję startową. Sędziowie z topu, tacy jak między innymi Szymon, nie wchodzili na niego w wieku 31 lat, tylko zdecydowanie później. Jesteśmy na zupełnie innych etapach, ja dopiero zaczynam i warto to rozumieć.

Nigdy nie mam jednak zamiaru porównywać się do Szymona. Mam olbrzymi szacunek do tego, co osiągnął. Nie odbiera to mi jednocześnie prawa do walki o swoje marzenia, cele. Wątpię, aby oglądanie się na innych przynosiło jakikolwiek pozytywny efekt oprócz nakładania sobie niepotrzebnej presji, a w rezultacie odbierania radości z tego, co się robi. Najważniejsze lata w sędziowaniu są dopiero przede mną i ja piszę swoją historię. Jakakolwiek nie będzie, będzie moja, moich najbliższych, mojego zespołu i tych, którzy we mnie uwierzyli, a to jest najważniejsze.

– Czy Szymon Marciniak jest jedną z inspiracji? Czy masz jakieś inspiracje, jeśli chodzi o świat sędziowski?
– Ciężko być sędzią i nie mieć mistrzów. Na pewno nie mam jednak jednego wzoru, który chciałbym naśladować, to absolutnie nie mój styl. Mam kilku takich idoli, podpatrywałem różnych sędziów, ale jeśli coś wdrażałem do swojego warsztatu, to wybierałem tylko to, co pasowało do mnie. Trzeba pamiętać, że jedną z najważniejszych cech u sędziego jest naturalność. Najgorsze co można zrobić, to próbować kopiować rzeczy, które działają u innych sędziów. U jednego arbitra to zadziała, a u drugiego da to efekt odwrotny, wręcz komiczny. Sędziowie, którzy próbują takich praktyk, zazwyczaj przegrywają. Warsztat sędziowski musi być spójny z osobowością, charakterem, mentalnością.

Szymon bez wątpienia jest jedną z osób, od której można się wiele nauczyć. Podnosił się po różnych porażkach, co nie każdy jest w stanie zrobić, żeby finalnie zrobić, co zrobił. Jednym z moich największych mistrzów był niewątpliwie Bjorn Kuipers. Miałem przyjemność spotkać się z nim na meczu Młodzieżowej Ligi Mistrzów, a także podczas młodzieżowego EURO, które sędziowałem. Był to równie wartościowy czas, jak rozmowa ze słynnym tureckim sędzią Cuneytem Cakirem, który z kolei obserwował mnie w tym sezonie. Przyznam szczerze, że na mojej sędziowskiej drodze były to jedne z najbardziej inspirujących spotkań. Dały mi ogromnego, pozytywnego kopa motywacyjnego.

Ma szansę iść śladami Marciniaka. Polak sędzią meczu o mundial

Czytaj też

Damian Sylwestrzak (fot. 400mm.pl)

Ma szansę iść śladami Marciniaka. Polak sędzią meczu o mundial

Damian Sylwestrzak (fot. PAP)
Damian Sylwestrzak (fot. PAP)
Rewelacja i rewolucja: kulturalna – tak o pomyśle kamer dla sędziów mówią prawnicy

Czytaj też

Szymon Marciniak (fot. Getty)

Rewelacja i rewolucja: kulturalna – tak o pomyśle kamer dla sędziów mówią prawnicy

– Wspominałeś wcześniej, że każdy popełnia błędy. Tobie też się taki przydarzył w meczu Piast Gliwice – Legia Warszawa (1:1). Wówczas przyznałeś Josue niesłusznie drugą żółtą kartkę, w efekcie czego stołeczni musieli grać od 42. minuty w dziesiątkę. Po zakończonym spotkaniu wyszedłeś przed kamerę, przeprosiłeś i przyznałeś się do pomyłki.
– Dla mnie to już zamknięta historia. To, co miałem powiedzieć publicznie powiedziałem wtedy. To, co miałem powiedzieć w zespole, powiedziałem w zespole, a to, co przed sobą – powiedziałem przed sobą i tak to powinno funkcjonować. Sędziowanie to zawód, w którym nie da uniknąć się błędów. To jest niemożliwe. Naszym celem jest minimalizowanie ich skutków, powagi, liczby. W tej pracy trudno o inną drogę rozwoju, nie da stawać się lepszym sędzią bez pomyłek po drodze. Każdy sędzia na świecie przeżywał podobne sytuacje, nie jestem rodzynkiem. Wiem, z czego wynikał ten konkretny błąd. Każda osoba, która choć raz w życiu była z gwizdkiem, rozumie jak ta sytuacja wyglądała z miejsca, w którym stałem. Tyle. Wyciągnąłem wnioski na przyszłość. Zrobię wszystko, żeby podobnego błędu już nie powtórzyć, bo moja filozofia jest taka, że błąd może się przytrafić, ale nigdy drugi podobny, ponieważ oznaczałoby to, że nauka poszła w las. Ja jestem swoim największym krytykiem, zrobiłem krok do tyłu, żeby wykonać dwa do przodu. Damian Sylwestrzak przed i po całej tej sytuacji, jest trochę innym sędzią, bardziej dojrzałym, bardziej doświadczonym. 

Samo wyjście przed kamerą spotkało się z bardzo pozytywnym odbiorem, czego się kompletnie nie spodziewałem. Dostałem masę pełnych uznania wiadomości od ludzi, których znam i od nieznajomych. Szczerze mówiąc, kiedy wychodziłem przed mikrofon, nie taki był mój cel. Zostałem zapytany, czy zgodziłbym się powiedzieć kilka słów. Stwierdziłem, że nie będę chował głowy w piasek i wezmę na przysłowiową klatę to, co się wydarzyło. Nie chciałem udawać, że nic się nie stało. Odpowiedzialność to w moim słowniku ważne słowo. Często jako ludzie mamy problem, żeby sami przed sobą przyznać się na co dzień do błędu. A co dopiero zrobić to na gorąco i przed tysiącami ludzi przed tv. Sędziowanie uczy dużo pokory, zapewne dlatego było to łatwiejsze, choć na pewno niełatwe. Wytłumaczyłem swoją perspektywę, powiedziałem, że jest mi przykro z tego powodu, to wszystko było szczere i prawdziwe.

– To był najtrudniejszy moment w karierze?
– Nie miałem dużo trudnych momentów, ale kiedy taki przychodził, to wydawało mi się zazwyczaj, że właśnie ten, to był ten najtrudniejszy. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że najbardziej przeżyłem pierwszą głośną pomyłkę, jeszcze w 1. lidze, kilka ładnych lat temu. Prawdopodobnie dlatego, że właśnie była pierwsza i trudno było mi sobie z tym radzić, czytałem wówczas dużo, zupełnie niepotrzebnie. Nie wiedziałem co ze sobą robić. Wszystko dzieje się po coś, nauczyłem się dzięki temu stosować dietę informacyjną. Teraz to procentuje. Ten błąd z meczu Piast-Legia niewątpliwie tez był trudnym momentem, a szybko musiałem wyczyścić głowę, bo byłem przed debiutem w fazie grupowej europejskich rozgrywek, a więc w przeddzień niesamowicie ważnego dla mnie wydarzenia. Co ciekawe, w Gliwicach w przerwie zobaczyłem, że popełniłem błąd. Powiedziałem zawodnikom, że to obejrzałem, wytłumaczyłem, że się pomyliłem, ale powiedziałem, że przed nami 45 minut i musimy to jakoś dociągnąć i żeby zrozumieli, że dalej muszę sędziować, jakby to się nie wydarzyło.

– A jaka była reakcja Josue?
– Akurat z wiadomych względów nie było go w grupie, spokojnie porozmawialiśmy po meczu. Spośród obecnych zawodników, jeden z najbardziej doświadczonych odpowiedział mi: "spokojnie, panie sędzio, dociągniemy to do końca". Druga połowa w Gliwicach trwała dla mnie dużo dłużej niż 45 minut. Gdy zagwizdałem po raz ostatni, spodziewałem się, że zawodnicy do mnie pobiegną, będą mieć do mnie pretensje, wszyscy mieli przecież świadomość wcześniejszej pomyłki. A tymczasem zawodnicy Legii i sztab podziękowali mi za mecz i powiedzieli, że każdemu taka rzecz może się przydarzyć. To sprawiło, że jeszcze bardziej zabolał mnie ten błąd, wewnętrznie mocno mnie to poruszyło. Kiedy ktoś cię atakuje, to każdy z nas ma naturalny mechanizm obronny. A tutaj nie było tego ataku. Miałem jednak świadomość bezradności w całej tej sytuacji. Między innymi ze względu na to zachowanie, to był niezwykle trudny, ale i kształtujący moment. Jestem młodym sędzią, mam 31 lat, ale mam już za sobą ponad 70 meczów w Ekstraklasie, mecz o Superpuchar, więc pomimo wieku mam już jakieś doświadczenie w kraju i za granicą. Jest wielka różnica pomiędzy klęską a tymczasową porażką. To była tymczasowa porażka. Być może zawodnicy tym zachowaniem oddali mi trochę to, co wypracowałem sobie u nich w kontekście zaufania, dzięki wielu meczom sędziowanym im wcześniej.

– Twoim zdaniem sędziowie powinni po meczach wychodzić przed kamerę i tłumaczyć swoje decyzje sędziowskie?
– Moja opinia jest taka, że żyjemy w takich czasach, kiedy mur niedostępności między sędziami, piłkarzami a odbiorcami piłki, jest burzony. Żyjemy w większej łączności, oczekiwania są coraz większe, sędziowie są "na podsłuchu", wychodzą do mediów, udzielają wywiadów. Wydaje mi się, że wychodząc naprzeciwko stawianym oczekiwaniom, od czasu do czasu warto byłoby stanąć przed kamerą i wytłumaczyć sytuację. To też element edukacji całej społeczności piłkarskiej. Nie zawsze analizy, które powielane są przez ekspertów w przestrzeni publicznej, mają pokrycie w instrukcjach i wytycznych sędziowskich. Dobrze byłoby, gdybyśmy raz na jakiś czas potrafili wyjść i wyjaśnili, dlaczego postąpiliśmy w taki czy inny sposób, tak żeby kibice na przyszłości mogli lepiej rozumieć nasze decyzje. Nie uważam jednocześnie, że to powinien być standard, aby sędzia po każdym spotkaniu wychodził przed kamerę. Jestem zwolennikiem zdroworozsądkowego środka.

– A jak oceniasz tłumaczenie sytuacji sędziowskich na żywo kibicom na stadionie? Taka nowinka rodem z NFL była już testowana podczas ostatnich mistrzostw świata U17.
– Z tego, co wiem, to jest to obecnie w fazie testów. Jeśli zostanie to ocenione pozytywnie, to kwestia czasu, kiedy zostanie to wprowadzone w poszczególnych federacjach. Przy czym trzeba wziąć pod uwagę to, że na tyle, co sam przesłuchiwałem te ogłoszenia i wytłumaczenia decyzji, to często sprowadzało się do obwieszczenia werbalnego tego, co sędzia dotychczas robił niewerbalnie. Do tej pory sędzia tylko wskazywał na rzut karny, a obecnie tłumaczy, że jest jedenastka np. za złapanie za koszulkę. Troszeczkę rozbudowuje to działający dotąd schemat, ale jednocześnie nie używa się kryteriów, którymi kierujemy się przy ostatecznej decyzji. Nie mówimy o elementach składowych decyzji, tylko obwieszczamy finalny werdykt. To może być jednak bardzo pomocne w komunikacji w bardzo złożonych sytuacjach, kiedy np. sędzia podyktowałby rzut karny, ale wcześniej dochodzi do innego przewinienia, które "kasuje" dalszą część akcji.

Rewelacja i rewolucja: kulturalna – tak o pomyśle kamer dla sędziów mówią prawnicy

Czytaj też

Szymon Marciniak (fot. Getty)

Rewelacja i rewolucja: kulturalna – tak o pomyśle kamer dla sędziów mówią prawnicy

Sędzia odgwizdał faul, a "czerwo" dostał ktoś inny. Potem wytłumaczył to kibicom [WIDEO]
(fot. TVP)
Sędzia odgwizdał faul, a "czerwo" dostał ktoś inny. Potem wytłumaczył to kibicom [WIDEO]

VAR i żółte kartki? To nie powinien być problem. IFAB rozważa propozycje

Czytaj też

Szymon Marciniak (fot. Getty)

VAR i żółte kartki? To nie powinien być problem. IFAB rozważa propozycje

– Jak zbudować dobrze funkcjonujący zespół arbitrów?
– To bardzo dobre pytanie, na które my jako sędziowie szukamy odpowiedzi przez całe sędziowskie życie. Trochę działamy na zasadzie własnej intuicji, doświadczeń i obserwacji. Moja filozofia jest taka, że stawiam przede wszystkim na ludzi, którym ufam. Zaufanie jest fundamentem, bez niego niczego z nikim nie zbuduję. A myślę, że mogę powiedzieć, że tworzę zespół ambitny, młody, wyciągający wnioski, który dobrze czuje się ze sobą i któremu może tu i teraz jeszcze czasami brakuje doświadczenia, ale który ma bardzo duży potencjał, w związku z czym traktuję to jako inwestycję długoterminową. Buduję zespół docelowo nie na dzisiaj, a na najważniejsze lata swojego sędziowania, choć i na dziś zdaje dużo testów.

Jestem dumny z tego, że jako nowy młody sędzia międzynarodowy na mecze w UEFA, na które byłem wyznaczany, odważnie zabierałem młodych sędziów, którzy dotychczas nie mieli takiej okazji. Kiedy na przykład ja debiutowałem w fazie grupowej Ligi Konferencji, wraz ze mną debiutował niemal cały mój team. Niebywałe, raczej niespotykane dotychczas. Patrząc na to z boku, można powiedzieć, że to szaleńczy plan, ale mam głębokie przekonanie, że stawiam na właściwych ludzi i co ważne, wierzę w nich. Kiedy rozmawiałem z Przewodniczącym KS pierwszy raz na ten temat i przedstawiłem mu swoją wizję, miał prawo być zaskoczony. Bardzo doceniam jednak, że mnie w tym wsparł, a feedback, który wraca z Europy, potwierdza, póki co, że to był dobry ruch. Moja filozofia na ten moment się sprawdza, a największy kapitał będzie tak naprawdę do zebrania w przyszłości. Najważniejsze, to cały czas mądrze pracować, cieszyć się tym i zbierać doświadczenie.

– Zamierzasz cały czas zmieniać swój zespół? Czy wyobrażasz sobie, żeby mieć jedną stałą ekipę?
– Chcę zbudować zespół na lata, to inwestycja. Atutem tego zespołu jest to, że to zespół głodny, który, wie czego chce. Ważne, żeby inwestować dobrze. Mam nadzieję, że pójdziemy razem w podobnym składzie. Adam Karasewicz, Bartek Kaszyński, Paweł Malec czy na niektóre mecze Bartek Heinig, to ludzie z różnych części Polski, młodzi, ale bardzo dobrzy sędziowie i asystenci, którzy mogą się jeszcze mocno rozwinąć. Liczę na to, że nadejdzie dzień, kiedy Adam czy Bartek Kaszyński otrzymają plakietki asystentów FIFA, ponieważ na ten moment żaden z nich takowej nie ma, a to da mi dużo więcej możliwości rotacyjnych. Na boisku działamy w pewnych sytuacjach automatycznie. Jestem w stanie rozpoznać, czy mój asystent jest pewny w danej sytuacji czy ma wątpliwość. To dzięki temu, że razem sędziujemy wiele meczów. Nagła zmiana składu, osób w zespole, to z mojej perspektywy kroczek do tyłu, uczenie się siebie na nowo. Doceniam jednocześnie doświadczenie starszych kolegów, mamy naprawdę bardzo mocną reprezentację sędziowską, od której dużo się nauczyłem i której trochę zawdzięczam. Na meczu najbardziej komfortowo czuję się jednak z moimi ludźmi. Każde wspólne zawody to dla nas kolejne wspólne doświadczenie i kroczek do przodu. Wspólnie analizujemy nasze mecze.

– Nie da się ukryć, że jedną z najważniejszych osób w twoim zespole, przy dzisiejszej technologii, jest właśnie sędzia VAR, który ma być twoją pomocną dłonią.
– Dzisiejszy futbol jest na tak szybkim poziomie, że oko ludzkie czasami nie potrafi zarejestrować szczegółów podczas zdarzenia. To, że w Polsce widz ma do dyspozycji ujęcia nawet z 23 kamer, a w zagranicznej piłce nie jest to standardem, przykładowo w lidze szwajcarskiej jest maksymalnie 8, to tylko podkreśla, że pod kątem otoczki medialnej jesteśmy absolutnym topem w Europie. Byłoby kuriozalne, gdyby kibice mogli oglądać daną sytuację z 23 ujęć, a my bylibyśmy pozostawieni na pastwę niesamowitego, ale jednak niedoskonałego oka ludzkiego. VAR pod tym względem pomaga nam jeszcze lepiej czuwać nad tym, aby rezultat zawodów był determinowany przez postawy zawodników, a nie czarno – białe błędy sędziów.

VAR bardzo zmienił piłkę nożną. Tak jak kilka lat temu wielu konserwatystów nie potrafiło sobie wyobrazić futbolu z VAR-em, tak dziś wielu nie wyobraża sobie piłki bez niego. Osobiście uważam jednak, że tak jak VAR jest w stanie uratować sytuację, równie dobrze może zaszkodzić, więc cały czas pracujemy nad jego optymalnym wykorzystaniem. Staramy się podejmować decyzje na żywo, na boisku, a do monitora podchodzić w trudnych, wymagających sytuacjach lub takich, których dostrzeżenie na boisku jest niemal niemożliwe.

– Gdzie czujesz się bardziej komfortowo: sędziując na boisko czy w roli sędziego VAR?
– Jestem sędzią zawodowym i czuję się komfortowo tu i tu. Nie będę ukrywał jednak, że na ten moment większą frajdę mam z przebywania na boisku. Będąc przed ekranem, traci się to czucie gry, taki naturalny instynkt, który jako sędziowie mamy na murawie przy podejmowaniu decyzji. Kiedy jest się przed ekranem, to jest to bardzo surowe spojrzenie i zupełnie inne sędziowanie. Ale to też bardzo ciekawa praca i lubię ją. Będąc na VAR, analizując masę sytuacji, rozwijasz się również jako sędzia. Masz większe wyobrażenie później na boisku, jak dana sytuacja może wyglądać w tv.

VAR i żółte kartki? To nie powinien być problem. IFAB rozważa propozycje

Czytaj też

Szymon Marciniak (fot. Getty)

VAR i żółte kartki? To nie powinien być problem. IFAB rozważa propozycje

Damian Sylwestrzak (fot. PAP)
Damian Sylwestrzak (fot. PAP)
Przemoc wobec sędziów. Były już też przypadki śmiertelne

Czytaj też

Faruk Koca pobił

Przemoc wobec sędziów. Były już też przypadki śmiertelne

– Czy za sprawą sukcesów Szymona Marciniaka będzie "boom" na sędziowanie?
– To, co powiem, będzie może niepopularne, ale uważam, że raczej nie, ale to moim zdaniem kwestia patologicznych przypadków w niższych klasach rozgrywkowych. Podam na przykładzie mojego województwa dolnośląskiego. Mówimy o jednym z największych województw pod względem piłkarskim i sędziowskim. Na chwilę obecną mamy około 20 osób zapisanych na kurs, a lada moment kończymy zapisy. Dla porównania co sezon oscylowaliśmy w granicach liczby 100. Tak naprawdę osób chętnych do sędziowania jest coraz mniej. Efekt Szymona zobaczyliśmy w zeszłym roku, ale to były osoby zainspirowane zjawiskiem "American Dream" w wykonaniu Szymona i jego zespołu. Te osoby szybko zderzyły się z rzeczywistością w niższych ligach. Ja sam na początku swojej przygody miałem bardzo nieprzyjemne doświadczenie, kiedyś kończyłem mecz przedwcześnie, bo zostałem uderzony przez zawodnika. Nie zrezygnowałem, a przez chwilę i taka myśl mogła się pojawić.

Jestem pełen podziwu dla wszystkich sędziów, którzy jeżdżą sędziować mecze na niższych szczeblach. Niektórzy sędziują 10-15 lat, pomimo braku perspektyw, to dla mnie dowód pasji w najczystszym wydaniu. To osoby, które powinny być doceniane przez całe środowisko piłkarskie, bo tak naprawdę ich to najwięcej kosztuje, a oni poświęcają swój czas prywatny dla innych. Zdarza się, że jadą na zawody, a zmuszeni są posłuchać za 100-200 złotych wyzwisk dotyczących siebie, swojej rodziny. Jak bardzo muszą kochać to sędziowanie. Od razu chciałbym podkreślić, że dużo spotkań odbywa się w normalnej atmosferze, nie chciałbym wrzucać wszystkich do jednego worka. Jednak zło jest na tyle krzykliwe, że nawet w mniejszości będzie głośniejsze. Jeśli nie zmienimy więc podejścia do sędziów, nie nauczymy się ich szanować, rozumieć ich rolę w piłce i jednocześnie kształtować w młodych ludziach przekonania, że to może być ciekawe zajęcie, to będziemy mieli ogromne problemy z zapewnianiem obsad. Od lat angażuję się szkoleniowo, biorę udział w spotkaniach z młodzieżą, zachęcając do sędziowania, więc wiem, o czym mówię. A bardzo szkoda, bo sędziowanie może być niesamowitą przygodą.

– Jak zachęciłbyś nowych adeptów do sztuki sędziowania?
– Kiedy wchodziłem do bram AWF-u w 2011 roku, w życiu nie przypuszczałbym, że zaczynam największą przygodę życia. Przez te 13 lat miałem okazję posędziować mecz Iron Maiden z dziennikarzami, kiedy przyjechali na koncert do Wrocławia. Jako młody sędzia wziąłem udział w zgrupowaniu reprezentacji Polski przed Euro 2020. Razem oglądaliśmy finał Ligi Mistrzów, sędziowałem im też grę wewnętrzną. Zobaczyłem stadiony, które jako dziecko widziałem tylko w telewizji. "You will never walk alone" słyszałem z perspektywy murawy, a nie z głośników telewizora. Zobaczyłem niektóre gwiazdy piłki z dzieciństwa już jako trenerów. Trochę jak przez magiczne szkło zacząłem dotykać czegoś, co wydawało się abstrakcyjne.

Bardzo często mam takie myśli, kiedy jem z żoną śniadanie, że obiad zjem już np. we Frankfurcie czy innym europejskim mieście, kiedy lecę na mecz. To wszystko, co się wydaje nierealne, w perspektywie kilku lat może stać się rzeczywistością i ja jestem tego przykładem, że można się tym cieszyć. Sędziowanie otwiera drzwi do wielu znajomości, miejsc, przeżyć, odczuć. Tylko my wiemy, co czuje się, kiedy stoisz w tunelu przed wyjściem na murawę. Wydaje mi się, że sędziowanie wprowadza do życia coś, co trudno jest odnaleźć gdziekolwiek indziej. To jest coś, czego nikt nie może odebrać. Żaden hejter, żadne negatywne słowo, nikt i nic. To jest po prostu przygoda życia, trudna do opowiedzenia, a jednocześnie bardzo rozwijające zajęcie.

– Jakie są twoje cele na przyszłość? Finał wielkiej imprezy piłkarskiej?
– Jeśli rozmawiamy o Mount Evereście marzeń, to przez wzgląd na to, co mówiłem o dzieciństwie i Champions League moje marzenie nie może być inne niż posędziowanie finału Ligi Mistrzów. Jako dziecko, które zakochało się w futbolu właśnie dzięki tym rozgrywkom, usłyszenie tego hymnu już w koszulce sędziowskiej na murawie byłoby niesamowitym przeżyciem i spełnieniem. Pamiętam, że gdy w dzieciństwie na coś dostawałem szlaban, to właśnie na oglądanie Ligi Mistrzów (śmiech). Champions League to moje marzenie i będę na to pracował. Być może okaże się, że przestrzeliłem, a może okaże się, że to marzenie było za małe, czas pokaże.

Kiedy zaczynałem sędziować w B-klasie, sędziowanie w Ekstraklasie również mogło wydawać się abstrakcyjne. Przyjaciel, który namówił mnie na kurs, pukał się po czole, kiedy mówiłem mu, że to zrobię. Na wszystko ciężko zapracowałem. Wydaje mi się jednocześnie, że bardzo ważna jest ta cała droga, a nie tylko cel na jej końcu. Gdybym hipotetycznie stanął dzisiaj przed abstrakcyjną propozycją, że jutro sędziuję finał Ligi Mistrzów, ale pojutrze muszę zakończyć sędziowanie, to odmówiłbym. Ważniejsze jest dla mnie te kilkanaście lat, które jest przede mną. Jestem na takim etapie, że cieszę się każdym kolejnym meczem, każdym wyznaczeniem na spotkanie. Nie wybiegam za daleko w przyszłość, nie ma sensu. Rywalizuję sam ze sobą. Pracuję w ciszy z meczu na mecz. Uwielbiam to robić i to jest dla mnie najważniejsze. Wierzę w siebie, wierzę w zespół, który buduję i podchodzę do życia oraz sędziowania z pokorą. A gdzie to zaprowadzi, zobaczymy.

Przemoc wobec sędziów. Były już też przypadki śmiertelne

Czytaj też

Faruk Koca pobił

Przemoc wobec sędziów. Były już też przypadki śmiertelne

Następne

fot. TVP Sport
00:02:17

Ekstraklasa Live Park. Kulisy realizacji meczów PKO BP Ekstraklasy [WIDEO]

(fot. PAP)
00:05:58

Prezes Ekstraklasy: zbliżamy się do miliarda złotych przychodów

Jacek Magiera (fot. TVP Sport)
00:08:23

Magiera: mam dużo do powiedzenia w sprawie przyszłości Borysa [WIDEO]

Ekstraklasa Live Park. Kulisy realizacji meczów PKO BP Ekstraklasy [WIDEO]
fot. TVP Sport
Ekstraklasa Live Park. Kulisy realizacji meczów PKO BP Ekstraklasy [WIDEO]

(fot. PAP)
Prezes Ekstraklasy: zbliżamy się do miliarda złotych przychodów

Jacek Magiera (fot. TVP Sport)
Magiera: mam dużo do powiedzenia w sprawie przyszłości Borysa [WIDEO]

Zobacz też
Napastnik Legii dostanie wolną rękę od klubu? Jest zainteresowanie
Jordan Majchrzak (P) może być kolejnym piłkarzem, który dostanie zgodę na odejście z Legii Warszawa (fot: 400mm.pl)

Napastnik Legii dostanie wolną rękę od klubu? Jest zainteresowanie

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Ekstraklasowa rewolucja? "To powinno być kilkadziesiąt milionów"
Po sezonie dojdzie do zmian w przepisie o grze młodzieżowców w PKO BP Ekstraklasie. Minuty w tej klasyfikacji "nabijali" m.in. Antoni Kozubal (L) czy Mateusz Szczepaniak (P) (fot: P. Kucza/400mm.pl)
tylko u nas

Ekstraklasowa rewolucja? "To powinno być kilkadziesiąt milionów"

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
PZPN reaguje na "podejrzane" mecze polskich drużyn
Cezary Kulesza (fot. Getty)

PZPN reaguje na "podejrzane" mecze polskich drużyn

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Duży transfer Śląska. Król strzelców wzmocnieniem ataku
Rafał Grodzicki i Assad Al Hamlawi (fot. Śląsk Wrocław

Duży transfer Śląska. Król strzelców wzmocnieniem ataku

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Zagłębie się wzmacnia! Klub sprowadził byłego reprezentanta
Piłkarze Zagłębia (fot. PAP)

Zagłębie się wzmacnia! Klub sprowadził byłego reprezentanta

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
wyniki
terminarz
tabela
Wyniki
14 grudnia 2024
Piłka nożna
09 grudnia 2024
Piłka nożna
08 grudnia 2024
07 grudnia 2024
06 grudnia 2024
Piłka nożna
Terminarz
01 lutego 2025
Tabela
PKO BP Ekstraklasa
 
Drużyna
M
+/-
Pkt
1
18
19
38
4
18
13
32
5
18
8
31
6
18
6
30
7
18
-3
28
8
18
4
27
9
18
-1
25
10
18
2
23
11
18
0
22
12
18
-3
20
13
18
-5
19
14
18
-11
19
16
18
-12
18
17
18
-15
14
18
18
-14
10
Rozwiń
Najnowsze
Mocne słowa legendy. Bez tego nie będzie sukcesu kadry...
nowe
Mocne słowa legendy. Bez tego nie będzie sukcesu kadry...
| Piłka ręczna / MŚ 2025 
Kiedyś to było... Karol Bielecki w barwach reprezentacji Polski (fot. Getty).
Pęknięta rakieta? Za co 35 lat temu wyrzucono McEnroe?
John McEnroe podczas Australian Open 1990 używał różnych smarowideł, by poradzić sobie z owadami. Nie poradził sobie jednak z nerwami (fot. Getty)
nowe
Pęknięta rakieta? Za co 35 lat temu wyrzucono McEnroe?
| Czytelnia VIP 
Ojciec Kamila Stocha apeluje o zmianę na wieży trenerskiej!
Kamil Stoch i Thomas Thurnbichler (fot. Getty/PAP)
Ojciec Kamila Stocha apeluje o zmianę na wieży trenerskiej!
| Skoki narciarskie 
Sprawdź terminarz Jagiellonii w Lidze Konferencji. Kiedy mecze?
Kiedy Jagiellonia Białystok gra w Lidze Konferencji 2024/25? Sprawdź terminarz!
nowe
Sprawdź terminarz Jagiellonii w Lidze Konferencji. Kiedy mecze?
| Piłka nożna / Liga Konferencji 
Znamy terminarz 1/4 finału Pucharu Króla. Kiedy transmisje meczów w TVP?
Puchar Króla 2024/25 – kto i kiedy zagra w 1/4 finału Copa del Rey? Transmisje w Telewizji Polskiej!
Znamy terminarz 1/4 finału Pucharu Króla. Kiedy transmisje meczów w TVP?
| Piłka nożna / Hiszpania 
Barca wraca do gry w LM. Relacja na żywo z meczu z Benfiką w TVP
Robert Lewandowski (fot. Getty Images)
Barca wraca do gry w LM. Relacja na żywo z meczu z Benfiką w TVP
| Piłka nożna / Liga Mistrzów 
Lider zawiódł na całej linii. "To było żenujące"
Hokeiści Winnipeg Jets przegrali 2:5 z Utah HC (fot. Getty Images)
Lider zawiódł na całej linii. "To było żenujące"
| Hokej / NHL 
Do góry