Santiago Hezze otrzymał polski paszport. To oznacza, że może grać dla naszej reprezentacji. Czy taki wariant jest możliwy i czy Argentyńczyk przydałby się drużynie Michała Probierza? Postanowiliśmy to sprawdzić.
O ile na debiut w seniorskiej piłce nie musiał zbyt długo czekać, bo dokonał tego w wieku 18 lat, tak opuszczenie Argentyny nadeszło stosunkowo późno. Santiago Hezze wyjechał z kraju mając już 21 lat. Wcześniej szlaki przetarł mu wujek Antonio Mohamed, który był trenerem m.in. Celty Vigo, America i Monterrey. Przez wiele lat u jego boku jako asystent stał ojciec Santiago, Julio.
Wypatrzył go Antonio Cordon, dyrektor sportowy Olympiakosu Pireus, przymierzany niedawno do tej roli w Barcelonie. Prezes Villarrealu, w którym kiedyś pracował, uważał że to wymarzony dyrektor. Te słowa nie mogą dziwić, bo ma oko do talentów jak mało kto.
Ameryka Łacińska to jego konik. Niedziwne, że zwrócił uwagę na pomocnika urodzonego w Buenos Aires. Hezze był kapitanem w swojej drużynie. Brylował w rankingach wygranych pojedynków w obronie. Dokładał do tego też bramki i asysty. Okres w Huracan spuentował najlepszym wynikiem w lidze od lat — 4. miejscu.
— Hezze w swoim ostatnim sezonie w Argentynie z pewnością należał do ścisłego topu na swojej pozycji w rozgrywkach krajowych. Nominalnie gra jako defensywny pomocnik, ale bez problemu poradzi sobie także nieco wyżej. Jest inteligentny, bardzo dobrze czyta grę, ma świetny timing i odbiór piłki — mówi nam ekspert od argentyńskiej piłki Leszek Szuta.
Oprócz gry w klubie zaczął regularnie występować w młodzieżowych reprezentacjach. Stało się jasne, że następnym krokiem w rozwoju musi być zagraniczny wyjazd. W głowie pomocnika rodziła się myśl, by pójść śladami piłkarzy również urodzonych w Buenos Aires m.in. Alfredo Di Stefano, Javiera Zanettiego lub Carlosa Teveza.
Wybór padł na Olympiakos. Zresztą skoro zabiega o ciebie takie ekspert jak Cordon, to nie wypada odmawiać. Hiszpan po kilku treningach stwierdził, że trafił na diament, który szybko zyska na wartości. Kosztował zaledwie cztery miliony euro.
— To bardzo duży krok w mojej karierze, jestem bardzo szczęśliwy. Dam z siebie wszystko. Ale będę potrzebował okresu adaptacyjnego. Mam nadzieję, że będzie krótki — powiedział po ogłoszeniu transferu.
I faktycznie adaptacja przebiegła bardzo sprawnie. Szybko wskoczył do składu i miejsce oddawał tylko, gdy przydarzyła mu się kontuzja. Takiej doznał w debiucie w fazie grupowej Ligi Europy. Po starciu z przeciwnikiem złamał nos i musiał grać w masce. Rozbrat z grą nie potrwał długo. Nie odbiło się to tez na formie.
W międzyczasie pojawił się inny ważny temat — polski paszport. Greckie media już w listopadzie zaczęły pisać o staraniach o ten dokument. Dlaczego? Przede wszystkim by był klasyfikowany jako zawodnik z Unii Europejskiej, co pozwoli na kolejne transfery z Ameryki Łacińskiej. Sprawę udało się szybko załatwić, bo już początkiem stycznia.
Co na to Argentyna? Dotychczas tamtejsza federacja nie wykazywała wielkiego zainteresowania powołaniem go do pierwszej reprezentacji. Mimo dobrej gry w nowym klubie, wiele się w tej kwestii nie zmieniło. Z drugiej strony jego z Polską łączy tylko babcia, która urodziła się w naszym kraju. Droga do kadry jednak się otworzyła.
— Każdy zawodnik, który posiada polski paszport, może otrzymać powołanie do reprezentacji Polski. Jeżeli wszystkie warunki formalne są spełnione, decyzja o powołaniu do kadry narodowej pozostaje w gestii selekcjonera oraz samego piłkarza — usłyszeliśmy w PZPN.
Rozmów w sprawie ewentualnego powołania na razie nie było. — Zawodnik znajdował się na liście obserwowanych piłkarzy, jednak ze względu na brak polskiego paszportu, nie prowadziliśmy z nim wcześniej rozmów — dodano.
Powołanie Hezze na pewno zwiększyłoby rywalizację w środku pola. Jego dyspozycja stale rośnie. Zresztą nie tylko ona, bo także cena. Już teraz serwis Transfermarkt.com wycenia go na osiem milionów euro. Wzbudza zainteresowanie coraz lepszych klubów. Jego poczynania uważanie obserwuje Benfica. Greckie media spekulują, że latem może dojść do transferu za ponad 10 mln euro.
Z Olympiakosem walczy na trzech frontach. W lidze zajmuje 4. miejsce ze stratą sześciu punktów do liderującego PAOK-u. W Lidze Europy z kolei nie udało się wyjść z grupy, ale jest jeszcze Liga Konferencji Europy. Tam czeka Ferencvaros.
Można spodziewać się, że będzie regularnie zbierał minuty. Biorąc pod uwagę deficyt zawodników w środku w reprezentacji Polski, warto rozważyć jego kandydaturę. Faktycznie, z Polską ma niewiele wspólnego, ale skoro szansę dostał Matty Cash, który nadal umie tylko powiedzieć "jak się masz?", to dlaczego by jej nie dać Hezze?