Jedynym ośrodkiem z licencją B światowej federacji biathlonu w Polsce jest obecnie Polana Jakuszycka. O jeszcze wyższej – klasie A – wcześniej marzyli w Dusznikach-Zdroju. Po wydaniu 18 milionów złotych kompleks na Jamrozowej Polanie nie tylko jej nie dostał, ale w ogóle stracił tę niższą. W miejscu, które stało się COS-em, od dwóch lat biathloniści w ogóle nie organizują zawodów. Za to zainteresowała się nim prokuratura i NIK.
Duży sukces polskiego biathlonisty! Medal mistrzostw Europy na własnych trasach
Jamrozowa Polana od dawna była głównym domem polskiego biathlonu. Ośrodek w Dusznikach-Zdroju był – jak to się mówi – skromny, ale czysty. Miał dwie pętle nartorolkowe, strzelnicę i szatnie dla sportowców, a kiedy spadł śnieg, to długość tras rosła o leśne przecinki. Potem jednak Dusznikom zamarzyło się więcej.
Tylko że lepsze bywa wrogiem dobrego. A duże pieniądze nie zawsze trafiają do właściwych rąk.
Jamrozowa Polana miała być premium. Wyszło tak, że stracili licencję IBU
Modernizacja, która z Jamrozowej Polany miała uczynić okno wystawowe, została umotywowana organizacją mistrzostw Europy 2017. Wydano na nią w sumie 18 milionów złotych. Ponad połowę dorzuciło ministerstwo sportu. Zawody faktycznie doszły do skutku, ale kiedy przyjechali zawodnicy, to okazało się, że przebudowa jest zamknięta tylko na niby. Na niby, bo kiedy po latach do sprawy powróciła Najwyższa Izba Kontroli, w raporcie końcowym stwierdziła, iż formalnie był to jeszcze wciąż plac budowy.
O tym jednak będzie później.
Istotne, że celem przebudowy Jamrozowej Polany było podwyższenie licencji ośrodka z klasy B do A. Takie ambicje – jak czytamy w archiwalnych zapewnieniach gospodarzy – przyświecały inwestycji, która docelowo miała Polsce zapewnić możliwość organizacji nawet mistrzostw świata. A już z pewnością zawodów Pucharu Świata, który do tej pory nigdy nie gościł w naszym kraju. Eksperci już wtedy ostrzegali, że obiekt ze swoimi ograniczeniami nie ma potencjału do takich aspiracji. Należało go profilować jako obiekt B i – przede wszystkim – jako centrum treningowe. Niestety Duszniki nie bardzo tego słuchały.
Lista przemian miała być długa. Znalazło się na niej unowocześnienie tras i systemów wokół nich, włącznie z naśnieżaniem – koniecznością, gdy mowa o wys. ledwie 650 m n.p.m. Było przejście podziemne pod stadionem, drogi techniczne, a ponadto m.in. zbiornik wody do armatek, miejsce na snowfarming, oświetlenie, nowy budynek sędziowski i elektroniczna strzelnica – wymóg m.in. do transmisji telewizyjnych.
ME 2017 publicznie uznano za sukces. Kto miał się przy nich sfotografować, ten zdążył to zrobić. Dopiero później zaczęły wypadać trupy z szaf. A to, co miało pachnieć luksusem, zaczęło śmierdzieć fuszerką. Gdy przyszło do odświeżania dokumentów, Międzynarodowa Unia Biathlonu (IBU) nie tylko nie nadała mu licencji A, lecz również nie przedłużyła wygasającej licencji B. W teorii Duszniki mogą ubiegać się o organizację jedynie Pucharu IBU Juniorów, w praktyce oznacza to jednak, że całkowicie wypadły z grona gospodarzy imprez międzynarodowych.
To kiepsko koresponduje z „w pełni profesjonalnym ośrodkiem”, jak o Duszniki Arenie można przeczytać na oficjalnej stronie urzędu miasta.
Duszniki-Zdrój stracone dla biathlonu. Ładniejszy dom zmienił się w jego brak
– Odkąd po drugich ME – tych w 2021 – skończyły się pieniądze z dofinansowań, to śnieżenie się skończyło. Bank śniegu? Była przez jedną zimę maszyna. Bank nigdy tam nie funkcjonował – mówi o ostatnich, chudych latach osoba świetnie zorientowana w realiach polskiego biathlonu.
PZBiath, wewnątrz którego w międzyczasie odbyła się duża wewnętrzna wojenka o stołki i rację (to w jej efekcie z pracy tamże zrezygnowała m.in. Justyna Kowalczyk), zamiast zyskać ładniejszy dom, całkiem go stracił. Tyle dobrego, że w międzyczasie oddano do użytku jako taki obiekt w Szklarskiej Porębie-Jakuszycach. Czeka na modernizację tras, ale po właśnie przeprowadzonej inspekcji to jemu IBU nadała licencję B. Upoważnia ona do starań m.in. o seniorskie mistrzostwa Europy, Puchary IBU oraz MŚ juniorów.
Obecnie to jedyne miejsce w Polsce, które ma jakąkolwiek ważną licencję tej federacji. Przez najbliższe pięć lat, bo na tyle wydaje się dokumenty w IBU.
– ME 2021 odbyły się jeszcze na starej licencji, która potem wygasła. Narażając się na śmieszność, zaproszono komisję w kontekście licencji A. Podczas inspekcji pracownik zarządzającego obiektem MOKiSu był totalnie nieprzygotowany, wykładał się na każdym pytaniu. Mimo to IBU przedstawiła zalecenia, które należy poprawić, żeby w ogóle dostać licencję B. Wśród nich były m.in. wytyczenie trasy rozgrzewkowej, aktualizacja przebiegu pętli 4 km czy dokończenie bezpiecznej zabudowy wyjścia ze stadionu. Do dzisiaj nie wykonano dwóch zaleceń – opowiada nasz informator i dodaje: – Po tej kompromitacji temat licencji dla Dusznik ucichł.
Dwa lata bez zawodów PZBiath. Za to obfity raport NIK i akt oskarżenia
Oczywiście, biathlon trenować można w większej liczbie miejsc. Jest strzelnica w Kościelisku, jest na Kubalonce, w Wodzisławiu Śląskim czy Czarnym Borze. Wszystkie odnowione. Gdzieś w końcu musi podziać się 39 aktualnie zarejestrowanych u nas klubów. Jednak tę na Jamrozowej Polanie – przynajmniej w kontekście rywalizacji – jakoś zaczęto omijać. PZBiath od dwóch lat nie zorganizował tam żadnych krajowych zawodów zimowych. To tym bardziej zdumiewające, że dopiero co Duszniki były niemalże jego wizytówką.
– Naśnieżenie takiego ośrodka to koszt kilkuset tysięcy złotych. Gdy w 2021 odbywały się drugie ME, wystarczyło do końca zimy. Trudno wydawać takie pieniądze, kiedy chodzi o zwykłe, mało medialne krajowe imprezy – słyszymy.
Inna sprawa, że niewygodnie bywać w miejscach, którymi interesowały się NIK i prokuratura.
Brud spod dywanów zaczął wypadać tuż po ME 2017.
– Te sygnały docierały faktycznie z różnych stron, od radnych i obywateli – mówił "Gazecie Wyborczej" prokurator Jan Sałacki, szef Prokuratury Rejonowej w Kłodzku. – Po wpłynięciu zawiadomień najpierw podjęliśmy postępowanie sprawdzające, a trzy lata temu zostało wszczęte śledztwo.
Burmistrzowi i kierowniczce MOKiS skróciły się nazwiska. Prokuratura: rażące błędy
NIK w 2018 roku przygotowała raport z kontroli. Wskazała liczne nieprawidłowości: źle zaprojektowano zbiornik retencyjny i budynek sędziowski. Izba podkreśliła, że przez niestaranność w tym zakresie utopiono 885 tys. zł. Co więcej, przedłużenie terminów realizacji było – zdaniem kontrolerów – naruszeniem zasad uczciwej konkurencji. Zwłaszcza że budynek nie został oddany na czas przed zawodami, a mimo to był użytkowany. Dziwiło także – wymieniano dalej na łamach "GW" – że w przetargu wyłoniono firmę, która dawała tylko 36 miesięcy gwarancji na wykonanie zamiast 60. Ten fakt miał kosztować gminę 4,4 mln zł.
Prokuratura w Kłodzku pierwsze zarzuty postawiła w 2021 roku. Oprócz kierowniczki MOKiS, która zarządzała Jamrozową Polaną, w końcu wskazano też burmistrza Piotra L.
L. to generalnie ciekawa postać w tej układance. Poza sprawą ośrodka biathlonowego, ma też na koncie wyrok za zaatakowanie organizatora referendum, którego celem było jego odwołanie. Potem Piotr L. został nawet aresztowany przez CBA. Zarzucano mu, że za korzyść majątkową wydał zgodę na budowę kilkunastopiętrowego hotelu w Zieleńcu. Dziś nie jest już burmistrzem. Złożył rezygnację, przekonując, że wróci, gdy obroni swoje dobre imię.
COS daje nowe życie. Orzeł Engela w nowej roli – podnoszącego ośrodek z kolan
Obecnie walka o dobre imię przydałaby się też samemu ośrodkowi. Nadzieja w tym, że ten w międzyczasie stał się Centralnym Ośrodkiem Sportu – pierwszym w tej części Polski. Rząd ogłosił to jesienią 2021 roku, obiecując, że poza biathlonistami dom znajdą tam m.in. pływacy czy saneczkarze – na pierwszym w Polsce, nowym torze lodowym. Wicepremier Piotr Gliński obiecał na ten cel 59 mln zł. A burmistrz L. fotografował się z najważniejszymi politykami w państwie.
Dziś działa strona internetowa COS Duszniki, za zarządzanie zabrał się nadany tu dyrektor, który przejął temat od MOKiS. Ale toru, pływalni ani licencji od IBU nie widać.
– Jesteśmy tu od roku. Trudno mi wypowiadać się o wcześniejszym zarządzaniu, ale tak, było tu naprawdę sporo do posprzątania. Zaprzepaszczano potencjał, jaki się tu kryje – nie kryje Paweł Sibik, dawniej Orzeł Engela na Mundial 2002, a obecnie odpowiedzialny za obiekty w COS Duszniki.
Sibik wie, że przed Jamrozową mnóstwo pracy. Nie działa m.in. hotel na 300 miejsc, który powinien służyć sportowcom. Trasy faktycznie trzeba poszerzyć, skoro wymaga tego IBU. Jego zdaniem zabrakło tu zaangażowania i pieniędzy. Teraz, już jako COS, Duszniki zabiegają o nie w Warszawie.
– W kraju odwilż, a my jesteśmy naśnieżeni. Kupiliśmy na stałe maszynę Snow Factory. Mamy łącznie jej trzy elementy. Wraca tu biathlonowe życie, przynajmniej treningowo. To jest nasz pierwszy cel. Zakładamy, żeby to szło po kolei. Bez rzucania się od razu na głęboką wodę. Chcemy uporządkować sprawy i nadrobić braki zanim wrócimy do IBU po licencję. Na pewno potrzebujemy dalszych inwestycji i czasu. Tę zimę musimy jakoś przetrwać, ale projekty już procedujemy. Renowacja tras może być już wykonana do kolejnego sezonu – ma nadzieję Sibik.
Ośrodek – mówi człowiek z COS – był na kolanach, ale zamierza się z nich podnieść.
– Testem przydatności Jamrozowej Polany będą marcowe MP młodzików. To będzie symboliczny powrót PZBiath na te trasy. Na dobry początek. Później przyjdzie czas zabiegać o więcej – kończy działacz.