| Czytelnia VIP

40 minut w potrzasku. Rocznica śmierci Mariana Bublewicza

Marian Bublewicz (fot. PAP)
Marian Bublewicz (fot. PAP)
Tomasz Sowa

Ludziom może się wydawać, że w rajdach samochodowych startują sami ryzykanci lub hazardziści, którzy co chwilę ocierają się o śmierć. Tymczasem sprawa polega na tym, żeby ryzyko w rajdach sprowadzić do minimum - dokładnie poznać trasę, każdy zakręt, wiedzieć o każdej zmianie nawierzchni, zapamiętać każdą dziurę w jezdni… – mówił.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Fatalny los łyżwiarzy. Zbierali na bilet, a potem zginęli w katastrofie

Czytaj też

Ostatnie zdjęcie narodowej kadry łyżwiarzy figurowych USA z 1961 roku. Ich pamięć do dziś jest obecna, nie tylko w formie pomników (fot. Getty)

Fatalny los łyżwiarzy. Zbierali na bilet, a potem zginęli w katastrofie

Maciej Iwański wspomina Mariana Bublewicza

20 lutego 1993. W pół do dwunastej. W Lądku-Zdroju od rana słychać ryk silników. 9. edycja Zimowego Rajdu Dolnośląskiego. Na starcie pojawił się Marian Bublewicz. Nie było wtedy nad Wisłą lepszego kierowcy rajdowego. Niektórzy, może trochę z sentymentu, do dziś twierdzą, że i w historii pozostaje w ścisłej czołówce.

Rok wcześniej zdobył tytuł wicemistrza Europy, dzięki czemu znalazł się w gronie najlepszych kierowców świata, był na prestiżowej liście Międzynarodowej Federacji Samochodowej. Dwadzieścia razy wygrywał krajowy czempionat. Rajd Zimowy aż siedmiokrotnie kończył na najwyższym stopniu podium, ale kolejny zaczął pechowo...

Wystartował nie swoim samochodem, bo jego nowy escort nie został przygotowany na czas. Od Patricka Snijersa pożyczył forda sierrę cosworth 4×4. Niby samochód, jak samochód, ale w sporcie rajdowym o wszystkim decydują detale. Sierra miała napęd rozłożony równo, na obie osie. A "Bubel", bo tak nazywali go kibice, jeździł autami z tylnym napędem…

Piąty odcinek specjalny rozpoczynał się w Orłowcu. Pan Marian czuł presję rywali z toyoty – Pawła Przybylskiego i Marka Gieruszczaka. Ci, którzy go dobrze znali, to wspominali, że jeździł szybko i ryzykownie. Wyznaczał rajdowe trendy. Był wzorem dla młodszych kierowców, więc porażek nie lubił. Na OS-ie w Spalonej popełnił błąd, więc przewaga stopniała. I dlatego do kolejnego ruszył ostro. Są tacy, choćby Krzysztof Hołowczyc, którzy mówią, że w wyścigu wszystko dzieje się w ułamku sekundy i często nie ma możliwości, by zareagować. A w sporcie trzeba mieć szczęście.

Bublewicz miał chyba podobne podejście. Kiedyś tak mówił: Zginęło wielu wspaniałych kierowców rajdowych, lecz odczytuję to jako pech, który w tej dyscyplinie przypłacić można dość szybko życiem. Jest to wielka tragedia, gdy w wyniku rywalizacji sportowej umiera człowiek.

***

Przejechał około dwa kilometry. Sunął blisko 120 km/h. Pilot Ryszard Żyszkowski zdążył powiedzieć: "hamowanie prawy trzy wyjście lewy pełny" i… trzask! Ford niemal owinął się wokół drzewa. Pień wbił się w lewe drzwi, te od strony kierowcy.

Rysiu, ratuj! – miał powiedzieć do kompana.

Fatalny los łyżwiarzy. Zbierali na bilet, a potem zginęli w katastrofie

Czytaj też

Ostatnie zdjęcie narodowej kadry łyżwiarzy figurowych USA z 1961 roku. Ich pamięć do dziś jest obecna, nie tylko w formie pomników (fot. Getty)

Fatalny los łyżwiarzy. Zbierali na bilet, a potem zginęli w katastrofie

Ford Sierra RS Cosworth w kolumnie replik samochodów Bublewicza. Właśnie takim autem wyruszył w swój ostatni OS (fot. PAP)
Ford Sierra RS Cosworth w kolumnie replik samochodów Bublewicza. Właśnie takim autem wyruszył w swój ostatni OS (fot. PAP)
Niedoszły stomatolog bohaterem igrzysk

Czytaj też

Siedem złotych medali to wyczyn, którym Spitz mógł się chwalić. Zarówno tuż po igrzyskach, jak i 50 lat po nich (fot. Getty)

Niedoszły stomatolog bohaterem igrzysk

Żyszkowski najpierw musiał wydostać się z wozu. Miał złamaną rękę, urazy głowy i ogólne potłuczenia. Najważniejsze jednak, że żył. Chciał uwolnić Bublewicza, ale nie dał rady. Przejechały też kolejne załogi. Zwalniały, patrzyły. Był wśród nich młodszy o dwanaście lat - też olsztynianin - wspomniany Hołowczyc. W dokumencie "Ścigany" tak wspominał:

Stałem tam. Ja wysiadłem z samochodu. Ja jechałem w tym rajdzie. Spojrzałem mu w oczy, w tym momencie… Siedział w tym samochodzie, uwięziony, jak ptaszek w klatce.

Bublewicz był ciągle przytomny. Spędził w tym potrzasku 40 minut.

Przyjechała pierwsza karetka. Potem strażacy ochotnicy, ale okazało się, że nie ma urządzeń potrzebnych do uwolnienia kierowcy ze zdruzgotanego samochodu.

Tam nic nie było – relacjonował pilot Żyszkowski.

Z odsieczą ruszyli więc kibice. Gołymi rękoma odginali elementy karoserii. Mocowali się ze stalą, bo na szali było zdrowie i życie ich idola. Potem grupą wypychali wrak w kierunku jezdni. W końcu kierowcę uwolniono. Był przytomny, gdy przeniesiono go na nosze. Sygnały karetki pogotowia oznajmiły, że rozpoczyna się medyczna walka o życie pana Mariana. Ale czy wszystko nie trwało zbyt długo? Czy to przypadkowi ludzie, którzy przyszli obejrzeć fascynującą jazdę, musieli wchodzić w buty bohaterów?

Niedoszły stomatolog bohaterem igrzysk

Czytaj też

Siedem złotych medali to wyczyn, którym Spitz mógł się chwalić. Zarówno tuż po igrzyskach, jak i 50 lat po nich (fot. Getty)

Niedoszły stomatolog bohaterem igrzysk

Jordan trochę mniej znany. "Była chłodna niedziela, 17 lutego 1963..."

Czytaj też

Michael Jordan (fot. Getty Images)

Jordan trochę mniej znany. "Była chłodna niedziela, 17 lutego 1963..."

***

Na stół operacyjny trafił około trzynastej. Stracił bardzo dużo krwi. Lekarze oceniali potem, że blisko dwa litry, więc te kolejne zaczęto sprowadzać z innych szpitali. Ale i tam wyczerpały się zapasy życiodajnego, czerwonego płynu. Poproszono o wsparcie Wrocław, poleciał po krew śmigłowiec. Przez cztery godziny medycy walczyli o życie, korzystając nawet ze sztucznego serca. Niestety, obrażenia wewnętrzne (zmiażdżenie miednicy, pęknięty pęcherz moczowy) były za duże... Nastąpiło zatrzymanie akcji serca. Reanimacja trwała kilkadziesiąt minut. Nie przyniosła rezultatu.

Marian Bublewicz zmarł. Miał 43 lata. A informacja o skutkach wypadku i śmierci nie od razu trafiła do wszystkich. Startującym przekazywano, że z ich kolegą jest kontakt. Pewnie nie chciano, by ci, co zaczęli ściganie wycofali się z rajdu...

***

Na świat przyszedł 25 sierpnia 1950. A sportową przygodę zaczynał od... kolarstwa. Kiedy pojął, że "to nie to", wybrał motocross. Był rok 1968, kiedy rozpoczął starty w rajdach motocyklowych, dosiadając SHL 175. Już dwa lata później zdobył tytuł wicemistrza Polski w motocrossie, tyle że w klasie 125 ccm. Zaowocowało to powołaniem do kadry narodowej, lecz groźny wypadek motocyklowy na ulicach Olsztyna przerwał uprawianie tego sportu. 

Po wyleczeniu nie powrócił już na wyczynowy motocykl. Ponoć był zbyt pedantyczny, a błoto i brud towarzyszące takiej rywalizacji miały mu za bardzo przeszkadzać. Przesiadł się za kierownicę samochodu. W pożyczonym od rodziców fiacie 125p zadebiutował w 1975 roku w Rajdzie Zimowym. O ironio, tym samym, na którym kilka lat później zginął. Można by rzec, trochę metaforycznie, że przewrotny los spiął jego sportową pasję…

W premierowym starcie pan Marian zwyciężył w klasie 1300 ccm, zajmując jednocześnie czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej. Kilka tygodni później miał pierwszy ogromny sukces, bo został mistrzem Polski w klasie 1300 ccm.

Prowadził wiele rajdowych aut. Był opel kadett, fiat 128 3p, fiat 125p, 1600 Monte Carlo i kilka wersji poloneza z silnikiem o pojemności 1600 ccm oraz B-grupowym 2000 ccm. Parę lat ścigał się też turbodoładowaną mazdą 323 z napędem na cztery koła. A jak on śmigał mazdą, to inni też to zaraz robili. O to chodziło w tym "wyznaczaniu trendów".

Ukoronowaniem pięknej kariery było drugie miejsce w Mistrzostwach Europy w 1992. Był trzecim, obok Sobiesława Zasady i Andrzeja Jaroszewicza, polskim kierowcą, który znalazł się w czołowej trójce mistrzostw Starego Kontynentu. Wtedy był na szczycie. Sporo miejsca poświęcała mu prasa. Ale należało mu się. Umiał zjednać sobie dziennikarzy, bo był uśmiechniętym i pogodnym człowiekiem. Cechowała go niezwykła cierpliwość i determinacja. Potrafił jeździć godzinami w podolsztyńskich lasach. Nie ćwiczył, bo musiał, Ćwiczył, bo sprawiało mu to wielką radość.

Wypadków miał kilka, ale wychodził z opresji obronną ręką. W 1984, podczas Rajdu Polski, jadąc polonezem wypadł z trasy. To groźnie wyglądające zdarzenie skończyło się zadrapaniami, które nie przeszkodziły mu w kontynuowaniu rywalizacji. Wsiadał do samochodu i wciskał gaz, by pokonać kolejny odcinek specjalny. Bo przecież twierdził, że wypadki są wpisane w sport, jaki uprawia.

Ten ostatni, w Lądku-Zdroju, zabrał mu życie, plany oraz marzenia. Chciał przecież razem ze swoim Marlboro Rally Team Poland, pierwszym profesjonalnym polskim zespołem rajdowym, powalczyć w kolejnym czempionacie Europy. I potem w mistrzostwach świata. No, ale po drodze był ten nieszczęsny zakręt i tamto drzewo...

Sporo osób twierdzi, że śmierci Mariana Bublewicza można było uniknąć. Gdyby ta trasa była odpowiednio zabezpieczona od strony medycznej, a pomoc mogła przyjść szybciej... Ale jeśli tragicznemu i nagłemu odejściu można nadać jakiś sens, to tamta śmierć olsztynianina zmieniła standardy podczas rodzimych rajdów. Od tamtej pory kierowcom towarzyszą przy trasach zespoły ratownicze.

***

W miejscu, w którym doszło do wypadku stoi tablica poświęcona pamięci Mariana Bublewicza. Są rajdy jego imienia i szkoły, którym patronuje.

Tylko drzewa, które otuliła tamta sierra już nie ma. Ścięli je kibice i zrobili zeń... krzyż.

Tomasz Sowa

Jordan trochę mniej znany. "Była chłodna niedziela, 17 lutego 1963..."

Czytaj też

Michael Jordan (fot. Getty Images)

Jordan trochę mniej znany. "Była chłodna niedziela, 17 lutego 1963..."

Najnowsze
Faworyci nie zawodzą. Grad goli na MŚ Elity
nowe
Faworyci nie zawodzą. Grad goli na MŚ Elity
| Hokej 
Reprezentanci Kanady (fot. PAP/EPA)
"Kolarstwo czas start". Pora na 7. edycję Orlen Wyścig Narodów [WIDEO]
fot. TVP Sport
nowe
"Kolarstwo czas start". Pora na 7. edycję Orlen Wyścig Narodów [WIDEO]
| Kolarstwo 
Euro już za 50 dni! Raport z przygotowań [WIDEO]
fot. TVP Sport
nowe
Euro już za 50 dni! Raport z przygotowań [WIDEO]
| Piłka nożna / Reprezentacja kobiet 
Sportowy wieczór (13.05.2025)
Sportowy wieczór (13.05.2025) [transmisja na żywo, online, live stream]
nowe
Sportowy wieczór (13.05.2025)
| Sportowy wieczór 
Deszcz pomógł Hurkaczowi? Polak przemówił po awansie
Hubert Hurkacz (fot. Getty Images)
nowe
Deszcz pomógł Hurkaczowi? Polak przemówił po awansie
| Tenis / ATP (mężczyźni) 
Lekkoatletyka, Światowy Festiwal Sztafet, Kanton, Chiny – podsumowanie [ZAPIS]
Lekkoatletyka, Światowy Festiwal Sztafet, Kanton, Chiny – podsumowanie
nowe
Lekkoatletyka, Światowy Festiwal Sztafet, Kanton, Chiny – podsumowanie [ZAPIS]
| Lekkoatletyka 
Dramat reprezentanta Polski! Spadł do trzeciej ligi
Bartosz Bereszyński spadł z Serie B (fot. Getty Images)
Dramat reprezentanta Polski! Spadł do trzeciej ligi
| Piłka nożna / Włochy 
Do góry