| Piłka nożna / Betclic 1 Liga
Jarosław Jach zimą został wypożyczony z Zagłębia Lubin do Wisły Płock po tym, jak całe ubiegłe półrocze spędził w drugoligowych rezerwach Miedziowych. 30-latek przyznał, że po odejściu z Crystal Palace postanowił wrócić do Polski także po to, by rozwijać swoje interesy. – Pojawiły się oferty z kosmicznymi pieniędzmi z Arabii Saudyjskiej. Jestem już jednak w na tyle dobrej sytuacji finansowej, że nie muszę wyjeżdżać tak daleko dla kasy – wyznał obrońca, z którym porozmawialiśmy m.in. o niejasnej sytuacji w Zagłębiu, pobycie w Anglii i o tym, czy Marek Papszun poradziłby sobie w zagranicznym klubie.
👉 Runjaic: nie tylko ja jestem odpowiedzialny za sytuację drużyny
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Jesień musiała być dla ciebie trudna. Zostałeś odsunięty od pierwszej drużyny Zagłębia Lubin i występowałeś w drugoligowych rezerwach. Dlaczego tak się stało?
Jarosław Jach: – Podobno taka była decyzja trenera Waldemara Fornalika. Byłem zaskoczony, bo wcześniej nie miałem takich sygnałów. Pamiętam rozmowę z dyrektorem sportowym, w której usłyszałem, że może nie być dla mnie miejsca w zespole. Odebrałem to jednak bardziej w tym kontekście, że może być mi ciężko o grę, bo Zagłębie planuje sprowadzić nowego stopera. Stało się jednak inaczej. Moja sytuacja nie była łatwa, bo latem większość klubów miała już skompletowane kadry lub była w trakcie ich domykania.
– Nie docierały do ciebie żadne informacje dotyczące tego, czym konkretnie była spowodowana ta decyzja?
– Słyszałem jedynie pogłoski, że nie chodziło o formę sportową. To była ponoć kwestia tego, jak funkcjonuję w szatni.
– W wywiadzie dla TVP Sport w kwietniu 2020 roku przyznałeś, że w Turcji "za często podskakiwałeś" trenerowi. W Zagłębiu również pozwoliłeś sobie na zachowania, które mogły się komuś nie spodobać?
– Nie, można o to zapytać innych zawodników. Oni mogliby to potwierdzić. Nie uważam, żebym zachowywał się nieodpowiednio wobec kogokolwiek.
– Za tobą chyba frustrujący czas.
– Musiałem to zaakceptować, a wykonywana przeze mnie praca wyglądała tak samo. Nie ukrywam jednak, że pod koniec rundy odliczałem już mecze do końca. Chciałem wrócić na wyższy poziom rozgrywkowy.
– Piłkarze często traktują występy w rezerwach po macoszemu. Nie było chwili, w której pomyślałeś, żeby trochę odpuścić i nie podchodzić do obowiązków w stu procentach poważnie?
– Nie. Nawet trener rezerw Paweł Sochacki wyznał mi w prywatnej rozmowie, że nie spodziewał się, że zaangażuje się do tego stopnia. Kiedy dowiedziałem się o przesunięciu do rezerw, zacząłem działać. Odezwał się trener Goncalo Feio, który chciał sprowadzić mnie do Motoru Lublin, lecz kluby nie osiągnęły porozumienia. Kiedy już zrozumiałem, że zostanę w rezerwach na całą rundę, pogodziłem się z tym i normalnie pracowałem. To było jedyne rozsądne wyjście. Chciałem być w porządku wobec samego siebie oraz klubu.
– W styczniu wybór padł na Wisłę Płock. Dlaczego?
– Ustaliłem z menedżerem, że interesuje nas opcja wypożyczenia i powrotu do Zagłębia. Wciąż mam obowiązujący kontrakt i mam nadzieję, że latem pojawi się szansa ponownej gry w pierwszym zespole. Co do wypożyczenia do Wisły, to chciałem znaleźć się w zespole, gdzie będę mógł regularnie grać. Kiedy zgłosił się klub z Płocka i przedstawił swój plan na mnie i drużynę na kolejne miesiące, uznałem, że nie ma na co czekać. Szybko przyjąłem ofertę.
– Chciałbym wrócić do kwestii transferu do Crystal Palace. Nie uważasz, że to był zły wybór?
– Gdybym miał decydować ponownie, to znów wyjechałbym do Anglii. Bez dwóch zdań. Wiadomo, że zagraniczna przygoda nie potoczyła się po mojej myśli. Okazało się, że nie jestem wystarczająco dobry, by sprostać wymaganiom Premier League i tutaj postawiłbym kropkę. To był inny poziom pod względem piłkarskim, motorycznym, fizycznym… Gdy grałem w Polsce, wydawało mi się, że przygotowanie fizyczne jest moim atutem. W Anglii, w porównaniu z innymi piłkarzami, okazało się, że to był mój mankament.
– Na pewno zastanawiałeś się nad tym, czego ci zabrakło. Co mogłeś zrobić lepiej?
– Można było lepiej przygotować się pod wieloma aspektami. Wielkim problemem był brak znajomości języka. Mój angielski był wtedy bardzo słaby, a to mocno wpływało nawet na codzienną pracę na treningach. Gdybym znał język lepiej, dokładniej rozumiałbym wskazówki i to, czego się ode mnie wymaga, co również miałoby przełożenie na moją sytuację.
– Występowałeś także w Turcji, Holandii i Mołdawii. Trudno było ci się tam odnaleźć?
– To zawsze były wypożyczenia, bo za każdym razem chciałem wrócić do Crystal Palace. Żaden z tych wyborów nie był przypadkowy, to zawsze były celowe działania. Oczywiście, trudno jest przewidzieć, co wydarzy się potem i czy na pewno dana decyzja okaże się trafiona. Ostatecznie, nigdy nie udało się zostać istotnym graczem Crystal Palace.
– Dlaczego latem 2022 roku postanowiłeś wrócić do Polski? Nie mogłeś zostać w innej zagranicznej lidze, słabszej od Premier League?
– Mogłem, ale chciałem już wrócić do kraju. Pojawiły się oferty z kosmicznymi pieniędzmi z Arabii Saudyjskiej. Nie chciałem jednak funkcjonować w tamtej kulturze, być może podszedłbym do tematu inaczej, gdyby pojawiła się oferta z Europy. Jestem już w na tyle dobrej sytuacji finansowej, że nie muszę wyjeżdżać tak daleko dla kasy. Chciałem być już blisko rodziny.
– Pozostając przy temacie pieniędzy – niedawno Adam Marciniak mówił, że bycie przeciętnym piłkarzem w polskich ligach to balansowanie na granicy opłacalności. Rozumiem, że jesteś w znacznie lepszej sytuacji.
– W tym, co powiedział Adam, jest jakiś procent racji. Każdy ma inną perspektywę. Spędziłem kilka lat w klubie Premier League, więc wygląda to trochę inaczej, niż gdybym spędził ten czas w Ekstraklasie. Praca w roli piłkarza, także w Polsce, ma jednak o wiele więcej plusów niż minusów. Jeśli chodzi o moją sytuację, to mam nadzieję, że pogram w piłkę jeszcze dziesięć lat, ale przygotowuję się także na to, co będzie potem. Działam, chociażby, w branży deweloperskiej. Chciałem mieć możliwość zajmowania się tymi sprawami i również dlatego wróciłem do kraju. Dzięki temu mogę rozwijać swoje biznesy na miejscu.
– Nie bierzesz już pod uwagę zagranicznego wyjazdu?
– Nie powiem dziś, że nie przyjmę już żadnej oferty. Jak już wspomniałem, musiałaby być to propozycja z któregoś z krajów z Europy Zachodniej. Nie jest tak, że mam jakieś wielkie oczekiwana finansowe, bo wobec klubów zagranicznych są one takie same, jak w stosunku do tych ekstraklasowych. Być może w przyszłości jeszcze pojawi się taka możliwość.
– Przeszkadza ci łatka piłkarza, który nie poradził sobie poza Polską?
– Nie, bo jest ona w pełni uzasadniona. Jestem wobec siebie krytyczny. Wiem, że powinno być lepiej. Kariera zagraniczna była słaba, ale nigdy nie powiem, że decyzja o transferze do Crystal Palace była zła. Widziałem swoje mankamenty i starałem się je naprawiać, a to oznaczało progres. Na pewno przez ten okres rozwinąłem się pod względem piłkarskim i życiowym.
– Co doradziłbyś polskim zawodnikom przed wyjazdem do zagranicznego klubu?
– Niech wyjeżdżają z jak najlepszą znajomością języka. Jeśli chodzi o kwestie sportowe, to nie mam jakiejś złotej rady, ponieważ każda pozycja ma inną specyfikę. Na środku obrony rzadko kiedy wchodzi się na końcówki spotkań. Gdy jednak jesteś skrzydłowym czy napastnikiem i dostaniesz te kilkanaście minut, masz możliwość pokazania się z dobrej strony. Kariery w zagranicznych klubach układają się różnie. Czasami ktoś, kto nie był w Ekstraklasie szczególnie wyróżniającym się graczem, radzi sobie tam znakomicie. Niejednokrotnie zdarzało się również, że ktoś opuszczał Polskę ze statusem gwiazdy, a potem totalnie przepadał w zagranicznym zespole.
– Miałeś okazję przyglądać się szkoleniowcom pracującym w Crystal Palace. Teraz często z zagranicznymi klubami łączy się Marka Papszuna, który prowadził cię w Rakowie Częstochowa. Myślisz, że poradziłby on sobie w takich realiach?
– Nie było tak, że tamci szkoleniowcy nagle odmieniali oblicze drużyny, a słabego zawodnika z dnia na dzień czynili wybitnym. Mogli wpłynąć na zespół, poukładać go taktycznie i przyznam szczerze, że Papszun pod tym względem jest dla mnie absolutnie topowym trenerem. Bardzo ceniłem jego podpowiedzi, to, w jaki sposób potrafił przekazać ci instrukcje. Niesamowicie rozwinąłem się u niego w kwestii rozumienia gry. Piłkarze Rakowa doskonale wiedzieli jak się poruszać i dlaczego mają to robić właśnie w taki sposób. Tego brakowało w wielu innych klubach. Papszun w tym elemencie był najlepszy ze wszystkich szkoleniowców, których miałem. Przy jego porównaniu z zagranicznymi trenerami znów muszę jednak zwrócić uwagę na komunikację. Ze względu na barierę językową być może po prostu nie byłem w stanie przyswoić sobie wszystkich niuansów, na które oni zwracali uwagę.
– Wracając na krajowe podwórko – przez ostatnich kilka miesięcy miałeś okazję zagrać na wszystkich trzech najwyższych szczeblach rozgrywkowych w Polsce. Jaka jest różnica pomiędzy nimi?
– Na pewno przeskok między drugą a pierwszą ligą jest olbrzymi. Druga liga nie była zbyt wymagająca. Czasami miałem uczucie, że mógłbym położyć się spać o trzeciej w nocy, a potem zagrać mecz o jedenastej i też spokojnie dałbym sobie radę. Pierwsza liga to już o wiele wyższy poziom, zdecydowanie bliżej jej do Ekstraklasy. Pomiędzy tymi dwoma szczeblami nie ma już takiej różnicy. Jeśli chodzi o intensywność treningów, to w ogóle nie odczułem, żeby pierwszoligowa Wisła Płock odstawała od ekstraklasowego Zagłębia. Same rozgrywki są trochę mniej atrakcyjne. Mecze nie są aż tak ciekawe, a na trybunach jest mniej kibiców niż na meczach Ekstraklasy.
– Jak oceniasz potencjał Wisły?
– To bez wątpienia drużyna, którą stać na awans. Trudno będzie nam o bezpośredni awans, ale jest on wciąż możliwy. W naszym absolutnym zasięgu są z pewnością baraże. Początek rundy był dla nas słaby, pomogła zmiana ustawienia. Teraz potrzeba będzie jednak trochę czasu, bo po takiej korekcie nie da się dopracować wszystkiego w kilka dni. Jestem optymistą i wierzę, że cały czas będziemy robić progres. Kluczowe będzie złapanie kilku wygranych, które pociągną nas w górę tabeli.
– Wierzysz w to, że możesz jeszcze zagrać w czołowym klubie Ekstraklasy?
– Chciałbym dołożyć do swojego dorobku jakiś medal za ligowe podium albo kolejny Puchar Polski. Mam wysokie aspiracje i myślę, że to możliwe. Na razie skupiam się jednak na powrocie do optymalnej dyspozycji i zobaczymy, co wydarzy się później.
Następne