| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Uważaj, czego sobie życzysz, bo może się spełnić. W lutym właściciel Rakowa Częstochowa Michał Świerczewski wypowiedział słowa, w które chyba nawet sam nie wierzył. Od tego czasu mistrzowie Polski robią niemal wszystko, by ta diagnoza się potwierdziła. Ekstraraport nr 79.
Pod koniec lutego Raków Częstochowa odpadł z Pucharu Polski po przegranej 0:3 z Piastem Gliwice. Michał Świerczewski napisał wtedy: "Niestety, staliśmy się ligowym średniakiem. Nie ma sensu się oszukiwać, to nasz najpoważniejszy kryzys od 2016 r. Zebrałem wtedy trochę doświadczeń. Spróbujemy tą sytuacją zarządzić".
"Ligowy średniak". Jeszcze kilka, kilkanaście lat temu taki w status w Częstochowie przyjęto by z zadowoleniem. Ale dziś, gdy klub ten przeżywa najlepszy okres w historii, słowa Świerczewskiego wywarły niemałe wrażenie. Właściciele, prezesi klubów często lukrują rzeczywistość, zapewniają, że jest lepiej niż wszystkim się wydaje, a gablota już za moment wypełni się pucharami, jeśli tylko wreszcie przestanie brakować mitycznego "ostatniego podania". Świerczewski obrał przeciwny kurs.
W Gliwicach wszyscy zobaczyli słaby mecz Rakowa.
Świerczewski zobaczył kompromitację, zapowiedź poważniejszego kryzysu. I głośno o tym powiedział.
Co się wydarzyło od tego czasu? Kilka dni po wypowiedzeniu tych słów Raków ograł Lecha Poznań 4:0 i wydawało się, że opowieści o głębszym kryzysie można wrzucić do kosza. Potem jednak ten kryzys i ta nowa osobowość Rakowa, lokująca go na poziomie ligowego średniaka, ożyły. Mistrzowie Polski zagrali cztery mecze z drużynami walczącymi o utrzymanie i wygrali tylko raz.
Puszcza Niepołomice? 1:1, prowadzenie utracone w samej końcówce
Korona Kielce? 2:0
ŁKS Łódź? 1:1 uratowane w samej końcówce
Ruch Chorzów? 1:1 i prowadzenie stracone w samej końcówce
Raków wciąż jest na miejscu pucharowym, dlatego realnie wciąż daleko mu do średniaka, ale tylko w marcu z ligowymi maruderami stracił sześć punktów. Trener Dawid Szwarga zachowuje spokój, choć chwilowo powodów do optymizmu nie ma zbyt wiele. I nawet on zauważył, że mecz z Ruchem był najsłabszy z tej serii czterech spotkań.
– W spotkaniu z ŁKS mieliśmy drugie najwyższe w historii występów w Ekstraklasie posiadanie piłki. W meczu z Puszczą do pewnego momentu również dominowaliśmy. A spotkanie z Ruchem było najsłabsze z tej serii jeśli chodzi o nasze działania z piłką. W pozostałych spotkaniach potrafiliśmy kreować sytuacje – powiedział po meczu z Ruchem.
Szwarga, debiutujący jako samodzielny trener, przeszedł w tym sezonie niezwykły chrzest bojowy. Który trener w pierwszej pracy dostaje od razu szansę, by walczyć o Ligę Mistrzów? Szwarga ten test zdał. Raków do Ligi Mistrzów nie dotarł, ale w Lidze Europy zagrał, mniej-więcej, na miarę możliwości. Zapewne więcej dało się wycisnąć z meczów domowych, ale przecież Świerczewski dobrze wiedział, co robi. Dobrze wiedział, że Szwarga dopiero zdobywa doświadczenie i potrzebuje trochę czasu. A mimo to stwierdził, że właśnie on najskuteczniej i najszybciej wejdzie w buty pozostawione po Marku Papszunie.
Kryzys naszedł teraz, a po drodze w klubie zmieniło się bardzo wiele. Szwarga dziś znów pobiera ważne i trudne lekcje. Co robić, gdy drużyna wpadnie w kryzys. Jak szybko uda mu się z niego wyjść? A może wkrótce ktoś go zastąpi? Ten wariant wydaje się bardzo mało prawdopodobny. Wedle naszych informacji, Szwarga nadal cieszy się dużym zaufaniem ze strony właściciela klubu. Na stanowisku trenera nie szykuje się zmiana. Świerczewski nadal wierzy w Szwargę i uważam, że to właściwy człowiek, by wyciągnąć Raków z dołka.
A z drugiej strony, skoro Raków stał się średniakiem, takie wyniki nie powinny nikogo zaskakiwać. A też nie zaskoczy nas jeśli zaraz, zwłaszcza po powrocie Iviego Lopeza, Raków wróci do regularnego wygrywania. Raków wciąż ma wiele argumentów, by teza postawiona w tytule, przestała obowiązywać.
Ekstraraport to cykl nieco humorystycznych (i zarazem szalenie poważnych) tekstów publikowanych po każdej kolejce PKO Ekstraklasy.