Jeszcze kilka miesięcy temu, gdy wracał do korty i rozgrywał mecze bez sędziów, nawet nie myślał o tak szybkim powrocie na prestiżowe turnieje. W wywiadach mówił, że liczy na występ w eliminacjach US Open. Tymczasem jego obecna sytuacja daje mu szansę na wcześniejszy start w imprezie wielkoszlemowej. To właśnie najbliższe azjatyckie zawody rangi ATP Challenger Tour będą kluczowe dla Kamila Majchrzaka.
31 grudnia 2023 roku zakończyła się 13-miesięczna banicja Kamila Majchrzaka, który został zawieszony po wykryciu w jego organizmie zabronionych substancji. Niegdyś 75. tenisista świata musiał zaczynać od zera – do pierwszego turnieju po przerwie przystąpił bez rankingu. W imprezie ITF o puli nagród 15 tys. dolarów musiał przebijać się przez eliminacje. Pierwsze mecze rozgrywał bez sędziów (nie tylko liniowych, ale także arbitra stołkowego).
To, jaką drogę przebył w nieco ponad cztery miesiące, musi robić wrażenie. 33 zwycięstwa i zaledwie pięć porażek złożyło się na cztery turniejowe triumfy – trzy na poziomie ITF oraz jeden osiągnięty w zawodach pod egidą ATP Challenger Tour w Rwandzie. Zawodnik, który jeszcze jakiś temu był zupełnie poza radarami, obecnie plasuje się na 354. miejscu w rankingu ATP i jest na dobrej drodze, aby zapomnieć o ITF-ach i skupić się na podbijaniu Challengerów.
Najbliższe tygodnie będą dla Majchrzaka w pewnym stopniu czymś nowym. Jego dotychczasowe starty w 2024 roku opierały się na turniejach ITF, a sporadycznie (dokładnie trzy razy) występował imprezach ATP Challenger Tour. Teraz się to zmieni, bowiem wybrał się do Chin, gdzie planuje zaprezentować się w czterech turniejach pod wspomnianą egidą.
– Bardzo by mi zależało, aby 2025 rok ponownie rozpocząć w Australii, stąd druga "setka" jest moim celem. Tak po cichu liczę i też to planuję, że uda mi się dostać do wielkoszlemowych eliminacji już na US Open. To wymagałoby jednak naprawdę dobrego grania i przede wszystkim szans w turniejach wyższej rangi, niż ITF. Zakładając, że będzie to pełny sezon bez kontuzji, to cel jest w moim zasięgu i jest jak najbardziej realny – to słowa Majchrzaka z grudnia 2023 roku, kiedy był na ostatniej prostej przed powrotem do zmagań. Już wówczas wierzył, ze błyskawicznie wróci na poziom wielkoszlemowy. Ale chyba sam nie zakładał, że taka sposobność pojawi się tak szybko.
142 punkty, które na swoim koncie ma Polak, pozwalają mu realnie myśleć o wywalczeniu prawa gry w eliminacjach Wimbledonu, do których listy zgłoszeniowe zostaną opublikowane 3 czerwca. W ubiegłym roku ostatnim, który dostał się do kwalifikacji, był 235. tenisista świata, Federico Gaio. W obecnej kampanii plasowanie się w okolicy 220. miejsca na świecie powinno wystarczyć, aby móc zaprezentować się na londyńskich trawnikach. Aktualnie Majchrzak do tej pozycji traci 131 punktów.
A, że w rzeczonych azjatyckich turniejach będzie sporo do zdobycia, to mogą się one okazać kluczowe. W nich Polak będzie mógł zainkasować łącznie 300 punktów – wiele jest tutaj jednak niewiadomych. Komplikować sprawę może fakt, że 28-latek będzie musiał rozpoczynać zmagania od eliminacji.
W pierwszej imprezie, czyli w Shenzhen, nie jest nawet pewne, czy się do nich dostanie, bowiem na kilkadziesiąt godzin przed startem gier jest drugim na liście oczekujących. Ewentualne przebijanie się przez drabinkę kwalifikacyjną to konieczność rozegrania dwóch dodatkowych meczów, które – przy czterotygodniowym tournée startowym – mogą mieć spore znaczenie.
Trzeba również pamiętać o tym, że Majchrzak jeszcze nie miał okazji do sprawdzenia się na tle rywali, z którymi może mu przyjść rywalizować w najbliższych turniejach. Tylko w Shenzhen na występ zdecydowało się dziesięciu tenisistów z drugiej "setki" rankingu ATP. w tym chociażby James Duckworth, Lloyd Harris czy Maxime Cressy. Tymczasem nasz rodak w 2024 roku rozegrał tylko dwa mecze z zawodnikami notowanymi w najlepszej "dwusetce".
W związku z powyższym przed obecnie 354. zawodnikiem świata nie można stawiać zadania, jakim byłoby zakwalifikowanie się do eliminacji Wimbledonu. Już sam fakt, że nieco ponad cztery miesiące po jego powrocie, można na ten temat dywagować, najlepiej świadczy o tym, jak wielkich rzeczy dokonuje. Pierwsze dwa turnieje w Azji wskażą kierunek – czy można walczyć o Londyn, czy może jednak należy skierować wzrok w stronę US Open, które było pierwotnym celem.