Broniący tytułu koszykarze Denver Nuggets pokonali na własnym parkiecie Los Angeles Lakers 101:99 w drugim meczu pierwszej rundy play off ligi NBA i w rywalizacji do czterech zwycięstw prowadzą 2-0. Ich lider, serbski środkowy Nikola Jokić, uzyskał tzw. triple-double.
👉 Mistrzowie sprzed dwóch lat przedwcześnie zakończyli sezon
Pierwszy mecz w tegorocznym play off zespół ze stanu Kolorado wygrał 114:103. Dwa dni później w tej samej hali w Ball Arena w Denver ledwie udało mu się zwyciężyć. Najpierw musiał odrabiać 20-punktową stratę (48:68 na początku trzeciej kwarty), a o zwycięstwie przesądził Jamal Murray trafiając desperacki rzut ponad usiłującym go zablokować Anthonym Davisem niemal równo z końcową syreną.
Jak po meczu przyznał, nawet nie widział, że piłka wpada do kosza. – Po prostu straciłem równowagę i upadłem. Myślę, że "AD" lub ktoś stanął mi na drodze. Usłyszałem tylko, że wszyscy krzyczą i dlatego wiedziałem, że to wpadło – przyznał Murray.
Liderem gospodarzy tradycyjnie był kandydujący do tytułu MVP Jokić – 27 pkt, 20 zbiórek, 10 asyst i dwa przechwyty. Wspierali go Michael Porter Jr – 22 pkt oraz szczęśliwy strzelec Murray – 20 pkt (ale tylko dziewięć celnych z 24 rzutów z gry).
Najlepszym graczem Jeziorowców był Davis, który, jak w pierwszym meczu, uzyskał 32 punkty, miał też 11 zbiórek, ale w ostatnich 22 minutach dołożył tylko dwa "oczka".
LeBron James, po którego przechwycie i wsadzie na 47 s przed zakończeniem ostatniej kwarty goście prowadzili 99:97, zanotował 26 pkt, osiem zbiórek i 12 asyst. Spudłował jednak trzypunktowy rzut przy remisie 99:99 na 16 s przed syreną. D'Angelo Russell dodał 23 pkt.
Nuggets wygrali 10 ostatnich konfrontacji z Lakers, w tym sześć w fazie play off.
Wszystkie osiem poprzednich spotkań pierwszej rundy play off kończyło się zwycięstwami wyżej rozstawionych zespołów, grających w roli gospodarzy. W poniedziałek nikt nie wyłamał się z tej reguły.
Na Wschodzie koszykarze Cleveland Cavaliers wygrali z Orlando Magic 96:86, a New York Knicks pokonali Philadelphia 76ers 104:101.
W słynnej Madison Square Garden prawie 20 tysięcy kibiców było świadkami emocjonującej końcówki. Sześć minut przed ostatnią syreną gospodarze prowadzili 94:89, ale "Szóstkom" udało się odwrócić sytuację i po jednym celnym rzucie wolnym Kyle'a Lowry'ego 47,1 s przed upływem regulaminowego czasu to one wyszły na 101:96.
Wtedy nastąpił kolejny zwrot akcji. Po "trójkach" Jalena Brunsona i Dontego DiVincenzo, to nowojorczycy wyszli na prowadzenie. Następnie spudłował Tyrese Maxey, który kilka sekund wcześniej stracił piłkę na rzecz Josha Harta, a OG Anunoby dwoma trafieniami z linii rzutów wolnych ustalił wynik.
– Końcówka była niewiarygodna, szalona, ale nie mieliśmy nic do stracenia – podsumował Hart.
Według serwisu Sportradar, to dopiero czwarty przypadek po wprowadzeniu 27 lat temu zapisów statystycznych "punkt po punkcie", żeby drużyna wygrała spotkanie play off, w którym w ciągu ostatnich 30 sekund traciła do rywali co najmniej pięć punktów. Wcześniej dokonały tego ekipy: Los Angeles Lakers – w czwartym meczu 1. rundy z Phoenix Suns w 2006 roku, Miami Heat – w szóstym pojedynku finału z San Antonio Spurs w 2013, Golden State Warriors w trzeciej potyczce 1. rundy z New Orleans Pelicans w 2015 roku.
Brunson z 24 pkt był najskuteczniejszy w wyrównanym składzie Knicks. Gra gości opierała się na Maxeyu – 35 punktów, 10 asyst i dziewięć zbiórek oraz środkowym Joelu Embiidzie – 34 pkt, 10 zbiórek, sześć asyst.
– Zagraliśmy dużo lepiej niż w pierwszym pojedynku. Wiemy, co mamy zrobić, by zwyciężać, choć dziś jeszcze się nie udało. Jesteśmy lepszą drużyną, wygramy tę serię – zapewnił Embiid.