Malwina Smarzek rozpoczęła sezon kadrowy wraz z reprezentacją Polski siatkarek. W Szczyrku atakująca opowiedziała TVPSPORT.PL o odcięciu się od mediów społecznościowych, o komentarzach, które bolały ją najbardziej, rywalizacji na pozycji, zdrowiu i zaufaniu do Stefano Lavariniego.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Ile w ostatnim czasie usłyszałaś pytań o powrót do kadry mimo że byłaś w pierwotnym składzie choćby w zeszłym sezonie?
Malwina Smarzek: – Za dużo. Już mam dosyć (śmiech). Jestem, zaakceptujmy to i zakończmy (śmiech). Wiadomo , że te pytania będą wracać, bo byłam w tamtym roku, ale nie wystąpiłam w żadnym oficjalnym meczu – tak niestety się złożyło. Liczę się więc z tym, że te pytania będą się pojawiać. Mam nadzieję, że znikną po pewnym czasie, jeżeli, mam nadzieję, będę w większym wymiarze w Lidze Narodów i trochę wszyscy przyzwyczaimy się znowu do tego, że jestem w kadrze.
– Dużo kosztuje cię zainteresowanie wokół własnej osoby?
– Mam z tym trochę "luz". Wcześniej za dużo o tym myślałam – analizowałam każde słowo czy jest ok, czy nie... Później stwierdziłam, że tak na dobrą sprawę tym, którzy są negatywnie nastawieni, nigdy nie dogodzę i zawsze coś znajdą, a ci, którzy są pozytywnie nastawieni, tacy pozostaną, nic się nie zmieni. Staram się dalej być sobą na tyle, na ile mogę. Uważam na słowa – czasami trochę za bardzo. Na pewno nie jestem już tak szczerą osobą, jaką byłam po prostu z troski o własną osobę.
– Co ci pomogło w osiągnięciu tego luzu? To był dystans od tego, co się w Polsce działo, bliskie osoby czy też inne, szczególne wsparcie?
– Chyba wszystkiego po trochu – dystans do tego wszystkiego, zrozumienie, że ludzie, którzy mówią o mnie coś w internecie niekoniecznie powiedzieliby mi to w twarz. Myślę, że jest to temat przerabiany wielokrotnie nie tylko przez nas sportowców, ale przez wielu różnych ludzi, którzy na przykład działają wyłącznie w internecie.
Troszeczkę odseparowałam internet od rzeczywistości. Miałam nieco detoksu. Myślę, że to dobre dla każdego z nas, żeby zrozumieć, że ludzie, którzy życzą nam śmierci w internecie niekoniecznie naprawdę przyjdą do naszego domu i nas zabiją. To są rzeczy, które na pewno mocno działają na głowę, jeżeli się nie jest na to przygotowanym, a ja w ogóle nie byłam. Teraz jestem. Mam nadzieję, że już nic takiego się nie wydarzy. Na pewno mam dużo większy dystans do mojej osoby, przestałam czytać, analizować, śledzić komentarze. Po prostu robię swoje.
– To, co powiedziałaś mnie zmroziło. Trudno mi sobie nawet wyobrazić co czułaś, kiedy otrzymałaś tego typu wiadomości. Zgłaszałaś takie rzeczy czy też blokowałaś?
– Zgłaszam, ale jest to dość ciężki temat. Pomijam już moją własną osobę. Najbardziej bolały mnie groźby w kierunku mojej rodziny. Ja jako ja – to jedna sprawa. Moja rodzina jest według mnie jednak nietykalna, nie ma z tym nic wspólnego. Czytanie na własnym profilu życzeń śmierci dla mojej mamy, taty, brata to są rzeczy, których nie chce się widzieć – żeby oni płacili za to, że ich córka i siostra jest siatkarką. To trudny temat i taki pewnie zostanie. Takie rzeczy będą się powtarzać, więc ważne, by o tym mówić. Niestety, nie liczyłabym na to, że to w ogóle nie będzie się pojawiać.
– Mówiłaś w jednym z wywiadów, że wybrałaś Włochy, by zbliżyć się do kadry. Czujesz, że jesteś jej faktycznie bliżej niż w poprzednim sezonie? W klubie spadła na twoje barki bardzo duża odpowiedzialność.
– Moim celem było to, by przede wszystkim przyjechać tutaj zdrowa, żeby być dyspozycyjna, jeśli chodzi o treningi w pełnym wymiarze. Drugą kwestią było to, że wybrałam Włochy, bo uważam, że to jest najlepsza, najtrudniejsza i najbardziej wyrównana liga na świecie. Chyba jest też najlepszym sprawdzianem. Stwierdziłam, że to jest dobre miejsce i moment przed igrzyskami, by wrócić do Italii. Na pewno mogło to być trochę ryzykowne, bo liga ta mocno weryfikuje. Myślę, że sezon w Novarze, który mi zupełnie nie wyszedł, pokazał, że tam jest tylko albo czarne albo białe. Nic raczej nie ma pomiędzy, szczególnie jeśli chodzi o atakujące. Jestem więc zadowolona z ruchu, który zrobiłam, w miarę usatysfakcjonowana z tego sezonu – mniej, jeśli chodzi o zespół, bardziej personalnie.
– Zdrowie jest?
– Tak, pomidor (śmiech). Jest, jest.
– W stu procentach?
– W sporcie zawodowym nigdy nie możemy powiedzieć, że ktoś jest zdrowy w stu procentach – po prostu nie został zbadany przez dobrego ortopedę (śmiech). Jestem zdrowa w takim sensie, że ćwiczę, jestem do dyspozycji, jeśli chodzi o treningi w pełnym wymiarze. Nic mi nie jest. Wszystko jest ok.
– Dziewczyny w zeszłym roku zdobyły brąz Ligi Narodów, wywalczyły kwalifikacje. Czy przez to, że jakaś część drużyny wypracowała już zaufanie trenera, czujesz, że jest jakiś "hamulec"? A może ten sezon jest dla ciebie kompletnie nową kartą i wszystko w nim może się wydarzyć?
– Nie czuję się tak w ogóle. Jestem tutaj, żeby pomóc tej kadrze. Personalnie każdy chciałby pojechać na igrzyska, ale miejsc jest trzynaście czy tam dwanaście i pół (śmiech). To się nie poszerzy, nie będzie ich więcej. Każdy chciałby jechać do Paryża, każdy, kto poświęca swoje życie siatkówce czy jakiejkolwiek innej dyscyplinie, chciałby się tam pojawić. Uważam, że to nie jest jednak mój problem, a trenera Lavariniego. Nie zazdroszczę mu, bo wybieranie dwunastki na pewno jest bardzo trudne. Ma zrobić to tak, żeby zespół funkcjonował, a nie pojedyncze jednostki.
Jakakolwiek to by nie była decyzja – na pewno ją zaakceptuję. Z całą mocą będę kibicować dziewczynom, jeśli z nimi będę lub nie będę. Powtórzę – nikt nie powie: "Ach, nie pojadę to trudno". Wiadomo, że każda z nas zrobi wszystko i ma w głowie, że to marzenie. Zależy mi jednak na tym, by gra dobrze funkcjonowała i wyglądała. Nie odnoszę się tu do nikogo, ale niekoniecznie musi być tak, że dana zawodniczka, która gra świetnie w kubie, będzie pasowała do konkretnego systemu, którym obrała kadra. Myślę, że nasz trener jest dobry w układaniu puzzli i kloców, pokazał to już. Ufam mu w stu procentach. Jeżeli stwierdzi, że pasuję, to ekstra. Jeśli nie, to nie.
Życzę trenerowi, żeby dokonywał wyboru przez pryzmat dyspozycji zawodniczek, a nie zdrowia. Mam nadzieję, że do igrzysk będziemy zdrowe, a rozmowa będzie toczyć tylko na temat tego, kto jest w najlepszej formie, a nie kto jest zdrowy.
– Magdalena Stysiak dołączyła już do kadry. Czuć rywalizację między wami?
– Myślę, że mamy bardzo dobrą relację. Jeżeli mowa o rywalizacji, to tylko o takiej, która podnosi nam poziom treningu. Bardzo lubię być z nią czy Moniką [Gałkowską – przyp. red.] na treningu. Jesteśmy tylko we trzy atakujące w reprezentacji. To pokazuje, że poziom mamy wysoki i [trener] nie potrzebuje więcej zawodniczek na naszej pozycji.
– To też większa szansa na wyjazd do Paryża.
– Tak, wiadomo. Myślę, że każda z nas prezentuje wysoki poziom, ma co innego – inną charakterystykę grania. Uwielbiam jednak z tymi dziewczynami być na treningach, ponieważ poziom się podnosi. To chyba najważniejsze w tym wszystkim.
CAŁY WYWIAD W FORMIE WIDEO DOSTĘPNY PONIŻEJ
Czytaj również:
– Impreza, na którą... trudno dotrzeć. Jastrzębski się waha
– Dawid Konarski zdradza kulisy rozstania z PGE GiEK Skrą Bełchatów. "Pierwsza taka sytuacja w karierze"
– Polak wygrał LM. Nie gra w kadrze. Dlaczego?
0 - 3
USA
1 - 3
USA
0 - 3
Niemcy
2 - 3
Słowenia
3 - 0
Egipt
3 - 1
Argentyna