W sobotnim Memoriale Janusza Kusocińskiego w Chorzowie polscy lekkoatleci mieli pokazać, że warto uwzględnić ich w reprezentacji na mistrzostwa Europy. Filip Rak to zadanie wypełnił, bo w biegu na 1500 metrów uzyskał świetny czas 3:33.74. Choć mowa dopiero o 21-latku, ten już zajmuje trzecie miejsce w historii polskiej lekkoatletyki. – Stało się jasne, że to nie Rzym, lecz Paryż jest celem tego chłopaka – mówi o nim legendarny trener Zbigniew Król.
18-latka rewelacją Diamentowej Ligi! Wygrała już dwa mityngi, a to nie sufit
O talencie Filipa Raka polska lekkoatletyka szerzej dowiedziała się tej zimy. To wówczas, w sezonie halowym, okazało się, że w trakcie jednych mistrzostw kraju w Toruniu ten sam zawodnik spokojnie może zdobywać złoto i na 1500 metrów, i na dystansie 3000 m. A gdyby program pozwolił, to pewnie wystartowałby raz jeszcze, bo na 800 m miał na listach drugi czas – wyłącznie za Mateuszem Borkowskim, czyli obecnie jedynym zawodnikiem PZLA z wypełnionym minimum olimpijskim w tej konkurencji.
Jednak hala się skończyła i potencjał należało pokazać na stadionie. Więc Filip go pokazał.
Filip Rak z rekordem Polski U23. Tak szybki nie był nawet Marcin Lewandowski
70. Memoriał Janusza Kusocińskiego, który w sobotę odbył się na Stadionie Śląskim, dla Polaków był nie tylko okazją do poprawienia pozycji w rankingach. Mityng rangi Continental Tour był po prostu dobrze punktowany, a obsada w kilku konkurencjach pozwalała na zajęcie wysokich lokat. Rak wykorzystał to perfekcyjnie. Mając do pomocy dwóch pacemakerów, trzymał się czoła stawki, a na ostatnim okrążeniu pobiegł bez żadnych kompleksów. Wyszedł na prowadzenie, a potem tylko je powiększał. Z obliczeń trenera Zbigniewa Króla wynika, że końcowe 500 m pokonał w 1:09. Szkoleniowiec żałuje, że podobnego tempa nie było wcześniej, bo peleton jego zdaniem trochę za długo stał i się czaił.
Tak czy inaczej czas 3:33.74, który uzyskał, nawet po niedzielnej Diamentowej Lidze w Maroku pozostaje 19. najlepszym na listach światowych.
Życiówka, którą Filip dosłownie zdemolował, jest oczywiście twardym minimum na ME w Rzymie (7-12 czerwca). Ale to wynik zaledwie 0.24 s gorszy od wskaźnika na igrzyska w Paryżu.
– Szkoda, bo niewiele zostało. Może gdyby nie moje błędy, to zbiłbym jeszcze te pół sekundy, może sekundę. Czułem się na tyle – powiedział po biegu chłopak, który pomału staje się objawieniem naszej kadry.
Czas z Chorzowa stawia go już na trzecim miejscu w polskiej tabeli wszech czasów.
– Ale tam przede mną, to już mocni są. Żeby złapać Marcina Lewandowskiego (3:30.42), a nawet Michała Rozmysa (3:32.43), trzeba jeszcze dużo więcej. To może i jest cel, ale na spokojnie. Na kiedyś – krygował się, chociaż w jego głosie i zachowaniu nie widać żadnej niepewności.
– Przemocny gość to jest. Obserwujcie go – tak zresztą, tuż po finiszu, o Raku powiedział sam Lewandowski, obecny na miejscu wydarzenia. I przypomniał, że 3:33.74 Filipa jest nowym rekordem Polski młodzieżowców.
U Króla na home office. Te wyniki są z lasów na Opolszczyźnie
Trener Król, do którego Filip trafił spod Opola niecałe dwa lata temu – pod koniec wieku juniorskiego, znowu usłyszał od kolegów, że "przecież już dawno powinien być na emeryturze, a nie szlifować diamenty". Król, stacjonujący w Krakowie, ma w końcu już 75 lat. I tylko ostatnio na wierzch wypłynęły efekty jego współpracy nie tylko z Rakiem, ale i utalentowaną Weroniką Lizakowską. Ona niestety cierpi teraz na ból przywodziciela i w wyniku kontuzji może stracić Rzym.
– Ale Raka, jak się wydaje, będzie tam stać na wszystko – puszcza oko szkoleniowiec.
– On jest niesamowicie zakręcony na bieganie. Niezwykle w siebie wierzy, jedyny w swoim rodzaju. To aż niepojęte, jak można być oddanym dla sportu – opowiadają nam o Filipie jego koledzy z grupy treningowej. Choć po prawdzie, widują się głównie na zgrupowaniach, ponieważ na co dzień biegacz z Opolszczyzny mieszka na swoim terenie i zajęcia realizuje nie na tartanie, lecz po lasach. Do tego lata z Królem szykowali się na zgrupowaniach w Polsce. Pomiędzy nimi Król wysyłał mu rozpiskę zajęć, a jeśli była potrzeba, Rak korzystał z pomocy trenera na miejscu. To tam dla lekkoatletyki odnaleźli go najpierw Mirosław Olszewski w LUKS Podium Kup, a następnie Jacek Dziuba – ten sam, który kiedyś odkrywał m.in. kulomiotkę Annę Wlokę, czyli medalistkę IO Młodzieży 2010.
Koronawirus zatrzymał go tak, że się wściekł. Teraz czeka na Diamentową Ligę
– Rak to typ zaprogramowanego na swój sukces? – dopytujemy Króla.
– Tak, ale i nie. Z jednej strony: niczego się nie boi, kiedy staje na starcie. A z drugiej: lubi sobie podyskutować, zgłaszać jakieś opinie, niekiedy podważać pomysły. To dobre, bo jest świadomy treningu i to może go daleko zaprowadzić. Ale nie powiem, czasami na niego aż krzyknę, żeby przywołać do porządku – śmieje się trener.
Król zwykle nie bierze juniorów do swojej grupy, woli zaczekać, aż sportowcy okrzepną. Tu zrobił mały wyjątek i choć już przed rokiem sezon zapowiadał się Filipowi świetnie, na przeszkodzie stanął koronawirus.
– Zmiotło go w kwietniu, jak Sofię Ennaoui czy Dawida Tomalę. Stracił wytrzymałość, nie mogliśmy nad nią pracować. Był na to wściekły, ale pomyślałem, że skoro tego nie możemy robić, to zróbmy siłę i szybkość. Płuca po kilku miesiącach doszły do siebie, a ta praca została. To z tego wzięły się teraz jego finisze – opowiada trener. Gdy opowiada o formie Raka, słychać, że jest dumny. – Na razie w 2024 na stadionie wygrywa wszystko, bije życiówki. Nawet kiedy taktyka zawodziła, zrobił 1:45.97 na 800 m. Wtedy mu powiedziałem: wygranych się nie osądza. Biegaj jak chcesz, byle skutecznie. Po prostu leć i się baw.
Rak na początku maja starał się o występ na Diamentowej Lidze w Katarze. Nie przyjęli go, bo nie miał wyniku, a tam nikt nie ufa menedżerom na słowo honoru. Teraz Polaka wynik broni już bardzo mocno. Kolejne starania mogą przynieść już lepszy skutek.
– Chcę zrobić to minimum olimpijskie. Zobaczymy, czy się uda, ale czuję, że mnie na to stać – zapowiada lekkoatleta. – Na najbliższy czas mam jeszcze dwa fajne biegi w kalendarzu. Będzie kolejna próba.
Czas na wypełnianie wskaźników na Paryż mija pod koniec czerwca. Transmisje z igrzysk, a wcześniej z ME w Rzymie z udziałem Filipa w Telewizji Polskiej.
Komentarz:
Przemysław Babiarz, Sebastian Chmara