Meczem Szwajcaria – Włochy rozpocznie się 1/8 finału Euro 2024. Nikt o Italii nie opowie tak, jak Dariusz Szpakowski, który jako komentator towarzyszy jej kadrze od lat. – Problemem włoskiej kadry jest niecierpliwość w drodze do sukcesu klubowego – twierdzi. Legenda mikrofonu ocenia też turniej w wykonaniu Polaków. – Szaleństwem było myślenie, że wyjdziemy z tej grupy – uważa.
KORESPONDENCJA Z BERLINA
JAKUB POBOŻNIAK, TVP SPORT: Panie Dariuszu, każdy komentator bez wątpienia ma swojego idola, ulubionego piłkarza z danego kraju. Czy miał pan takiego we Włoszech?
DARIUSZ SZPAKOWSKI: Zibi Boniek (śmiech – przyp. red.). Bo skoro mówimy o Italii, to także o Serie A. Pamiętam, że mój pierwszy kontakt z reprezentacją Włoch to 1982 rok, mistrzostwa świata w Hiszpanii i mecze w Vigo. Czasy w ogóle dzisiaj wręcz niewyobrażalne. Rozmawiałem z reprezentantami Włoch. A w zasadzie podstawiałem mikrofon jako sprawozdawca radiowy. Nie było żadnych mix zon, tylko szło się za włoskim dziennikarzem i nagrywało razem z nim. To w ogóle dzisiaj niewyobrażalna sprawa. Można było podejść do przyszłych mistrzów świata, którzy potem nie dali najmniejszych szans Niemcom w finale na Santiago Bernabeu. W kolejnych latach Włochom nie szło już tak, jakby oczekiwali. 1990 rok i oczekiwania na tytuł mistrza świata u siebie, a tytułu nie było. Finał w 1994 roku, po którym bardzo było mi szkoda wielkiego Roberto Baggio, który przestrzelił rzut karny. W 2000 porażka po szalonym meczu z Francją na Euro, aż w końcu 2006 i mistrzostwo świata. Niemcy są dla Włochów szczególnym miejscem.
– Włosi wracają do Berlina, czyli miejsca, w którym wygrali mundial. Ale to było 18 lat temu, a od tego czasu wiele zmieniło się na gorsze.
– Serie A kiedyś była wielką potęgą, która potem została przebita przez innych. I to widać też w kadrze Włoch.
– Aż trudno sobie wyobrazić to, że z "10" na plecach grali choćby Francesco Totti czy Alessandro Del Piero, a teraz taki numer ma Lorenzo Pellegrini. To już mówi o sile kadry.
– Trzeba nieraz czasu, żeby doczekać się kolejnego świetnego pokolenia. Trudno odmówić Włochom, że nie mają szkolenia, bo je mają. Ale obaj wiemy, że do drużyn klubowych ściąga się gwiazdy z Zachodu, żeby mieć sukces. Problemem włoskiej kadry jest niecierpliwość w drodze do sukcesu klubowego. Nie ma wybaczenia ze strony kibiców, jeśli nie ma mistrzostwa Włoch, jeśli nie ma finału Ligi Mistrzów, Ligi Europy czy Ligi Konferencji. I jak teraz z tego stworzyć reprezentację? Gdzie ci ludzie mają się przebić w swoich klubach, w swojej lidze, żeby tworzyć później trzon reprezentacji, skoro stawia się na zagraniczne gwiazdy?
– Doskonałym przykładem jest Riccardo Calafiori, który przecież uciekał do FC Basel, żeby tylko grać.
– Dokładnie, a to przyszłość włoskiego futbolu. Może nie jest to jeszcze Chiellini czy Bonucci, ale też przecież potrzebuje ogrania. Wiadomo, jak Włosi kochają futbol, jakim są narodem, jak potrafią bez granic jakichkolwiek rozmawiać, dyskutować, analizować, przenicować, że tak powiem, każdego z tych włoskich piłkarzy bez reszty. Oczekiwania są ogromne. Czy słusznie? W 2021 roku udało się Roberto Manciniemu coś chyba ponad miarę. Bo przecież ani w 2018 roku, ani w 2022 Włochów nie było na mundialu. Dla byłych mistrzów świata to zawsze jest wielkie upokorzenie. Obrona tytułu na Euro byłaby dla kibiców jedynym zadośćuczynieniem, co wcale nie będzie łatwe, ale nie będzie też nierealne.
– Przez chwilę mogło być to nierealne. Gdyby nie gol Mattii Zaccagniego z ostatniej minuty meczu z Chorwacją, Italii nie byłoby już na turnieju.
– Każdemu zespołowi w takiej imprezie jak ta potrzebny jest taki mecz przełomowy. Mecz, który zbuduje reprezentację. Myślę, że Włochów zbudowało remisowe spotkanie z Chorwacją. Jednak to szczęście, które się do nich uśmiechnęło, może dać im kopa. Oczywiście, szczęście nie zawsze będzie się uśmiechało, szczęściu trzeba będzie pomóc.
– Widział pan porównanie bramki Zaccagniego do gola Del Piero z półfinału mistrzostw świata z 2006 roku?
– Nie widziałem, ale faktycznie był to podobny gol, bo obaj kropnęli niesamowicie. Wtedy te ostatnie minuty dogrywki, najpierw Grosso, potem Del Piero, teraz ten gol Zaccagniego. Włosi dają nam jedną gwarancję – nieprawdopodobnych emocji do samego końca. A to z kolei gwarancja tego, że wszystko co najlepsze na Euro dopiero przed nami.
Szwajcarzy z kolei są tacy trochę przyczajeni. Wciąż zostało w tej kadrze kilku piłkarzy, którzy pamiętają rzuty karne w meczu z Polską na Euro 2016, jest Xherdan Shaqiri, który umie zrobić coś z niczego. Ciekawa nacja, taka kompilacja bardzo różnych zawodników. Nie skreślałbym ich przed meczem. Może nie jest to wielka marka, ale marki na boisku nie grają. A każdy chce zajść jak najdalej z tak korzystnej drabinki.
– Drabinka to chyba największy argument za szansą Włochów, którzy na tym turnieju nie pokazali jeszcze nic wielkiego.
– Włosi na razie nie sprawiają wrażenia drużyny, która choćby za czasów Roberto Manciniego, mówiącego kadrowiczom, żeby bawili się piłką, piłką się bawiła. Teraz potrzebna jest ta słynna "felicita, felicita" – a więc szczęście. Italia nie zachwyciła niczym szczególnym, ale ma w sobie coś przebojowego, skoro autor bramki samobójczej z Hiszpanią Calafiori inicjuje w ostatniej minucie szarżę, która zamieniona zostaje na gola na wagę remisu i pozostania w turnieju. Tak się złożyło, że połówka drabinki włoskiej jest słabsza. Z drugiej strony mamy głównych kandydatów do tytułu mistrzów Europy: Niemców, Hiszpanów, Francuzów. Tu są choćby Włosi. Zbyszek Boniek powiedział mi kiedyś: "pamiętaj, Darek, Włosi to taka nacja, jeśli chodzi o futbol, że są jak pies, który jak dopadnie kość, to jej nie puści. Jak Włosi pierwsi strzelą gola, to są w stanie to wybronić, rzucić się na rywala i nie dać mu strzelić gola. Jeśli Italia wygra ze Szwajcarią, a Anglia ze Słowacją, to potencjalnie mamy powtórkę z rozrywki z Wembley.
– Taki był ostatni finał, ale teraz nie nazwalibyśmy go przedwczesnym finałem.
– Tak, przedwczesne finały mogą być w ćwierćfinałach, jeśli Niemcy i Hiszpania wygrają mecze 1/8. Podobnie Portugalia i Francja. Z drugiej strony są takie drużyny jak Holandia i Anglia, które nic wielkiego nie pokazały. To są dla mnie mistrzostwa takich zmęczonych ekip, zmęczonych gwiazd i troszkę myślę, że UEFA w tym przypadku, a za dwa lata FIFA, wyciska cytrynę, w której już prawie nie ma soku. Jeśli popatrzymy na tych wszystkich wielkich, którzy są albo w Premier League, albo w innych znaczących zespołach na firmamencie europejskim, oni są po prostu zmęczeni. Oni mają już nabite liczniki, a piłkarz to nie samochód, że wymieni się olej i jedzie się dalej. To są tylko ludzie. Wielkie reprezentacje przez fazę grupową chciały przejść jak najmniejszym nakładem sił. Teraz będą już mecze o być albo nie być, a to gwarancja emocji.
– Musi być trochę żal, że w tych meczach nie ma już polskiej reprezentacji.
– Oczywiście, że to wielka szkoda, ale też bądźmy szczerzy, szaleństwem było oczekiwać, żeby z tej grupy wyjść. To, że z niej nie wyjdziemy, to wiedzieliśmy raczej przed tym turniejem. Za każdym razem graliśmy trochę innym składem, bo Michał Probierz wciąż szuka jeszcze optymalnego zestawienia. A gdzie to robić, jak nie w meczach o stawkę?
– Co najbardziej podobało się panu w kadrze Probierza?
– Odwaga selekcjonera, który pokazuje ją choćby wystawiając Kacpra Urbańskiego. To trener, który ma rozeznanie jeśli chodzi o polską młodzieżówkę, ale trzeba uczciwie przyznać, że nie ma w niej jeszcze za wielu zawodników do pierwszej kadry. Trzeba też powiedzieć, że gdyby nie polscy bramkarze, to mecze przegralibyśmy znacznie wyżej i nie zremisowalibyśmy spotkania z Francją. Chapeau bas i dla Wojtka Szczęsnego, i dla Łukasza Skorupskiego. O tę pozycję nie musimy się martwić. Trzeba się natomiast zastanowić, co z obrońcami. Czy nadal grać trójką, czy przestawić układ reprezentacji i kto na tej pozycji powinien grać. Mam jeden apel: nie pozostawmy tych mistrzostw Europy ot tak, że były i się dla nas skończyły. Na pewno jesteśmy trochę zadowoleni remisem z Francją, trochę atmosfera się poprawiła, chłopaki walczyli, teraz trzeba zrobić krok, żeby ta reprezentacja zaczęła nam rosnąć. I do tego będzie doskonała okazja, bo Liga Narodów, gdzie gramy przecież z drużynami, które odpadły razem z nami: Szkocją i Chorwacją.
– Czego najbardziej trzeba polskiej kadrze?
– Odpoczynku. Przed meczem z Francją pojechałem do hotelu naszej kadry i porozmawiałem z Robertem Lewandowskim. Pytam się go: "Robert, co dalej?", a on odpowiedział mi, że musi odpocząć. I widać było po Robercie, że jest naprawdę zmęczony i że w meczu z Francją dał z siebie maksa. Z drugiej strony, w przypadku takich tytanów pracy, jak on, przerwa w pracy to zaburzenie wszystkiego, do czego jest przyzwyczajony. W tym wieku zawodnik doskonale zna jednak swój organizm, wie, jakie ma potrzeby, wie, nad czym musi popracować, więc wie też, kiedy musi odpocząć.
– Polski nie ma, ale są inne ciekawe zespoły. Gdyby miał pan wskazać potencjalnego czarnego konia, która kadra by nim była?
– Zdecydowanie Austria. To jest zespół i to jest ich największy atut. Mają może ze trzy indywidualności: Marcela Sabitzera, Christopha Baumgartnera i Konrada Laimera, ale tworzą drużynę. W sensie przygotowania taktycznego, mentalnego, realizacji założeń, wykorzystywania wolnych przestrzeni i uniemożliwiania rywalowi swoich akcji są najlepsi, co pokazali nie tylko w meczu z Polską. Są dla mnie faworytem w meczu 1/8 z Turcją i kto wie, czy znów nie zagrają z Holandią. Najbardziej czekam na ćwierćfinały, bo będą one bardzo ciekawe. Trudno będzie wskazać jednoznacznych faworytów, bo co innego nazwa i "papier", a co innego boisko. Wszystko, co najlepsze w mistrzostwach Europy dopiero przed nami. I to jest w tym najpiękniejsze.
Włosi i Szwajcarzy zainaugurują zmagania w 1/8 finału Euro 2024. Zespoły przystąpią do rywalizacji w sobotę 29 czerwca. O której? Mecz zacznie się o godzinie 18:00 na stadionie w Berlinie.
Studio przed spotkaniem, prowadzone przez Jacka Kurowskiego, zacznie się o godzinie 16:00 w TVP Sport i Internecie. Gdzie oglądać mecz? Transmisja w TVP 2 (od 17:35), TVP Sport, TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej, smart TV i HbbTV. Kto będzie komentował? Dariusz Szpakowski i Grzegorz Mielcarski.
W internecie do wyboru są cztery ścieżki dźwiękowe: polska, angielska, z audiodeskrypcją oraz bez komentarza. Dostępne online będą trzy alternatywne transmisje: z atmosferą stadionu, hawk-eye oraz z kamery trenerskiej.
Kiedy mecz: 29 czerwca (sobota), godzina 18:00
Gdzie oglądać: od 16:00 w TVP Sport, TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej, Smart TV, HbbTV, od 17:35 w TVP 2
Komentatorzy: Dariusz Szpakowski, Grzegorz Mielcarski (PL), Maciej Chodkiewicz (AD)
Prowadzący studio: Jacek Kurowski
Reporterzy: Maciej Barszczak
Goście/eksperci: Adrian Mierzejewski, Filip Kapica (Eleven Sports), Janusz Michalik, Marcin Parzuchowski (analiza)
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ INNE INTERESUJĄCE TREŚCI NA TEMAT EURO 2024:
--> Kto skomentuje fazę pucharową Euro 2024? Zobacz pary!
--> EURO oglądasz... z wielu kamer! Sprawdź możliwości transmisji
--> Zaczynamy fazę pucharową Euro! Sprawdź plan transmisji
--> Oni zawiedli. Wybraliśmy "jedenastkę rozczarowań" fazy grupowej
--> Narodziny gwiazd na Euro? Oto nasza "jedenastka" fazy grupowej
--> Sprawdź klasyfikację strzelców Euro 2024 [TABELA]
Euro w telewizji. Takie imprezy mają przed sobą przyszłość
Szokujące kulisy finału Euro. Policja udaremniła atak ISIS
Trener uczestnika Euro 2024 podał się do dymisji!
Bohater Hiszpanii dotrzymał słowa. Wygląda jak... "Mała Syrenka"
Anglicy niemal pewni. To on zastąpi w kadrze Southgate'a!
Lewandowski łamie przepisy? "Absolutnie jest do zmiany"
Anglicy dziękują Southgate'owi. Piękne słowa Beckhama
17-latek z najładniejszym golem na Euro! UEFA zadecydowała [WIDEO]
Hiszpanie w opałach. Skargę do UEFA złożył na nich... Gibraltar
niedziela, 14.07, 21:00
środa, 10.07, 21:00
wtorek, 09.07, 21:00
sobota, 06.07, 21:00
sobota, 06.07, 18:00