Julia Szeremeta na razie odpoczywa po niezwykle udanych dla niej igrzyskach olimpijskich w Paryżu, ale powoli planuje już kolejne starty. Zainteresowanych występami wicemistrzyni olimpijskiej nie brakuje, a jak sama przyznała w magazynie Ring TVP Sport, otrzymuje już propozycje z organizacji freak fightowych.
Julia Szeremeta w Paryżu wygrała trzy walki: z Omailyn Alcalą z Wenezueli, Australijką Tiną Rahimi oraz Ahsleyann Lozadą z Portoryko i w niewiarygodnym stylu zameldowała się w finale. W nim musiała uznać wyższość Tajwanki Lin Yu-Ting, która wygrała jednogłośnie na punkty. Dla polskiego boksu srebro Szeremety jest pierwszym medalem olimpijskim od 1992 roku i brązu Wojciecha Bartnika w Barcelonie. Ponadto, po raz pierwszy od 1980 roku i walki Pawła Skrzecza w Moskwie, mieliśmy reprezentanta Polski w finale IO. Zawodniczka Paco Lublin jest pierwszą Polką w historii, która sięgnęła po medal igrzysk w boksie.
Jej popularność z dnia na dzień wystrzeliła, nic więc dziwnego, że otrzymuje już wiele ofert. W tym z organizacji freak figtowych, o czym opowiedziała w magazynie Ring TVP Sport:
– Tak, odzywają się, szukają kontaktu. Z mojej strony to wygląda tak, że nie idę w to. Idę drogą czysto sportową, boks olimpijski jest u mnie na pierwszym miejscu. Może będzie jakaś walka w boksie zawodowym, ale to pomyślimy jeszcze z trenerem. Ale na pewno igrzyska olimpijskie w Los Angeles to jest nasz cel – powiedziała Julia Szeremeta.
Możliwość występu wicemistrzyni olimpijskiej na galach freak fightowych stanowczo wykluczyli również trener kadry olimpijskiej kobiet Tomasz Dylak oraz prezes Polskiego Związku Bokserskiego Grzegorz Nowaczek.
– Każdy kto się interesuje sportami walki i freak fightami wie, że są tam ogromne pieniądze. Wiemy też, że jest to brudny świat i nie chciałbym, żeby Julka do niego weszła. Ostatnio dała mi słowo honoru, że do igrzysk olimpijskich i dopóki jej nie pozwolę, to nie będzie w to wchodzić. Julka ma iść drogą sportową, ma być nowym wyznacznikiem dla młodzieży. Przykładem, że idąc za marzeniami, tak samo osiąga się wielkie sukcesy, zarabia się pieniądze i buduje swoją markę – powiedział trener Dylak.
– To nie jest sport, to jest patologia. Tam wszystko co najważniejsze rozgrywa się przed walkami, a same pojedynki trwają po 2-3 sekundy. Ludziom to się znudzi. "Freaki" już zaczynają ściągać do siebie byłych pięściarzy, byłych mistrzów i teraz chcą zmieniać swój wizerunek, bo to się już powoli kończy. Myślę, że za rok, za dwa, nie będzie już freak figtów. Ludzie dojrzewają do tego, że nie podoba im się ta patologia, ubliżanie i publiczne wyzwiska – podsumował prezes PZB Grzegorz Nowaczek, który jednocześnie zapewnił, że związek odpowiednio zadba o zawodcznikę.