Ostatni lekkoatletyczny rekord świata, który padł w Polsce, to skok Armanda Duplantisa w Toruniu – jego pierwszy w karierze. Szwed w niedzielę na Diamentowej Lidze w Chorzowie postara się o powtórkę, ale w cieniu tyczkarza stoją biegacze na 800 metrów. – Mamy lepszą ekipę niż była w czwartek w Lozannie. A tam brakło 0.2 sekundy. To kręci mnie przed niedzielą tak samo, jak skoki Mondo – mówi TVPSPORT.PL Marcin Lewandowski i przedstawia argumenty. Transmisja z Memoriału Kamili Skolimowskiej w Telewizji Polskiej.
Do tej pory w historii Memoriału Kamili Skolimowskiej rekord świata padł jeden – Anity Włodarczyk z 2016 roku, który do dziś nie jest realny dla żadnej innej młociarki. Oczywiście, tylko przed rokiem różnego rodzaju rekordów i najlepszych wyników padło na Stadionie Śląskim aż 29, jednak 40 tys. kibiców spodziewanych w niedzielę na Diamentowej Lidze ma nadzieję, że w końcu zobaczą ten naiistotniejszy.
Armand Duplantis, którego z lotniska odbierał limuzyną sam Piotr Małachowski, zapewnia, że po igrzyskach w Paryżu nie stracił apetytu i celuje w 6,26 metra. Ale to nie jest jedyne nazwisko, które może przynieść w Chorzowie radość.
Diamentowa Liga w Polsce. Jakob Ingebrigtsen sam poprosił o dystans. Czyli wie, co robi
Duplantis poprosił przed przyjazdem do Polski, żeby tym razem konkurs tyczkarzy odbył się na możliwie najdłuższym z dostępnych rozbiegów. A wcześniej w Lozannie nie atakował rekordu świata, mimo że przeskoczył tam 6,15 m. Wie też, że potencjalny rekord w Polsce jest wyceniany na dodatkowe 50 tys. dolarów, zresztą do komitetu organizacyjnego już dotarły wszelkie tablice informujące o takim wydarzeniu. Z tą najważniejszą chętnie fotografują się ludzie w biurach, jednak każdy marzy tu, żeby w końcu móc pokazać ją na płycie obiektu.
– To nie tak, że jest Duplantis i koniec. Tu wystąpi blisko 50 medalistów olimpijskich z Paryża – zauważa Marcin Lewandowski, medalista mistrzostw świata z 2019 roku w biegu na 1500 metrów.
O potencjalny rekord świata pytamy akurat jego, bo odkąd ogłoszono do Polski przyjazd Jakoba Ingebrigtsena, stało się jasne, że Norweg ma w planach coś wielkiego.
– W przeciwieństwie do poprzedniego roku, tym razem nie chciał biegać już 1500 m. Miał taki bieg w czwartek w Lozannie, planował to dużo wcześniej. U nas od początku szukał czegoś innego i zaproponował, że zaatakuje wynik na 3000 metrów. Zgodziliśmy się. To taki chłopak, który nie rzuca słów na wiatr – mówi Marcin Rosengarten, szef komitetu organizacyjnego.
Biorąc pod uwagę, że mistrz olimpijski z Paryża dopiero uzyskał w Lozannie 3:27.83, są jednak obawy o jego dyspozycję.
– Błagam was. Rozmawialiśmy chwilę i widać, że on jest teraz w totalnym sztosie, w dodatku przed rokiem na Śląsku udowodnił, że lubi biegać w upale. To mu pasuje, skoro poprawił tu w taką pogodę rekord Europy. A teraz też ma być ciepło. Jeśli jesteś w gazie, to możesz nawet nie spać w nocy. A i tak będziesz gotowy na wszystko – przekonuje Lewandowski.
Na płaskie 3000 m, dystansie nieolimpijskim, rekord świata obecnie wynosi 7:20.67 i od 28 lat należy do Daniela Komena. Ingebrigtsen biegał dotąd maksymalnie 7:23.63.
W Lozannie coś się nie udało. Tym lepiej, bo do Polski przyjechali głodni
Dlatego ciekawe będzie to, co w sobotę na odprawie technicznej zaproponują menedżerowie w kontekście tempa pacemakerów. Ale ten temat rozgrzewa środowisko także przy innych konkurencjach. Oczekuje się, że atak na rekord możemy obejrzeć również w żeńskim biegu na 1000 m, gdzie wystąpi Mary Moraa.
– Ale chyba zgadzamy się, że największą grzałkę mamy na męskie 800? – zaczepia Lewandowski. Raczej wie, co mówi. To jego dawne królestwo.
Lewandowski przypomina, że na Śląsku w niedzielę wystąpi siedmiu z ośmiu finalistów ostatnich igrzysk. A na świecie już siedmiu w tym roku zeszło poniżej granicy 1:43. To szalony poziom, który tylko wzmacnia fakt, że w Lozannie pacemakerzy mieli rozprowadzić bieg na rekord świata. Emmanuel Wanyonyi uzyskał tam drugi rezultat w dziejach – 1:42.11, o ledwie 0.2 s słabszy od wyczynu Davida Rudishy z Londynu. Minęło już od niego długie 12 lat. W tym czasie zmieniło się mnóstwo rzeczy, na czele z technologią produkcji butów.
– Oni po Lozannie są rozczarowani, bo popsuli coś taktycznie. Tempo po 400 m było trochę za szybkie, a potem na łuku jeszcze obaj się pogubili i Arop przez przypadek wszedł w rolę prowadzącego. To wyglądało dziwnie. Do tego było tam chłodniej, a tartan chyba nie najlepszej jakości, co mówili ludzie z innych konkurencji. A mimo to nabiegali taki wynik. To chyba najwięcej mówi o potencjale do uwolnienia. Mam ciarki na myśl, że następny bieg po tamtym mają u nas w Polsce – analizuje były reprezentant Polski. – Rozmawiałem tu z nimi. Idą all-in, zapowiedzieli to.
Diamentowa Liga na Śląsku w niedzielę od godz. 14. Studio w Telewizji Polskiej rusza o 13.15.