| Kolarstwo / Kolarstwo szosowe
Primoż Roglić niedawno po raz czwarty w karierze wygrał Vuelta a Espana, ale oprócz wielu sukcesów, jego kariera naznaczona jest też poważnymi upadkami, które kilkukrotnie odbierały mu szansę na walkę o kolejne trofea. Pod tym względem można go więc nazwać największym pechowcem w peletonie. W ostatnich czterech latach cztery razy wycofywał się z Wielkich Tourów po kraksach, choć po jednej z nich jeszcze na trasie sam... nastawił sobie bark i wsiadł na rower.
Roglić jako profesjonalista zadebiutował dopiero w wieku blisko 24 lat. I to zaledwie kilka miesięcy po tym, gdy zdecydował się na zakończenie kariery skoczka narciarskiego i zaczął jeździć na rowerze. Jego obecni rywale jako 24-latkowie mieli już na koncie sporo sukcesów. Tadej Pogacar zanotował między innymi dwa zwycięstwa w klasyfikacji generalnej Tour de France, a Remco Evenepoel jest triumfatorem Vuelta a Espana i dwukrotnym mistrzem olimpijskim.
Choć Roglić z kolarstwem związał się późno, wielu zawodników w peletonie, którzy w różnych kategoriach wiekowych ścigają się od dziecka, może pozazdrościć mu osiągnięć. Zaledwie po trzech latach od debiutu został kolarzem zespołu kolarskiej elity – LottoJumboNL. Kolejne trzy lata później, jako 30-latek, cieszył się z pierwszego triumfu w Vuelta a Espana. A tych było więcej. Kolejne dwie edycje również zostały zdominowane przez Słoweńca. Z kolei przed rokiem okazał się najlepszy w Giro d'Italia.
Hiszpański Wielki Tour wygrał też w tym roku, a poprzednią edycję skończył na trzecim miejscu. Na sześć startów w wyścigu dookoła Hiszpanii, tylko raz nie zakończył go na podium, a szans na to pozbawił go wypadek, po którym musiał wycofać się z rywalizacji będąc wiceliderem klasyfikacji generalnej. W przypadku Roglicia nie był to niestety jednorazowy przypadek.
Niektórzy nazywają go pechowcem, inni jego upadki składają na karb braków technicznych, które u Słoweńca są skutkiem późnego rozpoczęcia kariery. Jednakże, trudno w peletonie znaleźć zawodnika, który miałby wypadki tak często, jak Roglić i musiał walczyć o powrót do dobrej dyspozycji po kolejnych kontuzjach.
Już na Giro d'Italia w 2019 roku, dwukrotnie doznał poważnych obrażeń. Na szóstym etapie doszło do kraksy w peletonie, w której mocno ucierpiał będący wówczas liderem wyścigu Roglić. Później "leżał" jeszcze w górskim etapie w trzecim tygodniu wyścigu, ale ostatecznie utrzymał miejsce na podium Giro.
W Tour de France w 2021 roku do kraksy doszło już na trzecim etapie wyścigu. Ucierpiało w niej wielu kolarzy, w tym Roglić, który mimo licznych otarć i stłuczeń, zdołał wsiąść na rower i kontynuować wyścig. – Roglić zmaga się z wielkim bólem. Nie może na przykład siedzieć normalnie na siodełku. Znajduje się w trudnej sytuacji. Brakuje mu po prostu energii, by podążać za najlepszymi – mówił wówczas dyrektor sportowy zespołu Jumbo Visma. Słoweniec jeszcze przez kilka dni stawał na starcie, jednak ostatecznie ból, z którym się zmagał, był zbyt duży i musiał wycofać się z wyścigu.
Rok później Roglić przetrwał w wyścigu dłużej, bo do czternastego etapu, ale tu również uzyskanie dobrego wyniku uniemożliwiła mu kraksa na brukowanym odcinku. Siła charakteru Słoweńca i wtedy dała o sobie znać, bo w wyniku upadku doznał przemieszczenia ramienia, które sam sobie nastawił i wsiadł na rower. – Wyobraź sobie, że każdy obrót w korbach to jakby wbicie noża w bark – mówił wówczas po etapie, który okazał się być dla niego ostatnim.
Rok 2022 był dla Roglicia wyjątkowo pechowy. Niepowodzenie w Tour de France chciał powetować sobie w Vuelta a Espana, jednak i to nie było mu dane, a na przeszkodzie stanęła oczywiście kraksa. Na finiszu szesnastego etapu doszło do zderzenia z innym zawodnikiem, w wyniku którego trzykrotny wówczas triumfator Vuelty wycofał się z rywalizacji. – Primoż nie czuje się dobrze. Źle spał, narzekał na ból i to powód, dla którego nie wystartuje. Nic nie złamał, ale ma sporo ran i potłuczeń. To, w połączeniu z odczuwanym bólem, nie pozwoli mu jechać dalej – tłumaczył wtedy dyrektor sportowy zespołu. – Wydaje mi się, że to po prostu pechowy incydent, bez winnych. Pech o dużych konsekwencjach – dodał.
W 2023 roku Roglić odpuścił Tour de France, gdyż skupił się na rywalizacji w Giro d'Italia i Vuelta a Espana. Na Wielką Pętlę powrócił w 2024 roku i, jak sam mówił, miał to być jego główny cel w sezonie. – Na Tour de France chcę być w najwyższej formie. Walka o wygraną w tym wyścigu jest najważniejsza. Wszystko inne jest tylko bonusem – mówił portalowi cyclingnews.com przed wyścigiem. Niestety i tym razem dopadł go pech. Na dwunastym etapie Roglić upadł ponad dziesięć kilometrów przed metą i mimo pomocy kolegów z drużyny nie doścignął peletonu. Na mecie krwawił z prawego ramienia. Później okazało się, że doznał także uszkodzenia kręgosłupa. "Dalsze badania po kraksie na TdF wykazały nieprzemieszczone złamanie lwk3 (kręg lędźwiowy – przyp.red) wyrostka poprzecznego w dolnej części pleców" – pisał w swoich mediach społecznościowych.
Te sytuacje to same upadki w Wielkich Tourach, ale w karierze Roglicia było ich znacznie więcej. Chociażby w tym roku Słoweniec był poszkodowany w wyścigu Dookoła Kraju Basków, w którym doszło do wielu fatalnych w skutkach wypadków. Ciężko znaleźć innego kolarza, który w tak krótkim czasie musiałby walczyć o powrót do rywalizacji po upadkach aż tyle razy.
Możnaby dywagować, czy gdyby nie kraksy Roglić dopisałby do swojej imponującej listy zwycięstw kolejne tytuły, ale Słoweniec i tak jest już określany mianem kolarskiej legendy. Pięć wygranych Wielkich Tourów i złoty medal olimpijski są wystarczającymi powodami, by zaliczyć go do tego grona. Pod względem zwycięstw w Vuelta a Espana razem z Roberto Herasem jest najlepszym zawodnikiem w historii tego wyścigu i wydaje się, że wcale nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Oby tylko w kolejnych sezonach kraksy omijał z daleka.