| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Nowa era w Zagłębiu Lubin? Trenerem drużyny został Marcin Włodarski, który wcześniej pracował z młodzieżowymi reprezentacjami i preferował atrakcyjny styl gry. – Myślę, że chłopaków do ofensywnego stylu nie trzeba przekonywać i rozmawiałem już z nimi na ten temat. Trzeba ich jednak uzbroić w narzędzia, dzięki którym wszystko będzie funkcjonowało tak, jak byśmy chcieli – mówi nowy szkoleniowiec Zagłębia w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Przemysław Chlebicki, TVPSPORT.PL: – Spodziewał się pan oferty z Ekstraklasy, a może otrzymywał pan takie propozycje już wcześniej?
Marcin Włodarski, trener Zagłębia Lubin: – Nie spodziewałem się, że dostanę ofertę z Ekstraklasy, w dodatku z zasłużonego klubu, który ma doskonałą bazę i dobrych zawodników – mieszankę rutyny z młodością. Wcześniej nie miałem żadnego oficjalnego zapytania, natomiast wiem o zapytaniach do PZPN-u – z Ekstraklasy i Pierwszej Ligi. Do mnie jednak żadna propozycja nie trafiła.
– W rozmowie z oficjalnym portalem Zagłębia powiedział pan, że Zagłębie to jeden z największych klubów w Polsce. Nie wszyscy się zgodzili z tym stwierdzeniem.
– Popatrzyłem trochę szerzej – na klub, jego bazę, ale też potencjał kibicowski. Pochodzę z podobnego miasta i rozumiem jak to jest żyć w miejscu, gdzie wszyscy kibicują jednemu klubowi. Inaczej niż w największych miastach – choć tam czasem na mecze może przychodzić więcej kibiców. Niewiele jest też klubów w Polsce, które mają w składzie tylu wychowanków. Dlatego na naszą skalę – jest to duży klub.
– Czy przychodząc do klubu wziął pan pod uwagę znajomość wielu zawodników, między innymi z pracy z rocznikiem 2006 w kadrze U17?
– Pewnie. Nie tylko z mojej ostatniej reprezentacji do lat siedemnastu, ale także chłopców z rocznika 2001 i 2003, z którymi pracowałem jako asystent trenera Zalewskiego, a potem trenera Dorny. Gdy znasz ludzi, wejście do klubu jest trochę inne.
– Kacpra Bieszczada pan zna, od kiedy był dzieckiem.
– Zgadza się, ale to nie ma znaczenia w kontekście wyboru składu. Jeśli Kacper albo inny z piłkarzy, z którymi pracowałem będzie prezentował odpowiedni poziom, dostanie szansę. Czy kogoś znam, czy nie – na końcu boisko zadecyduje, kto będzie grał.
– Przejdźmy do spraw taktycznych. W pracy z młodzieżowymi kadrami stawiał pan na ofensywny styl gry. Czy zamierza pan przy nim zostać, pracując z seniorami? Wiem, że kibice Zagłębia tego oczekują.
– Dlatego mnie tutaj zatrudniono i po to przyszedłem. Ale trzeba zrozumieć, że jest to proces. Na razie mieliśmy tylko jeden trening między dwoma meczami w tygodniu. Myślę, że chłopaków do ofensywnego stylu nie trzeba przekonywać i rozmawiałem już z nimi na ten temat. Trzeba ich jednak uzbroić w narzędzia, dzięki którym wszystko będzie funkcjonowało tak, jak byśmy chcieli. Kibice mogą się spodziewać, że będziemy bardzo zaangażowani w grę i będziemy walczyć. Ale też chcemy grać bardziej ofensywnie.
– Miał pan okazję już rozmawiać ze wszystkimi piłkarzami?
– Zamieniłem zdanie ze wszystkimi z osobna. Ale żeby wszystkich lepiej poznać i porozmawiać z nimi nie tylko o piłce nożnej, lecz również o życiu – nie było na to jeszcze tyle czasu. Mieliśmy osobne spotkania z każdą formacją – z bramkarzami, obrońcami, pomocnikami i napastnikami. Na razie było więcej odpraw i meczów niż okazji, żeby się przygotować do meczów. Ale zdawałem sobie sprawę z tej sytuacji i absolutnie nie szukam żadnego usprawiedliwienia. Teraz robimy wszystko, żeby wygrać mecz z Radomiakiem.
– Debiut z Podbeskidziem miał miejsce dzień po podpisaniu przez pana kontraktu, trzy dni później kolejny mecz. Szybkie tempo...
– Niedawno byłem na zgrupowaniu reprezentacji U16, a potem poleciałem do Stanów Zjednoczonych na zgrupowanie Talent Pro. I właśnie w trakcie mojego pobytu w USA Zagłębie nawiązało ze mną kontakt. Od razu zgłosiłem to dyrektorowi PZPN Marcinowi Dornie. Władze federacji spojrzały na moją propozycję przychylnym okiem i zgodzono się na rozwiązanie ze mną kontraktu. Bezpośrednio po przylocie do Polski nie rozpakowałem nawet walizek, tylko pojechałem z lotniska prosto na spotkanie z prezesem Zagłębia, kontrakt podpisałem następnego dnia, a w czwartek już był mecz w Bielsku-Białej. Potem musiałem pojechać do siebie, żeby się przepakować i ponownie przyjechałem do Lubina, wracając do codziennych klubowych obowiązków. W tym tygodniu dużo się działo...
– Cieszę się, że już w czwartek usiadłem na ławce i dziękuję sztabowi za przygotowanie drużyny do tego meczu. Mogłem poznać chłopaków, spędzić z nimi wieczór i czas do południa, żeby na końcu osiągnąć ten zwycięski remis. Wiem, że nie takich występów oczekują kibice – potrzeba trochę czasu. Wiadomo, że nie ma się kim zasłaniać, ale jeśli drużyny z Ekstraklasy będą tak odpadać, to pewnego dnia to my staniemy się głównym pretendentem do zwycięstwa w Pucharze Polski.
– Jak pan sądzi – z czego wynikały wpadki ekstraklasowiczów?
– Myślałem trochę na ten temat. Nie powiedziałbym, że drużynom z niższych lig bardziej zależy na dobrym wyniku w tych rozgrywkach, ale po prostu – nie miały nic do stracenia. Postawiły wszystko na jedną kartę i to im się opłaciło. Chciałbym, żebyśmy pokazywali takie zaangażowanie i ambicję w podejściu do gry, jak one.
– Może jeszcze zbyt wcześnie, by to jednoznacznie stwierdzić, ale czy praca z kadrą U17 przygotowała pana do pracy z seniorami?
– W trakcie mistrzostw Europy i mistrzostw świata przekonałem się, że piłka młodzieżowa nie jest tak daleka od seniorskiej. Grało w nich sporo zawodników, którzy mają już doświadczenie na najwyższym poziomie. Lamine Yamal był sztandarowym przykładem, ale Marc Guiu miał już gola w pierwszej drużynie Barcelony, a reprezentanci Anglii byli już po występach w Lidze Mistrzów. To już nie są dzieci!
– Został pan także włączony do sztabu selekcjonera pierwszej reprezentacji.
– Obecność w sztabie w trakcie baraży, samych mistrzostw Europy oraz meczów Ligi Narodów dała mi bardzo dużo. Wiadomo, że tam przygotowanie drużyny to zupełnie coś innego. Przez całe zgrupowania, poza wykonywaniem swoich zadań, bacznie obserwowałem wszystko. Notowałem i zapamiętywałem wszystko, co mówili trenerzy. To było nieocenione doświadczenie.
– Wiem, że obserwował pan drużynę Zagłębia wcześniej. Co się panu najbardziej spodobało w drużynie – patrząc na nią z zewnątrz, ale także po pierwszych dniach w klubie?
– Podobało mi się przejście z obrony do ataku. Funkcjonowało to dotychczas bardzo dobrze i będziemy chcieli to pielęgnować. Choć wolelibyśmy nie być w obronie niskiej...
– Ostatnio zdarzało się to często.
– Kontrataki były jednak na wysokim poziomie.
– Ale problemem było wykończenie.
– Na sobotnim treningu poświęciliśmy więcej czasu na strzały. Jak Bóg da, to wszystko pójdzie w dobrym kierunku!
– Gra Zagłębia w defensywie też w ostatnich meczach nie wyglądała dobrze. Ma pan plan, jak temu zaradzić?
– Tak, mamy pomysły na to, żeby z tego wyjść. Wiadomo, że większość zmian trenerskich dokonuje się po to, aby szukać nowych rozwiązań. Mamy bardzo dobrych zawodników w linii obrony. Każdy z nas wie, że mają umiejętności. Ale żeby to funkcjonowało dobrze, potrzebna jest też pewność siebie.
– W trakcie konferencji prasowej mogliśmy usłyszeć, że niekoniecznie będzie grać pan takim ustawieniem jak w kadrach młodzieżowych, czyli z trzema obrońcami. Może będzie pan na razie kontynuować zestawienie trenera Fornalika?
– Z Radomiakiem zagramy inaczej. Nie zdradzę czy innym systemem, ale na pewno w inny sposób.
– Prezes Paweł Jeż powiedział, że ma pan pomóc zawodnikom w przejściu z drugiego zespołu do pierwszego. Jakie będą oczekiwania wobec pana w tym zakresie?
– Na sobotnim treningu pierwszej drużyny było dwóch piłkarzy rezerw – Jarek Jach i Krzysiek Kolanko. Trener drugiej drużyny był dzisiaj u nas na odprawach, poznał też wstępnie nasz model gry. Mam duży szacunek do niego. Tym bardziej, że czasem mógł nie wiedzieć, ilu zawodników będzie miał dostępnych na treningu i w meczu. Na pewno to dopracujemy. A chcemy, żeby chłopcy bez minut w pierwszej drużynie mogli zagrać w rezerwach, bo w ten sposób mogą nabrać ogrania i pewności siebie. Bo mówimy także o chłopcach 17-letnich.
– Zadanie jest jednak trochę utrudnione – przejął pan drużynę już po oknie transferowym. Nie ma możliwości sprowadzania zawodników, czasem trzeba będzie "szyć". Można się spodziewać, że ewentualne braki będzie pan uzupełniać zawodnikami z rezerw i juniorów?
– Myślę, że nie ma takiej potrzeby, żeby "szyć", bo jest to bardzo dobra drużyna.
– Trener Fornalik po meczu z Rakowem podkreślał, że brakowało mu zawodników z powodu kontuzji.
– Oczywiście też chciałbym, żeby wszyscy byli dostępni. Ale jeśli ktoś nie może zagrać, szansę dostaną inni zawodnicy. Chcemy, żeby chłopcy z akademii dostawali szanse, pragniemy ich w ten sposób rozwijać – będziemy szli w tym kierunku.
– Krótkie pytanie na koniec – co chciałby pan wnieść do drużyny Zagłębia?
– Na pewno więcej pasji i więcej gry do przodu.