{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Polscy sędziowie short tracku to światowa czołówka. Starterzy "strzelają" wyłącznie w oparciu o własne zmysły, bez technologicznych nowinek

Polska stała się jednym z najbardziej znaczących krajów na shorttrackowej mapie świata. Nasi reprezentanci regularnie i z sukcesami pokazują się podczas najważniejszych imprez. Mowa tu nie tylko o łyżwiarzach, ale i o sędziach. Arbitrzy z Polski w tym sezonie będą obecni na czterech z sześciu World Tourów. Starterem podczas trwających zawodów w Montrealu jest Artur Kozłowski.
👉 Mistrz obronił tytuł na MP w łyżwiarstwie szybkim
Nad przebiegiem każdych zawodów short tracku czuwa łącznie dziewiątka arbitrów. Mózgiem całej operacji jest sędzia główny. Pomaga mu dwóch asystentów na lodzie oraz dwóch asystentów wideo. Pieczę nad startem, aż do pierwszego wirażu, sprawuje duet starterów. A nad tym, żeby wszystko odbywało się sprawnie i bez zarzutu czuwa biuro zawodów.
I choć grono sędziów międzynarodowych nie jest wcale liczne (nie może takim być, skoro każdy sezon przynosi nam maksymalnie dwanaście imprez najwyższej rangi), znajduje się w nim aż czworo Polaków. Monika Radkowska jest sędzią wideo, Roman Pawłowski i Artur Kozłowski są starterami, a Kacper Łosiak pracuje jako competitor steward (tę rolę trudno przełożyć na polski).
Międzynarodowa Unia Łyżwiarska (ISU) w ostatnim czasie wysyła polskich arbitrów na coraz większą liczbę imprez. W tym tych najważniejszych. Pawłowski był starterem podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie. W tym sezonie polscy sędziowie pojawią się zaś na czterech z sześciu World Tourów, a także m.in. na uniwersjadzie.
Jako pierwszy z tego grona na międzynarodowe wojaże wybrał się Kozłowski. Jest starterem podczas rozpoczętego w piątek World Touru w Montrealu.
POLEGAĆ NA WŁASNYM OKU
Praca startera niesie za sobą dużą odpowiedzialność. Szczególnie od czasu, gdy wprowadzona została zasada "zero falstart". Każda sytuacja, w której zawodnik ruszy zbyt szybko, karana jest dyskwalifikacją. Tymczasem starter musi w ułamku sekundy ocenić, czy wszystko przebiegło zgodnie z zasadami. Gdy zauważy błąd – strzela.
Decyzję podejmuje więc instynktownie. Pokładając ufność we własnym wzroku. To jedyne narzędzie oceny. Nie wymyślono bowiem żadnych technologicznych nowinek, które wspierałyby sędziów w stwierdzeniu, czy falstart został rzeczywiście popełniony.
Starter musi wykazać się więc stoickim spokojem, ogromną uważnością, a przy tym nadludzką koncentracją. Zawody (szczególnie piątkowa sesja kwalifikacyjna) potrafią trwać przecież blisko dziesięć godzin. Oczywiście, starterów jest dwóch. I w teorii zamieniają się – jeden pracuje przy biegach mężczyzn, a drugi kobiet. W praktyce jednak, choć tylko jeden ma w ręku pistolet, stale czuwają obaj.
Pieczę nad przebiegiem rywalizacji sprawują zresztą nie tylko w samym momencie startu, ale aż do momentu, gdy zawodnicy pokonają pierwszy wiraż. "Odstrzeliwują" bieg (wówczas wszyscy zawodnicy wracają ponownie na start) również w przypadku m.in. gdy po kolizji ostry fragment płozy znajdzie się na lodzie lub gdy w pierwszym wirażu któryś z zawodników upadnie w taki sposób, że przeszkodzi innemu.
GDZIE ZOBACZYMY POLSKICH SĘDZIÓW?
Polscy sędziowie będą obecni podczas większości kluczowych imprez międzynarodowych w sezonie 2024/25. Kozłowski trwający weekend spędzi w Montrealu. Pawłowski będzie strzelał na World Tourze w Tilburgu i podczas uniwersjady. Radkowska będzie sędzią wideo podczas World Touru w Pekinie i Mediolanie. Ten ostatni będzie próbą przedolimpijską. Ponadto pojawi się także przy okazji Pucharu Świata Juniorów w Bormio. Łosiak będzie natomiast pracował podczas World Touru w Tilburgu.